Prywatność
TikTok śledził brytyjską dziennikarkę. To kolejny taki przypadek [KOMENTARZ]
TikTok śledził brytyjską dziennikarkę i sam poinformował ją o „nieprawidłowościach” w dostępie do danych przez dwóch pracowników z Chin i dwóch z USA. To kolejny taki przypadek, kiedy okazuje się, że dane z platformy mogą służyć inwigilacji.
Cristina Criddle to dziennikarka technologiczna znanego na całym świecie „Financial Timesa". Mieszka w Londynie. Na TikToku założyła konto dla rozrywki, a jego bohaterem był kot, którym się opiekuje. Do grudnia ub. roku - a konkretniej, do czasu, kiedy dwa dni przed Bożym Narodzeniem odebrała pewien telefon - nie wiedziała, że dane z TikToka były wykorzystywane do jej śledzenia.
Chińska platforma sama poinformowała ją o tym fakcie - w myśl wcześniej ustalonej strategii działań z zakresupublic relations, która każe TikTokowi karnie przyznawać się do swoich błędów, zanim odkryją to dziennikarze. To pozwala na „łagodzenie obrażeń po wybuchu" i zmniejszanie - przynajmniej tymczasowo - wizerunkowych strat ubocznych.
TikTok, kontaktując się z dziennikarką, przyznał, że dostęp do danych z jej konta mieli dwaj pracownicy z Chin, a także dwaj z USA. Nie powinni go mieć. Nie zgodziła się na to. Jak powiedziała w rozmowie z serwisem BBC Criddle, poczuła się po tej informacji bardzo źle. „To było naprawdę przerażające i paskudne, i osobiście, całkiem przemocowe" - przyznała dziennikarka „FT".
Jak dodała, kiedy otrzymała telefon od TikToka, przebywała w swoim domu rodzinnym, razem z nastoletnią siostrą i kuzynostwem, którzy korzystają z tej platformy. Nastolatki na wieść o tym, co przydarzyło się ich krewnej, zareagowały przestrachem i zaczęły zadawać pytania, czy również powinny się martwić o swoją prywatność.
Czytaj też
Nie pierwszy taki przypadek
TikTok wielokrotnie zaprzeczał, jakoby dane użytkowników powiązane z ich kontami mogły być dostępne dla pracowników tej firmy, a także koncernu ByteDance, do którego platforma należy.
Narracji tej zaprzecza jednak fakt, że wcześniej podobne kontrowersje dotyczyły dziennikarzy amerykańskiego „Forbesa" i serwisu BuzzFeed, gdzie również pracownicy chińskiej platformy zyskali dostęp do danych z kont po to, aby wykorzystać je do monitorowania lokalizacji dziennikarzy. Wówczas, podobnie jak w przypadku Criddle, TikTok sam przyznał, że doszło do nieprawidłowości, aby łagodzić kontrowersje i zmniejszyć PR-owe straty.
W przypadku dziennikarki „FT", TikTok poinformował, że pracownicy działu audytów wewnętrznych sprawdzali lokalizację adresu IP kobiety, unikalny numer przyporządkowany do jej urządzenia, a także porównywali te informacje z nieokreśloną liczbą danych powiązanych z pracownikami TikToka, po to, aby - jak w przypadku dziennikarzy amerykańskich mediów wspomnianych wcześniej - określić, kto dostarcza mediom przecieki o tym, co dzieje się w TikToku i w tajemnicy spotyka się z reporterami.
Czytaj też
Sprawa wygląda poważnie
O przypadek dziennikarki „FT" zapytałam menedżera ds. komunikacji TikToka w regionie Europy Środkowej i Wschodniej Piotra Żaczko - kiedy tylko otrzymam odpowiedź, zaktualizujemy o nią ten materiał.
Sprawa Criddle wygląda jednak poważnie z kilku względów - to nie pierwszy przypadek, kiedy dane określonego użytkownika TikToka wykorzystywane są do śledzenia tej osoby przez pracowników platformy.
Wyjaśnienie kontrowersji przez chęć wskazania „kreta" we własnych szeregach TikToka mogło brzmieć przekonująco (czy aby na pewno?) raz. Za drugim, po wprowadzeniu - podobno - bardzo restrykcyjnych procedur i awanturze w związku z nadużyciami wobec amerykańskich dziennikarzy, argumentacja ta nie przejdzie już tak łatwo (choć być może w Polsce nie będzie z tym problemu).
Czytaj też
Oportunizm i polityka
O ile lokalizacja dziennikarki była monitorowana całodobowo - a można założyć, że właśnie tak musiało być, aby z całą pewnością wykryć, który z pracowników TikToka spotyka się z kobietą, aby przekazywać jej „tajne" informacje z wnętrza chińskiej platformy, stanowi to naruszenie zarówno jej prywatności w kwestii obowiązków zawodowych, jak i życia prywatnego.
Profil kota Criddle nigdzie nie informował o tym, kto jest jego autorem - zatem ktokolwiek uzyskał dostęp do danych z profilu dziennikarki, zrobił to celowo i wcześniej zadał sobie spory wysiłek, aby zorientować się, że to faktycznie jej TikTok.
Czy kolejny incydent z naruszeniem prywatności osoby z branży mediów, która - tak się składa - zajmuje się nowymi technologiami i pisze również o sprawach związanych z TikTokiem i wątpliwościami wokół tej aplikacji, skłoni użytkowników chińskiej platformy do refleksji nad korzystaniem z niej? Niekoniecznie.
TikTok bije rekordy popularności na całym świecie, a jego blokada nie jest prawdopodobna ze względów zarówno politycznych, jak i cynicznych - politycy, którzy mogliby podjąć taką decyzję, doskonale wiedzą, że TikTok to prawdopodobny gamechanger w wyborach, które nadchodzą tak w Polsce, jak i w USA.
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].