Reklama

Social media

#CyberMagazyn: Putin walczy z mediami w Rosji. Czy jego naród pozna prawdę o wojnie?

Autor. Nijwam Swargiary / Unsplash

Oprócz wojny, którą Putin prowadzi poza granicami Rosji - w Ukrainie, na którą dokonał zbrojnej inwazji miesiąc temu, były szef FSB i oficer KGB, który przeszedł zręcznie przez wszystkie szczeble politycznej kariery w swoim kraju, walczy również w Rosji. Walka ta to wojna z mediami, które stanowią dla niego śmiertelne zagrożenie - mogą ujawnić Rosjanom prawdę o pozycji ich kraju i prawdziwym wymiarze działań prezydenta.

Reklama

Każdego dnia dowiadujemy się o tym, że Rosja nie zabiera swoich żołnierzy do domu - jeśli walcząc w Ukrainie zginąłeś na polu bitwy - w mieście, istnieje praktycznie stuprocentowa szansa, że nikt cię nie pochowa, nikt nie wspomni i nikt nie powiadomi twojej rodziny, że już nie wrócisz.

Reklama

Każdego dnia uważnie liczymy straty, które wojska Putina ponoszą przez - o czym właściwie od końca pierwszego tygodnia po inwazji piszą liczni komentatorzy w kraju i za granicą - złą logistykę i bezmyślne zarządzanie zasobami.

Rosjanie jednak o nich nie wiedzą. To, co dociera do nas z przekazów dystrybuowanych w Rosji, to propagandowe wiece, koncerty, młodzież i dzieci w szkołach, gromadzące się wokół litery Z, na Zachodzie ochrzczonej nową swastyką.

Reklama

Kreml blokuje dostęp do informacji

W pierwszych dniach po inwazji, Roskomnadzor zablokował dostęp do zachodnich mediów społecznościowych - Facebooka i Twittera, uzasadniając to faktem, iż platformy te dyskryminują rosyjskich wydawców, dystrybuujących propagandę Kremla poza granicami Rosji - Sputnik i RT zostały objęte sankcjami przez Unię Europejską, a wcześniej "zdjęte" z platform społecznościowych przez ich właścicieli pod presją opinii publicznej.

Wraz z blokadą mediów społecznościowych, w Rosji zablokowano możliwość odbioru mediów zagranicznych. Władimir Putin zdecydował o wprowadzeniu drakońskiego prawa skazującego na 15 lat pozbawienia wolności za "rozpowszechnianie fake newsów" o "specjalnej operacji wojskowej" na Ukrainie, w tym, za użycie słowa "wojna".

Zamknięte zostało "Echo Moskwy", a także telewizja "Dożd", natomiast "Nowaja Gazieta" usunęła ze swoich stron internetowych wszystko, co było związane z wojną.

Czytaj też

W międzyczasie, w Moskwie i innych miastach zaczęły się brutalne aresztowania osób biorących udział w demonstracjach antywojennych, których w początkowych dniach po inwazji w Rosji było wiele - informowały o nich zarówno media lokalne, jak i te światowe.

Zagraniczni agenci wpływu

W ciągu ostatnich trzech lat, kontrola Kremla nad infosferą w Rosji znacznie się zaostrzyła. Uznanie niezależnej prasy i mediów związanych w jakikolwiek sposób z kapitałem zagranicznym za "zagranicznych agentów wpływu" to tylko jeden z wielu kroków, które Putin wykonał, aby ograniczyć wolność słowa w swoim kraju, jak i wolność szerzenia informacji.

Państwowe media i ich monopol, do którego doprowadził Putin, nie rozwiązały jednak problemu dostępu do informacji - młode pokolenie Rosjan wiedziało, że aby wyjść poza propagandę władzy, treści należy poszukiwać w internecie.

Czytaj też

Mediazona, Meduza i kilka innych portali, które dziś można oglądać po włączeniu usługi VPN, bo są przez Roskomnadzor często i chętnie blokowane, to obok YouTube'a i Twittera okno na świat dla wielu, którzy nie chcieli świadomie ograniczyć swojego pola widzenia do tego, co proponuje Kreml.

Komunikatory - okno wolności i morze dezinformacji

Rosjanie do wymiany informacyjnej bardzo chętnie wykorzystują również komunikator Telegram - problem z tą platformą jest jednak taki, że wiedzą o tym również rosyjskie służby, które dbają o to, by na Telegramie roiło się od proputinowskiej i prowojennej narracji, a informacje o innym naświetleniu były prawnie dewaluowane przez propagandową retorykę.

Czytaj też

Telegram to główne źródło informacji dla ok. 6 proc. Rosjan, nie znaczy to jednak, że jego rola nie wzrośnie ze względu na ograniczenia, które wprowadza obecnie Putin w infosferze w Rosji.

Te same problemy, te same metody

Czy decydując się na blokadę zachodnich platform społecznościowych i likwidację ostatnich - choć odrobinę niezależnych od władzy mediów - Putin sięga po nowe środki?

Absolutnie nie. Tego rodzaju działania od dawna znajdują się w stałym repertuarze rosyjskich środków radzenia sobie z wewnętrznym oporem, społecznym niezadowoleniem i wszelkimi przejawami opozycji antyrządowej.

Nie tylko Rosja sięga zresztą po blokady mediów i zastąpienie niezależnego przekazu własną propagandą - z metody tej korzystają wszelkie autorytarne reżimy, co można obserwować m.in. na przykładzie Chin.

Dlaczego w Rosji zadanie polegające na karmieniu własnego narodu zachodnią propagandą i dezinformacją jest ułatwione?

Rosja to kraj tradycyjnie antyzachodni, który szczególnym resentymentem darzy USA - wszelkie narracje krytyczne wobec Zachodu i wskazujące jego rzekomą hipokryzję padają tam zatem na podatny grunt - to melodia, którą w Rosji słychać od lat.

Czytaj też

Odbiorcy mediów tradycyjnych, kontrolowanych przez państwo, jak np. telewizja - to głównie ludzie starsi, którzy w przekazie medialnym poszukują utwierdzenia we własnych poglądach i zagrzania patriotycznych nastrojów.

Internet pozostaje nadzieją

Wraz z zacieśnianiem się pętli, którą Putin zakłada na szyję wolnościom obywatelskim i obiegowi informacji w Rosji, wielu dziennikarzy zdecydowało się odejść z pracy i w ten sposób wyrazić swój brak poparcia dla decyzji politycznych prezydenta.

Wielu jednak pozostało - ci nadal będą uprawiali propagandę w państwowych agencjach prasowych, telewizji i radiu.

Nadzieją - dla Rosji, ale i dla Ukrainy - pozostaje internet, który ma siłę, jakiej nie opisują nawet najlepsze strategiczne podręczniki Kremla.

Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama
Reklama

Komentarze