Technologie
#CyberMagazyn: AI zmienia rynek pracy. Komu może grozić bezrobocie?

Autor. Marco Verch/ccnull.de/CC-BY 2.0
„Powiedzmy to otwarcie: przyszłość niekoniecznie będzie tak optymistyczna, jak wielu dziś sądzi, powtarzając: »to nie AI wyrzuci cię z rynku pracy, tylko ktoś, kto lepiej ją wykorzysta«. To niestety tylko część prawdy. Tak może się zdarzyć, ale nie musi – możliwych scenariuszy jest znacznie więcej” – zwraca uwagę Jowita Michalska, założycielka i prezeska Digital University w rozmowie z CyberDefence24.
Nikola Bochyńska, CyberDefence24: Na ile poważnie powinniśmy traktować raport Światowego Forum Ekonomicznego (World Economic Forum)? Jako zbiór trendów, czy jako wyrocznię pod kątem tego, jak kształtować swoją karierę?
Jowita Michalska, Digital University: Zdecydowanie warto je czytać, a ten konkretny raport WEF jest jednym z tych, do których często się odnosimy, ponieważ opiera się na badaniach przeprowadzonych wśród firm i pracowników.
Jednak gołym okiem widać, że rynek pracy przypomina dziś „narowistego konia” – zmiany zachodzą w niezwykle szybkim tempie i obejmują nie tylko startupy, lecz także gigantyczne korporacje. Te duże organizacje potrafią w błyskawicznym tempie wprowadzić na szeroką skalę nowe rozwiązania, co świetnie obrazuje choćby ekspresowa adopcja ChatGPT.
Podsumowując, raporty WEF warto analizować, bo wskazują np. na potrzebę rozwijania kompetencji miękkich i umiejętności cyfrowych (digital literacy). Kiedyś wpisywaliśmy w CV prawo jazdy kategorii B i znajomość MS Office, a dziś trudno sobie wyobrazić, by osoba starająca się o pracę nie mogła się pochwalić przynajmniej podstawową umiejętnością obsługi generatywnej sztucznej inteligencji.
Mimo wszystko nie należy przyjmować jednego raportu jako dogmatu. Wiele kwestii będzie się zmieniać w ciągu kolejnych miesięcy. Pamiętajmy, że wspomniana publikacja WEF powstała w czasie, kiedy nie było w pełni wiadomo, jak duży wpływ na rynek pracy mogą mieć np. agenci AI – a to bardzo ważny temat.
Kiedy byłam w Davos na Światowym Forum Ekonomicznym 2025, miałam wrażenie, że na każdym kroku mówi się o produktywności i AI. Przykładem jest dyskusja sponsorowana przez firmę NVIDIA, która zatrudnia globalnie 30 tys. osób i już ogłosiła, że planuje rekrutację agentów AI. Nie ma o tym wzmianki w raporcie WEF, a może to być przełomowa zmiana dla rynku pracy.
Jeśli już jesteśmy przy temacie agentów AI. W Polsce jest świadomość tego, że niedługo może to całkowicie zmienić rynek pracy i że rzeczywiście część ludzi może zostać zastąpiona przez sztuczną inteligencję nie tylko w teorii, ale w rzeczywistości?
Myślę, że świadomość wciąż pozostaje dość niewielka – i dotyczy to nie tylko Polski, lecz także innych krajów. Mamy tendencję, żeby koncentrować się wyłącznie na jednym dominującym wątku i prowadzić wokół niego wszystkie rozmowy, tak naprawdę tylko „ślizgając się po powierzchni”. Zbyt rzadko towarzyszy temu głębsza refleksja i przekładanie jej na realne wdrożenia.
W naszej – i pewnie także Twojej – bańce dyskusja o AI toczy się nieustannie, ale czy przekłada się to na konkretne zastosowania w firmach? W moim odczuciu wciąż za mało, a to powinien być kluczowy temat w społeczno-politycznej debacie o przyszłości rynku pracy, zwłaszcza jeśli technologia pozostaje w prywatnych rękach i nie podlega szczególnej kontroli ze strony państwa.
W Europie obowiązuje najwięcej regulacji związanych z AI, choć nadal nie obejmują one wszystkich aspektów. Tymczasem podczas Davos Donald Trump apelował o deregulację, twierdząc, że bez niej biznes nie będzie się rozwijać. Warto zadać sobie pytanie: w których krajach rzeczywiście toczy się rozsądny dialog między NGO-sami, biznesem, administracją publiczną i mediami, polegający na rozważaniu różnych scenariuszy, choćby w odniesieniu do rynku pracy?
Powiedzmy to otwarcie: przyszłość niekoniecznie będzie tak optymistyczna, jak wielu dziś sądzi, powtarzając: „to nie AI wyrzuci cię z rynku pracy, tylko ktoś, kto lepiej ją wykorzysta”. To niestety tylko część prawdy. Tak może się zdarzyć, ale nie musi – możliwych scenariuszy jest znacznie więcej.
Mam wrażenie, że hasło: „ucz się zastosowania AI w praktyce” jest ciągle powtarzane również osobom w zawodach, które mogą faktycznie zostać zastąpione przez sztuczną inteligencję. Wiadomo, że jeśli nie będzie potrafiło się obsługiwać AI, to zostanie się w tyle, ale jak rzeczywiście sztuczna inteligencja wpłynie na wszystkie aspekty rynku pracy, tego do końca przecież jeszcze nie wiemy.
Tak, przyszłość jest wielowątkowa i powinniśmy – w miarę możliwości – już teraz zacząć o tym rozmawiać, a przede wszystkim przygotowywać się na różne scenariusze. Wszyscy potrzebujemy przyswoić chociażby podstawy promptowania, co nie jest przesadnie skomplikowane. W Digital University oferujemy na ten temat e-booki, które rozeszły się w tysiącach egzemplarzy, co świadczy o sporym zainteresowaniu tą dziedziną.
Kolejna istotna kwestia to wizja 15-procentowego (lub nawet wyższego) bezrobocia w ciągu najbliższych 3–5 lat, spowodowanego tym, że technologia jest w stanie robić znacznie więcej niż dotychczas. Jeśli przyjmiemy, że praca to zestaw obowiązków, to co się stanie, gdy 80 proc. zadań wykonywanych przez jednego człowieka można zautomatyzować. Już dziś pojedynczy pracownik, wspierany generatywną sztuczną inteligencją, bywa w stanie zastąpić trzy osoby i robić to szybciej oraz efektywniej, właśnie dzięki agentom AI. Przykładowo, zamiast trzech pracowników wystarczy jeden, plus dwa „wirtualne wsparcia”. Brzmi futurystycznie, ale jest już realne. Widzimy to na przykładzie zachodniego i amerykańskiego rynku freelancerów, gdzie zleceń dla grafików drastycznie ubyło w ciągu ostatniego roku. Przez długi czas mówiliśmy, że coś takiego się nie zdarzy, a jednak się dzieje – i nikt tych ludzi nie przygotował na taki rozwój wypadków.
Jeżeli faktycznie bezrobocie wzrośnie do 15 proc., dlaczego wciąż nie mamy rządowo-biznesowo-społecznej grupy dyskusyjnej, która zastanawiałaby się, co w tej sytuacji zrobić? Które zawody można uznać za „bezpieczne”? Jakie stanowisko ma w tej sprawie Ministerstwo Pracy (pełna nazwa: Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej – red.)? Kto właściwie podejmie decyzję? Oczywiście do pewnego momentu można próbować chronić rynek pracy, ale w pewnych obszarach nie da się uniknąć restrukturyzacji czy zmiany skali zatrudnienia.
Wspomniałaś o resorcie pracy. Oczywiście działania w tej sprawie podejmuje też Ministerstwo Cyfryzacji w kontekście rozwoju AI czy Aktu o sztucznej inteligencji. Czy jako Fundacja widzicie różnego rodzaju inicjatywy w resortach, które wskazują, że dyskusja na ten temat już na dobre się rozpoczęła, czy ciągle jesteśmy na bardzo wstępnym etapie rozmów?
Niespecjalnie niestety. Słyszałam jedynie, że Ministerstwo Pracy wypowiadało się o planach objęcia niektórych zawodów ochroną – pojawiła się konkretna wzmianka od pani minister, ale nie zostaliśmy jako fundacja zaproszeni do tej dyskusji.
To ciekawy wątek, w który bardzo chcielibyśmy się zaangażować, ale na razie nie mieliśmy takiej możliwości. My, NGO-sy, tworzymy zrzeszenie 16 organizacji pozarządowych zajmujących się kompetencjami cyfrowymi i przyszłością rynku pracy w kontekście edukacji. Jestem z tego faktu naprawdę dumna.
Natomiast mam wrażenie, że resort koncentruje się przede wszystkim na kwestiach takich jak usuwanie religii ze szkół, podczas gdy religia i tak nie jest przedmiotem obowiązkowym. Dużo ważniejsze byłoby wprowadzenie masowych zajęć z rozpoznawania fake newsów czy z szeroko rozumianej higieny cyfrowej – to są rzeczy, które naprawdę przydadzą się każdemu dziecku.
O potrzebie nauki krytycznego myślenia, analizie informacji mówi się co najmniej od kilku lat na wielu konferencjach, w wypowiedziach medialnych, a ciągle nie wprowadza się jej do szkoły. Być może taki przedmiot nie jest na rękę żadnemu rządowi. Można z tego żartować, ale to taki śmiech przez łzy.
Wracając do raportu WEF, wskazano w nim, że istotne będą także miękkie kompetencje, takie jak odporność, kreatywne myślenie, elastyczność. Gdzie mamy się właściwie tych umiejętności uczyć?
Wiele osób mnie o to pyta, dlatego często na ten temat mówię. Ten zestaw kluczowych kompetencji – myślenie kreatywne, analityczne, ciekawość, uczenie się przez całe życie, a także odporność na zmianę i elastyczność – pojawia się w wielu opracowaniach, w tym również w poprzednim raporcie. Nie chodzi tylko o przygotowanie się na zmianę, lecz także o zaakceptowanie faktu, że świat nieustannie się zmienia i my musimy umieć się do tego dostosować.
Niestety, klasyczny system edukacji w ogóle nie przygotowuje do takiego podejścia. Jak pokazują badania w całej Europie, przeciętny dziesięciolatek jest bardziej kreatywny niż przeciętny piętnastolatek, co sugeruje, że w procesie edukacji, a także przy długotrwałym przebywaniu dzieci w sieci, kreatywność może zanikać. Gdy jesteśmy tylko biernym odbiorcą treści z TikToka czy podobnych platform, nasza zdolność do kreatywnego myślenia i działania zaczyna się kurczyć.
Trzeba też podkreślić, że to nie wyłącznie wina szkoły, ale ogólnie tego, jak funkcjonujemy jako rodzina i społeczeństwo. Jeśli chcemy, by przyszłe pokolenia potrafiły analizować informacje i myśleć krytycznie, musimy stwarzać im do tego warunki od najmłodszych lat – zarówno w domu, jak i w całym procesie edukacji.
A może jest tak, że kreatywne myślenie i działanie zanikają przede wszystkim ze względu na to, czego uczymy się w systemie edukacji? Przecież wciąż w polskiej szkole dominuje zasada „kucia na pamięć” niż wykorzystywanie praktycznych umiejętności.
Bez dwóch zdań, szkoła może (i powinna) wspierać kreatywne myślenie, ale pamiętajmy, że sporo zależy także od tego, co dzieje się w domu. Przykładowo, zapytałam niedawno moją społeczność na Instagramie – prawie 36 tys. osób, w większości kobiet – jak korzystają z ChatGPT. Jedna z odpowiedzi brzmiała: „Wymyślam z jego pomocą kreatywne bajki na dobranoc, ale celowo zostawiam w nich puste miejsca, które dziecko musi samodzielnie dopowiedzieć”. To świetny przykład rozwijania dziecięcej wyobraźni w warunkach domowych, a jednocześnie działanie, na które wiele rodziców nigdy by się nie zdecydowało, bo nie mają takiej świadomości.
Oczywiście nie ma co ukrywać, że spora część odpowiedzialności spada też na szkołę, gdzie zwykle panuje jednostronny przekaz nauczyciela, bez przestrzeni na tworzenie czy pracę projektową. Dla kontrastu – moja córka chodzi do prywatnej, eksperymentalnej szkoły średniej, w której praktycznie z każdego przedmiotu realizuje się grupowe projekty. Dzięki temu uczniowie rozwijają kluczowe kompetencje przyszłości. Tymczasem w większości liceów publicznych podobna aktywność jest szczątkowa – może jeden projekt na rok, i to wszystko.
Druga istotna kwestia dotyczy młodych ludzi planujących karierę. Kiedy pyta się ich, jaki zawód chcieliby wykonywać w przyszłości, często wskazują profesje, o których już teraz wiadomo, że staną się mniej potrzebne lub wręcz zanikną z powodu automatyzacji. To pokazuje, jak bardzo brakuje rzetelnej informacji i wsparcia w kształtowaniu ścieżki zawodowej w dynamicznie zmieniającym się świecie.
Na przykład, jakie to zawody?
Według tegorocznego raportu „Future of Jobs 2025” przygotowanego przez Światowe Forum Ekonomiczne, najbardziej narażone na automatyzację i spadek zapotrzebowania na pracowników są zawody związane z wprowadzaniem danych, księgowością oraz prostymi czynnościami biurowymi. W tym samym badaniu wskazano również, że globalne trendy technologiczne – zwłaszcza w obszarze AI – mogą przyspieszyć redefiniowanie stanowisk w wielu branżach nawet o kilka lat.
Myślałam, że standardową odpowiedzią na pytanie o wymarzoną pracę młodych ludzi byłoby: „Chcę być tiktokerem lub influencerem”.
Ale to też ciekawe, co się stanie z tymi profesjami. Z jednej strony promowana jest autentyczność, ale przecież w mediach społecznościowych często ta autentyczność bywa wątpliwa.
Z drugiej strony pojawia się Digital AI Influencer Market, czyli rynek wirtualnych postaci, które potrafią zdobywać popularność i podpisywać kontrakty reklamowe. I znowu – dziś nie wiemy, jak bardzo zachwieje to rynkiem influencerów. Może się okazać, że awatary zastąpią wielu z nich, a może będzie to tylko „niszowy dodatek”.
Kina też miały niegdyś zniknąć przez coraz większe, panoramiczne telewizory, a jednak wciąż funkcjonują. Pewne trendy rozwijają się obok siebie i współistnieją, a inne powoli zanikają. Najważniejsze, co zalecają futurolodzy, to przygotowywać się na różne warianty rozwoju sytuacji. Jeśli mamy pięć scenariuszy, istnieje większa szansa, że chociaż jeden z nich się ziści – a reszta może z czasem stracić na znaczeniu.
Natomiast przyznam, że nie mogę już słuchać sloganów w stylu: „Sztuczna inteligencja nie zastąpi cię w pracy, ale ktoś, kto jej używa – tak”. Brzmi to efektownie, jednak zdecydowanie upraszcza sprawę i nie uwzględnia wielu możliwych scenariuszy.
W takim razie, jak można się przygotować na zmiany? Jeśli miałybyśmy rozważyć scenariusz młodego człowieka, który wchodzi na rynek pracy, co można by było mu poradzić? Szczerze mówiąc im nie zazdroszczę.
Przede wszystkim polecam im dokładne przyjrzenie się własnym talentom. Jeśli rynek pracy będzie trudny i ciągle się zmienia, bez solidnego poczucia tego, w czym naprawdę jesteśmy dobrzy, grozi nam nieustanna niepewność – a to może być wyniszczające dla psychiki. Mając jasne wyobrażenie o własnych mocnych stronach, łatwiej nam się przekwalifikowywać, uzupełniać braki w kompetencjach i dostosowywać do zmian.
Wyobraź sobie młodą osobę, która nie rozpoznała swoich talentów i co chwilę przerzuca się z jednego zawodu do drugiego, tylko dlatego, że akurat gdzieś wyczytała, iż w danym sektorze jest wysoki popyt. Wszyscy potrzebujemy pewnego poziomu stabilizacji i poczucia sprawczości, więc taka „szarpanina” może być psychicznie wyczerpująca.
Dodatkowo, każdy nastolatek musi dziś zrozumieć, że nadchodzi czas permanentnego uczenia się – i to nie dotyczy wyłącznie młodych.
Myślę, że to dość istotna informacja także dla 30- czy 50-latka. Choć być może 50-latek zdoła „dopracować” do emerytury w swoim zawodzie. 30-latek już niekoniecznie.
Nawet osoby w wieku 50 lat będą musiały się dokształcać, bo w ciągu kolejnych 15 lat sporo się zmieni, nawet w „ich” zawodowym obszarze.
Z perspektywy młodszych osób ciężar rozwoju rozkłada się na trzy filary: szkołę, rodzinę i własną inicjatywę. Trzeba rozwijać ciekawość świata, poznawać podstawy sztucznej inteligencji, rozumieć, czym jest higiena cyfrowa, rozpoznawać hejt w internecie, a także wiedzieć, które zawody mogą być dla nas szansą w przyszłości.
W naszej fundacji przygotowaliśmy scenariusze lekcji dla nauczycieli – od pierwszej klasy szkoły podstawowej aż po szkołę średnią. Jednak potrzebna jest motywacja ze strony samych nauczycieli, by je wdrażać. W programach Be.Net i Be.Eco kształcimy obecnie prawie 4 tysiące edukatorów z całej Polski; uczą się z ogromnym zapałem, a ta grupa cały czas rośnie. To pokazuje, że są ludzie gotowi na zmianę, trzeba tylko stworzyć im warunki i wsparcie.
Myślę, że taki nauczyciel nie ma łatwej roli. Zakładam, że może realizować scenariusze lekcji na godzinie wychowawczej, być może na informatyce, ale ukształtowanie uczniów pod tym kątem wciąż może być bardzo trudne i ograniczone czasowo.
Oczywiście, że to niełatwe, choć widzę też pewne światełko w tunelu. Każdy nauczyciel ma do dyspozycji określone godziny, w trakcie których może wprowadzać nowe treści. Poza tym, nic nie stoi na przeszkodzie, by urozmaicić zajęcia – zamiast tradycyjnego „monologu” wprowadzić projekty zespołowe czy dyskusje.
Podam przykład nauczyciela z Izraela, który powiedział mi kiedyś: „Nie wiem, za co mi płacą, bo praktycznie nigdy nie stoję przed klasą i nie prowadzę wykładu. Uczniowie cały czas rozmawiają, analizują, a ja tylko moderuję dyskusję”.
To idealny przykład nowoczesnej szkoły.
Dokładnie, i właśnie taką zmianę – stopniowo – trzeba wprowadzać do polskiego systemu edukacji. Obawiam się natomiast, że znów idziemy w kierunku rozdawania sprzętu czy urządzeń, zamiast faktycznego skupienia się na kompetencjach. Nawet bez nowoczesnego sprzętu można uczyć, choćby „kodowania na papierze”. Problem leży w niedoborze zaangażowanych nauczycieli – i to jest poważne wyzwanie.
Jeśli chodzi o dorosłych, z kolei, często słyszę: „Nie mam czasu na edukację”, a potem okazuje się, że spędzamy godzinę dziennie bezmyślnie przeglądając TikToka. Platformy takie jak Coursera czy Udemy są pełne darmowych kursów, więc ani finanse, ani brak szkoleń od pracodawcy nie muszą być wymówką. To kwestia świadomości i wyborów. Jeśli sami nie zadbamy o swój rozwój, szybko możemy obudzić się z przysłowiową „ręką w nocniku”.
Mówimy o pracownikach, a co z pracodawcami? Raport nie jest zbyt optymistyczny pod kątem tego, jak często polskie firmy korzystają ze sztucznej inteligencji, z rozwiązań AI.
Zasada „załóż maskę najpierw sobie, a potem dziecku” pasuje tu idealnie. Jeśli firma ma się rozwijać – bez względu na to, czy jest to polskie przedsiębiorstwo, czy oddział międzynarodowej korporacji – najpierw zarząd, liderzy i profesjonaliści muszą zrozumieć, w jakim punkcie się znajdują i jak w praktyce korzystać z AI. Dopiero wtedy mogą tworzyć kulturę sprzyjającą rozwojowi innowacji.
W grę wchodzą dwa główne wątki. Pierwszy to rozmowa np. z Big Techem o wprowadzaniu automatyzacji na różnych poziomach organizacji – i tutaj „góra” powinna w pełni rozumieć sens takich działań. W Digital University organizujemy wiele szkoleń dla członków zarządów, gdzie uczymy ich, jak mądrze kupować technologie i wdrażać je w firmie.
Druga kwestia to sami pracownicy. Coraz częściej automatyzujemy konkretne procesy i szkolimy zespoły w efektywnym korzystaniu z nowych narzędzi (choćby promptowania), pokazując im, jak dzięki temu mogą poprawić produktywność. Badania wskazują, że efektywność może wzrosnąć nawet o 20 proc., co oznacza, że pracownicy zyskują czas i przestrzeń na ważniejsze, bardziej kreatywne zadania.
Choć mam wrażenie, że niektórych i tak trudno zachęcić do zmian po szkoleniu. Po prostu nie lubią nowości. A jak zarządzać talentami, aby utrzymać je w organizacji bądź przyciągnąć? W raporcie WEF wskazano choćby na kwestie zadbania o zdrowie psychiczne.
Rzeczywiście istnieją firmy w Polsce, które już zwracają na to uwagę – współpracujemy z kilkoma z nich, co być może nieco zaburza mój ogląd sytuacji. Myślę jednak, że kluczem jest kilka elementów. Po pierwsze, nie chodzi o „owocowe czwartki”, tylko o kulturę organizacyjną, która jest otwarta, zwinna, oparta na szacunku i szybkim przyswajaniu nowych technologii. Taka organizacja rozwija się dynamiczniej i przyciąga talenty.
Kolejny aspekt to dbałość o dobrostan psychiczny pracowników oraz eliminowanie toksycznych zachowań, które mogą destrukcyjnie wpływać na zespół. Do tego dochodzi jeszcze kwestia ekologii i zrównoważonego rozwoju. Młodsze pokolenia chcą pracować w firmach, dla których jest to ważny temat.
Wierzę, że w Polsce będziemy zmierzać w tym kierunku. Gdy pensje są na dobrym poziomie, nie benefity odgrywają kluczową rolę, lecz właśnie kultura organizacyjna – to ona decyduje o tym, czy ludzie chcą w danym miejscu pozostać i się rozwijać.
Słowem podsumowania, gdybyśmy miały wskazać najważniejszy trend na rynku pracy, obok sztucznej inteligencji, to co by to było?
Zdecydowanie ciągła edukacja, co bardzo wyraźnie pokazuje też raport WEF. Drugą istotną kwestią jest praca dla seniorów – coraz więcej zawodów ma charakter opiekuńczy, a rosnąca liczba osób starszych sprawia, że ten sektor może mieć ogromne znaczenie. Pytanie tylko, czy ludzie widzą w tym dla siebie szansę i rozważają przekwalifikowanie się w tym kierunku.
Oczywiście warto też wspomnieć o kreatywności – w sposobie myślenia, rozwiązywania problemów, podejściu do pracy oraz o wzięciu odpowiedzialności za siebie i swoje działania. Chodzi tu o postawę: „jestem za siebie odpowiedzialna” – co wydaje mi się kluczowe w szybko zmieniającym się świecie.
Dziękuję za rozmowę.
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na:[email protected].
Sztuczna inteligencja w Twoim banku. Gdzie ją spotkasz?
Materiał sponsorowany