Social media
Państwo płaci za propagandę na Twitterze. Wenezuela nie przebiera w środkach
Rząd Wenezueli płaci za propagandowe, korzystne dla siebie wpisy na Twitterze. „Kolektywna narracja” i spójny przekaz ma być bronią przeciwko Zachodowi i wrogom państwa. Za swoją „służbę” cyfrowi żołnierze Wenezueli zarabiają ok. 40 zł miesięcznie.
Wenezuela zatrudnia liczną armię "cyfrowych żołnierzy", których zadaniem jest zamieszczanie w mediach społecznościowych - przede wszystkim na Twitterze - prorządowej propagandy. Taka „kolektywna narracja" i spójny przekaz dotyczący kraju ma być jego bronią przeciwko Zachodowi i wrogom życzącym Wenezueli źle oraz oczerniającym ją na arenie międzynarodowej.
Praca służbistów wynagradzana jest środkami w wysokości ok. 10 dolarów (42 zł) miesięcznie. Przy regularnych zarobkach w wysokości ok. 337 zł, łączna kwota przychodów w skali miesiąca pozwala przeciętnie na zakup podstawowych produktów, takich jak ryż, tłuszcz czy mąka, a także opłacenie rachunku za telefon.
Czytaj też
W służbie ojczyzny i jej propagandy
Serwis BBC opisuje pracę jednego z cyfrowych żołnierzy Wenezueli - mężczyzny występującego w mediach jako Rafael, który na pisanie prorządowych wpisów na Twitterze poświęca co najmniej 30 minut dziennie. Zamieszcza ok. 100 wpisów rano i drugie tyle wieczorem - posługując się m.in. „hasztagiem dnia", który każdego ranka podaje do wiadomości wenezuelskie ministerstwo komunikacji.
Z hasztagu korzystają nie tylko urzędnicy rządu i niższych szczebli administracji, ale także ta część opinii publicznej, która jest przychylna administracji. Łącznie pojawiający się wokół zadanego słowa kluczowego przekaz tworzy spójną całość, która wygląda bardzo naturalnie i daje złudzenie wspomnianej wcześniej kolektywnej narracji tłumaczącej politykę państwa zarówno jego mieszkańcom, jak i całemu światu.
Czytaj też
Koordynacja działań
BBC podaje, że działania w ramach akcji propagandowych wenezuelskiego rządu koordynowane są m.in. w grupach na Facebooku i Telegramie, które liczą od kilkuset do kilku tysięcy członków. Serwis opisuje grupy liczące od 700 do 3 tys. uczestników, którzy dzielą się rządowym hasztagiem i zachęcają się wzajemnie do tworzenia nowych wpisów.
Co interesujące, jak wynika z informacji pozyskanych przez reporterów, nie wszyscy uczestnicy tych grup - czego przykładem jest Rafael - popierają wenezuelski rząd. Mimo tego, nie gardzą (bardzo niewielkimi z punktu widzenia Zachodu) pieniędzmi wypłacanymi przez administrację w zamian za propagandowe treści.
Czytaj też
Propaganda czy walka z wolnością słowa?
Według BBC, strategia rządu Maduro sprowadza się nie tylko do mydlenia oczu obywatelom i zagranicznej opinii publicznej, ale ma na celu coś znacznie bardziej groźnego - walkę z wolnością słowa .
Zorganizowana propaganda w mediach społecznościowych przekłada się na zmniejszenie widoczności przekazu krytycznego wobec władzy, jak i takiego, który zamiast fake newsów zawiera po prostu fakty. Organizacje zajmujące się zwalczaniem dezinformacji w regionie uważają, że strategia wenezuelskiego rządu ma na celu neutralizację niekorzystnych informacji , których nie mogą kontrolować poprzez zalanie sieci wpisami, które oddziałują dodatnio na opinię publiczną i polepszają percepcję działań władz.
Przez duże natężenie generowanych przez „cyfrowych żołnierzy" wpisów, prawdziwe informacje lub te, które mogłyby pomóc społeczeństwu walczyć o wartości demokratyczne, toną w gęstwinie propagandy i znacznie trudniej do nich dotrzeć.
Czytaj też
Nie tylko Twitter
BBC pisze, że wcześniej w tym roku wobec rządu Wenezueli pojawiły się poważne oskarżenia - miał wykorzystywać sztuczną inteligencję do kreacji fałszywych nagrań wideo i z ich pomocą uprawiać propagandę w sieci.
Sytuacja w kraju Maduro pokazuje zatem, że tezy o możliwości nadużyć z wykorzystaniem mediów społecznościowych i sztucznej inteligencji - w szczególności algorytmów generatywnych - do celów manipulacji politycznych wcale nie są przesadzone, a w krajach, w których sytuacja gospodarczo-społeczna jest tak dramatyczna, ludzie zrobią bardzo wiele, aby po prostu zapewnić sobie byt. To horyzont ryzyka, o którym najwyższy czas zacząć poważnie rozmawiać - również w krajach, w których formalnie funkcjonuje demokracja. Technologie cyfrowe znacząco sprzyjają jej wypaczeniom.
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].