Reklama

Technologie

#CyberMagazyn: Sztuczna inteligencja w służbie filmowców? Lepiej to przemyśleć

Generowanie głosu przez AI jest atrakcyjną możliwością. Niesie ze sobą jednak spore grono problemów - jakie konkretnie?
Generowanie głosu przez AI jest atrakcyjną możliwością. Niesie ze sobą jednak spore grono problemów - jakie konkretnie?
Autor. Jonathan Farber/Unsplash

Rozwój możliwości sztucznej inteligencji skłania do jej wykorzystania nie tylko instytucje naukowe czy władze państw. Zastosowanie AI w przemyśle filmowym jest coraz częściej rozważane, a w Polsce można już zauważyć pierwsze takie rozwiązania. Pojawia się jednak pytanie - zwłaszcza w kontekście „wskrzeszania” zmarłych - czy to właściwa droga?

Jedną z grup, która wpadła na pomysł wykorzystania sztucznej inteligencji do generowania wypowiedzi przez konkretnego aktora kilka lat temu, byli fani serialu My Little Pony: Przyjaźń to Magia. I chociaż brzmi to jak kiepski i nieśmieszny żart, tak jednym z poważniejszych efektów tej idei jest projekt 15.ai, który umożliwia nagranie wypowiedzi postaci nie tylko ze wspomnianego serialu, lecz także i innych produkcji.

W Polsce podobna fanowska metoda zastosowania AI „objawiła się” m.in. pod postacią projektu GothicBot. Zdecydowanie najgłośniejszym przypadkiem nad Wisłą (i prawdopodobnie pierwszym) było jednak wykorzystanie sztucznej inteligencji podczas produkcji serialu  Świat według Kiepskich, gdzie w odcinku Wieczna kwarantanna  na aktorów zastępujących Ryszarda Kotysa i Dariusza Gnatowskiego nałożono twarze obu nieżyjących już odtwórców tych ról.

Czytaj też

Reklama

Odbieranie pracy aktorom

Ten ostatni przypadek rozpoczął dyskusję na temat tego, czy takie zastosowanie sztucznej inteligencji jest odpowiednie. To prawda, podczas produkcji jakiegokolwiek dzieła można wykorzystać sztuczną inteligencję do umieszczenia w danej roli osoby, którą sobie wymarzyliśmy jako twórcy, jednak wbrew pozorom nie jest to takie proste.

Użycie głosu danej osoby przez AI bez jej zgody niemal z pewnością nie spotka się z jej aprobatą. Tym bardziej sprawa jest kontrowersyjna, jeśli chodzi o wykorzystanie głosu lub wizerunku osoby, która już odeszła.

Jako przykład można podać reakcje aktorki Grey DeLisle, która podkładała głos postaci Daphne w serii Scooby-Doo. Nie pozostawia ona wątpliwości: „Kradzież czyjegoś dzieła dla własnej rozpoznawalności i przychodów jest złem. Kropka” – napisała w odpowiedzi na komentarze, jakie w zeszłym roku wywołała fanowska animacja wykorzystująca głosy wygenerowane przez AI.

Czytaj też

Reklama

Nie bawmy się w Boga. Dajmy spokój zmarłym

Drugim przypadkiem jest „ożywienie” zmarłych aktorów. W przypadku Świata według Kiepskich  pojawiły się nawet postulaty niektórych fanów, aby zrealizować serial animowany, a głosy Gnatowskiego i Kotysa wygenerować za pomocą AI. Animatorzy narysują, sztuczna inteligencja przygotuje dialogi. „W czym problem?” - zapytają niektórzy.

Otóż o ile perspektywa „wiecznego życia” aktorów za sprawą sztucznej inteligencji może wyglądać z pozoru na dobry pomysł, to rodzina i potomkowie mogą sobie tego nie życzyć – a wyrażenie zgody, to nie wyłącznie kwestia podzielenia się tantiemami z krewnymi. Nie można również wykluczyć, że widzowie poszliby do kin na film np. z Eugeniuszem Bodo wygenerowanym przez AI tylko po to, by zobaczyć aktora we współczesnej interpretacji. Nieodwracalnie zmieniłoby to jednak jego legendarny wizerunek, zwłaszcza jeżeli jego zachowanie nie odpowiadałoby temu, jak został zapamiętany.

Poza tym, spojrzeć także na kwestię etyki. Jeżeli ktoś odszedł już z tego świata – nieważne czy kilka dni temu, czy kilka dekad wstecz – to należy to uszanować, a nie próbować „monetyzować” jej wizerunek do granic możliwości. Dziedzictwem aktora powinny być jego role za życia, a nie wygenerowane przez sztuczną inteligencję kwestie.

Czytaj też

Reklama

Styl - problem trudny do przeskoczenia

Zarówno w przypadku żyjących, jak i zmarłych aktorów, problemem pozostaje także uwiarygodnienie ich wypowiedzi wygenerowanych przez sztuczną inteligencję. Ponad dekadę temu, polskich internautów śmieszyły filmy z podłożonymi tekstami czytanymi przez syntezator mowy Ivona ze względu na ich „jakość”.

Dzisiaj, mając do dyspozycji takie narzędzia jak So-vits-svc, wygenerowanie głosu może i nie jest dużym wyzwaniem – ale odtworzenie stylu danej osoby w taki sposób, aby brzmiała ona wiarygodnie, już tak. O zachowaniu obu wskazanych elementów - nie wspominając. 

Dobrą propozycją „testu” może być kwestia Franciszka Pieczki z serialu Ranczo, gdzie w jednym z odcinków 3. sezonu jako Stach Japycz zwrócił się do mieszkańców wsi w sprawie odbudowy restauracji. Opanowanie tempa i stylu tamtej wypowiedzi do takiej perfekcji, żeby brzmiała 1:1 jak w oryginale, jest wielkim wyzwaniem.

Czytaj też

Prawo dopiero nadchodzi

Na koniec pozostaje również kwestia prawna. Przy wspomnianej wcześniej zeszłorocznej sprawie z wykorzystaniem głosu wygenerowanego przez AI w fanowskiej animacji pojawił się komentarz Jay’a Lendera, scenarzysty i autora storyboardów. „Nieuniknionym skutkiem tej taniej technologii będzie utrata zarobku na swojej unikatowej zdolności przez aktorów. Prawo musi nadążyć TERAZ” – napisał w (obecnie już usuniętym) wpisie na Twitterze.

Jeżeli w sierpniu zeszłego roku Stany Zjednoczone wciąż nie miały odpowiednich regulacji dotyczących takiego zastosowania sztucznej inteligencji, to tym bardziej Polska ich nie posiada. Obecnie co prawda Ministerstwo Cyfryzacji prowadzi konsultacje ws. wdrożenia Aktu o Sztucznej Inteligencji – jednak jego skutki i egzekwowanie to w nadal pieśń przyszłości.

Czytaj też

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: .

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama