Cyberbezpieczeństwo
#WeryfikujMY. Obiektyw Google pomoże ci sprawdzić informacje
Chciałbyś weryfikować informacje pojawiające się w sieci i na twoich ulubionych portalach społecznościowych? Coś przykuło twoją uwagę lub nie jesteś pewien wiarygodności zdjęć, nagrań lub postów, które widzisz? Przedstawiamy serię poświęconą narzędziom do weryfikacji informacji w domowym zaciszu. W pierwszej części zajmiemy się Google Lens.
Czy weryfkacja jest potrzebna?
W erze cyfrowej, gdy miliony informacji są dostępne na wyciągnięcie ręki, weryfikacja ich prawdziwości staje się kluczowym zadaniem dla dziennikarzy, ale powinna być również ważna dla wszystkich użytkowników internetu. Social media to miejsce, gdzie łatwo trafić na fake newsy. Istnieje jednak wiele aplikacji oraz narzędzi online, które pomagają weryfikować informacje sprawnie i dokładnie.
Czytaj też
Dobre narzędzia, czyli jakie?
Postawiliśmy sobie za cel przedstawienia wam kilku narzędzi do weryfikacji, które będą: darmowe lub o bardzo przystępnej cenie; łatwe w obsłudze dla osoby początkującej oraz wyróżniać się wysoką funkcjonalnością.
Na pierwszy ogień idzie Obiektyw Google - darmowa aplikacja dla początkującego użytkownika. Aby z niej korzystać, zalecamy pobranie ogólnej apki „Google” na telefon.
Po prawej, ikona aparatu wskazuje na bezpośrednie przejście do aparatu i funkcji Obiektywu Google. Na dole, żółta ikona informuje o funkcji Obiektywu Google i możliwości wyszukania zdjęcia z zapisanej galerii; niebieska: tłumaczenia tekstu z możliwością użycia aparatu; zielona: użycia aparatu do rozwiązania zadania domowego; czerwona: wyszukania muzyki za pomocą śpiewu, nucenia lub nagrania kawałka melodii z wybranego odtwarzacza.
Obiektyw Google (Google Lens)
W głównej wyszukiwarce możemy wkleić wybrany dokument zapisany na naszym urządzeniu. Możliwe jest równiez wklejenie URL obrazu albo przetłumaczenie tekstu z wybranego języka za pomocą aparatu. Dodatkową funkcję stanowi np. użycie aparatu do uzyskania rozwiązania zadania domowego.
Czytaj też
Do czego może mi się to przydać?
Choć trudno byłoby weryfikować wszystkie materiały, które pojawią się na naszych portalach społecznościowych w ciągu całego dnia, istotne jest przyjęcie strategii: „mam dystans do wszystkiego, co pojawia się w social mediach”.
Zastosujmy Obiektyw Google w praktyce i weźmy pod lupę wpis Donalda Trumpa z soboty ze strony truthsocial.com. Możemy go przetłumaczyć w samej aplikacji Obiektywu Google.
Jak widzimy, poza drobnymi błędami, sens wypowiedzi został zachowany. Narzędzie Google Lens możemy wykorzystywać do tłumaczenia wszelkich napisów na filmikach, zdjęciach, tablicach na ulicy czy nawet tych napisanych ręcznie na kartce papieru, co przetestowałam sama wiele razy.
To istotne, jeśli chodzi o weryfikowanie informacji. Nie musimy zastanawiać się, co znaczą np. słowa umieszczone na filmiku w języku arabskim czy np. mandaryńskim. Wystarczy, że skorzystamy z funkcji tłumaczenia tekstu, a wszystko zostanie przetłumaczone automatycznie.
Niestety, twórcy postów mogą próbować wykorzystywać mniejszą znajomość danych grupy językowych w okreslonym kraju (np. w Polsce języków azjatyckich), by szerzyć fałszywe informacje i dopisywać nieprawdziwy kontekst do filmów, bądź udostępnianych zdjęć.
Kwestia zdjęcia AI
Donald Trump w poście pisze o sztucznie wygenerowanym tłumie na lotnisku, gdzie Kamala Harris, kontrkandydatka na urząd prezydenta USA spotkała się z czekającymi na nią wyborcami w środę, w Romulus w stanie Michigan.
Kiedy zdjęcie, na którym Trump opiera swój wpis, wkleimy do Obiektywu Google, jedną z pierwszych pozycji, jaka nam się ukaże, będzie wątek utworzony na platfomie Reddit, który porównuje zdjęcie wstawione przez byłego prezydenta, a prawdopodobnie ze zdjęciem oryginalnym.
Górne zdjęcie faktycznie posiada cechy, które moglibyśmy przypisać fotografii wygenerowanej przez AI. Pomiędzy nimi widać dużą różnicę w jasności oraz kontraście. Aparaty telefonów na pierwszym zdjęciu pokazują różne od siebie obrazy, a krawędzie, np. banerów, ale i całej fotografii są dość miękkie (trochę jakby widoczni na zdjęciu ludzie byli ulepieni z „plasteliny”). To częsta oznaka korzystania ze sztucznej inteligencji w kontekście zdjeć.
Czy zatem Donald Trump miał rację pisząc, że na lotnisku nikogo nie było? To akurat fałszywa informacja. W sieci możemy znaleźć wiele wiarygodnych fotografii oraz nagrań, które ukazują liczbę osób czekających na kandydatkę na lotnisku. Jednym z przykładów może być nagranie, opublikowane na platformie X z trwającego wtedy spotkania.
While this made-up falsity by Trump & other right-wing provocateurs are posted/viewed by millions, here is video taken by @NnamEgwuon of the Michigan rally — not that this needs to be proven true: pic.twitter.com/Ul1IdyJ0RW https://t.co/MhJYG4As9e
— Vaughn Hillyard (@VaughnHillyard) August 11, 2024
Dlaczego więc użyto zdjęcia AI?
Na to pytanie nie znamy odpowiedzi. Czy powodem były walory estetyczne fotografii? Z pewnością nie było to potrzebne w ukazaniu liczby uczestników, którą widać na opublikowanym nagraniu. Zachęcamy również do zapoznania się z sylwetką Kamali Harris, która w ostatnim miesiącu zastąpiła Joe Bidena w wyścigu na urząd prezydenta Stanów Zjednocznych.
Ostatnie tygodnie pokazały również, że deepfake’i nieprzerwalnie cieszą się popularnością. Jeden z nich, z kandydatką partii Demokratycznej oraz Elonem Muskiem w tle, opisaliśmy na łamach CyberDefence24.
Przy okazji kampanii prezydenckiej w Stanach przeczuwamy, że fałszywych zdjęć i nagrań może być jeszcze sporo. Rozwiązaniem pozwalającym na ich weryfikację może być wtedy Obiektyw Google.
Czytaj też
Świat weryfikacji w skrócie
Nie ma idealnej receptury na „trafną analizę”, która będzie pozbawiona ryzyka błedów. Teksty fact-checkingowe mogą też wymagać update«ów lub - prawie zawsze - szerszego kontekstu kulturowego, politycznego lub społecznego, który zmienia cały wydźwięk danego materiału.
Wraz z treningiem, każdy z nas może nabyć potrzebne cechy oraz nauczyć się zwracać uwagę na kilka kluczowych kwestii, by nie ulegać łatwo dezinformacji. Najważniejsze jest jednak jedno: należy krytycznie podchodzić do tego, co czytamy i oglądamy. Trzeba również zaakceptować fakt, że często sami musimy poświęcić swój czas na analizę, a czasem nawet podważyć własne przekonania, którymi dzielimy się w szerszym gronie lub w internecie.
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na:[email protected].
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany