Technologie
Zwykły miliarder czy szara eminencja światowej geopolityki? Jakie wpływy ma Elon Musk
Szef Tesli i SpaceX Elon Musk to postać budząca skrajne emocje. Jedni doceniają go za biznesową determinację, inni – wskazują, że swojej fortuny nie dorobił się sam, a jego wpływ na rzeczywistość niebezpiecznie rośnie, czego przykładem mogą być m.in. kapryśne wpisy dotyczące Starlinków w Ukrainie.
O kontrowersjach, jakie wzbudziły wpisy Elona Muska na Twitterze dotyczące zaopatrywania Ukrainy w łączność z internetem dostarczaną przez Starlinki, można na łamach naszego serwisu przeczytać np. tutaj.
Elon Musk w ostatnich dniach nie tylko ściągnął na siebie krytykę zapowiadając, że nie ma zamiaru dłużej finansować dostaw satelitów i ich terminali dla naszego wschodniego sąsiada, bo za dużo go to kosztuje (a potem psim swędem wycofując się z tych słów). Zdołał – oprócz tego – poróżnić ze sobą przywódców Tajwanu i Ukrainy, a także wkurzyć Waszyngton – pisze dziennik „Washington Post".
Czytaj też
Kontrowersje szarej eminencji
Waszyngtońska gazeta zwraca uwagę, że Elon Musk obecnie nie tylko jest najbogatszym człowiekiem na świecie i prezesem firm, które od lat rozpalają wyobraźnię fanów nowych technologii. W ostatnim czasie zaczął odgrywać rolę samozwańczego rozjemcy w sporach geopolitycznych – i to nie podoba się coraz liczniejszemu gronu amerykańskich polityków, którzy rozumieją, jak duży wpływ na rzeczywistość wywierają choćby internetowe monologi Muska.
Musk jest zbyt silny i zbyt nieodpowiedzialny – oceniają wysocy rangą urzędnicy w Waszyngtonie. Miliarder wyszydza jednak swoich krytyków, nazywając prezydenta USA Joe Bidena np. „marionetką z wilgotnej skarpety" a senatorkę Elizabeth Warren z ramienia demokratów, słynącą m.in. z chęci uregulowania działalności sektora technologicznego, „wściekłą matką swojego przyjaciela".
Czytaj też
Ważniejszy od prezydenta
Zdaniem rozmówców dziennika „Washington Post", Elon Musk postrzega siebie jako kogoś ważniejszego od prezydenta USA, kto ma przed sobą dziejową misję „poprawy przyszłości całej ludzkości". Prezes Tesli i SpaceX postrzega siebie jako zbawcę świata, którego działania mogą zapobiec np. wybuchowi wojny nuklearnej, a także dalszej eskalacji działań zmierzających do otwartego konfliktu wokół Tajwanu – pisze gazeta.
Niezadowolenie Waszyngtonu z obecnej roli Muska jest tym większe, że jego firmy przez wiele lat budowały swoją potęgę w oparciu o rządowe kontrakty.
Jednym z bardziej spektakularnych był ten zawarty w 2008 roku z NASA, wart 1,6 mld dolarów. Elon Musk był wówczas zadłużony, a oto państwowa agencja kosmiczna dała mu szansę na pracę przy budowie rakiet i kapsuł kosmicznych. Firma SpaceX dowiozła zamówiony projekt, przyczyniając się do odbudowy i ożywienia flagowego programu kosmicznego USA – uważa „WaPo".
Czytaj też
Musk przez lata prowadził umiejętną politykę, zasiadając do stołu z politykami obu rywalizujących ze sobą opcji politycznych w Stanach Zjednoczonych i mając znaczny wkład finansowy w kampanie realizowane zarówno przez Demokratów, jak i Republikanów.
Obecnie jednak jego relacje z władzą – tą na poziomie federalnym – znacznie się ochłodziły, a w tonie jego wypowiedzi wybrzmiewa krytyka amerykańskiej administracji.
Klientami jego firmy SpaceX są już nie – przede wszystkim – amerykańska NASA, ale Korea Południowa, Turcja i inne kraje. Spółka kontroluje też ponad 3 tys. satelitów Starlink, co daje Muskowi większy wpływ na tego rodzaju obiekty niż jakiemukolwiek państwu – nawet USA.
Musk utrzymuje również kontakty z politykami, których trudno nazwać demokratami i na których świat Zachodu patrzy nieprzychylnym okiem. To nie tylko Władimir Putin, ale i prezydent Brazylii Jair Bolsonaro, ultranacjonalista słynący z ograniczania wolności demokratycznych.
Czytaj też
Zminimalizować ryzyko i zmniejszyć zależność
Serwis Defense One pisze, że przez długi czas Elon Musk był wzorem dla wielu liderów branży wojskowej w USA, przede wszystkim w zakresie tego, jak powinien wyglądać proces rozwojowy w dziedzinie nowych technologii i w co warto inwestować.
Musk występował na wielu konferencjach wojskowych, gdzie udzielał wykładów słuchanych m.in. przez urzędników Pentagonu, radząc im jak ciąć koszty i zwiększać efektywność procesów technologicznych i badawczych. Zasiadał również z nimi przy stole biesiadując i prowadząc rozmowy kuluarowe, kto wie, czy nie ważniejsze niż te oficjalnie rejestrowane.
Pentagon chce zmniejszyć obecnie swoją zależność od firm Elona Muska i jego samego. Problem polega na tym, że – jak wspomina Defense One – SpaceX jest firmą obecną w najważniejszych projektach realizowanych przez ten resort, m.in. odpowiada za satelity wykonujące zdjęcia ziemi, a także te służące do śledzenia trajektorii pocisków i komunikacji.
Czytaj też
Serwis wspomina też, że Starlinki i ich wykorzystanie w Ukrainie pozwoliły Muskowi zbudować przewagę nad tym krajem – i to właśnie stąd opublikowany kilka tygodni temu wpis miliardera na temat tego, że kraj ten powinien oddać Władimirowi Putinowi zajęty bezprawnie przez Rosję Krym.
„To rodzaj ekstremalnej arogancji ze strony amerykańskiego biznesmena z sektora technologii, aby traktować własne opinie jako substytut wypowiedzi demokratycznie wybieranych prezydentów i polityków z całego świata Zachodu, a także instytucji międzynarodowych takich jak NATO, setek dyplomatów, profesjonalistów z branży stosunków międzynarodowych, dziennikarzy, działaczy na rzecz wolności, a wreszcie – samych Ukraińców" – pisze Defense One. „To właśnie jest rzecz, która sprawia, że Musk jednocześnie jest odnoszącym sukcesy biznesmenem, a zarazem – zagrożeniem" – dodaje serwis.
Uniezależnienie się Pentagonu od Muska może nastąpić np. w wyniku zintensyfikowania współpracy z konkurencyjnymi dla niego podmiotami – i właśnie to według „WaPo" robi obecnie amerykańskie ministerstwo obrony. Gazeta powołuje się przy tym na głos anonimowych polityków związanych z działalnością resortu, a zastępczyni sekretarza prasowego Pentagonu Sabrina Singh mówi otwarcie: istnieją inne firmy, nie tylko SpaceX, z którymi można współpracować w zakresie dostarczania Ukrainie tego, czego kraj potrzebuje na polu bitwy.
Czytaj też
Ryzyko z Twittera
Zagrożeniem, z którego Waszyngton zdaje sobie sprawę, jest również wykup przez Muska platformy społecznościowej Twitter. Problemu upatruje się przede wszystkim w kwestii braku kontroli nad rozprzestrzenianiem się dezinformacji, która – zdaniem wspomnianej wcześniej senatorki Elizabeth Warren i innych polityków – przekłada się na to, że zakup Twittera przez Muska jest „zagrożeniem dla demokracji".
„WaPo" wskazuje, że Musk jest osobą niewprzewidywalną i impulsywną, co sprawia, że trudno na nim polegać, zwłaszcza, że bardzo często wypowiedzi miliardera godzą w jego własne interesy. Rozmówcy dziennika, chcący zachować anonimowość, oceniają, iż Elon Musk nigdy nie powinien mieszać się do polityki, bo „ciągle strzela sobie w stopę".
Czytaj też
Jill Lepore, historyczka z Harvardu, zwraca uwagę, iż władza, jaką dysponuje obecnie szef SpaceX i Tesli, jest czymś czego USA nigdy jeszcze nie widziały.
„Powinniśmy się martwić, ale nie dlatego, że jego wpływ może mieć negatywne konsekwencje, tylko dlatego, że nie da się uniknąć tego, iż będzie on tak wielki" – ocenia naukowczyni w rozmowie z „WaPo".
Defense One odnotowuje zaś, że z biegiem czasu Musk coraz lepiej czuje się w roli superpotężnego władcy autorytarnego, czego dowodzi nie tylko traktowanie sygnalistów donoszących o nieprawidłowościach w Tesli i legendarna już nieufność względem mediów. „Arogancja Muska nie tylko irytuje, ale stanowić może prawdziwe zagrożenie, gdy mowa o faktycznym wpływie na przebieg wojny" – konkluduje serwis.
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany