Instagram - fotoplatforma należąca do Mety - to ulubione narzędzie łączące internetowych pedofilów i umożliwiające handel nielegalnymi materiałami z udziałem dzieci. Raport wydany przez ekspertów nie pozostawia złudzeń.
Instagram to kluczowa platforma dla internetowych pedofilów, którzy z jej wykorzystaniem nawiązują kontakt i handlują pornografią dziecięcą - wynika z badań przeprowadzonych przez redakcję dziennika „Wall Street Journal", Obserwatorium Internetu Stanforda (Stanford Internet Observatory) i Rescue Lab przy uniwersytecie stanowym w Massachusetts.
To właśnie fotoplatforma należąca do koncernu Meta Marka Zuckerberga jest zdaniem ekspertów miejscem, gdzie internetowi pedofile nawiązują ze sobą kontakty dzięki sieci hasztagów, które pozwalają na „zapoznanie się z ofertą" nielegalnych materiałów pornograficznych z udziałem dzieci, które są tam sprzedawane i kupowane. Jak pisze serwis Ars Technica , problem nie dotyczy małej grupy osób - w procederze mogą uczestniczyć „setki tysięcy - a może nawet miliony" - użytkowników Instagrama.
Czytaj też
Nielegalne i dobrze ukryte treści
Co można kupić na Instagramie? Według badaczy, m.in. obrazy przedstawiające samookaleczenia się dzieci, kazirodztwo, treści zoofilskie z udziałem nieletnich, a także oferty organizacji spotkań z dziećmi dla zainteresowanych pedofilów.
Materiały takie ukrywają się pod hasztagami i sprytnie wykorzystywanymi symbolicznymi reprezentacjami, bo pornografia dziecięca i treści przedstawiające wykorzystywanie seksualne dzieci (CSAM - Child Sexual Abuse Material) na Instagram nie trafiają, z obawy przed algorytmami, które natychmiast by je wyłapały i usunęły. Dlatego właśnie przestępcy ukrywają swoją działalność i umykają moderatorom, którzy nie są w stanie identyfikować ich kont i skutecznie z nimi walczyć. Problemem pozostaje również system „kont zapasowych", które bardzo szybko uaktywniają się, jeśli główny profil danego pedofila zostanie „zrzucony" przez system moderacji.
„Meta walczy z problemem"
Serwis Ars Technica przesłał do Mety pytania w związku z tą sprawą. Rzecznik koncernu powiedział, że firma „agresywnie walczy" z problemem wykorzystywania seksualnego dzieci i jego obecnością na wszystkich jej platformach oraz „wspiera organy ścigania w ich działaniach na rzecz aresztowania i oskarżenia przestępców, którzy za tym stoją".
Koncern Marka Zuckerberga twierdzi, że ze względu na wciąż zmieniające się metody działania sprawców, firma „wprowadziła ścisłe zasady i technologię mającą na celu zaponbieganie nawiązywaniu interakcji z nastolatkami w aplikacjach". Zatrudnieni zostali również „specjaliści, którzy mają koncentrować się na zrozumieniu ewolucji zachowań, po to, aby można było eliminować szkodliwe siatki" przestępców. Firma poinformowała, że od 2020 r. do 2022 r. zablokowała 27 takich siatek przestępczych i zbanowała 490 tys. kont za naruszanie zasad platformy dotyczących materiałów przedstawiających nadużycia wobec dzieci (dane na styczeń 2023 r.).
Czytaj też
Pozorna skuteczność
To jednak nie wystarczy - zdaniem Rescue Lab, do kręgów internetowych pedofilów na Instagramie można dotrzeć zaledwie w ciągu kilku minut, posługując się „prostymi słowami kluczowymi" łączącymi sprzedawców i nabywców nielegalnych treści.
Według dziennika „Wall Street Journal" słowa kluczowe, na których opierają się pedofile, mogą być całkowicie jawne i od razu kojarzące się z przestępczym procederem - jak np. #pedowhore („pedodziwka"). Częstym procederem jest też korzystanie z umownego kodu do porozumiewania się, jak to ma miejsce w wypadku frazy „cheese pizza" (pizza z serem) - pierwsze litery każdego ze słów tworzą akronim CP, odpowiednik „child pornography" czyli „pornografii dziecięcej".
Eksperci, którzy podnieśli alarm odnośnie sytuacji na Instagramie, wskazują przy tym, że platforma powinna sprawniej monitorować, co dzieje się w hasztagach, a jednak z jakichś przyczyn tego nie robi - mimo, że dysponuje większymi możliwościami w tym zakresie, niż zewnętrzne zespoły badawcze.
Czytaj też
Instagram nie był celem
Były szef bezpieczeństwa Facebooka Alex Stamos - dziś dyrektor Obserwatorium Internetu Stanforda - wskazał, że badacze nie skupiali się na Instagramie. Okazało się jednak, że to właśnie system tej platformy odgrywa szczególną rolę w podziemiu internetowych pedofilów - szczególnie system rekomendacji treści Instagrama. To właśnie on pozwala na nawiązywanie kontaktu pomiędzy sprzedawcami a kupcami nielegalnych materiałów i to za niego powinna zabrać się firma Zuckerberga, niwelując możliwość promocji takich treści. Meta wie, że ma problem.
Jak pisze Ars Technica, w przeszłości firma wielokrotnie tłumaczyła brak swojej skuteczności „błędami oprogramowania". Swego czasu jednak, na Instagramie była również opcja „wyboru" pozwalająca na zobaczenie treści przedstawiających wykorzystywanie seksualne nieletnich, bo koncern zamiast je usuwać, to po prostu... wyświetlał plakietkę ostrzegającą użytkownika, że może zetknąć się z takim materiałem (było tak po wpisaniu wykorzystywanych przez pedofilów hasztagów w wyszukiwarkę aplikacji).
Firma stwierdziła, że opcja ta została usunięta, jednak nigdy nie wyjaśniła, dlaczego w ogóle pozwalała na wyświetlanie takich materiałów, zamiast je kasować i blokować.
Czytaj też
Problem jest znacznie szerszy
Stamos odnotowuje, że Instagram jest obecnie najważniejszą platformą w rękach internetowych pedofilów, jednak problem znacznie wykracza poza tę jedną sieć społecznościową. Zdjęcia przedstawiające przemoc seksualną wobec dzieci hulają też po Twitterze, gdzie od przejęcia władzy przez Elona Muska w praktyce nie działa moderacja - i CSAM nie jest już skutecznie usuwany, pomimo tego, że na jego obecność wskazują liczni eksperci.
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].