Reklama

#CyberMagazyn: Cyberataki nie muszą zabijać, by zadecydować o wyniku wojny

Budynek stojący w ogniu tuż po rosyjskim ataku rakietowym podczas wojny w Ukrainie.
Budynek stojący w ogniu tuż po rosyjskim ataku rakietowym podczas wojny w Ukrainie.
Autor. Mykhailo Fedorov (@FedorovMykhailo)/Twitter

Wprawdzie cyberataki nie są jak pociski – nie zabiją lub ranią – ale to wcale nie oznacza, że ich znaczenie w ramach konfliktu czy wojny można umniejszać. Działania w domenie cyber mogą mieć wpływ na rozstrzygnięcie konfrontacji, nie poprzez sianie zniszczenia, lecz zakłócenie logistyki lub zdolności wojskowych wroga. Dlatego Ukraina i Zachód muszą być gotowi na cyberuderzenie Rosji.

Reklama

Już w 1993 roku John Arquilla i David Ronfeldt w swojej publikacji w ramach think-tanku Rand Corporation prognozowali, że cyberprzestrzeń stanie się bardzo ważną domeną konfliktu. Od tego czasu wiele zaczęło się mówić o roli świata cyber w odniesieniu do konfrontacji dwóch lub większej liczby państw. Upowszechnił się termin „cyberwojna”, który jednak do dzisiaj wywołuje dyskusje i jest bardzo różnie definiowany.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Nie ulega jednak wątpliwości, że cyberprzestrzeń zyskała bardzo duże znaczenie w obszarze nie tylko wojskowym, ale także innych dziedzinach ludzkiego życia.

Znalazło to swoje odzwierciedlenie chociażby w doktrynie NATO. Mowa tu o szczycie Sojuszu w Warszawie w 2016 roku, kiedy to po raz pierwszy oficjalnie cyberprzestrzeń uznano za kolejną pełnoprawną domenę konfliktu – obok lądu, wody, powietrza.

Reklama

Tym samym art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego (fundament NATO), mówiący o kolektywnej obronie (atak na jednego członka jest traktowany jako atak na wszystkich), zaczął mieć znaczenie również w odniesieniu do świata wirtualnego.

Czytaj też

Nikogo już więc nie dziwi, że w ramach sił zbrojnych działają jednostki odpowiedzialne za sferę cyber. Cyberwojska stały się integralną częścią armii i jednym z jej głównych elementów. Każdy kraj, który chce podnieść swoje bezpieczeństwo powinien zdecydować się na taki krok.

Reklama

Polska zrobiła kluczowy ruch w tym obszarze, powołując Dowództwo Komponentu Wojsk Obrony Cyberprzestrzeni, na którego czele stoi gen. bryg. Karol Molenda. Ich działanie, w tym ofensywne cyberoperacje, są przedmiotem Ustawy o Obronie Ojczyzny (podpisanej przez prezydenta RP w piątek, 18 marca br.).

Czytaj też

„Tak będzie wyglądać wojna przyszłości”

Reklama

Widząc wagę, jaką ma cyberprzestrzeń dla życia obywateli i funkcjonowania kraju, przywódcy państw regularnie podkreślą znaczenie domeny cyber. Wynika to z faktu, że postęp technologiczny i galopująca cyfryzacja idzie w parze z rozwojem cyberprzestępczości oraz innych form cyberzagrożeń (np. cyberataków prowadzonych przez grupy powiązane z rządami), wymierzonych w obywateli, firmy i podmioty państwowe.

Z tego względu rozwijane są zdolności z zakresu cyberbezpieczeństwa dedykowane nie tylko dla armii, ale również sektora cywilnego, który w czasie próby – jak obecnie w trakcie wojny w Ukrainie – musi stawić czoła fali cyberataków ze strony wroga.

Reklama

Wystarczy wskazać, że w listopadzie ubiegłego roku brytyjski premier Boris Johnson podkreślił, że „stara koncepcja prowadzenia wielkich bitew z udziałem czołgów na lądzie dobiegła końca”. Jego zdaniem prym będą wiodły inne elementy, w które Wielka Brytania powinna nieustannie inwestować. Jedną z nich jest domena cyber. „Tak będzie wyglądać wojna przyszłości” – zaznaczył szef rządu.

Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson na pokładzie okrętu Royal Navy.
Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson na pokładzie okrętu Royal Navy.
Autor. Boris Johnson (@BorisJohnson)/Twitter

Słowa Borisa Johnsona wywołały reakcję Tobiasa Ellwooda, przewodniczącego komisji Izby Gmin, nadzorującej sferę obronności. Polityk silnie krytykował (i nadal to robi) decyzję o redukcji personelu brytyjskiej armii na rzecz zwiększenia inwestycji w cyberzdolności. Jest zwolennikiem wzmacniania konwencjonalnej siły państwa i na tym polu pojawiają się wewnętrzne tarcia w Wielkiej Brytanii.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Putin nie stawia na cyber, bo nie daje sukcesów?

Wracając jednak do wojny w Ukrainie, należy podkreślić, że decydując się na inwazję, Rosja postawiła przede wszystkim na agresję zbrojną. Oczywiście, fala cyberataków (m.in. DDoS) zalała ukraińskie witryny rządowe i banki (np. Priviat), lecz nie był to scenariusz, jaki krążył w wyobraźni wielu: uderzenie na infrastrukturę krytyczną kraju, prowadzące do paraliżu wrażliwych sektorów i powszechnego chaosu. Nie były to nawet operacje przypominające działanie z końca 2015 roku, kiedy to cyberkampania doprowadzała do tymczasowego blackoutu w obwodzie iwanofrankowskim i pozbawiła energii ok. 700 tys. osób. A przecież Rosja jest uznawana za jedną z cyberpotęg.

Reklama
Obraz zniszczenia i chaosu na Ukrainie na skutek rosyjskich ataków.
Obraz zniszczenia i chaosu na Ukrainie na skutek rosyjskich ataków.
Autor. SSSCIP Ukraine (@dsszzi)/Twitter
Reklama

Ciaran Martin, założyciel i szef (2014-2020) brytyjskiego National Cyber Security Center (NCSC), w swojej analizie „Cyber Realism in a Time of War” zwraca uwagę na niewielką liczbę cyberoperacji, jakie miały miejsce do tej pory w ramach brutalnej, bezwzględnej i krwawej wojny Putina.

„Kilka poważnych cyberataków ze strony Kremla wymierzonych w Ukrainę przed i w okolicach początku inwazji to raczej długotrwała kampania >>cybernękania<< wroga w przekroju ostatniej dekady niż poważna eskalacja konfliktu” – ocenia.

Reklama

A przecież wydawać by się mogło, że Rosja jest w stanie przeprowadzić cyberuderzenie na szczególnie wrażliwy element ukraińskiej infrastruktury krytycznej i sparaliżować dany region lub wręcz cały kraj. Jednak pomimo tego preferuje np. prowadzić rakietowy ostrzał z powietrza. Dlaczego?

Wielu specjalistów i badaczy próbuje odpowiedzieć na to pytanie. Interesujący wątek w publikacji dla „War on the Rocks” nakreślili Lennart Maschmeyer i Nadiya Kostyuk. Autorzy wskazali, że pomimo wysokiego poziomu cyberzdolności Rosji od momentu aneksji Krymu (2014 rok) Kreml za pomocą kampanii w cyberprzestrzeni nie odniósł żadnych istotnych sukcesów. Specjaliści podkreślili, że cyberataki, np. na ukraińskie banki, instytucje rządowe czy nawet sektor energetyczny, nie wywarły żadnego wpływu na władze w Kijowie i nie podważyły zaufania obywateli tego kraju do rządu.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Jesteśmy bardziej narażeni

Nie zmienia to jednak faktu, że osoby odpowiedzialne za cyberbezpieczeństwo państw muszą być gotowe i znaleźć odpowiedź na takie pytania jak: jakie jest ryzyko cyberataków na zachodnie podmioty w miarę trwania wojny; jaką rolę odgrywa cyberprzestrzeń w tym konflikcie; co to w praktyce oznacza dla Zachodu?

Reklama

Zdaniem Ciarana Martina, Zachód w obecnej sytuacji rzeczywiście jest bardziej narażony na poważne zakłócenia niż miało to miejsce przed inwazją. Jak podkreśla w swojej analizie, nie powinniśmy popadać w samozadowolenie, gdy udaje się odbierać wrogie działania, lecz szykować się na niespodziewany atak. I to kwestia dotycząca nie tylko Ukrainy, ale także państw sojuszniczych i partnerskich, ponieważ cyberkampania może „rozlać się” również po zagranicznych systemach, jak miało to miejsce chociażby w 2017 roku w przypadku NotPetya.

Czytaj też

Oręż Putina

Reklama

Nie można zapominać o istotnym orężu w rękach Putina – cyberprzestępcach. Zanim zaczęła się wojna, gangi i grupy działające w sieci nękały zachodnie podmioty, generując ogromne straty finansowe. Szczególnie dotkliwe były kampanie ransomware, które prowadziły do paraliżu wielu systemów, m.in. w służbie zdrowie czy sektorze energetycznym (np. incydent Colonial Pipline – USA).

Aby nie być gołosłownym, można przytoczyć wyniki raportu firmy Chainalysis (zajmującej się analizą rynku kryptowalutowego) za ubiegły rok. Zgodnie z danymi blisko trzy czwarte wykładniczo rosnących przychodów z wykorzystania ransomware trafiło do grup cyberprzestępczych w Rosji. To pokazuje, że stwierdzenia, iż państwo Putina to „bezpieczna przystań dla cyberprzestępców” nie jest na wyrost.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Cyberataki nie muszą zabijać. Mają pomóc wygrać

Współzałożyciel CrowdStrike, Dmitri Alperovitch, obawia się, że słabość rosyjskiego wojska w realizacji celów, przy równoczesnej sile zachodnich sankcji, mogą sprowokować Kreml do bardziej radykalnych działań, również w cyberprzestrzeni.

Reklama
Autor. SSSCIP Ukraine (@dsszzi)/Twitter
Reklama

Trudno jest jednak prognozować, w którą stronę potoczy się konflikt. Wiąże się to z m.in. hierarchią cyberoperacji i tym, na co rzeczywiście zdecydują się rządy. Mowa tu o całym spektrum działań – od zablokowania witryn instytucji państwowych (które mogą przeprowadzić osoby o niskim poziomie zaawansowania) do zakłócenia transportu kolejowego wroga (co wymaga bardzo wysokich umiejętności). Te najbardziej skomplikowane kampanie może przeprowadzić jedynie skromna liczba państw.

I tu pojawia się ważny wątek. Jak zauważył Thomas Rid z Uniwersytetu Johna Hopkinsa, w publikacji „Cyber War Not Take Place”, cyberataki nie są jak pociski – niczego nie niszczą i z tego względu nie zabiją lub ranią. Jednak nie oznacza to, że ich znaczenie można umniejszać. Wynika to z faktu, że mogą mieć wpływ na rozstrzygnięcie bitwy czy całego konfliktu, nie poprzez destrukcję określonej infrastruktury, lecz zakłócenie logistyki lub zdolności wojskowych.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Cyberzdolności są koniecznością

W przypadku wojny w Ukrainie widzimy, że dotychczas zdolności cyber były rozpatrywane jedynie jako element wspierający, a nie kluczowy. Cyberataki i inne działania w wirtualnej domenie konfliktu nie stanowią centralnej pozycji.

Reklama

To wcale nie oznacza, że posiadanie zaawansowanych rozwiązań technologicznych przez państwo jest zbędne. Wysunięcie takiego wniosku z obserwacji sytuacji u naszego wschodniego sąsiada jest dużym błędem.

Nowoczesne systemy to konieczność we współczesnym świecie. Choć cyberzdolności nigdy nie zastąpią destrukcyjnych możliwości konwencjonalnej broni, są ważnym elementem nie tylko z perspektywy armii, ale i funkcjonowania całego państwa, również w wymiarze cywilnym.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama
Reklama

Operacje Wojska Polskiego. Żołnierze do zadań dużej wagi

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama