Reklama

CYBERMAGAZYN

#CyberMagazyn: Czy Elon Musk zniszczył Twittera?

Autor. Christian Lue / Unsplash

Niegdyś ulubiona platforma dyplomatów, dziennikarzy, naukowców i celebrytów - gaśnie w oczach. Coraz częstsze awarie, spadająca jakość dyskusji i płatna wersja serwisu nie zachęcają. Niewygodne pytanie nasuwa się samo - czy Elon Musk naprawdę zniszczył Twittera?

Reklama

Praca nad tym tekstem zaczęła się w chwili, kiedy w redakcji kolejny raz padło pytanie, czy Twitter nie działa. Nie ma właściwie dnia, aby z serwisem nie wystąpił jakiś problem - nie wgrywają się poprawnie linki, a zasięg postów szoruje brzuchem po dnie. Każdego tygodnia dowiadujemy się - z mediów, lub z własnego doświadczenia - o kolejnych zmianach, które zastają nas bez żadnych konsultacji, nagle i przeważnie nie przekładają się na korzyści z punktu widzenia użytkowników.

Reklama

Tak wygląda rzeczywistość dziewięć miesięcy po tym, jak Elon Musk - właściciel Tesli, SpaceX, a ostatnio firmy z branży sztucznej inteligencji - xAI, przejął Twittera za 44 mld dolarów. Nikt tak naprawdę nie wie, dlaczego zdecydował się na ten ruch, z którego co prawda próbował się wycofać. Sam Musk zadeklarował w rozmowie z cyklu TED, że chce, aby Twitter stał się "globalną platformą wolności słowa". Jak dodał, wolność słowa to "społeczny imperatyw działającej demokracji". W wywiadzie utrzymywał, że nie zrobił tego wcale, aby zwiększyć zasobność własnego portfela - i tu z pewnością możemy mieć pewność, że mówi prawdę.

Niewiadoma perspektywa

Twitter od przejęcia przez Muska znacząco stracił na wartości. Jak pisaliśmy na naszych łamach, obecnie serwis jest już wart jedynie ok. jedną trzecią tego, ile za niego zapłacił miliarder . Ma problemy finansowe - odpływają z niego reklamodawcy , którzy nie chcą, aby ich komunikacja wyświetlała się przy wpisach neonazistów, których Elon zaprosił z powrotem na platformę. Dodatkowo, zyski z usługi Twitter Blue wcale nie są tak duże, jak się tego spodziewał nowy właściciel Twittera - użytkowników trudno przekonać, aby płacili pieniędzmi ze swojego konta za coś, co do tej pory postrzegali jako bezpłatne, w rzeczywistości płacąc za to tylko (lub aż) swoimi danymi.

Reklama

Serwis osuwa się - coraz bardziej - w niewiadomą perspektywę, co widać szczególnie wyraźnie, gdy spojrzy się na ruchy rywali Twittera. Dobrym przykładem jest Threads - platforma wypuszczona na rynek przez Metę .

Klon Twittera, jakim stała się najnowsza aplikacja Marka Zuckerberga, bardzo szybko przyciągnął ogromną liczbę użytkowników (ponad 120 mln w kilka dni po uruchomieniu). Szybko jednak okazało się, że Twitterowi nie zagraża - Threads nie przyciąga bowiem ekspertów, mediów ani polityków. Zresztą, koncern Meta zadeklarował, że chce, aby nowa przestrzeń pozostała od polityki i bieżących spraw wolna, a sama przestrzeń platformy ma być przeznaczona raczej dla twórców i influencerów, co stanowi przedłużenie sprzężenia Threads z Instagramem (aby usunąć konto w nowej aplikacji, musimy zgodzić się na skasowanie również konta na Instagramie).

Kruszejąca Agora

Wygląda więc na to, że mimo usilnych prób konkurencji, Twitter jest niezatapialny. Jest źle - ale mimo tego, wszyscy trwamy na tej platformie, bo tam są nasi odbiorcy. Tam są również interesujący nas rozmówcy (pisząc z perspektywy dziennikarskiej), a także elektoraty (z perspektywy politycznej) - chłonne i podatne na przekaz zawarty w kilkuset znakach i obudowany chwytliwymi hasztagami oraz grafikami.

Fakt, że dziewięć miesięcy po wykupie przez Muska Twitter nie zatonął, dowodzi tego, jak ważną częścią internetu jest ten serwis - pomimo zawirowań. Wbrew niektórym przewidywaniom, serwis nie implodował, nie przestał istnieć, nie wyłączył się (po to, aby już nigdy nie "wstać", np. w wyniku jakiegoś tajemniczego błędu technicznego).

Doświadczenie korzystania z Twittera niewątpliwie zmieniło się na gorsze - wszystkie wersje aplikacji, niezależnie od systemu operacyjnego, wersji i urządzenia, wyrzucają przypadkowe błędy, a nasze wpisy, zdaje się, coraz rzadziej trafiają do prawdziwych odbiorców, a coraz częściej do anonimowych kont z cyferkami w nazwie, które w gruncie rzeczy nie wiadomo, czy są własnością człowieka, czy też elementem którejś z farm botów.

Algorytm rekomendacji treści rządzi się nieznaną logiką, usługa Twitter Blue nie realizuje obietnic składanych przez Twittera przy zakupie (na przykład - nie przekłada się na realne zwiększenie zasięgów wpisów). Na platformie szaleje dezinformacja, z którą nie wiadomo jak walczyć - można jedynie mieć nadzieję, że Akt o usługach cyfrowych, który ma wejść w życie 25 sierpnia, pomoże rozwiązać część problemów. Szerzy się mowa nienawiści, o czym również można przeczytać na łamach CyberDefence24.pl , jak i cenzura na zlecenie rządów, czego przykładem jest współpraca Muska z gabinetem Narendry Modiego w Indiach .

Nasza cyfrowa Agora - bo tym przez lata był Twitter, pozwalając każdemu napisać do głowy państwa, eksperta, czy dziennikarza, a im - swobodnie informować o swojej pracy i działaniach - powoli kruszeje.

Doświadczenie użytkownika

Oczywiście, wszystkie kwestie poruszone w tym tekście są niemierzalne i bardzo subiektywne - jednak podobne doświadczenia wybrzmiewają w różnych miejscach internetu i można przeczytać o nich np. na łamach serwisu Vox . Nie wszyscy muszą podzielać pogląd o tym, że Twitter upada - warto jednak przyjrzeć się, kto się z nim zgadza.

To przede wszystkim osoby, dla których platforma była przez wiele lat narzędziem pracy - a stając się cyfrową Agorą, Twitter przekształcił się szybko w użyteczny środek na ultraszybkie pozyskiwanie informacji, komunikację z konkretnymi osobami, jak i gigantyczny megafon, pozwalający w kilku słowach informować o najważniejszych wydarzeniach na gorąco, w czasie rzeczywistym.

Właśnie to była siła tego serwisu, który dziś tonie w chaosie i powoli kurczy się, gdy mowa o liczbie użytkowników, coraz chętniej wybierających alternatywne rozwiązania - jak np. Fediwersum, którego częścią jest Mastodon (pisaliśmy o nim tutaj ).

Czy nadzieją dla platformy będzie nowa szefowa, zależna od Muska i jego kaprysów Linda Yaccarino ? Nie miejmy złudzeń - ta wyjadaczka ze świata mediów, specjalistka od marketingu i generowania zysków z reklamy, nie została zatrudniona przez miliardera po to, aby zrewolucjonizować platformę. Pod jej batutą Twitter ma po prostu zacząć zarabiać - a przy okazji wyeksplorować nowe sposoby funkcjonowania w zmieniającym się internecie, m.in. przez współpracę z twórcami internetowymi (do tej pory była to domena Mety i innych firm - jak chiński TikTok czy amerykański Snap).

A może zmiany, które wyprowadzą Twittera ku świetlanej przyszłości przyniesie realizacja planu Muska - przekształcenie go w tajemniczą "everything app", aplikację do wszystkiego znaną jako "X", która miałaby według medialnych spekulacji stać się odpowiednikiem chińskiego WeChata?

Użytkownicy z Zachodu nie muszą być zachwyceni aplikacją-kombajnem do obsługi czatów, płatności, informacji, rozrywki i zamówień jedzenia na wynos - bo inaczej postrzegamy aplikacje, rozwiązania cyfrowe i ich rolę w naszym życiu, rośnie również grono osób sceptycznych wobec wszędobylskich nowych technologii.

Upadek Twittera to nowa nadzieja?

Stary Twitter, którego znaliśmy i lubiliśmy, zniknął - to pewne. Czy narodził się nowy? Trudno powiedzieć - można raczej odnieść wrażenie, że obecnie korzystając z tego serwisu, używamy wiecznie niedopracowanej wersji beta .

Być może jednak obecna sytuacja ma swoje dobre strony - coraz więcej z nas szuka ucieczki od skrajnie spolaryzowanego, nieprzyjaznego i w gruncie rzeczy bezużytecznego serwisu, który kiedyś zapewniał nam dotarcie do czytelników, możliwość zaprezentowania swojej pracy i niekiedy całkiem niezłą rozrywkę, jak i stały dopływ informacji. To zmiana na lepsze - w końcu prawdziwe życie, zwłaszcza w okresie urlopowym, jakim jest ostatnia dekada lipca, jest przede wszystkim offline.

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].

Reklama
Reklama

Komentarze