Reklama

Technologie

#CyberMagazyn: Reżyserki o tantiemach: „Lobbyści walczą o premie, my o godne życie”

Filmowcy w trakcie protestu w Sejmie
Filmowcy w trakcie protestu w Sejmie
Autor. Paweł Wodzyński/East News/SFP

„Mamy bardzo proste marzenia – na przykład nie martwić się, że jak się pochorujemy, to nie będziemy miały z czego żyć” – mówią reżyserki Elżbieta Benkowska oraz Katarzyna Warzecha z Koła Młodych Stowarzyszenia Filmowców Polskich w rozmowie z CyberDefence24.pl. Filmowczynie opowiadają, dlaczego tantiemy z internetu są tak ważne, zwłaszcza dla początkujących artystów.

W piątek 28 czerwca Sejm uchwalił nowelizację ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych wraz z poprawkami, która reguluje kwestie tantiem z platform.

Wcześniej nad projektem obradowała Komisja Kultury i Środków Przekazu obradowała. Przyjęła m.in. poprawkę, że „twórcy przysługuje prawo do odpowiedniego i godziwego wynagrodzenia”. Posłowie zgodzili się także na uzupełnienie katalogu z art. 70 o dodatkowy punkt, czyli o tantiemy z reemitowania. O zmiany wnioskowali artyści. Teraz ustawa trafiła do Senatu.


Monika Blandyna Lewkowicz, CyberDefence24.pl: Jak środowisko twórców ocenia przyjęte zmiany?

Elżbieta Benkowska reżyserka filmów: „Olena”, „Nowy świat”, „Siła oporu”, przewodnicząca Koła Młodych Stowarzyszenia Filmowców Polskich: Cieszymy się, że rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, a artykuł 70. przeszedł w takim brzmieniu, o jaki walczyliśmy.

Wszyscy marzymy o tym, żebyśmy mogli świętować podpisanie ustawy przez prezydenta najpóźniej na Festiwalu w Gdyni (Festiwal Polskich Filmów Fabularnych odbywa się w dniach 23-28 września – red.).

Katarzyna Warzecha, reżyserka serialu „Absolutni debiutanci”, współreżyserka „Zielonej granicy”: Każdy tydzień przynosi kolejne premiery naszych kolegów i koleżanek w serwisach streamingowych i to są dla nich realne straty. Przykładowo nasz kolega Mateusz Banasiuk od czasu pierwszych protestów pod koniec lutego miał już dwie premiery. Filmy miały gigantyczne wyświetlenia i znajdowały się w top 10. A z tantiem Mateusz dostał zero złotych.

Reżyserka Elżbieta Benkowska o tantiemach z internetu
Elżbieta Benkowska reżyserka filmów: „Olena”, „Nowy świat”, „Siła oporu”, przewodnicząca Koła Młodych Stowarzyszenia Filmowców Polskich:
Autor. materiały własne

Czytaj też

Reklama

Liczy się każdy dzień

Dlaczego czas jest tak ważny?

Elżbieta Benkowska: Prawo nie działa wstecz. Dopiero kiedy nowelizacja ustawy zostanie podpisana przez prezydenta, zaczną się negocjacje OZZ-ów z platformami. Dokładnie od tej daty będą też naliczane pieniądze z tantiem.

Żywotność serialu w dużej platformie streamingowej wynosi około dwa tygodnie. Są wyjątki, takie jak „1670”, który utrzymywał się w top 10 przez dłuższy czas. Ale zazwyczaj widzowie pochłaniają nowe filmy i seriale w kilka tygodni i już więcej do nich nie wracają. To jest zjawisko globalne, nie dotyczy tylko Polski. I ten czas już nie wróci. A więc zwłoka każdego dnia kosztuje konkretne pieniądze.

Czytaj też

Reklama

Młodzi filmowcy inwestują swoje pieniądze

A po co właściwe artystom tantiemy z platform?

Katarzyna Warzecha: Zacznę od początku. Od momentu dostania się do szkoły filmowej, do debiutu w pełnometrażowym filmie, mija często kilkanaście lat. Mogę opowiedzieć, jak to wygląda na swoim przykładzie.

W trakcie studiów inwestowałam własne pieniądze w swoje etiudy. Jeśli szkoła filmowa zdecydowała się sprzedać je telewizji jako reżyserka otrzymywałem tantiemy, przykładowo 3 tysiące złotych. I te pieniądze inwestowałam w kolejny film. Jeśli się udało - był wyświetlony na dużym festiwalu w Polsce lub za granicą.

Dzięki temu ktoś mógł poznać mnie i moją pracę. Uznać, że jestem godna zaufania, że nadaję się do większej produkcji. To jest pewien łańcuch, który rozkłada się na wiele lat pracy nad filmem.

Reżyserka Katrzyna Warzecha o tantiemach
Katarzyna Warzecha, reżyserka serialu „Absolutni debiutanci”, współreżyserka „Zielonej granicy”, członkini Koła Młodych SFP
Autor. materiały własne

Etapy powstawania filmu

Ile pracujesz nad jednym filmem?

Elżbieta Benkowska: Nad ostatnim pracowałam siedem lat. I to nie jest tylko tak, że w tym czasie artysta sobie siedzi i pisze projekt. Musi spotykać się z producentami, brać udział w różnych warsztatach, szkoleniach, kursach. To, co wymyślimy i napiszemy, przechodzi długą drogę, zanim zostanie zrealizowane.

Sam proces produkcyjny trwa minimum rok – dwa. Na etapie tzw. „developmentu” robimy scenę próbną, castingi, spotkania ekipy i ja jako reżyserka spajam cały proces. Potem są zdjęcia, co zazwyczaj trwa kilkadziesiąt dni.

To najkrótszy etap?

Elżbieta Benkowska: Tak. Bardzo intensywny. To ciężka praca całego zespołu - często po kilkanaście godzin dziennie. Dalej jako reżyserka biorę udział w montażu, udźwiękowieniu, korekcji barwnej, postsynchronizacji. Cała postprodukcja rozciąga się na pół roku, może rok.

Czytaj też

Reklama

Pieniądze za film

Jak to się ma do wypłaty, jaką dostajecie za stworzenie filmu?

Elżbieta Benkowska: Na początku podpisujemy z producentem umowę o dzieło, w ramach której dostajemy zapłatę za stworzenie filmu. Ale kiedy tę sumę podzielimy na te wszystkie lata pracy okazuje się, że nasze zarobki są równe zarobkom człowieka, który pracuje w sklepie spożywczym albo – w przypadku debiutantów - nawet niższe. Inaczej zarabia gwiazda, a inaczej osoba początkująca. Filmy debiutantów są obarczone pewnym ryzykiem, co też ma wpływ na stawkę.

Jakim ryzykiem?

Katarzyna Warzecha: Jeśli ktoś robił tylko krótkometrażowe filmy, to tak naprawdę nie wiadomo, jak poradzi sobie z pełnometrażowym. To zupełnie inne wyzwanie. Inaczej jest pracować sześć czy osiem dni na planie, a inaczej trzydzieści. Producent ryzykuje – dopiero okaże się, czy wszystko będzie tak dobrze, jak reżyser zapowiadał.

Elżbieta Benkowska: Podpisując umowę o dzieło jako scenarzystka, reżyserka czy operatorka decydujemy się na zbycie praw do filmu. Umowę podpisujemy przed rozpoczęciem pracy, więc producent musi obliczyć ryzyko tego, co wyjdzie, a co nie. Wszyscy zakładamy, że wyjdzie jak najlepiej, ale nie mamy wpływu na pewne rzeczy, np. na dystrybucję i promocję.

Czytaj też

Sukces filmu a tantiemy

I tu wchodzi kwestia tantiem.

Katarzyna Warzecha: System tantiemowy jest odpowiedzią na to ryzyko. My przekazujemy swoje prawa i dostajemy wynagrodzenie za wykonanie dzieła, ale dostajemy też procent z zysków - w zamian za to, że zgodziłyśmy się przenieść prawa i producent może nimi dysponować w czasie procesu produkcji.

Czy kwota z tantiem jest z góry określona?

Katarzyna Warzecha: Nie umawiamy się od razu na konkretną kwotę z tantiem, no bo nikt z nas nie wie do końca, jaki sukces film osiągnie. Jeżeli nie osiągnie, to nie dostaniemy nic. A jeżeli osiągnie, to dostajemy proporcjonalne wynagrodzenie. I to jest naszym zdaniem uczciwe.

Czytaj też

Ustawa o prawie autorskim powstała w 1994 roku

Elżbieta Benkowska: Chciałabym podkreślić, że ustawa o prawie autorskim powstała 30 lat temu i objęła tantiemy za wyświetlenia w kinie i telewizji. Jak dorastałyśmy w świecie filmowym było oczywistością, że dostaniemy tantiemy, czyli ostatnią ratę swojej wypłaty, zależną tak naprawdę od sukcesu filmu.

Do końca nie wiadomo było jak wysoką, ponieważ rynek filmowy jest nieprzewidywalny. Niektóre filmy niespodziewanie osiągają wielki sukces. Albo na odwrót – „Blade Runner” nie był hitem w kinach, ale potem na przestrzeni lat stał się filmem kultowym, przynoszącym zyski twórcom.

A czasami jest jeszcze tak, że film jest kreowany na wielki hit i ale na przykład szkoły na niego nie poszły, bo był strajk nauczycieli. Tak było w wypadku „Kuriera”. Później była pandemia. Niektórzy z nas podpisywali umowy przed jej wybuchem. Myśleli, że ich filmy wejdą do kin, a weszły tylko na streaming.

Pandemia zmieniła przyzwyczajenia widzów.

Elżbieta Benkowska: Zdecydowanie. Świat się bardzo zmienił. Trzydzieści lat temu nie było platform streamingowych, więc ustawa tego nie obejmowała. I dla nas oczywistością było, że musi objąć ten obszar, ponieważ publiczność streamingowa jest bardzo duża. Ja myślałam, że to tylko formalność. Tymczasem walka trwa już trzeci rok.

Czytaj też

Negocjowanie umów z platformami

Dlaczego walczyliście o pośrednictwo organizacji zbiorowego zarządzania?

Katarzyna Warzecha: Ze względu na specyfikę przemysłu filmowego, zwłaszcza w kontekście młodych twórców, debiutantów. OZZ-ty mogą negocjować w naszym imieniu umowy, wysokość tantiem. Jeśliby ich nie było, serwisy streamingowe mogą powiedzieć: „u nas są takie warunki i albo robisz z nami film, albo nie”. I będziemy musieli się zgodzić, jeśli chcemy cokolwiek zarobić.

Elżbieta Benkowska: Jako młodzi filmowcy, młode filmowczynie nie mamy żadnej pozycji negocjacyjnej. W większości nie stać nas nawet na dobrych prawników. A te wielkie korporacje mają całe działy prawne z którymi nie mamy szans.

Muzykom zostawiono wybór, jeśli nie będą chcieli korzystać z OZZ-ów, nie muszą tego robić (środowisko muzyczne nie jest zgodne w tej kwestii. Pisaliśmy o tym tutaj – red). U nich dochodzi np. kwestia self-publishingu w Spotify. My prosiliśmy o pośrednictwo OZZ-ów, bo takie rozwiązanie byłoby dla nas niekorzystne. Nasze postulaty zostały przyjęte i jesteśmy z tego zadowoleni.

Czytaj też

Wartość intelektualna

Uważacie, że wasza praca jest wyjątkowa?

Elżbieta Benkowska: Jest twórcza. Nie ma dwóch takich samych scenariuszy, dwóch takich samych filmów. Tym różni się np. od produkcji krzeseł. Ktoś wymyślił projekt, który odniósł sukces i każde krzesło jest tworzone według tego projektu. I tak jak każde krzesło jest takie samo, tak każdy film jest inny.

Na tym polega nasza wartość intelektualna. My, jako ludzie, a nie sztuczna inteligencja, wymyślamy coś unikalnego. I normalnym jest to, że za własność intelektualną dostajemy zapłatę. Dużo teraz zależy od naszego rządu – czy zaopiekuje się tym, żeby chronić własność intelektualną Polaków, którzy inwestowali w swoją edukację, pierwsze filmy i tak dalej.

Czytaj też

Kino społeczne

Katarzyna Warzecha: Nie chcę myśleć o kinie jako o czymś, co zawsze musi się opłacać. Powinno być miejsce dla twórców, którzy robią kino społeczne, ważne. Ja zresztą byłam współreżyserką „Zielonej Granicy” i sam minister Sienkiewicz powiedział, że nie wyobraża sobie, żeby platforma streamingowa wyprodukowała ten film. Jest to niewygodny temat. Rządowi też szczególnie nie zależało, żeby wyszedł.

Tantiemy są zabezpieczeniem przy takich produkcjach?

Katarzyna Warzecha: Tak. Mogą być też formą emerytury, która nam z racji umów o dzieło nie przysługuje. Pozwalają na niezależną pracę. Przykładowo ktoś stworzy serial, który jest komercyjnym sukcesem, ale za dwa lata chce zrobić artystyczny film. Dzięki tantiemom z tego serialu ma czas, żeby przez następne dwa lata pisać scenariusz. Nikt mu za ten okres nie płaci, ale ma pieniądze z tantiem, czyli z tego, że dużo osób obejrzało jego produkt. Nie chodzi o to, że my chcemy się »nachapać« pieniędzy. Nam zależy na tym, żeby polska sztuka była dalej tworzona i żeby była dobrej jakości. To jest też w interesie Polaków.

Jak w każdej branży – w naszej są też tacy, którzy zarabiają duże pieniądze, ale jest też cała rzesza filmowców, która nie ma ciągłości finansowej, żeby co miesiąc spłacać kredyt. Albo jak im wysiądzie samochód, to nie mają za co go naprawić. My często nie mamy nawet zdolności kredytowej. Jesteśmy skazani na wynajmowanie mieszkań, a ceny są gigantyczne. Nie jesteśmy ubezpieczeni.

Czytaj też

Filmowcom nie przysługuje ubezpieczenie

Nie macie umów o pracę i wszystkiego, co się z tym wiąże.

Katarzyna Warzecha: Tak. Być może te kwestie unormuje ustawa o artyście zawodowym. Póki co jesteśmy jednak w totalnym limbo, jeśli chodzi o ubezpieczenie. Niektórzy zatrudniają się na lewo, albo na jedną szesnastą etatu po to, żeby je mieć. Znam też pełno osób, które po prostu ubezpieczenia nie mają.

Elżbieta Benkowska: Potem zdarza się, że ktoś trafi do szpitala i zakłada zbiórkę, bo nie stać go na leczenie. Nie mamy też L4. Jeśli chorujemy na planie zdjęciowym, to i tak musimy przychodzić do pracy. Kiedyś byłam asystentką Andrzeja Wajdy. Podczas kręcenia zdjęć złapał zapalenie płuc i nie było go na planie tylko dwa czy trzy dni. A miał wtedy 89 lat. Podleczył się, wrócił i pracował dalej. Więc jeśli Andrzej Wajda tak ma, to co dopiero my – debiutanci.

Chociaż plan zdjęciowy jest najkrótszym okresem w produkcji - jest kluczowy i najbardziej kosztowny. Nie da się go powtórzyć czy przełożyć. Jeśli na przykład Pałac Kultury i Nauki pozwala nam kręcić w środku tylko w jeden konkretny dzień, to musimy tam iść i zrobić zdjęcia, co by się nie działo.

Katarzyna Warzecha: Mam wrażenie, że my, filmowcy, jesteśmy przez społeczeństwo uważani za bogatych ludzi. Przeczytałam w internecie komentarz, że jesteśmy bezczelni, bo przecież otrzymujemy pieniądze za każdy wywiad, którego udzielamy. Oczywiście tak nie jest. Kiedy ma miejsce premiera filmu, mamy wyjęte z życia kilka tygodni. Bierzemy w tym czasie udział w promocji i nikt nam za to nie płaci.

Czytaj też

Występ na czerwonym dywanie

Rzeczywistość jest inna, niż wielu widzów sobie to wyobraża.

Katarzyna Warzecha: Zwłaszcza młodych filmowców, a to właśnie od nich wyszedł protest w sprawie tantiem. Nasza rzeczywistość jest inna niż naszych starszych kolegów, którzy mają na koncie duże tytuły wyświetlane w telewizji. Nasi widzowie prawdopodobnie po raz pierwszy o nas usłyszą, kiedy pojawimy się na czerwonym dywanie, który jest jednym procentem naszego życia. Oczywiście chcemy na nim pięknie wyglądać. Ale sukienki często są wynajęte, a nie kupione.

Elżbieta Benkowska: To jest jeden dzień z kilku lat pracy nad filmem, a mimo wszystko na tej podstawie jesteśmy oceniani. Chciałabym podkreślić, że to jest część naszej pracy - musimy promować produkcję, żeby ludzie o niej usłyszeli i ją zobaczyli. Nie sądzę, żeby ktoś chciał oglądać film, gdyby wszyscy wyszli na czerwony dywan prosto z planu, w ubłoconych ciuchach, z drżącym głosem i podkrążonymi oczami, bo nie spali trzy dni.

Katarzyna Warzecha: A tak często wyglądamy na planie zdjęciowym (śmiech). To jest ciężka robota. Minus 20 czy plus 40 stopni – nagrywamy. W upale stoimy w puchówkach, bo czasami latem nagrywa się sceny zimowe i na odwrót.

Czytaj też

"Mamy proste marzenia"

Skoro mówimy o pieniądzach, słyszałam, że grupa zawodowa, która pracuje w branży rozrywkowej jest stosunkowo mała, ale przynosi polskiej gospodarce ogromne zyski.

Elżbieta Benkowska: Większe niż górnictwo. I tutaj chodzi o naszą godność. Nikt nie chce być wyzyskiwany i my też nie chcemy. Po prostu pragniemy uczciwie zarabiać. Marzymy o tym, żeby pojechać raz czy dwa razy do roku na wakacje, mieć ubezpieczenie, pójść do sklepu i nie szukać najtańszych produktów. Niektórzy nasi koledzy robią na obiad makaron z olejem, taką polską wersję aglio e olio. Chciałabym nie martwić się tym, co się stanie, jak zepsuje mi się pralka, bo będę musiała wtedy zaciągnąć dług, albo prać ręcznie.

Marzymy też, żeby mieć emeryturę i nie martwić się, że jak się pochorujemy, to nie będziemy mieli z czego żyć. Mamy bardzo proste marzenia. Komuś może wydawać się, że nasza walka o tantiemy jest jakimś problemem pierwszego świata. Po co w ogóle są artyści, przecież nikomu nie są potrzebni?

Ale jak przyszła pandemia, to wszyscy albo słuchali muzyki, albo czytali książki, albo oglądali filmy. Nagle okazało się, że bez kultury nie dałoby się pandemii przeżyć. Tworzymy coś, co jest dla niektórych rozrywką, ale dla nas jest poważną pracą, za którą chcemy otrzymywać uczciwe wynagrodzenie. I tyle.

Katarzyna Warzecha: Chciałabym dodać, że my nie walczymy o pieniądze podatników, tylko o 1,5 procent z przychodu korporacji. Z abonamentu widza to około 60 groszy, które zaspokoi nasze podstawowe potrzeby. Chcielibyśmy żyć, a nie skupiać się na przetrwaniu. Dzięki temu będziemy mogli tworzyć dla widzów lepsze treści. Wszyscy na tym skorzystamy.

Czytaj też

Zalety tworzenia filmu dla platform

Mówimy dużo o wadach. A jakie są zalety tworzenia filmów dla platform?

Katarzyna Warzecha: Dużo osób w takich produkcjach dostaje pracę. To jest duży plus. Kolejny to otwartość na debiutantów. Jestem tego dowodem. Wraz z Kamilą Taraburą stworzyłyśmy serial „Absolutni debiutanci”, który był produkcją z porządnym budżetem. Producent podjął pewne ryzyko, ale się udało.

I nie otrzymałyście za ten serial tantiem?

Katarzyna Warzecha: Dostaniemy pod koniec roku - z krajów, które przestrzegają dyrektywy DSM, czyli np. z Francji. Ale polskie seriale mają największą oglądalność w Polsce, to jest kluczowe. Wracając do zalet – największą jest dla mnie to, że duże platformy mają system korporacyjny i trzymają się pewnych zasad, które są dobre dla artystów. Jedną z takich zasad jest wprowadzenie koordynatora intymności. Jako pierwszy zrobił to Netflix, a teraz jest to standardem w większości produkcji.

Czytaj też

Koordynator intymności

Czym zajmuje się koordynator intymności?

Katarzyna Warzecha: Weźmy taki przykład. W scenariuszu jest napisane „bohaterowie zaczynają uprawiać seks”. I na tym się kończy się opis sceny. Tymczasem reżyser ustala z koordynatorem intymności, jak dokładnie ta scena będzie wyglądać. Układamy choreografię.

Najpierw koordynator rozmawia z aktorem, który mówi, gdzie są jego granice, co chce pokazać, a czego nie chce pokazać, z czym ma problem, a z czym nie. Później koordynator intymności rozmawia z reżyserem. Dalej są próby, a następnie proces zdjęciowy, gdzie wszystko jest dokładnie powiedziane, np. jakiego rodzaju zakrycia genitaliów chce aktor.

Koordynator intymności dba też o to, żeby po każdym dublu aktor był przykryty. Aby w trakcie kręcenia sceny było minimum ekipy. Jak się zaczyna, to większość wychodzi i zostają tylko najważniejsze osoby. I widzę na przestrzeni lat, że ta praktyka staje się standardem. Ludzie zaczynają dostrzegać, że aktorzy są zwykłymi ludźmi, którzy też czują wstyd. I my, jako ekipa, jesteśmy zobowiązani do tego, żeby stworzyć im jak największy komfort do odbycia intymnej sceny.

Elżbieta Benkowska: Dodam, że koordynator intymności jest ważny, bo zabezpiecza przed wszelkimi nadużyciami w relacji władzy reżyser - aktor. Aktor najpierw koordynatorowi intymności opowiada o swoich granicach. Może czuć się swobodnie, bo rozmawia z człowiekiem z którym w kontekście pracy jest na równi. Nie ma relacji władzy i aktor nie musi się bać, że reżyser go potem nie zatrudni, nie spełni jego wymagań, czy że go oceni. Potem to koordynator intymności komunikuje reżyserowi ustalenia i reżyser po prostu musi się na nie zgodzić.

Katarzyna Warzecha: Do zalet tworzenia filmów dla platform dodałabym antyprzemocowe szkolenia, gdzie dokładnie zostaje nazwane, co można robić, a czego nie. Są też takie produkcje, gdzie każdy musi podpisać umowę, gdzie jest napisane, że na przykład nie może krzyczeć na drugą osobę, czy wywracać oczami - bo to też jest forma przemocy. To jest nowa jakość w polskim przemyśle filmowym. Dzięki temu kultura pracy zmienia się na lepsze.

Czytaj też

"Polski film może zdobyć Złotą Malinę"

Elżbieta Benkowska: Do zalet dodałabym otwartość na kino gatunkowe. Takie filmy, jak „W lesie dziś nie zaśnie nikt” czy „Dzień matki” być może nigdy by nie powstały. Mam na myśli polskie horrory czy kino akcji. Na pewno nie powstałyby 20 lat temu, bo w Polsce nie znalazłyby dofinansowania. I to już jest coś więcej niż dramaty, komedie romantyczne i kryminały. Polski widz ma szerszy wybór.

Kolejna zaleta to światowa dystrybucja. Nie ma już dla nas żadnych granic. Każdy widz może obejrzeć polski film z napisami, albo z dubbingiem. To już się stało standardem. Duży wpływ miała pandemia. Polski film może być tak sławny… że zdobędzie Złotą Malinę. Otrzymało ją „365 dni” i według mnie to był sukces dystrybucyjny. Dzięki platformom polska twórczość może stać się popularna za granicą. Ale najpopularniejsza zawsze będzie w Polsce – dlatego tak bardzo zależy nam na tantiemach.

Katarzyna Warzecha: Szeroka dystrybucja to jest zarówno zbawienie, jak i przekleństwo. Skoro moja twórczość jest oglądana na całym świecie, to chciałabym mieć z tego adekwatne pieniądze.

Czytaj też

Lobbyści nie próżnują

Czy walka o tantiemy już się zakończyła?

Elżbieta Benkowska: Nie. Ustawę musi jeszcze zatwierdzić jeszcze Senat i prezydent. Cieszymy się jednak bardzo, ze posłowie i posłanki stanęli po stronie polskiej kultury. Zjednoczenie ponad politycznymi podziałami jest niezwykłe i przywraca nam nadzieję na przyszłość.

Z drugiej strony wiemy, że lobbyści podmiotów, które są przeciwko tantiemom wypłacanym przez organizacje zbiorowego zarządzania nie próżnują. Wiemy, że dzwonią do posłów i senatorów, namawiają ich na spotkania, ale oni raczej odmawiają. Pojawili się też na posiedzeniach Komisji Kultury i Środków przekazu, gdzie ustawa była procedowana.

To są ludzie zatrudnieni przez platformy właśnie w tym celu. Tyle, że oni walczą o premie, a my walczymy o godne życie – taka jest różnica w naszych motywacjach. Poza tym, nie mamy takich zasobów ludzkich i środków pieniężnych. To, co robimy w ramach walki o tantiemy, to nasza działalność społeczna. A oprócz tego musimy jeszcze pracować i zarabiać na swoje życie.

Dziękuję za rozmowę.

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].

Reklama

Komentarze

    Reklama