Reklama

CYBERMAGAZYN

#CyberMagazyn: Dalajlama miał tylko odwrócić uwagę. Jak Chiny oszukują świat

Autor. 和 平 / Unsplash

Nagranie z młodym chłopcem i Dalajlamą, który prosił go o „possanie języka” obiegło cały świat i wywołało skandal, za który duchowy przywódca Tybetu w końcu przeprosił. Chiny sprawnie wykorzystały to we własnej operacji informacyjnej, by odwrócić uwagę od tego, co robią w Tybecie. Daliśmy się oszukać - kolejny raz.

Reklama

Chiny sprawnie wykorzystały skandal, do którego doszło po tym, jak w internecie znalazło się nagranie z lutego tego roku, na którym młody chłopiec podchodzi do Dalajlamy - duchowego przywódcy Tybetu - i pyta, czy mógłby go przytulić. Dalajlama sugeruje mu, aby chłopiec go pocałował, a następnie prosi o „possanie jego języka".

Reklama

To budzi oczywistą reakcję w świecie, w którym coraz głośniej robi się o kolejnych przypadkach ujawniania przestępstw wykorzystywania seksualnego i pedofilii popełnianych przez duchownych katolickich.

Jak twierdzi serwis Diplomat, reakcja opinii publicznej Zachodu przyszła w sukurs Chinom, które 8 kwietnia uruchomiły operację informacyjną, ukierunkowaną na podbicie skandalu z Dalajlamą i przykrycie tym swoich działań w Tybecie.

Reklama

Jak zweaponizowano Dalajlamę?

Dalajlama przebywa na wygnaniu w Indiach od 1959 r. - przypomina Diplomat . To wówczas Chiny rozpoczęły okupację Tybetu po zajęciu go dziewięć lat wcześniej, a także zwalczanie jakichkolwiek przejawów narracji wolnościowych oraz sympatii względem Tybetańczyków i ich lidera.

Budzący kontrowersje film z Dalajlamą został przez chińską propagandę użyty do celów dezinformacji ukierunkowanej na Zachód. Duchowy przywódca Tybetu został w niej odmalowany jako pedofil - twierdzi serwis. Ze względu na wspomniane wcześniej przypadki przestępstw na tle seksualnym wśród księży w Europie i USA, narracja trafiła na podatny grunt.

Co chciały w ten sposób osiągnąć Chiny?

Według tybetańskiej dysydentki i aktywistki Lhandon Tethong, celem działań Chin było najprawdopodobniej odwrócenie uwagi świata od działań, które kraj realizuje w okupowanym przez siebie Tybecie. Niedawno ONZ i pracujący w ramach tej organizacji eksperci zajmujący się obroną praw człowieka wydali ostrzeżenie przed działaniami chińskich władz, które przetrzymują w zamkniętych ośrodkach bardzo dużą liczbę ludności - zarówno dorosłych jak i dzieci - i poddają ich przymusowej reedukacji, zmuszając do wyrzeczenia się swojej kultury i próbując ich sinizować na siłę, jednocześnie zmuszając do pracy. To ten sam model działania, który znamy z regionu Sinciang i działań podejmowanych przez ChRL, względem muzułmańskiej mniejszości Ujgurów.

Inni eksperci z kolei sugerują, że motywem kampanii wykorzystującej Dalajlamę i kontrowersyjne wydarzenie była zemsta - za to, że ogłoszono, iż reinkarnowała się trzecia najważniejsza postać w tybetańskim buddyzmie, pod postacią chłopca pochodzenia mongolskiego, który narodził się w USA. W jego inicjacji i przedstawieniu światu uczestniczyło 600 gości z Mongolii, a cała uroczystość odbyła się w Dharamsali w Indiach, gdzie Dalajlama przebywa na wygnaniu.

Zdaniem serwisu, pokazuje to, jak żywy jest tybetański buddyzm pomimo starań Chin, które dążą do jego unicestwienia. Jednocześnie, Chiny borykają się obecnie z bardzo dużymi problemami wizerunkowymi, które nie pozwalają Pekinowi opierać się wyłącznie na dotychczas wykorzystywanych środkach.

Nowa strategia, nowe środki

O metodach, jakimi posługuje się chińska propaganda, pisaliśmy na łamach naszego serwisu niejednokrotnie. Pekin zrozumiał, że musi korzystać już nie tylko z własnych mediów i kanałów internetowych , ale też wykraczać ze swoim przekazem za granicę - do platform i środków przekazu, które dla obywateli ChRL są często zakazane.

Na Twitterze szybko pojawiły się zatem wpisy, w których osadzono wideo z Dalajlamą i dopiskiem: „Pedo-Dalai Lama". Wykorzystano stary mechanizm amplifikacji wpisów - zaczęły rozprzestrzeniać się w sieciach botów, jak i nadawców znanych z sympatii do linii Pekinu. Wiadomość z kontekstem pedofilskim obiegła świat - i trafiła na podatny grunt.

Serwis Diplomat twierdzi, że w kontekście wydarzenia mamy do czynienia z jeszcze jednym zjawiskiem - zbyt szybkim wyciąganiem wniosków przez zachodnich odbiorców, którzy nie rozumieją kultury tybetańskiej i zwyczajów.

Według redakcji - jeśli chodzi o odbiór całej sytuacji zgodnie z wartościami i przekonaniami Tybetańczyków, nie wydarzyło się nic szczególnego - a sam chłopiec i jego matka po zdarzeniu udzielali wywiadów, w którym starali się to wytłumaczyć światu.

Chiny jednak - jak twierdzi serwis - wykorzystały w tym wypadku zachodnią ignorancję wobec cudzych norm kulturowych i zagrały dodatkowo przekonaniami silnymi w Europie i USA, że duchowny w kontekście pocałunku z nieletnim musi znajdować się w sytuacji nacechowanej seksualnie.

Cel został osiągnięty

Wszyscy w ogólnoświatowej dyskusji nad skandalem skupili się na postaci Dalajlamy i pocałunku - nikt natomiast nie wspomniał o tym, co dzieje się w Tybecie i o coraz cięższej, chińskiej pięści uderzającej w okupowane, autonomiczne niegdyś terytorium i jego ludzi oraz ich kulturę.

Czy można winą obarczyć pogoń za newsem i naszą skłonność do budowania narracji w oparciu o sensacyjne nagłówki? A może winne są zachodnie uprzedzenia, mające się doskonale mimo deklarowanej otwartości na inność? To pytania, na które odpowiedzi będzie tyle, ile spojrzeń na tę sytuację. Jedno jest natomiast pewne - Chiny odniosły narracyjny sukces.

Zraziły do Dalajlamy ogromną część opinii publicznej i skutecznie przykryły własne działania, o których powinien mówić cały świat - jak na „gorszego ucznia" Rosji, poszło całkiem sprawnie.

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze (1)

  1. BadaczNetu

    Już za kilka lat, o taki filmik będzie można poprosić darmowy generator filmów, na jakiejś stronie w Internecie. Już teraz generatory Text2Image tworzą bardzo realistyczne zdjęcia nieistniejących wydarzeń. Tego nikt nie powstrzyma. Co będzie dalej ? Przestaniemy wierzyć we wszystko co widać w mediach ? Będzie ciekawie...

Reklama