W swojej wojnie obronnej przed Ukrainą pojawiła się kolejna ważna bitwa do stoczenia. Nie będzie ona decydująca, ale od jej wyniku może zależeć cały splot innych elementów związanych z obroną państwa i to na płaszczyźnie strategicznej. Jest to starcie odnoszące się nie do Siewierdoniecka czy też szerzej Donbasu, ale do wymiaru domeny informacyjnej. To właśnie tam Rosjanie szykują się do swego rodzaju kontrofensywy lub nawet ją od pewnego czasu rozpoczęli. Jeśli Kreml uzyska w domenie informacyjnej przewagę, może śmiało destabilizować - chociażby kwestie związane z pomocą wojskową dla walczących Ukraińców.
Słowo kontrofensywa jest w tym przypadku nad wyraz istotne. Albowiem rosyjska lutowa (2022 r.) agresja na Ukrainę uwypukliła braki, jeśli chodzi o przygotowanie do osłony informacyjnej inwazji.
Co więcej, skala indolencji w zakresie działań rosyjskiego aparatu wojny informacyjnej zaskoczyła równie mocno, co przykładowo niemożliwość efektywnego zniszczenia ukraińskiego lotnictwa. Zauważmy, że podejmowane wówczas próby wprowadzania w błąd Europy i w pewnym sensie również świata - odnośnie przyczyn napaści - były z łatwością wychwytywane i demaskowane. I to nie tylko przez samych Ukraińców, ale również NATO, czego symbolem były sprawnie prowadzone briefingi prasowe Sekretarza Generalnego NATO.
Później, widzieliśmy już bardzo sprawny format działań informacyjnych struktur wojskowo-politycznych państwa ukraińskiego. Ukazał on stabilność władzy państwa w Kijowie (np. łączenia prezydenta Ukrainy, ale też mera Kijowa z odbiorcami zagranicznymi), ale też skuteczność podejmowanych działań obronnych własnych sił zbrojnych, służb specjalnych oraz innych struktur, zaangażowanych w prowadzenie walki z rosyjskim agresorem. Symboliczne stały się takie elementy, jak cykliczne podawanie rosnących strat rosyjskich (przy izolowaniu analogicznych danych własnych), ale też budowanie obrazów wojny na krótkich materiałach filmowych w mediach społecznościowych. Oczywiście na czele z nagraniami holowanych przez ciągniki rolnicze jednostek sprzętu (czołgi, transportery opancerzone, artyleria) rosyjskiego. Co ważne, dysproporcja w sposobach walki w domenie informacyjnej nader widoczna była w spektakularnych wręcz porażkach propagandy rosyjskiej - według której już kilka razy unicestwione zostały wszystkie ukraińskie zasoby lotnicze, obrona powietrzna kraju nie istnieje. Briefinigi Rosjan uderzały niejako w nich samych, w przeciwieństwie do działań strony ukraińskiej.
Czytaj też
Budowanie przekazu w domenie informacyjnej
Jednakże, obecne przejście w znacznym stopniu do walk pozycyjnych i na jednym teatrze działań (Donbas) przełożyło się również na domenę informacyjną. Trudniej jest obecnie budować ukraińskim obrońcom swoje przekazy, jeśli chodzi o zachodniego odbiorcę, przyzwyczajonego w znacznym stopniu do emocji, generowanych w pierwszych dniach i miesiącach wojny.
W dodatku następuje - i tego nie ma co ukrywać - swego rodzaju pierwsze znużenie tematem wojny wśród odbiorców w różnych państwach, w tym Zachodu. Zauważmy bowiem, że wojna - chociaż blisko naszych granic - nawet w Polsce jest coraz trudniej odbierana, przy prowadzeniu normalnego życia przez większość społeczeństwa. A przecież Polska przyjęła najwięcej uchodźców wojennych i nadal nasze społeczeństwo zupełnie inaczej postrzega rosyjską agresję zbrojną.
Tak czy inaczej, to żadna nowość, jeśli chodzi o tego rodzaju rozdźwięk emocjonlany, względem wojny. Przypomnijmy sobie przykładowo amerykańskie społeczeństwo, obserwujące II wojnę światową w Azji oraz w Europie w latach 1937-1941, kiedy w Stanach Zjednoczonych można było funkcjonować normalnie i z dala od walk.
Obecnie, pytaniem otwartym pozostaje czy zachodnie media przyjęły odpowiedni format narracji o wojnie, mając na uwadze wręcz maksymalne skomasowanie przekazów tylko o samym konflikcie zbrojnym. Pytanie, na ile przygotowaliśmy się na długotrwałe walki, a na ile medialna postawa była odpowiedzią niejako na zapotrzebowanie operacyjne, bez myślenia o roli komunikacji strategicznej. Stąd też, częstokroć odbiorca codziennie otrzymuje informacje o charakterze wręcz taktyczno-operacyjnym i w licznych przypadkach - bez możliwości ich osadzenia - w szerszej perspektywie.
Czytaj też
Emocjonalny przekaz
Zauważmy ten problem na jednym przypadku, a więc kwestii emocji wokół zajmowania terytorium Ukrainy przez wojska agresora. Kolejne przekazy mówią o postępach wojsk rosyjskich, ale też lokalnych kontrofensywach. Odbiorca, nie dysponujący możliwością dekodowania tego rodzaju danych (pod względem specyfiki działań zbrojnych, ale też innych czynników, jak chociażby geograficznych), ma niestety łatwość popadania w proste oceny. Przykładem jest chociażby obrona Mariupola, gdzie nagle wygenerowano scenariusze szybkiego upadku tego bastionu i wręcz spisania na straty jego obrońców. Tak, aby za chwilę wprowadzić równie skrajny obraz, wręcz niezwyciężonego elementu obrony całej Ukrainy. Dziś podobne zjawiska uwidoczniają się względem o wiele mniejszego Siewierodoniecka, co tym mocniej może stać się problematyczne dla walczącej Ukrainy.
Nie wspominając już o bardzo niebezpiecznym podejściu statystycznym do samej wojny. Gdzie z naturalnego narzędzia analitycznego, odnoszącego się do kwestii terytorialnych, zasobów ludzkich i sprzętowych, tworzy się coś w rodzaju symulacji walk. Gdzie odbiorcy zbyt szybko dążą do wyciągania jednoznacznych wniosków. Nie zauważając, że nawet najlepsze elementy analiz OSINT (czyli bazujących na danych ze źródeł otwartych), to jednak tylko analizy OSINT. A więc nie mogące w szerszej perspektywie odwołać się do obrazowania wykonywanego przez poszczególne państwa, a i o źródłach sygnałowych czy też osobowych, nie wspominając.
Czytaj też
Może trzeba spróbować sobie wyobrazić jakąś z kampanii II wojny światowej, ale widzianą z perspektywy współczesnych narzędzi z domeny informacyjnej. W danym momencie oceny poszczególnych bitew oraz kampanii mogłyby być mocno zaburzone, szczególnie wiedząc jak długo alianci zachodni ukrywali fakt sukcesów swoich kryptologów na teatrze europejskim, ale też w Azji i na Pacyfiku. Generalnie, trzeba zauważyć, jak rosyjska agresja na Ukrainę wprowadza zmiany, jeśli chodzi o specyfikę pracy służb wywiadowczych w różnych państwach. Albowiem nie wystarczy już przechwycić dane przeciwnika i odpowiednio je wykorzystać militarnie, należy jeszcze przekonywać innych, że te dane są poprawne. Na marginesie - można dodać, widać tego rodzaju specyfikę - w przeobrażeniu anglosaskich służb wywiadowczych.
Dwa wyzwania
Jednakże, wracając do wyzwań jakie niosą działania w domenie informacyjnej, należy podkreślić, że, Rosjanie również w tej domenie w pewnym sensie się przegrupowali. Określenia wojskowe są w tym przypadku bardzo adekwatne, gdyż w kontekście rosyjskim domena informacyjna jest wprost elementem prowadzenia operacji bojowych (w czasie umownego pokoju, jak i wojny). Samo przegrupowanie widać chociażby poprzez zwiększanie nacisku na różne narracje antyukraińskie oraz prorosyjskie w skali europejskiej, ale również pozaeuropejskiej. Coraz mocniej akcentowane są też kwestie antynatowskie oraz antywojenne, ale ze sprzeciwem nie wobec rosyjskiej agresji, ale z opozycją do ukraińskiej obrony swojego terytorium. Stąd też, obecnie Ukraina oraz państwa wspierające jej obronę przed napaścią ze strony Rosji stają przed wyzwaniem odnoszącym się do dwóch umownych sfer:
- blokowania i dezintegracji prób rosyjskich działań dezinformacyjnych oraz propagandowych: Rosjanie w praktyce obecnie nakreślili niejako trzy kierunki natarcia na samą pomoc Ukrainie oraz wizję całej wojny w światowym odbiorze społecznym.
Pierwszym z nich jest epatowanie strachem jako narzędziem demobilizacji poparcia społeczno-politycznego dla broniących się Ukraińców. Widać to po kolejnych wystąpieniach propagandy rosyjskiej, odwołującej się do możliwości uderzeń na „nowe cele", ale również wykorzystującej cały czas kartę atomową. Dla doktryny sowieckich działań wpływu na Zachodzie, naturalnym było straszenie zbrojeniami atomowymi i widmem nieuchronnej wojny atomowej (oczywiście Sowieci twierdzili, że to efekt działań Zachodu). W obecnych putinowskich czasach, Rosjanie wracają do tej koncepcji w coraz szerszym stopniu. Strach ma przekładać się na wymuszenie różnych form działania wobec Ukrainy. Jedną z opcji jest presja polityczno-dyplomatyczna na ugodę z Rosją, ponad głowami Ukrainy. Ma to być czynione w imię wielkiej idei pokoju światowego; zrozumienia stref wpływów i gier wielkich mocarstw. Jak również chęci uniknięcia przełożenia się wojny na życie społeczeństw, bojących się destabilizacji ich komfortu dotychczasowego funkcjonowania, szczególnie w Europie Zachodniej.
Mamy tutaj do czynienia z powielaniem założeń porozumień mińskich, które przecież de facto doprowadziły do agresji z 2022 r. Rosjanie wywołują wojnę, napadają na inne państwo i żądają, aby w imię stabilizacji to z nimi dyskutowano o pokoju. Niestety to bardzo skuteczne narzędzie, bowiem można odwoływać się nim do całego spektrum odbiorców. Od wystraszonych wspomnianą wojną atomową, po ideologicznie osadzonych w realiach map, kreślonych przez wielkie mocarstwa, ale mieszkających w bezpiecznych państwach.
Strach wojenny, Rosjanie mogą także budować jako narzędzie do paraliżu wewnętrznych relacji w poszczególnych państwach i destabilizacji społeczeństw od wewnątrz. Poprzez aktywność medialną oraz odwoływanie się do grup, środowisk politycznych, społecznych, religijnych - strach wojenny może stać się zarzewiem eskalacji roszczeń rozbrojeniowych w stosunku do własnych sił zbrojnych, krytyki pomocy finansowej dla napadniętej Ukrainy.
Już dziś mogliśmy zauważyć coś w rodzaju sondowania przestrzeni dla późniejszych działań. Słyszeliśmy bowiem o protestach pacyfistów oraz komunistów brytyjskich przed jedną z ważnych baz lotniczych. Pojawiły się doniesienia o wzmożeniu działań pewnych struktur związków zawodowych, jeśli chodzi o Włochy czy Grecję, mając na uwadze tamtejszą logistykę struktur natowskich. Trzeba zakładać, że testowane są możliwości mobilizacyjne, ale też możliwości przenoszenia narracji do szerszych debat na poziomie regionalnym lub później ogólnopaństwowym.
Rosjanie odkurzają zapewne wszystkie podręczniki z okresu sowieckiego, a odnoszące się do tego rodzaju destabilizacji Zachodu. Przy czym dziś, to właśnie domena informacyjna może okazać się kluczowa. Bowiem, nawet najmniejsze kreacje w sferze narracji mogą być rozdmuchane do granic możliwości. Pamiętamy w Polsce jak strona białorusko-rosyjska wykorzystała swoje narzędzia informacyjne wobec ataku na granice Polski, Litwy oraz Łotwy.
- Drugim elementem jest obniżenie zainteresowania wojną i potencjalne skoncentrowanie uwagi na innych kwestiach. Stąd zapewne tak znacząca dyskusja na temat kwestii problemów z żywnością w skali świata, ale też chociażby kreślenie scenariuszy dalszej rosyjskiej destabilizacji państw afrykańskich, a nawet możliwości wpływania na poziom bezpieczeństwa państw bałkańskich.
Zauważmy, że Rosjanie zaczęli również akcentować groźby odnoszące się do terroryzmu. Istnieją więc realne przesłanki do uznania, że szykowane są działania w domenie informacyjnej na kierunkach – głód, migracja i terroryzm. Tak, aby obniżyć zainteresowanie działaniami zbrojnymi, podejmowanymi przez Rosję w Ukrainie.
Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.