Polityka i prawo
#CyberMagazyn: W jakich barwach kształtuje się przyszłość oparta na przetwarzaniu danych?
Przetwarzanie danych osobowych na potrzeby świadczenia usług – zarówno tych, które oferują nam wielkie korporacje, jak i tych publicznych, które gwarantować powinno państwo – to dziś przede wszystkim ogromne ryzyko związane z brakiem zaufania do procesów i ich uczestników. Jak temu zaradzić?
Kto ma dane, ten ma władzę – a same w sobie dane są „ropą naftową" gospodarki cyfrowej. To popularne twierdzenia, z którymi podczas III edycji konferencji Cyber24 Day przyszło mierzyć się panelistom, uczestniczącym w dyskusji poświęconej głównym problemom towarzyszącym gospodarce opartej na przetwarzaniu danych osobowych.
Ile dziś znaczą nasze dane osobowe?
Współprzewodniczący Polskiej Sieci Ekonomii i wykładowca na Akademii Leona Koźmińskiego Jan J. Zygmuntowski podczas dyskusji wymienił problemy związane z przetwarzaniem danych takie, jak m.in. skrzywienie algorytmów zaangażowanych w procesy zautomatyzowanego podejmowania decyzji, ale wskazał też na możliwość służenia interesowi publicznemu przez dane, która ujawniła się jego zdaniem przede wszystkim podczas pandemii koronawirusa.
„Większość praktyków uważa, że powinniśmy wzmocnić kierunek ochrony praw podstawowych i interesu publicznego" – powiedział Zygmuntowski, odnosząc się do tego, jaki paradygmat myślenia o wykorzystaniu danych należy obecnie uznać za właściwy. „Przewaga ekonomicznego interesu jest obecnie znacząca" – podkreślił i dodał, że obecnie nawet korzystne z punktu widzenia społecznego propozycje wykorzystania danych prowadzą do jeszcze większego ich utowarowienia.
„Odpowiadając na pytanie, jak ważne są dane, mimo że przychodzę tu jako ekonomista, podkreślam, że są ważne dla gospodarki, ale model zarządzania nimi musi ulec zmianie w kierunku większej ochrony ludzi i upodmiotowienia wspólnego interesu i do tego potrzebne są nowe reguły gry i nowe instytucje" – powiedział ekspert.
Reprezentująca Fundację Panoptykon Dorota Głowacka oceniła z kolei, że prywatność to tylko jeden z aspektów dyskusji o danych, obok niedyskryminacji i wolności słowa. „Patrzymy na to znacznie szerzej i odchodzimy od skupiania się na tym jakie napięcie dane wywołują w obszarze praw podstawowych \[...\] i przyglądamy się temu, jaki wpływ to ma w sferze np. zdrowia psychicznego" – powiedziała.
„To sfera, w której być może w większym stopniu jesteśmy w stanie docenić to, jak dane faktycznie mogą być wykorzystywane przeciwko nam" – dodała, odwołując się do projektu badawczego Fundacji Panoptykon, w którym analizowano to, jak treści podsuwane w serwisach społecznościowych przez algorytmy rekomendujące treści mogą negatywnie oddziaływać na zdrowie psychiczne użytkowników. „Nie doceniamy wagi ochrony danych w kontekście różnych negatywnych skutków, a w kontekście tego, jakie przetwarzanie danych przez wielkie firmy może wywierać w ramach różnych ważnych życiowych sfer" – podsumowała.
Czytaj też
Doradca prezydenta RP prof. Andrzej Zybertowicz stwierdził z kolei, że dane osobowe są przeceniane, podobnie jak ich znaczenie. „Dane mogą być warunkiem niezbędnym do wiedzy, ale nie ma żadnej równości" – powiedział, oceniając iż slogan „dane równa się wiedza" jest nadużyciem.
„Sformułowanie >>kto ma dane ten ma władzę<< to mutacja starej formuły >>kto ma wiedzę, ten ma władzę<<, ale to też jest uproszczenie mylące. Sprawstwo bierze się z triady – z wiedzy, zasobów i woli. Jak nie ma woli, to największa wiedza o świecie i największe zasoby nic nie znaczą" – powiedział.
„Kolejne złudzenie, które ewidentnie jest echem myślenia oświeceniowego, które mówi że najpierw świat poznajemy, a potem na gruncie tej wiedzy działamy, to stwierdzenie że wiedza to potęga" – dodał Zybertowicz. „Tak samo jak dialog jest przereklamowany, tak dane są przereklamowane. One działają w pewnych społecznych kontekstach, które oczywiście są klasowe, które są podszyte przemocą, emocjami i manipulacjami. Można to wypreparować z tych kontekstów, ale moim zdaniem nie musimy ulegać takiej mentalności" – ocenił.
Michał Jaworski, członek zarządu i dyrektor ds. strategii technologicznej Microsoft Polska stwierdził, że kwestionować należy sformułowanie o tym, że „dane są ropą naftową XXI wieku".
Jak wskazał, dane jeśli nie pracują, są bez wartości. Dane ponadto - zdaniem Jaworskiego - bardzo szybko się starzeją i przestają być relewantne dla kontekstów ich przetwarzania. Jaworski podkreślił, że fakt wykorzystania danych w usługach publicznych jest wartościowy ze względu na wygodę, którą oferują.
„Jesteśmy ucyfrowieni i to ucyfrowienie funkcjonuje" – powiedział i zwrócił uwagę, że dane mogą mieć różną wartość dla różnych podmiotów. „Nazwijcie mnie technoentuzjastą, ale widzę tak ogromną ilość rzeczy, które umożliwia nam operowanie na danych – czy to będzie służba zdrowia, czy edukacja; w tym sensie jestem technoentuzjastą, bo te technologie otwierają nam ogromną ilość horyzontów" – podsumował Jaworski.
Zaufanie do państwa – jak je zbudować?
Odpowiadając na pytanie o to, jak zbudować zaufanie do państwa, oferującego usługi publiczne oparte o dane, Jan J. Zygmuntowski powiedział, że „wygląda na to, że dane z jednej strony są infrastrukturą i mają różną wartość dla różnych aktorów.
"Są środkiem dla wielu celów. Są jednak infrastrukturą wyjątkową, relacyjną – bo ona opisuje kogoś. Dane są nierozerwalnie złączone z ludźmi, których dotyczą". Przywołał w tym punkcie sprawę kontrowersyjnego tzw. rejestru ciąż (i wykorzystania danych medycznych w politykach publicznych – o czym pisaliśmy w naszym serwisie tutaj ).
„Bardzo wiele osób mówi, że rejestru ciąż nie ma. Jeśli społeczeństwo jednak dostrzega tego typu zagrożenie, oznacza to, że cyfryzacja tej dokumentacji medycznej odbywa się bez włączenia ludzi w proces podejmowania decyzji i niezależnie od tego, czy to jest prawda czy nie, to społeczeństwo tak uważa i będzie hamować proces modernizacji. Możemy się na to obrażać, albo możemy to wreszcie wziąć pod uwagę" – powiedział Zygmuntowski.
Jak wskazał, proces budowy zaufania do państwa wymaga włączenia ludzi i powołania odpowiednich instytucji, wymieniając w tym miejscu wspólnice danych, zarządzane przez społeczne rady nadzorcze, do których zaprasza się niezależnych ekspertów.
Czytaj też
Dorota Głowacka z Panoptykonu stwierdziła, że inaczej należy patrzeć na zaufanie do państwa, które zbiera dane, a inaczej na wielkie prywatne firmy.
„Jeśli chodzi o zaufanie do państwa, to ja nie bagatelizuję tego że gromadzenie danych rzeczywiście może przyczynić się do tego, iż pewne ważne sprawy obywateli potoczą się sprawniej. Mnie jest trudno ze spokojem oddawać te dane państwu, jeżeli z drugiej strony mam cały czas z tyłu głowy np. aferę Pegasusa" – powiedziała Głowacka.
Jej zdaniem, podstawą komfortu zaufania jest kwestia tego, że dane, które są przekazywane państwu w słusznym celu nie zostaną wykorzystane w celach, o których państwo nie informuje obywatela. „Mam poczucie, że przede wszystkim to, na co możemy patrzeć, to jest historia działań z danymi i z naszej perspektywy ona nie wygląda najlepiej" – dodała.
Według niej problemem do rozwiązania jest np. zbyt duży dostęp państwa do danych z różnych firm, który nie spełnia standardów określonych przez TSUE. „Punktem wyjścia do budowania zaufania jest zwiększenie transparentności i oddanie większej kontroli użytkownikowi nad tym, jak dane są wykorzystywane" – podsumowała Głowacka.
Gdzie leży granica między bezpieczeństwem państwa a prywatnością obywateli?
Państwo dostarcza dobra publiczne obywatelom – stwierdził prof. Zybertowicz. „Granicą są reguły prawa" – powiedział. „Granicą inwigilacji przez policję czy jakiekolwiek służby, są granice prawa. Ale kazus Pegasusa, który jest instrumentem nie tylko do zasysania informacji, ale i do przejęcia kontroli nad urządzeniem elektronicznym, pokazał, że prawo nie nadąża za rozwojem technologii. Cały czas zagrożenia się zmieniają, eskalują, a prawo próbuje za tym nadążać" – stwierdził.
Nawiązując do kwestii zaufania, profesor powtórzył, że rozwiązaniem tutaj właściwe byłyby procesy partycypacyjne. „Nacisk na partycypację jest dobrą stroną, natomiast transparentność nie jest tym, czym była kiedyś. Z punktu widzenia obywatela i urzędnika, który musi podejmować decyzje w reakcji na bodźce, które do niego docierają – a wszyscy jesteśmy przebodźcowani, transparentność stała się narzędziem mistyfikacji, ukrywania brudnych interesów, które wszyscy robią" – powiedział. „To zasłona żargonu, za którym można robić rozmaite interesy" – dodał.
Zdaniem Zybertowicza, w warunkach przesytu informacji, ludziom obecnie "daje się igrzyska", zamiast szansy "realnego zrozumienia działań i zdarzeń".
Czytaj też
Czy grozi nam przeregulowanie?
Michał Jaworski z Microsoftu zwrócił uwagę, że obecnie wprowadzana jest ogromna ilość regulacji w europejskim systemie prawnym, które mają stwarzać ramy dla procesów przetwarzania danych.
„Mam wrażenie, że po to, żebyśmy lepiej żyli, potrzebny jest data empowerment, a w tej chwili Europa idzie w stronę obudowania tych danych wszelkimi metodami zabezpieczeń" – powiedział.
Jak wskazał, rośnie rola biznesu prawniczego specjalizującego się w ochronie danych. „Boję się że Europa traci >>konkurencyjnego ducha<< i to co może w światowej konkurencji powodować, że będziemy z przodu" – powiedział Jaworski.
„Będziemy bardzo mocno regulowani, będziemy moim zdaniem chyba jednak przeregulowani. Czy to spowoduje, że będziemy lepiej funkcjonować? Mam pewne wątpliwości" – stwierdził przedstawiciel Microsoftu.
Dyskusja "The Future is Data. Kto ma dane, ten ma władzę" odbyła się w ramach ścieżki Public & Policy podczas III edycji konferencji Cyber24 Day, która miała miejsce 12 października 2022 roku w Warszawie.
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].