CYBERMAGAZYN
#CyberMagazyn: Unijne prawo do naprawy w końcu w drodze. To prawdziwa dobra zmiana
Czy często masz poczucie, że sprzęty, które w ostatnich tygodniach obowiązywania gwarancji były w pełni sprawne, natychmiast po jej ustaniu zaraz się psują i choć w teorii można byłoby je naprawić, rynek zmusza do kupna nowych? Komisja Europejska chce rozwiązać ten problem i proponuje unijne prawo do naprawy.
W środę Komisja Europejska zaproponowała wprowadzenie nowych regulacji prawnych, które mają zagwarantować obywatelom i obywatelkom krajów Wspólnoty prawo do naprawy ich sprzętów, kiedy się zepsują – a ich producentów zmuszą do tego, by wyszli naprzeciw tym oczekiwaniom.
Jednym z powodów jest ochrona środowiska. Kiedy możliwe staną się naprawy np. elektroniki konsumenckiej, liczba wyrzucanych (i nie poddawanych poprawnemu recyklingowi) odpadów elektronicznych zmniejszy się, a elektrośmieci to jeden z największych problemów, z jakimi się obecnie borykamy w kontekście ekologii.
Unia Europejska szacuje, że każdego roku w państwach członkowskich wytwarzanych jest ok. 35 mln ton śmieci, w skład których wchodzą popuste telefony komórkowe, telewizory, zmywarki do naczyń i inne urządzenia, przeważnie elektroniczne, które mogłyby zostać naprawione i wykorzystywane dalej.
Klienci, którym sprzęty się psują i w związku z tym zmuszeni są wymienić je na nowe, wydają z tego powodu rokrocznie nawet 12 mld euro. To zawrotna kwota – i zdaje sobie z tego sprawę każdy, komu nieoczekiwanie „wysiadł" smartfon i nagle trzeba było zużyć minimum jedną trzecią miesięcznego wynagrodzenia na to, aby kupić nowy.
Co zmienią proponowane regulacje?
Przede wszystkim dadzą konsumentom prawo do tego, aby domagać się od producentów sprzętu świadczenia usług jego naprawy. O ile zepsute urządzenia da się naprawić, ma to być możliwe w ciągu 10 lat od ich zakupu, nawet, jeśli czas „na gwarancji" już dawno będą miały za sobą.
Komisarz Didier Reynders, cytowany przez serwis France24, uważa, że prawo do naprawy jest kluczowe dla wsparcia ograniczenia powstawania nowych odpadów i generowania gazów cieplarnianych, jak i wykorzystania zasobów naturalnych.
Jak podkreśla, zasada 10 lat prawa do naprawy będzie stosowana do produktów, które obejmą „wymogi naprawialności" Unii Europejskiej. Już wkrótce do tej kategorii - według obietnic urzędników - mają trafić m.in. tablety i telefony komórkowe.
O tym, że możemy swoje zepsute sprzęty naprawić, mamy dowiadywać się dzięki specjalnym bazom danych online, które pozwolą konsumentom wyszukiwać punkty naprawcze.
Naprawy w okresie gwarancyjnym mają być bezpłatne, o ile ich szacunkowy koszt będzie niższy niż nabycie nowego urządzenia, pod warunkiem, że będą wykonywane w punkcie producenta danego sprzętu (co z góry np. eliminuje w obecnym kształcie możliwość naprawy niektórych telefonów w Polsce – chyba, że autoryzowani dystrybutorzy również znajdą się na liście punktów naprawczych).
Konsumenci będą mieli też prawo domagać się informacji o kosztach napraw na ujednoliconym formularzu, co ma zapobiegać nadużyciom w związku z ewentualnymi opłatami.
Zanim nowe regulacje staną się prawem, muszą być negocjowane na poziomie Parlamentu Europejskiego i ustalone z państwami członkowskimi.
Krytycy: to nie wystarczy
Koalicja organizacji obywatelskich Right to Repair (Prawo do naprawy), która od lat zabiegała o wprowadzenie w UE ujednoliconych regulacji gwarantujących konsumentom prawo do naprawy nabywanych sprzętów, uważa, że nowe, proponowane przez Komisję Europejską ramy prawne dla napraw niestety nie wystarczą.
Ich zdaniem „okazja na to, aby prawo do naprawy stało się uniwersalne, została zmarnowana". Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że koncentrując się na kwestiach związanych z ochroną środowiska, Unia Europejska pomija aspekty napraw istotne z punktu widzenia konsumentów. To m.in. działania producentów sprzętu ukierunkowane tak, aby naprawy utrudniać lub sprawiać, że są one niemożliwe, albo obejmowanie ich bardzo wysokimi kosztami, które przekładają się na to, iż po prostu łatwiej kupić nowy sprzęt niż naprawiać stary.
Bardzo często problemem jest dostępność części – nawet, gdy usługa naprawy jest bezpłatna, części zamienne, które mogą być niezbędne do jej przeprowadzenia, miewają zaporowe ceny, przez co wielu przeciętnych konsumentów zdaniem aktywistów nie może sobie na nie pozwolić.
Producenci robią też wiele, aby w naprawach nie stosowano zamienników – nawet, jeśli w teorii dana część powinna działać, możemy np. napotkać na blokady na poziomie oprogramowania firmowego, które to uniemożliwią.
Cristina Ganapini, koordynatorka Right to Repair w regionie Europy, wskazuje, że w pełni uniwersalne prawo do naprawy musi zawierać zapewnienie, iż napraw będą mogli dokonywać również niezależni specjaliści i usługodawcy, a nie tylko ci związani z producentami sprzętu lub oni sami. Prawo to powinno również gwarantować dostępność cenową zarówno napraw, jak i dodatkowych części czy narzędzi diagnostycznych.
Unia za USA
Prawo do naprawy zyskało już wsparcie w Stanach Zjednoczonych, gdzie w 2021 r. prezydent Joe Biden podpisał rozporządzenie wykonawcze nakazujące Federalnej Komisji Handlu ułatwienie dostępu do zewnętrznych napraw sprzętu – czyli takich, które świadczą niezależni usługodawcy, nie zaś producent czy autoryzowane przez niego punkty.
Ważnym elementem amerykańskich regulacji (wciąż dyskutowanych) jest zalecenie, aby naprawy były uwzględniane przez producentów sprzętu już na etapie ich projektowania, co ma zapobiegać wypuszczaniu na rynek „bubli", które kiedy się zepsują, nie mogą być już w żaden sposób „odratowane" przez konsumenta.
Tyle na poziomie federalnym – bo na poziomie stanowym prawo do napraw wprowadzono w 2022 r. w stanie Nowy Jork. Zmusza ono producentów sprzętu do informowania konsumentów na temat możliwych napraw, części zamiennych, narzędzi, oprogramowania i komponentów, które mogą być wykorzystywane do usprawniania starych urządzeń, zezwala również na prowadzenie napraw przez zewnętrznych usługodawców.
To ukłon w stronę klientów – autoryzowany serwis lub producent zazwyczaj świadczą usługi naprawcze za o wiele wyższy koszt, niż niezależni wykonawcy – i dotyczy to tak samo sprzętów elektronicznych, jak i urządzeń medycznych, gospodarstwa domowego, narzędzi rolniczych czy samochodów.
Podobne przepisy rozważa Kalifornia, a Massachusetts wprowadziło je w 2020 r. w kontekście samochodów.
W przypadku Nowego Jorku, prawo do naprawy spotkało się z ostrą opozycją ze strony biznesu technologicznego i motoryzacyjnego – wprowadzeniu legislacji sprzeciwiał się m.in. koncern Facebook (dziś Meta), Toyota, a także operator telekomórkowy Verizon oraz Apple.
Wszyscy oni argumentowali, że prawo do naprawy otworzy szerokie możliwości przed cyberprzestępcami , którzy będą wykradali za pośrednictwem zewnętrznych usługodawców wrażliwe dane diagnostyczne urządzeń, wykradali dane z naprawianych sprzętów, a naprawy same w sobie stworzą też okazję do nadużyć względem prawa własności intelektualnej.
Czy naprawa to naprawdę zagrożenie?
Argument obniżania bezpieczeństwa przez naprawy sprzętu pada bardzo często, zwłaszcza w kontekście smartfonów – jednak umówmy się, nie ma realnego powodu, aby co dwa lata kupować nowy telefon .
Wszystkie motywacje dostarczają nam producenci sprzętu – blokując aktualizacje, osłabiając wydajność baterii w telefonach i sprawiając, że „magicznie" tuż po upływie okresu gwarancyjnego sprzęt, który kupiliśmy wcześniej za spore pieniądze, nagle się psuje.
Bezpieczeństwo sprzętu, podobnie jak i jego funkcjonalność, leży przede wszystkim w gestii producentów – jednak w obecnym kształcie rynku i regulacji liczy się przede wszystkim przychód, a tego nie będzie, jeśli konsument kupi telefon, smartfon lub telewizor raz na dziesięć lat.
Zanim proponowane przez KE regulacje wejdą w życie, spodziewajmy się zatem ostrego lobbingu. Prawo do naprawy może okazać się dla rynku cyfrowego równie ważne, jak RODO.
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany