Reklama

Technologie

#CyberMagazyn: Kiedy wejdziemy do metawersum? Mija rok po zapowiedziach Zuckerberga

Autor. Sara Kurig / Unsplash

Niecały rok temu szef Facebooka (dziś Mety) Mark Zuckerberg zapowiedział powstanie nowej rzeczywistości – metawersum, które ma łączyć w sobie wszystkie światy wirtualne i przenikać świat realny. Kiedy powstanie nowy, wspaniały świat Big Techów i jakie są szanse, że w ogóle do niego wkrótce wejdziemy?

Reklama

Zaledwie kilka dni temu Mark Zuckerberg podczas jednej z konferencji prasowych zaprezentował trzy prototypy urządzeń , które w przyszłości mają zabrać nas wszystkich do metawersum – cyfrowego świata, w którym z rzeczywistością realną (sic!) będą przenikać się wszystkie rzeczywistości wirtualne. 

Reklama

Starburst, Butterscotch i Holocake – urządzenia przypominające dobrze dziś znane okulary do uczestnictwa w wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości – to gadżety, których nazwy Anglosasom skojarzą się ze słodyczami. 

Koncern Meta chce, aby metawersum było atrakcyjne – jak słodka wizja lepszego świata, w którym będziemy wolni od starości, chorób, oddziaływania czasu i przestrzeni, mogąc jednocześnie dokładnie odwzorowywać świat, w którym żyjemy – i na przykład podróżować pomiędzy Saharą a Muzeami Watykańskimi zaledwie w ciągu kilku minut.

Reklama

Nowe urządzenia, które mają stanowić ukoronowanie badań Mety nad wirtualną rzeczywistością, zostały pomyślane tak, aby pokonywać ludzkie bariery fizjologii postrzegania przestrzennego. Według Zuckerberga, użytkownicy będą dzięki nim zapominać o rozróżnieniu na to, co wirtualne, a co realne – bo okulary znacząco zaburzą zdolność naszego narządu wzroku do oceny m.in. odległości i dynamiki tego co widzimy i sprawią, że to, co cyfrowe, ostatecznie na poziomie mózgu i percepcji stanie się realne. 

Meta nazywa to „wizualnym testem Turinga", który urządzenia do obsługi metawersum muszą przejść, aby wizja kompletnej, cyfrowej rzeczywistości mogła zostać spełniona.

Do sukcesu jeszcze daleko

Jakkolwiek nie ocenialibyśmy wizji Marka Zuckerberga, to faktem jest, że technologie, które zaprezentował jako te, które mają otworzyć drzwi do metawersum, to pieśń dalekiej przyszłości. Meta nie ujawnia ani kosztów, ani orientacyjnego czasu wdrożenia nowych urządzeń na rynek – pisze serwis Mashable, który zaznacza, że największe wyzwania będą towarzyszyły zasilaniu i chłodzeniu tych urządzeń. 

To, że Meta chce wyprzedzić konkurencję, jest oczywiste – wizja najnowocześniejszych technologii rozwijanych własnym sumptem musi być dla tej firmy kwestią budowania przewagi nad konkurencją, taką jak Microsoft, która również chce wejść w segment metawersum i przygotowuje własne rozwiązania dla cyfrowej rzeczywistości.

Według samego Zuckerberga, zaprezentowane okulary będą komercyjnie dostępne w ciągu 10 lat. Chodzi więc jedynie o budowanie przewagi biznesowej i prężenie muskułów na rynku, który za chwilę zrobi się bardzo ciasny. Czy aby na pewno jedynie o to?

A może to regulatorzy muszą oswoić się z metawersum?

Według Mashable, Meta pokazuje nowe produkty zdecydowanie za szybko nie po to, by wzbudzić apetyt wśród konsumentów spragnionych wejścia do nowego świata, ale aby przygotować regulatorów na nowe technologie i to, jak będą funkcjonowały.

Urzędy i regulacje prawne to od dawna duży problem dla firmy Marka Zuckerberga, która rozwija się znacznie szybciej, niż obowiązujące na świecie regulacje – jak już wielokrotnie zdążyliśmy się przekonać, prawo nie nadąża za nowymi technologiami, czego dobrym przykładem są przedpotopowe regulacje antymonopolowe obowiązujące w USA, całkowicie nie uwzględniające rozmiaru szkód, które mogą zostać wywołane przez wyrastające - jak grzyby po deszczu - w minionej dekadzie cyfrowe potęgi. 

Problemów z metawersum jest więcej, niż się wydaje

Ewentualny uśmiech Zuckerberga do regulatorów to więcej, niż tylko płytki PR-owy zabieg. Metawersum nie jest projektem etycznym. O tym, dlaczego, pisałam szeroko w tym tekście – analizując projekt Facebooka (Mety) szerzej, niż nakazuje jedynie perspektywa branży nowych technologii.

Samo w sobie metawersum jest bowiem projektem biznesowym, gospodarczym, politycznym i społecznym – i próbą monopolizacji kolejnych aspektów cyfrowego życia. O to, jak jego istnienie odbije się na przyszłych użytkownikach (mieszkańcach? obywatelach? gościach?) metawersum, martwią się dziś również psychologowie i psychiatrzy. 

Wykorzystanie okularów do obsługi wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości to czynność, która otworzy nasze mózgi jeszcze szerzej przed reklamodawcami – w końcu metawersum ma być projektem komercyjnym. 

Reklama ukierunkowana, która opiera się na mapowaniu naszych preferencji (nie tylko zakupowych, ale również tych światopoglądowych, politycznych, emocjonalnych, itd.) zyska nową płaszczyznę oddziaływania (zanurzymy się w nią), a jednocześnie – źródło danych.

Jak czytamy na stronach internetowych magazynu „Time" , metawersum będzie kierowało do nas reklamy i treści sprofilowane m.in. na podstawie analizy ruchu naszych gałek ocznych podczas korzystania z urządzeń do obsługi wirtualnej rzeczywistości. 

Pseudo-świat, którym jest metawersum, będzie składał się w całości z algorytmów dopasowujących widziane przez nas treści do tego, co – jak będzie wynikało z analizy naszych zachowań – chcemy konsumować i z czym chcemy obcować. 

Ruchy gałek ocznych to nie wszystko. Do źródeł danych dla reklamy ukierunkowanej dochodzą nasze grymasy, uśmiechy, wyraz twarzy, sposób, w jaki nasza mimika reaguje na poszczególne bodźce, z którymi stykamy się w otoczeniu. Można zatem powiedzieć, że z jednej strony – to użytkownik nabywa sprzęt, który pozwala mu znajdować się w metawersum, z drugiej jednak – to metawersum zakuwa go w cyfrowe kajdanki pozwalające na dokładne śledzenie i mapowanie jego najbardziej niekontrolowanych odruchów mimicznych, które nagle stają się źródłem informacji na temat osobistych preferencji, emocji i wrażeń.

Kogo obchodzi prywatność?

W naszym serwisie pisaliśmy już o tym, że powstała specjalna grupa, która ma zająć się tworzeniem standardów dla metawersum

Otwartym pozostaje pytanie, czy standardy te obejmą tak istotną kwestię, jaką jest prywatność użytkowników nowego świata – i czy podejdą do niej na poważnie, nie opierając się jedynie na okrągłych sformułowaniach znanych nam już z regulaminów mediów społecznościowych, które nie przekładają się na faktycznie przyjazne ochronie prywatności rozwiązania.

Unijne akty prawne, takie jak Digital Services Act (DSA) i Digital Markets Act (DMA) powinny stać się fundamentem dla funkcjonowania wszystkich nowych idei w świecie technologii – w tym dla metawersum, któremu nie wolno wkraczać w sferę przetwarzania danych biometrycznych dla potrzeb reklamy. 

Aby tak się nie stało, Komisja Europejska oraz inne organy muszą rozumieć, z czym wiąże się rozwój nowych technologii, a w tym wypadku – nowej rzeczywistości. Czy możemy na to liczyć? Czas pokaże – póki co, problemem są regulacje platform działających w dotychczasowym modelu, który co prawda w ostatnich latach zaczął ulegać pewnym przemianom i ewolucji, jednak od mniej więcej dziesięciu lat nie przeszedł przez zmiany rewolucyjne – i można było za jego uregulowanie zacząć zabierać się znacznie wcześniej, zanim potrzeba ta stała się tak krytyczna.

Metawersum męczy i wcale nie jest przyjazne

Jakkolwiek do realizacji egalitarnego dostępu do metawersum dla wszystkich jest jeszcze bardzo daleko, już teraz możemy zacząć zapoznawać się z tym, jak nowa, cyfrowa rzeczywistość oddziałuje na ludzką psychikę.

Serwis Business Insider opisuje losy 18 wolontariuszy, którzy przez tydzień pracowali w metawersum z wykorzystaniem technologii i narzędzi wirtualnej rzeczywistości. Dwie z grupy wszystkich osób biorących udział w eksperymencie wypisały się z niego po zaledwie dwóch godzinach. Reszta, która została i postanowiła dokończyć swój udział w projekcie, po jego zakończeniu informowała o dużym wzroście frustracji i stanów niepokoju związanych z obecnością w metawersum.

Wszystkie osoby biorące udział w doświadczeniu to naukowcy akademiccy, pracujący na jednej z uczelni. 

Business Insider podaje, że dwójka uczestników, którzy postanowili zrezygnować z dalszego uczestnictwa w doświadczeniu, skarżyła się na nudności i kłopoty sensoryczne. Pozostali uczestnicy oprócz frustracji i stanów niepokoju informowali o bólu gałek ocznych, wynikającym z użycia urządzeń do obsługi wirtualnej rzeczywistości. 

Pięć dni pracy po osiem godzin z 45-minutową przerwą na obiad to rzeczywistość, którą zna większość z nas – okazało się jednak, że po przeniesieniu do metawersum jest ona znacznie bardziej męcząca , niż jej analogowa wersja, do której przywykliśmy, pracując w biurach. 

42 proc. uczestników eksperymentu skarżyło się na wzrost frustracji, a ból oczu raportowało 48 proc. z nich. Ogólny, subiektywnie odczuwany dobrostan uczestników spadł o 20 proc. w metawersum w porównaniu z tygodniem pracy wykonywanej w świecie rzeczywistym, bez udziału wirtualnej rzeczywistości.

Uczestnikom eksperymentu spadła również produktywność – cecha, którą nadal świat pracy ceni dużo wyżej, niż dobrostan pracowników. 

Czy nowe badania wpłyną na dążenie Big Techów, a w szczególności Mety, do realizacji wizji metawersum? Najpewniej nie. To ogromny, niezagospodarowany jeszcze rynek, pole eksploracji biznesowej i kulturowej, które otwiera się przed firmami – a tym kończą się pomysły na przyciągnięcie nas do cyfrowych produktów, istniejących w ostatnich dziesięciu latach. Jak się okazało, to czas na tyle długi, byśmy zdali sobie sprawę z ich szkodliwego wpływu na nasze życie. Oby z metawersum poszło nam szybciej .

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama