Social media
#CyberMagazyn: Zakaz TikToka. Polityka czy zagrożenie?
Pojawiają się nowe doniesienia o wprowadzaniu zakazów TikToka dla urzędnikow przez kolejne państwa. Każdej takiej decyzji towarzyszy argumentacja, która ma stanowić uzasadnienie dla podjętych kroków wobec aplikacji. Jakie zarzuty najczęściej przytaczają rządy? Przedstawiamy najpopularniejsze tezy.
W ostatnich tygodniach nie cichną kontrowersje wokół sprawy blokad TikToka. Aplikacja należąca do chińskiej firmy BytaDance zyskuje popularność na całym świecie (np. w Europie sięga po nią ponad 150 mln osób). Korzystają z niej nie tylko „zwykli” użytkownicy, ale również urzędnicy, przedstawiciele rządów i ugrupowań politycznych. Dla tej grupy apka jest ważnym narzędziem docierania do szerokiego grona odbiorców, co ma znaczenie w szczególności w okresie przedwyborczym.
Widzimy to w Polsce, gdzie partie polityczne aktywnie korzystają z TikToka. Widać tam m.in. Donalda Tuska, Sławomira Mentzena czy Piotra Mullera. Na łamach naszego #CyberMagazynu przeanalizowaliśmy temat, przyglądając się głównym ugrupowaniom w naszym kraju (materiał pod linkiem: „Populizm i demagogia. Polska polityka na TikToku”).
Podczas gdy w Polsce partie polityczne „bawią się” na platformie i prowadzą tam przedwyborcze gierki, kolejne państwa oraz instytucje wprowadzają zakaz jej używania. Ograniczenia dotyczą głównie urządzeń służbowych lub tych posiadających dostęp do wewnętrznej sieci danego podmiotu. Wystarczy wspomnieć o np. USA, Kanadzie, Tajwanie, Nowej Zelandii, Belgii, Komisji Europejskiej, Parlamencie Europejskim czy ostatnio Wielkiej Brytanii. Ostrzeżenie dotyczące korzystania z TikToka wydały również czeskie służby.
Kwestią czasu jest wprowadzenie podobnych zakazów przez kolejne kraje lub instytucje. Dlaczego tak się dzieje? Oto główne argumentacje, które pojawiają się w uzasadnieniach decyzji o ograniczeniu możliwości korzystania z aplikacji.
Czytaj też
TikTok ma dostęp do danych
Przyglądając się komunikatom i oświadczeniom, często podnoszona jest kwestia bezpieczeństwa narodowego. Wprowadzenie zakazu ma zminimalizować ryzyko. Jakie?
W wyjaśnieniach instytucji (np. USA, Belgii, Komisja Europejska, Wielka Brytania) pojawia się stwierdzenie, że TikTok zbiera ogromne ilości danych o użytkownikach. Informacje te pobiera, gromadzi i przetwarza, z czego ma następnie korzystać np. chiński wywiad. Odbywa się to poprzez szerokie uprawnienia, jakich domaga się aplikacja (m.in. dostęp do geolokalizacji, kontaktów, wiadomości).
„Wszystkie aplikacje społecznościowe zbierają dane i domagają się bardzo szerokich uprawnień dostępowych – TikTok nie jest tu jedyny” – wskazuje Małgorzata Fraser, dziennikarka współpracująca z CyberDefence24.pl, która specjalizuje się w kwestiach związanych z prywatnością.
Dodaje, że podobnie postępują platformy amerykańskie, takie jak Facebook, Instagram czy Snapchat. Jednak w przypadku TikToka w grę wchodzi polityka, ponieważ mowa o platformie, w której udziały mają chińskie podmioty.
Czytaj też
Chińskie prawo jest jednoznaczne
Wśród argumentów przeciwko TikTokowi pojawia się także kwestia chińskich regulacji (mówią o tym m.in. czeskie i amerykańskie agencje). Przytaczane są zapisy np. prawa dotyczącego państwowych służb wywiadowczych, na mocy których każdy obywatel i każda organizacja musi wspierać działania wywiadowcze kraju, pomagać im poprzez współpracę, a także zachowywać poufność względem objętych klauzulami materiałów, które mają związek z czynnościami wywiadowczymi.
Ponadto, właściciel TikToka, czyli spółka ByteDance jako chiński podmiot podlega pod tamtejsze regulacje. Prawo bezpieczeństwa narodowego Chin uchwalone w 2015 r. stwarza generalny obowiązek, któremu podlegają wszyscy obywatele i wszystkie organizacje z tego kraju, narzucający konieczność współpracy z władzami państwowymi w zakresie bezpieczeństwa narodowego.
Na tym jednak nie koniec. W uzasadnieniach można znaleźć też odwołania do m.in. przepisów ustanowionych w Państwie Środka w 2014 r. dotyczących działalności kontrwywiadowczej. Nakładają obowiązek współpracy i dostarczania informacji na temat zagranicznych klientów chińskich firm w przypadku, jeśli są oni podejrzani o działalność szpiegowską przez organy państwa.
Przy tym należy mieć na uwadze, że działalność szpiegowska jest w Chinach bardzo szeroko definiowana, a przekazywanie informacji przez obywateli i podmioty odbywa się praktycznie bez nadzoru jakichkolwiek instytucji mogących pełnić rolę bezpieczników.
Czytaj też
Niezaufany dostawca
Problematyczną kwestią jest również pochodzenie samego TikToka. Chińskiego właściciela uznaje się za "stwarzającego ryzyko", a przez to niegodnego zaufania. Skoro sama firma jest postrzegana w taki sposób, to nie może być też inaczej w przypadku jej produktu.
Narodowa Agencja Cyberbezpieczeństwa i Bezpieczeństwa Informacji Czech mówi wprost: „zaufanie do dostawcy musi być obecne zarówno na poziomie ukończonego rozwiązania (produktu technologicznego – red.) jak i na poziomie strategicznym, nietechnicznym, które znajduje wyraz w zaufaniu do biznesu, a także środowiska prawnego i politycznego, w którym operuje dostawca”.
Małgorzata Fraser tłumaczy, że „Chiny to w kontekście geopolitycznym oczywiście państwo wysokiego ryzyka”. Jej zdaniem podejście m.in. Czechów nie może dziwić, biorąc pod uwagę, że Państwo Środka udziela cichego, nieustającego wsparcia Rosji, która dokonała inwazji na Ukrainę. Aby lepiej zrozumieć wzajemne relacje tych państw, warto spojrzeć choćby na zbieżności w propagandzie Pekinu i Kremla. Sprawę opisywaliśmy w materiale: „Rok po inwazji. Chiny realizują własne interesy, suflując narracje Kremla”.
Czytaj też
TikTok ma moc
Wśród twierdzeń, które mają potwierdzać zasadność obaw dotyczących TikToka można spotkać się z hasłem „dezinformacja” (np. ze strony Francji). Zarzutem jest tutaj kwestia rozpowszechniania za pośrednictwem platformy fake newsów i propagandy. Ze względu na popularność apki tego typu treści mogą trafiać do szerokiego grona odbiorców, a przez to generować zagrożenia.
Jak zwraca uwagę Małgorzata Fraser, „walka z dezinformacją jest poważnym problemem dla wielu platform społecznościowych, nie tylko dla TikToka. Jednak to, co odróżnia tę aplikację od innych jest ogromna moc oddziaływania”.
Na omawianej platformie każdy przekaz ma ogromną moc „rozprzestrzenia się w sposób znacznie inny od liniowości znanej z Facebooka czy Instagrama, gdzie każdy przekaz można ostatecznie wytropić i ujawnić jego źródło”. „Na TikToku może być wiele źródeł tego samego przekazu i niekoniecznie wszystkie mogą zostać wyłapane – poza tym, ekspansja viralowych treści następuje znacznie szybciej i z wielu punktów jednocześnie, co utrudnia walkę z dezinformacją i np. propagandą” – tłumaczy Małgorzata Fraser.
Czytaj też
Gra na najwyższym poziomie
TikTok stał się elementem geopolitycznej rozgrywki między USA a Chinami. Pierwsze głośnie zarzuty pod kątem aplikacji pojawiły się za czasów prezydentury Donalda Trumpa, który na cel obrał rozwiązania i firmy pochodzące z Państwa Środka (w tym m.in. Huawei, ZTE) w ramach wojny handlowej. Poprzez sankcje (np. wpis na czarne listy USA), instrumenty dyplomatyczne i polityczne, a także inne narzędzia oddziaływania Stany Zjednoczone chciały (i nadal chcą) spowolnić rozwój i wzrost potencjału Chin, czyli głównego rywala na poziomie globalnym.
Pomimo zmiany na stanowisku głowy państwa, Waszyngton próbuje utrzymać stabilność obecnego ładu międzynarodowego i uniemożliwić Pekinowi jego zachwianie lub – co gorsze dla Amerykanów – zmianę. Mówiąc wprost, USA nie chcą dopuścić przejęcia prymatu przez Chiny.
Branża technologiczna jest tym sektorem, w którym Państwo Środka ma wiele do zaoferowania (m.in. 5G). Nowoczesne rozwiązania za niską cenę – to pierwsze skojarzenie, które przychodzi na myśl. I właśnie w ten sposób np. Huawei czy ZTE odnotowywały sukces. Z czasem pojawił się TikTok – platforma, dająca rozrywkę użytkownikom w różnym przedziale wiekowym.
Jej sukces nie przeszedł uwadze USA. Stany Zjednoczone zaczęły działać. Po zarzutach dotyczących m.in. szpiegostwa, pojawiły się zakazy oraz naciski dyplomatyczne na sojuszników. Padły argumenty dotyczące bezpieczeństwa narodowego. „To bardzo pojemna argumentacja. Dodatkowo ma silne oddziaływanie polityczne i zanim wskaże się konkretne dowody – których w kontekście TikToka nadal nie przedstawiono np. w wyniku audytów kodu – pozwala Stanom Zjednoczonym rzucić wyzwanie rosnącej konkurencji” – zwraca uwagę Fraser.
Czy obecne decyzje dotyczące aplikacji na świecie, w tym w Europie, są efektem ruchów USA? Gra toczy się na poziomie dla nas nieosiągalnym.
Skierowaliśmy do TikToka pytania, jednak jak dotąd nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Czytaj też
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany