Reklama

Technologie

#CyberMagazyn: Czy algorytmy urządzają nam świat?

Autor. Michael Dziedzic/ Unsplash/ Domena publiczna

Władza algorytmów to już nie mit, a rzeczywistość. Czy da się z nią walczyć? A może jedyną opcją jest życie poza „systemem” mediów społecznościowych?

Reklama

Kształtują to, jakie codziennie informacje do nas docierają, jakie komentarze i wpisy znajomych widzimy, jakie zdjęcia zobaczymy, jakie decyzje zakupowe podejmiemy. Warunkują czy weźmiemy udział w dyskusji w mediach społecznościowych i pokłócimy się z dawnym kolegą ze szkolnej ławki o politykę mieszkaniową w Polsce, czy zgodzimy się z opinią bliskiej nam osoby. Mowa o algorytmach.

Reklama

Prof. Jan Kreft ten nowy system określa „algokracją”, co więcej - w swojej książce: „Władza algorytmów” zwraca uwagę, że kształtują także kariery, decyzje polityczne, wpływają na społeczeństwa, ale i jednostki.

Czy algorytmy rzeczywiście urządzają nam świat? Czy jest jakiś sposób, aby wyrwać się z tej bańki społecznych, cyfrowych zależności?

Reklama

Czytaj też

Algorytm prawdę ci powie... o tobie

Jak wynika z badania dr Michała Kosińskiego, 70 polubień wystarcza, aby wiedzieć więcej o danej osobie niż jej przyjaciel, a 150 lajków – lepiej niż rodzice. 300 lajków daje większą znajomość człowieka algorytmom niż jego/jej partner życiowy. Mimo rewolucyjnego (i być może dla wielu szokującego badania) nadal – często bezrefleksyjnie rozdajemy lajki, klikając we wszystko, co w jakiś sposób przyciąga naszą uwagę. W ten sposób zostawiamy cyfrowy ślad i karmimy algorytm, który w rezultacie rzeczywiście może znać nas lepiej... niż my sami siebie.

Algorytm zatem to narzędzie, które przy pomocy uczenia maszynowego zbiera zestaw danych o użytkownikach platform społecznościowych, by – przynajmniej w założeniu – serwować treści zgodne z naszymi zainteresowaniami. Także w teorii – zakładając dobre intencje – pomaga to nam odnaleźć się w morzu treści, jakie każdy codziennie produkuje: dane lokalizacyjne, naszych znajomych (i propozycje znajomych), historia wyszukiwania, posty (i propozycje postów).

Z drugiej strony, to algorytmy odpowiadają za spolaryzowany punkt widzenia, jaki prezentuje dziś każdy z nas. Podobno niegdyś kupowało się tygodniki, które utożsamiane były z zupełnie skrajnymi sobie opcjami politycznymi – dziś to coraz rzadsze zjawisko – wolimy tkwić we własnych, przeciwnych sobie światach i niekoniecznie interesuje nas, co druga strona ma do powiedzenia. Zatem „lewaki” obrzucają się wyzwiskami z „prawakami”, a „najgorsi” są tzw. symetryści, bo jak wiadomo „czasy, kiedy można było iść środkiem, już dawno się skończyły”.

Na ten problem zwraca uwagę Wojtek Kardyś, ekspert social mediów, który wprost stwierdza, że algorytmy urządzają nam świat.

„Nie od dziś wiemy, że algorytmy zamykają nas w tzw: bańkach informacyjnych. Ponieważ podsuwają nam treści, które nam się podobają: fanpage i osoby, które lajkujemy i komentujemy - na dalszy plan schodzą newsy i wiadomości, które nie są po naszej myśli czy narracji. Algorytmy zostały wprowadzone właśnie po to, byśmy byli otoczeni ludźmi, którzy myślą tak samo jak my, którzy nam się podobają, którzy mówią to, co nam się podoba. Niestety, ze względu na brak edukacji w tym zakresie, nie robimy absplutnie nic, by z tych baniek się wydostać” – ocenia.

Czytaj też

Wyjściem: transparentność algorytmów

Wspomniany już dr Kosiński przestrzegał kilka lat temu: „Im szybciej zaakceptujemy fakt, że w gruncie rzeczy straciliśmy naszą prywatność, tym szybciej możemy usiąść i odbyć bardzo ważną debatę, która zapewni, że ten nowy świat będzie nadal bezpiecznym i nadającym się do zamieszkania miejscem do życia” (rozmowa z CBS Evening News – red.). Czy wyciągnęliśmy wnioski z dotychczasowej władzy algorytmów? I tak, i nie.

Jako zwykli użytkownicy w większości nadal czujemy potrzebę dzielenia się ze światem każdym mniej lub bardziej istotnym zdarzeniem w naszym życiu: ślubem, narodzinami dziecka, byciem w związku czy kupnem nowego domu. Czy mniej istotnymi: z kim się spotkaliśmy, co jedliśmy, czy jesteśmy obecnie na wakacjach, że poszliśmy na zakupy, mieliśmy dobry lub bardzo zły dzień. W każdej milisekundzie karmimy algorytmy kolejnymi informacjami, zapominając o jakiejkolwiek ochronie danych i naszej prywatności do której mamy przyrodzone prawo. A którego bardzo chętnie – w imię lajków i serdeuszek – się pozbywamy.

Czy istnieje sposób, aby wyrwać się z własnej bańki informacyjnej? Teoretycznie tak, na przykład poprzez czytanie źródeł z których poglądami polityczno-społecznymi się nie zgadzamy. W przypadku mediów społecznościowych - czytanie tekstów i klikanie w te, które nie są powiązane z naszymi zainteresowaniami. Prawda jest jednak taka, że algorytm zacznie ustawiać nam rzeczywistość w odwrotny sposób, a inne (dotychczasowe) newsy nie będą już wtedy priorytetowe. Czy to nie zatem błędne koło?

Jedyny sposób? Edukacja

Pytam Wojtka Kardysia - który na co dzień funkcjonuje, pracuje w mediach społecznościowych, ale i prowadzi w nich kampanie czy zarządza wizerunkami - o to, czy jedynym sposobem na walkę z algorytmami jest likwidacja kont w social mediach i życie „analogowe”.

„Można dla swojej higieny socialowej, ograniczyć social media, ale nie musimy rezgynować. Poruszanie po social mediach jest trochę jak jazda samochodem, im lepiej rozumiemy samochód, uczymy się przepisów i studiujemy mapy - tym szybciej i bezpieczniej się poruszamy. Tak samo jest z social mediami i ich algorytmami - im większa świadomość i wiedza na ich temat, tym czujemy się pewniej w Internecie” – odpowiada.

Zdaniem Kardysia, sposobem na walkę z algorytmami jest edukacja. „Tzw. digital skills czy też edukacja medialna, zarówno młodych jak i nieco starszych osób - uświadamianie, że istnieją takie algorytmy, które zamykają nas na odpowiednie narracje. Brakuje kampanii społecznych, które zwiększałyby świadomość tego typu działań. I w końcu brakuje regulacji prawnych, nałożonych na Big Techy, by w końcu zaczęły coś z tym robić, bo na samoregulację nie ma co tu liczyć” – ocenia ekspert.

Czy zatem wyrwiemy się z okowów kapitalizmu nadzoru, których celem jest przewidywanie i kreowanie, często sztucznych potrzeb ludzkich? Do tego potrzebna jest świadomość problemu i wspomniana już edukacja, której w polskiej szkole nadal brakuje. Choć jest promyk nadziei – coraz częściej o tym mówimy, a na poziomie unijnym dyskutuje się o problemie, czego efektem jest Digital Services Act i Digital Market Act.

Jeśli zatem IV władzą określamy media, jako V uznamy - media społecznościowe, to niech VI będą... użytkownicy.

Czytaj też

Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama

Komentarze

    Reklama