Technologie
Walka nie tylko na froncie, ale także o ukraiński internet. Kluczowe znaczenie utrzymania łączności
Od ponad miesiąca w Ukrainie mają miejsce działania kinetyczne, cybernetyczne oraz w infosferze. Ta wojna – jak nigdy wcześniej – toczy się w internecie. Aby świat mógł na bieżąco śledzić ruchy wojsk, niezbędna jest łączność. Jakim cudem ukraińska sieć, mimo cyberataków i bombardowań, wciąż działa?
Pisaliśmy o tym, że Państwowa Służba Łączności Specjalnej i Ochrony Informacji Ukrainy (SSSCIP) specjalistów z branży telekomunikacyjnej nazywa wprost „niewidzialnymi bohaterami naszych czasów”, ponieważ robią wszystko, by zapewnić łączność w zbombardowanym kraju, naprawiając zniszczoną infrastrukturę. W czasie wojny konieczna jest komunikacja w piwnicach, schronach, na parkingach podziemnych, by zarówno wojskowi, jak i cywile mogli wymieniać się potrzebnymi w czasie wojny informacjami.
W poniedziałek, 28 marca br. specjaliści NetBlocks podawali, że łączność dostarczana przez ukraińskiego dostawcę „Ukrtelecom” spadła do poziomu 13 proc. Była to najpoważniejsza sytuacja w obszarze telekomunikacji w tym kraju od początku inwazji Rosji. Probelmy pojawiły się na skutek cyberataku.
Wojna informacyjna trwa
Nie wolno zapominać, że wojna informacyjna prowadzona przez Ukrainę możliwa jest właśnie dzięki pracy i wysiłkom specjalistów ds. łączności. Miliony ludzi wciąż ma możliwość bycia online, pokazując światu kulisy trwającej inwazji.
Jak podaje „The Washington Post”, większość Ukrainy nadal jest podłączona do internetu, szczególnie w dużych miastach. Awarie to codzienność, ale działanie infrastruktury jest możliwe dzięki pomocy inżynierów i tworzeniu kopii zapasowych.
Choć ogólny spadek ruchu internetowego jest obserwowalny, to powodem nie są jedynie szkody spowodowane wojną, ale także fakt, że miliony osób uciekły z kraju, zmniejszając ogólny przepływ danych internetowych. Największe problemy mają występować w oblężonym Mariupolu, gdzie największy dostawca internetu Kyivstar podawał, że „ciężko pracuje, aby utrzymać połączenie”, zanim ataki uniemożliwiły prace.
Czytaj też
Cyberspecjaliści przewidzieli rosnące znaczenie łączności w wojnie
„The Washington Post” odpowiada na pytanie, dlaczego tak duża część Ukrainy jest nadal połączona. Powodem ma być przewidywanie ekspertów ds. cyberbezpieczeństwa, że współczesne wojny będą toczyły się w cyberprzestrzeni, a kraj występujący w roli agresora będzie chciał wpłynąć na zdolność drugiej strony do komunikowania się ze światem. Zakłócenia internetu wpłyną bowiem na ogólny chaos, co ułatwi zyskanie przewagi na każdym możliwym froncie.
Rosja... się przeliczyła
Rosja – choć przeprowadzała cyberataki – w tym włamywała się do sieci dostawcy internetu satelitarnego, dezaktywowała usługę Ukrtelecom, to ostatecznie ataki te były mniejsze i mniej destrukcyjne, niż by tego oczekiwała.
Żołnierze rosyjscy także potrzebują dostępu do internetu i usług komórkowych, aby komunikować się ze sobą. A przypomnijmy, że Rosjanie – w drugim tygodniu inwazji – sami potrafili pozbawić się szyfrowanej komunikacji. Jeden z oficerów FSB przekazał swojemu podwładnemu, że nowoczesny system nie działa. Okazuje się, że to efekt niszczenia infrastruktury telekomunikacyjnej w Ukrainie, za którą stoi nie kto inny, jak sami Rosjanie.
„Na plus” Kijowa w tym przypadku działa także fakt, że ma już doświadczenie w odpieraniu rosyjskich cyberataków. W 2015 roku doszło do zhakowania ukraińskich dostawców energii i w efekcie – blackoutu dla setek tysięcy ludzi. Był jeden pozytywny skutek tego zdarzenia: od tego czasu kraj mógł pracować nad cyberobroną.
Dodatkowo, infrastruktura, na której opiera się internet w Ukrainie jest dobrze rozwinięta i często obejmuje wiele linii światłowodowych, które mogą pokrywać te same obszary. Natomiast jeśli doszło do uszkodzenia kabli światłowodowych, ukraińskie firmy telekomunikacyjne wysyłają pracowników w teren, aby naprawili je możliwie jak najszybciej. Dostawca internetu Kyivstar nie tylko wysyła inżynierów do awarii, ale także świadczy usługi internetowe dla ponad 200 schronów przeciwbombowych w kraju.
„Ukraińscy pracownicy telekomunikacji podejmują heroiczny wysiłek, aby utrzymać łączność ze swoimi współobywatelami, pracując przez całą dobę, aby utrzymać dostępność tych usług” – podkreślał ukraiński minister ds. transformacji cyfrowej Mychajło Fedorow w rozmowie z „Washington Post”.
Musk i Starlink wsparli Ukrainę
Nie zapominajmy, że wśród firm, które pośrednio wsparły Ukrainę w walce, był Starlink Elona Muska. Po tym, jak Fedorow napisał na Twitterze do szefa SpaceX i Tesli Elona Muska, miliarder przekazał terminale Starlink, by zapewnić usługę satelitarnego podłączenia do sieci.
Ukraińskie wojsko i cywile mają już korzystać z jego usług. Co więcej, Mychajło Fedorow miał deklarować, że „jakość łącza jest doskonała”, a nowe terminale mają docierać na Ukrainę „co drugi dzień”.
Dlaczego internet jest istotny dla Ukrainy?
Utrzymanie łączności w Ukrainie jest istotne, bo cywile pozostają w kontakcie nie tylko ze światem zewnętrznym, mogą komunikować się ze sobą i swoim rządem czy śledzić komunikaty nadawane na bieżąco choćby kierowane do obywateli przez prezydenta Zełenskiego.
Czytaj też
Internet jest także niezbędny, aby Ukraina mogła nadal budować swoją pozycję w mediach społecznościowych, inspirując obywateli do walki, nie pozostawiając Zachód obojętnym i apelować o wsparcie. W efekcie, na przykład zdjęcia pokazujące ranne, ciężarne kobiety ewakuowane ze szpitala w Mariupolu skłoniły nawet rosyjską propagandę do usunięcia ich kłamliwych twierdzeń. Wcześniej bowiem władze państwowe pisały w social mediach, że wspomniane kobiety to „aktorki”.
Jak nigdy wcześniej ta wojna udowodniła, że rozgrywa się równolegle – w realnym świecie, ale i w sieci, a przede wszystkim w mediach społecznościowych. Do tego niezbędne jest połączenie z internetem. Dlatego Ukraina musi zrobić wszystko, by utrzymać łaczność i pokazywać własną narrację nieustraszonego państwa, w kontrze do rosyjskiej propagandy o „operacji specjalnej”.
Nie należy zapominać o tym, że walczymy z dezinformacją, fake newsami i nową, internetową odsłoną propagandy Kremla, zapominając, że w sieci jest miejsce na domeny takie, jak te z końcówką .su, przypisanej do... Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, o czym piszemy w tym materiale.
Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany