Reklama

Polityka i prawo

Nowa ustawa zakłada większe możliwości służb. Ważniejszy Polak czy Polska?

cba
Autor. Służby specjalne/www.gov.pl

„Interes państwa i obywatela nie zawsze idzie w parze, tym samym każde zwiększenie uprawnień aparatu państwowego to zawsze większa potencjalna ingerencja w obywatela, także całkowicie niewinnego” – podkreśla w rozmowie z CyberDefence24.pl ekspert ds. bezpieczeństwa Artur Dubiel, odnosząc się do przepisów projektu ustawy Prawo komunikacji elektronicznej. Czy jako obywatele powinniśmy przystawać na ograniczanie kolejnych praw?

Reklama

W miniony czwartek (tj. 12 stycznia br.) w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektu ustawy Prawo komunikacji elektronicznej (PKE) oraz przepisów wprowadzających ją do systemu prawnego. Z założenia regulacje mają wdrożyć wytyczne UE. Mowa o dyrektywie ustanawiającej Europejski kodeks łączności elektronicznej.

Reklama

Projekt ustawy PKE, liczący 3500 stron, zastąpi obowiązujące od 2004 r. Prawo telekomunikacyjne. Pytanie jednak, czy faktycznie wdrożone zostaną przepisy w obecnym kształcie. Zapisy proponowanej regulacji budzą bowiem kontrowersje i pojawiają się liczne krytyczne głosy.

Czytaj też

Służby z dostępem do naszych maili

Punktem zapalnym są artykuły dotyczące rozszerzenia możliwości służb w zakresie kontroli obywateli

Reklama

Obecnie podmioty bezpieczeństwa mogą bez zgody sądu otrzymać od operatorów dane telekomunikacyjne. Mowa o np. lokalizacji, numerze telefonu, czasu wykonania połączenia i jego długości. Jak podaje Fundacja Panoptykon, w 2021 r. służby sięgały po tego typu informacje 1,8 mln razy. 

Gdyby projekt ustawy został przyjęty w obecnym kształcie, służby zyskałyby możliwość pozyskiwania danych od dostawców komunikacji online (komunikatorów jak np. WhatsApp, Messenger; czy dostawców skrzynek e-mail). Problematyczny jest zapis dotyczący informacji jednoznacznie identyfikujących użytkownika, ponieważ nie wiadomo, co konkretnie się pod nim kryje. 

Jak informowaliśmy na łamach naszego portalu, zdaniem krytyków regulacji proponowane przepisy są niezgodne z prawem UE i pogłębią jedynie inwigilację obywateli. Wynika to chociażby z tego, że dostawcy usług internetowych będą zobowiązani do przechowywania przez okres 12 miesięcy danych użytkowników (takich jak np. historia czatów czy przeglądanych stron) oraz udostępniania ich na żądanie polskim służbom.

Dostęp do tak szerokich informacji o obywatelach będą miały m.in. ABW, CBA, Straż Graniczna, Służba Ochrony Państwa czy Policja.

Czytaj też

„Każdy będzie podejrzanym”

Podczas pierwszego czytania w Sejmie przedstawiciele opozycji nie wstrzymywali się od mocnej krytyki projektu ustawy. Wskazywano, że przepisy „z każdego obywatela czynią podejrzanego”. 

„Zbliżamy się do systemów autorytarnych jak w Chinach, Iranie czy na Białorusi” – mówił Grzegorz Napieralski z KO. Krzysztof Bosak ocenił, że regulacja zakłada „cenzurowanie obywateli, pranie mózgów i inwigilację”. 

Z kolei Arkadiusz Marchewka z PO stwierdził, zwracając się do rządzącej partii: „Chcecie kolejne narzędzie, by mieć totalną kontrolę tego, o czym piszą obywatele, totalną inwigilację. Zbliżacie Polskę do standardów krajów autorytarnych”.

Czytaj też

Prawo nie nadąża za technologią

Warto jednak mieć na uwadze, że sprawa nie jest tak jednoznaczna. Wynika to z faktu, że żyjemy w dynamicznie zmieniającym się świecie, w którym digitalizacja i postęp technologiczny wpływają nie tylko na nasze możliwości, ale także zagrożenia. 

„Mimo wielu, często oczywistych wątpliwości, należy wziąć pod uwagę, że obecny system prawny nie do końca nadąża za rozwijającym się światem, a co za tym idzie i technologią” – mówi na naszych łamach Artur Dubiel, ekspert ds. bezpieczeństwa z Wyższej Szkoły Bankowej w Chorzowie oraz autor podcastu „Na celowniku"

Jego zdaniem taki stan rzeczy przekłada się na sprawność i efektywność funkcjonowania służb, zwłaszcza tych, które w ramach realizowania swoich ustawowych kompetencji są uprawnione do stosowania szczególnych metod i narzędzi ingerujących w prawa człowieka i obywatela.

„Dzisiejszy katalog niestety nie przystoi do realiów, co nie oznacza, że jako obywatele bezmyślnie powinniśmy przystawać na ograniczanie kolejnych praw i ingerencje” – podkreśla nasz rozmówca. 

Czytaj też

„Większa potencjalna ingerencja”

Wyważenie kwestii związanych z bezpieczeństwem państwa a prawami i wolnościami obywateli nie jest zadaniem łatwym. Często zachodzi tu potrzeba wartościowania poszczególnych praw i wolności postawionych na szali naprzeciw bezpieczeństwa, choć nie oznacza to, że nie należy dążyć do optymalnego rozwiązania. 

„Interes państwa i obywatela nie zawsze idzie w parze, tym samym każde zwiększenie uprawnień aparatu państwowego to zawsze większa potencjalna ingerencja w obywatela, także całkowicie niewinnego” – tłumaczy Artur Dubiel. 

Nasz rozmówca zwraca uwagę na paradoks. Polega on na tym, że zwiększanie bezpieczeństwa państwa odbywać się może kosztem bezpieczeństwa obywatela

Czytaj też

Proste i przejrzyste prawo

Jednak tam, gdzie pojawiają się większe możliwości i uprawnienia, tam rośną również różne pokusy. Ryzyko stanowią chociażby nadużycia wobec obywateli

Artur Dubiel podkreśla, że niekiedy wynikają one z faktu, że np. część użytkowników jest elementem szerszego aparatu, będącego w zainteresowaniu służb. 

„Nie ma idealnego systemu prawnego” – wskazuje ekspert. „Niemniej, im bardziej przejrzyste i proste prawo, tym wyższe bezpieczeństwo i obywatela i samego funkcjonariusza państwowego, który chce i musi, w domyśle - powinien, działać zgodnie z literą prawa” – dodaje.

Nasz rozmówca nie ma wątpliwości, że każde działanie aparatu państwowego, w tym służb, w demokratycznym państwie prawa musi właśnie opierać się na prawie właśnie. Jego zdaniem przykład tzw. afery Pegasusa pokazał, że za bardzo skupiamy się stricte na wykorzystaniu izraelskiego systemu szpiegowskiego, a nie szerszym kontekście – zakresie możliwości i kompetencji służb.

Według Artura Dubiela, prawo powinno jasno określać, co państwo może robić wobec obywateli, jakie informacje pozyskiwać i w jakim celu. 

„Nie bez znaczenia jest także kwestia skutecznego i realnego nadzoru oraz kontroli nad tą szczególną działalnością nie tylko służb specjalnych, ale i innych, wykorzystujących podobny katalog uprawnień” – podkreśla na łamach naszego portalu autor podcastu „Na celowniku”.

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu.Piszcie do nas na: [email protected].

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama