Reklama

Social media

Twitter pozwany za dyskryminację kobiet przy zwolnieniach. W tle ludzkie dramaty

Autor. Donkey Hotey / Flickr

W trakcie zwolnień grupowych w Twitterze, redukcje na samych tylko stanowiskach inżynierskich objęły 63 proc. kobiet i 48 proc. mężczyzn. Dwie ze zwolnionych pracownic pozwały firmę twierdząc, że to, jak przeprowadzano ten proces, nosi znamiona dyskryminacji.

Reklama

Po przejęciu Twittera przez Elona Muska, nowy właściciel platformy zdecydował się zwolnić z pracy ponad 70 proc. wszystkich tam zatrudnionych osób. Redukcje, jak pisze serwis Ars Technica, w sposób nieproporcjonalny dotknęły kobiety; na samych tylko stanowiskach inżynierskich wymówienie otrzymało 63 proc. kobiet względem 48 proc. mężczyzn.

Reklama

Dwie spośród zwolnionych przez Twittera kobiet zdecydowały się pozwać platformę, zarzucając jej dyskryminację przy redukcjach. To jednak nie wszystko – w tle zwolnień grupowych w nowej firmie Muska rozegrały się liczne ludzkie dramaty dotykające osób, których życie z dnia na dzień zostało finansowo złamane przez arbitralne decyzje miliardera.

Czytaj też

Pozew za dyskryminację

„Kobiety w Twitterze nigdy nie miały szansy być traktowane uczciwie, odkąd Elon Musk zdecydował się wykupić firmę" – twierdzi reprezentująca dwie byłe pracownice tej spółki adwokatka Shannon Liss-Riordan, cytowana przez serwis Ars Technica. Jej zdaniem, od samego początku kobiety były bardziej narażone na utratę pracy, niż mężczyźni.

Reklama

Byłe pracownice Twittera, które zdecydowały się pozwać firmę, to Carolina Bernal Strifling, która pracowała dla platformy od siedmiu lat, a także Willow Wren Turkal - przyszła do pracy w 2021 roku, jednak wcześniej pracowała dla innych big techów: Facebooka i LinkedIn.

Ich pozew powołuje się na wyliczenia profesora z Rutgers University Marka Killingswortha, który stwierdził, że 4 listopada 2022 roku, kiedy rozpoczęły się masowe zwolnienia w Twitterze, pracę straciło 57 proc. wszystkich kobiet i 47 proc. mężczyzn.

Czytaj też

Seksizm miliardera

Jak wskazały powódki, ta nierównowaga „nie może być wyjaśniona na poziomie twierdzenia, że Musk chciał zatrzymać więcej pracowników na stanowiskach inżynierskich". Zdaniem prof. Killingswortha, Musk zwolnił 63 proc. kobiet pracujących na takich stanowiskach i tylko 48 proc. mężczyzn.

Dalej, zwolnione z Twittera kobiety wskazują, że w swoich własnych wpisach na platformie Elon Musk prezentował seksizm, odnosząc się m.in. do artykułów w mediach poświęconych jego mizoginistycznemu stosunkowi do kobiet, które pracują w zarządzanych przez niego firmach.

Kobiety, które pozwały Twittera, domagają się wypłaty odszkodowania od firmy (w tym rekompensaty za straty moralne), a także niesłusznie ich zdaniem utraconego wynagrodzenia oraz przysługujących im bonusów. Chcą również, aby sąd zmusił platformę do przywrócenia do pracy tych kobiet, które chcą do niej wrócić i oceniają, że zostały zwolnione w dyskryminujący je sposób, nie zaś z realnych powodów.

Czytaj też

Dyskryminacja kobiet w Twitterze – szerszy wymiar

Żeńska część załogi firmy miała być dyskryminowana w znacznie szerszy sposób, niż tylko przez niesprawiedliwe jej zdaniem zwolnienia grupowe.

Wymóg Muska co do obecności w firmie przez 24 godziny 7 dni w tygodniu, wypełniany m.in. przez noclegi w przygotowanych do tego w biurach Twittera dormitoriach, ma według zwolnionych pracownic w nieproporcjonalny sposób uderzać właśnie w kobiety – to one częściej opiekują się dziećmi i wymagającymi tego innymi członkami rodziny, dlatego to właśnie z ich strony częściej padała odmowa, wiążąca się z utratą pracy.

Czytaj też

Nie tylko jeden pozew

Tego samego dnia do sądu w Kalifornii wpłynął również inny pozew – złożony przez Dmitriego Borodaenkę, pracującego dla Twittera od 2021 roku (wcześniej zatrudnianego przez Facebooka) i Abijita Mehtę, inżyniera zatrudnianego od 2017 roku, który był szefem projektu Twitter Blue.

Ich pozew dotyczy zwolnień pracowników, którzy w chwili otrzymania wypowiedzenia przebywali na zwolnieniach lekarskich lub mają orzeczenie o niepełnosprawności. Zdaniem powodów, Twitter podjął decyzję o zwolnieniach w sposób naruszający prawo regulujące tego rodzaju czynności administracyjne na poziomie federalnym.

Opisano w nim m.in. sprawy pracowników, którzy ze względu na swoje orzeczenie o niepełnosprawności nie byli w stanie spełnić wyśrubowanych norm pracy narzuconych przez Muska i w związku z tym otrzymali wypowiedzenie umów.

Borodaenko np. wskazuje, że od zawsze mógł pracować zdalnie ze względu na to, iż po przejściu choroby nowotworowej znajduje się w grupie podwyższonego ryzyka w przypadku zachorowania na COVID-19 i do tej pory firma nie miała z tym żadnego problemu. Jednak Musk po przejęciu platformy zażądał od wszystkich pracowników, aby przychodzili do biura. Po przesłaniu odmowy stawiennictwa w siedzibie firmy i próbie obrony pracy zdalnej, dowiedział się, że jego zachowanie „narusza politykę firmy".

Pozew obu mężczyzn zarzuca Twitterowi, że 4 listopada zwolniono ok. 60 proc. pracowników przebywających bądź to na urlopie zdrowotnym, rodzicielskim, bądź też na zwolnieniu lekarskim.

Czytaj też

Odebrane szanse

Magazyn „Wired" opisuje z kolei dramaty, które spotkały część zwolnionych z Twittera osób, dla których jednym z kluczowych aspektów jest posiadanie benefitów zdrowotnych pozwalających np. na sfinansowanie leczenia niepłodności.

Osoby pracujące dla Twittera korzystały z benefitów obsługiwanych przez firmę Carrot współpracującą z platformą, która udostępniała im możliwość korzyści finansowych do wysokości 24 tys. dolarów rocznie do wydania na zabiegi medyczne.

Dla niektórych osób to jedyna droga do sfinansowania drogiego leczenia niepłodności i zostania rodzicami – pisze redakcja, która zaznacza, że program współpracy z Carrot był relatywnie nowy i został wprowadzony w tym roku, ku radości wielu pracowników borykających się z problemem niepłodności.

Jane, której historię opisało „Wired", po otrzymaniu wypowiedzenia z Twittera obudziła się w środku procesu terapeutycznego bez żadnej możliwości kontynuowania go – kobieta nie jest w stanie bowiem zapłacić za drogą terapię samodzielnie.

Po przejęciu przez Muska obiecano tak jej, jak i innym pracownikom korzystającym ze współfinansowanej przez Carrot i Twittera terapii, że będzie ona kontynuowana jeszcze przez rok po wykupie platformy. Tymczasem okazało się, że w rzeczywistości na skorzystanie ze świadczeń został im tydzień.

Dramat Jane i innych osób, którym zostały odebrane nadzieje na powiększenie rodziny, to niepoliczalny koszt zwolnień, które arbitralnie zarządził Elon Musk po przejęciu Twittera. Nie da się go zbilansować w żadnej tabelce.

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].

Reklama

Komentarze

    Reklama