Reklama

Social media

#CyberMagazyn: Cyfrowi alfonsi. Jak seks-biznes wszedł do mediów społecznościowych

Autor. Simona Todorova / Unsplash

Internet, w tym media społecznościowe, na niespotykaną wcześniej skalę umożliwił zdobywanie środków finansowych w oparciu o własną twórczość i wizerunek. Zjawisko influencingu, blogosfera i streamerzy to jednak tylko jedna strona medalu - drugą jest internetowy seks-biznes, którego najpopularniejszą domeną jest dziś serwis OnlyFans.

Reklama

Serwis OnlyFans to miejsce, w którym znajdziemy to, czego zabraniają inne platformy społecznościowe - nagość, erotykę i seks, bez potrzeby sięgania do serwisów pornograficznych. Czym różni się OnlyFans od tych ostatnich? Obietnicą naturalności, spotkania z osobami, które emisją treści erotycznych zarabiają na życie, jednak nie są profesjonalistami - to przysłowiowe "dziewczyny z sąsiedztwa". Może właśnie to najlepiej wyjaśnia fenomen tej witryny?

Reklama

Czytaj też

Reklama

Razem z rozwojem internetowej seks-branży, w sieci pojawiła się jednak jeszcze jedna grupa osób, które chcą na niej zarobić. To cyfrowi alfonsi, którzy chętnie przyjmują rolę menedżerów pracujących w serwisie dziewczyn i zarządzają z czasem nie tylko ich stroną w OnlyFans, ale i coraz większą częścią życia.

Zarządzanie seks-biznesem w sieci

Dziennik "New York Times" opisuje historię Jaysona Rosero, który w początku pandemii koronawirusa postanowił w niezwykły, jak się z początku wydawało, sposób zarobić na życie. Jego firma Think Expansion miała zajmować się wcześniej rozwojem biznesu online - powszechny kryzys zdrowotny pokrzyżował jednak mężczyźnie plany, gdyż wiele firm zainteresowanych wcześniej tego rodzaju usługami wycofało swoje budżety, jak i zakończyło działalność z powodu ograniczeń covidowych.

OnlyFans okazało się dla Rosera strzałem w dziesiątkę. To właśnie tam poznał dziewczyny, które potrzebowały pomocy w rozwoju swoich profili w serwisie i pozyskiwaniu tym samym większej liczby widzów, jak i wpłat. W listopadzie 2020 roku Rosero umieścił więc na Instagramie pierwsze ogłoszenie, w którym zapraszał innych do współpracy z nim przy zarządzaniu profilami osób zarabiających na OnlyFans.

Czytaj też

"OnlyFans to prawdziwa szansa nie tylko dla seksownych dziewczyn, ale również i dla chłopaków" - napisał. "Proponuję pracę jako cyfrowy alfons" - dodał w swoim ogłoszeniu.

Dwa lata później Rosero dysponuje już w pełni zautomatyzowanym, rutynowym procesem wykonywania poszczególnych czynności w serwisie OnlyFans, gdzie z jego usług korzystają klientki chcące usprawnić swoją erotyczną karierę w sieci.

Praca na zmianach i wiele osobowości

Rosero zaczyna współpracę od poproszenia klientki o bank nagich zdjęć i materiałów wideo. Następnie jego współpracownicy, którzy funkcjonują nieco jak ghostwriterzy, zasiadają przed swoimi komputerami i podając się za dziewczynę, której zdjęcia otrzymali, prowadzą rozmowy w specjalnych chatroomach z zainteresowanymi nią klientami, którzy chętnie płacą za możliwość skorzystania z chwili rozrywki w towarzystwie pięknej i seksownej kobiety, nie zdając sobie wcale sprawy z tego, kto naprawdę jest po drugiej stronie.

Czytaj też

Praca w chatroomach jest zmianowa - polega przede wszystkim na odpowiadaniu na nowe wiadomości od fanów, nawiązywaniu relacji z nowymi "abonentami" usług danej osoby, a także skłanianiu ich do tego, by kupowali dostęp do najdroższych, specjalnych materiałów wideo, w których płaci się za odsłony i które nagrywane są specjalnie dla nich (w co chętni lubią wierzyć, choć w rzeczywistości jest zupełnie inaczej - ten sam klip wideo może być pokazywany wielu osobom).

Współpracownicy Rosera zarabiają niewielki procent od każdej udanej "sprzedaży" usługi świadczonej przez właścicielkę profilu. Oczywiste jest, że zarobią więcej, jeśli dobrze spełnią swoje zadanie i przekonają widzów - przeważnie samotnych, napalonych mężczyzn - że rozmawiają z kobietą, do której należy strona z materiałami wideo w serwisie.

Na stronie firmy Rosera - Think Expansion - dziś można przeczytać, że najwierniejsi klienci na OnlyFans nie przychodzą tak naprawdę po dostęp do treści erotycznych, tylko po iluzję kontaktu z drugim człowiekiem.

Czy OnlyFans stworzyło cyfrowych alfonsów?

I tak, i nie. Kiedy inne serwisy, do których internauci sięgają po treści erotyczne opierają się niemal w całości na gotowych, zamieszczanych tam po prostu materiałach wideo, OnlyFans postawiło na kontakt z żywym człowiekiem (lub jego iluzję) i umożliwiło cyfrowej erotyce wejście w sektor mediów społecznościowych, wcześniej dla niej niedostępny.

Czytaj też

Sama strona OnlyFans przedstawia się jako "narzędzie" i "infrastruktura" dla twórców treści, którzy mogą z jej pomocą maksymalizować zyski, poszerzać swój zasięg i osiągać sukces właściwie w dowolny sposób, jaki są w stanie wymyślić. Podstawą działania serwisu jest iluzoryczna intymność relacji twórca-widz, która powstaje w chwili, gdy ten ostatni decyduje się na zakup "indywidualnego" pakietu wideo.

Jeśli chce się zarobić w tym systemie, trzeba podchodzić do niego bez wrażliwości i złudzeń - liczy się ilość, a jakość nie ma tu specjalnego znaczenia.

Rozwój biznesu polegającego na wspomaganiu obsługi kont na OnlyFans to obecnie nie jedna firma, ale cała "gałąź" działalności usługowej, która rozkwitła w internecie. W skrócie działa ona jak wszystkie inne pośrednictwa - osoby wykonujące drobne zadania, takie jak wspomniane wcześniej odpisywanie na wiadomości w chatroomach czy dystrybucja materiałów wideo dostają ułamek zarobków właścicielki profilu, która w pierwszej kolejności płaci "podwykonawcy" dostarczającego jej "pracowników". Sama natomiast otrzymuje wynagrodzenie pomniejszone o 20 proc. prowizji pobieranej przez OnlyFans od wpłat dokonywanych przez widzów.

Międzynarodowy biznes

Według "New York Timesa" fenomen cyfrowych alfonsów nie ogranicza się do jednego kraju - ogłoszenia firm obiecujących wsparcie w prowadzeniu seks-biznesu w internecie zostały przez dziennikarzy zlokalizowane w sześciu krajach, a z pewnością zakres tej działalności jest znacznie szerszy.

Czytaj też

Firmy wspierające biznes na OnlyFans niekiedy przybierają rozmiar i model agencji marketingowych, jednak wciąż działają w swoistej "szarej strefie" - etycznie i moralnie OnlyFans to granica pomiędzy światem internetowej pornografii i nieszkodliwej rozrywki dla dorosłych, przybierającej "nieco inną postać" influencingu. Według "NYT", niektóre z firm zajmujących się zarządzaniem kontami na OnlyFans, generują rocznie siedmiocyfrowe zyski liczone w dolarach.

Finansowe wsparcie w czasie pandemii

Chociaż platforma OnlyFans powstała w 2016 roku, największą popularność serwis zdobył w czasie pandemii koronawirusa, kiedy obecność tam stała się czymś w rodzaju kroplówki finansowej dla wielu osób, które w wyniku obostrzeń covidowych albo straciły pracę, albo zostały z niej tymczasowo wyłączone ze względu na trwające na całym świecie lockdowny.

Platforma już krótko po swoim powstaniu stała się synonimem miejsca, do którego w sieci trafia się po to, by oglądać seksowne dziewczyny i z nimi rozmawiać - w 2019 roku korzystało z niej ok. 120 tys. osób zarabiających tam na życie, w grudniu 2020 roku natomiast było ich już ponad milion.

Pieniądze, które zarabiają osoby korzystające z OnlyFans wahają się od drobnych za abonament, po naprawdę poważne sumy za "indywidualne" materiały wideo trafiające do wybranych, wysokopłatnych subskrybentów.

Czytaj też

Serwis jednak sprzedaje coś więcej, niż tylko atrakcyjne wizualnie dziewczyny i ich nagość - to iluzja relacji, która w czasie epidemii stała się bardzo ważna dla wielu osób, zwłaszcza dla tych, które już wcześniej miały problemy z nawiązywaniem kontaktów.

Zarabianie na OnlyFans to przykład taniej pracy obciążonej wysokim kosztem moralnym, tak charakterystycznej dla dzisiejszych czasów internetu - cyfrowi alfonsi natomiast to zjawisko, które prędzej czy później musiało się pojawić, tak, jak wcześniej pojawiły się firmy pośredniczące w znajdowaniu niskopłatnych, acz uporczywych zleceń na platformach takich, jak MechanicalTurk czy inne portale dla freelancerów. To ostatecznie tylko kolejny z wielu odcieni cyfrowego kapitalizmu.

Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama

Komentarze

    Reklama