Biznes i Finanse
#CyberMagazyn: Na dwóch biegunach wojny. Jesteś przeciwko Putinowi? Uciekasz
Rosyjski biznes podzielił się na firmy wspierające Kreml, przeciwne wojnie w Ukrainie oraz lawirujące między jednym stanowiskiem. Ci, którzy krytykują inwazję muszą z reguły uciekać z kraju lub już znajdują się poza granicami państwa Putina. Tylko odważni decydują się na publiczne potępienie zbrojnej agresji Moskwy.
W internecie krąży lista rosyjskich podmiotów z branży technologicznej, opracowana przez grupę Stopwar22. Znajdują się na niej linki do publicznych postów na Facebooku, Instagramie, Twitterze oraz innych platform społecznościowych, zamieszczonych przez firmy z tego kraju. Wpisy świadczą o nastawieniu kierownictw przedsiębiorstw do trwającej wojny. Widać trzy postawy: popierające inwazję na Ukrainę, sprzeciwiające się działaniom Putina i pośrednie.
Osoby uwzględnione w wykazie albo z urodzenia są Rosjanami, albo otrzymały od tego państwa środki na rozkręcenie swoich biznesów. Wiele z nich, które krytykują agresję zbrojną przeciwko Ukrainie nie przebywa w Rosji. Część jednak posiada tam siedziby, oddziały swoich firm lub inwestycje.
Listę rosyjskich podmiotów opracowała grupa aktywistów i wolontariuszy, którzy przed wojną tworzyli podstawy branży venture capital na Ukrainie.
Czytaj też
Wszyscy są kontrolowani
Aby w Rosji opowiedzieć się przeciwko wojnie w Ukrainie, trzeba wykazać się odwagą – wiąże się to z ryzykiem poniesienia poważnych konsekwencji. Wystarczy wskazać chociażby na nowo wprowadzone przepisy, na mocy których np. za używanie terminu „wojna” w odniesieniu do wydarzeń w Ukrainie, grozi do 15 lat więzienia. W momencie gdy władze przedsiębiorstwa publicznie wyrażają sprzeciw wobec inwazji, wszystkie osoby związane z tym podmiotem stają się obiektem kontroli Kremla.
W odniesieniu do Rosji, nie sposób pominąć regulacji, która pozwala na kradzież patentów z każdej firmy, powiązanej z państwem postrzeganym przez Kreml za wroga. To jeden z elementów reakcji Moskwy na sankcje nałożone przez Zachód i masowe wycofywanie się przedsiębiorstw z tego kraju.
Czytaj też
Każdy ma przedstawić swoje stanowisko
Semen Dukach, rosyjski inwestor venture capital jest jednym z tych, który publicznie wyraził sprzeciw wobec wojny, wywołanej przez Putina. Prowadzi jednak swoje biznesy poza granicami kraju.
W rozmowie z DefenseOne podkreślił, że Kreml nie jest jednym podmiotem obserwującym, kto w rosyjskiej branży technologicznej opowiada się za lub przeciw wojnie Putina. „Ludzie zaczynają dostrzegać, kto miał odwagę się temu sprzeciwić” – wskazał.
Dodał, że zna osobiście pewne osoby z listy Stopwar22, które stoją po stronie Kremla, lecz nie darzy ich sympatią. Wyjaśnił, że każdy inwestor z branży, mający jakiekolwiek powiązania z rządem „jest bezwzględnie zobowiązany do składania jasnych oświadczeń publicznych”, wyrażających jego zdanie na temat wojny.
Czytaj też
Zależność od Kremla
Według doniesień płynących z Rosji, tamtejsze firmy programistyczne mają odnotowywać duży wzrost popytu na ich produkty i usługi, ponieważ więksi konkurenci opuszczają rynek.
Z drugiej jednak strony wraz ze spadkiem wartości rosyjskiej waluty lokalne przedsiębiorstwa staną się jeszcze bardziej zależne od rządu. Przykładem może być gigant social mediów VKontakte (rosyjski odpowiednik Facebooka), który przekazał, że może nie być w stanie spłacić posiadaczy obligacji poza granicami kraju. Pomocą mogą okazać się tylko władze w Moskwie.
Czytaj też
Prawdziwy exodus
Decyzja Putina o rozpoczęciu inwazji na Ukrainę skutkuje odpływem nie tylko całych biznesów, ale także pojedynczych programistów, specjalistów ds. cyberbezpieczeństwa i innych ekspertów zajmujących się sferą cyber i/lub technologii.
Na łamach naszego portalu informowaliśmy, że Rosyjskie Stowarzyszenie Komunikacji Elektronicznej RAEC ostrzegło, że exodus specjalistów IT przybiera niekontrolowane rozmiary – od momentu inwazji Putina na Ukrainę miesiąc temu z kraju wyjechało już od 50 do 70 tys. osób posiadających kompetencje do pracy w tym obszarze. W kwietniu może wyjechać kolejne 100 tys.
Drugą falę ogranicza jedynie to, że bilety są drogie, podobnie jak ceny nieruchomości, a na Rosjan nikt nie czeka. Rosyjskie Stowarzyszenie Komunikacji Elektronicznej RAEC
Ci, którzy sprzeciwiają się polityce Putina są zmuszeni do ucieczki z kraju. Najczęściej na początek wybierają kraje ościenne lub te, które są stosunkowo niedrogie i łatwe do wjazdu dla Rosjan. Można tutaj wskazać na np. Turcję, Armenię, Kazachstan czy Tajlandię.
Niektórzy decydują się nawet na zmianę obywatelstwa, obawiając się, że rosyjski paszport może odciąć ich od systemu finansowego, bazującego na dolarze amerykańskim.
Czytaj też
Po aneksji Krymu
Jak podaje TechCrunch, pierwsza ważny odpływ (a w zasadzie ucieczka) firm i talentów z Rosji miała miejsce po aneksji Krymu w 2014 roku. Wówczas wiele przedsiębiorstw działających na tamtejszym rynku, obawiając się „nagonki", zdecydowało się przenieść za granicę – przynajmniej w teorii. W praktyce jednak ich zespoły nadal funkcjonowały w Rosji ze względu chociażby na niskie koszty utrzymania. Jednak przeprowadzenie bezpośredniej agresji zbrojnej wobec Ukrainy zmieniło sytuację.
Czytaj też
„Walczcie po naszej stronie”
Aby w jakiś sposób zatrzymać odpływ specjalistów, rosyjski rząd rozważa stworzenie profesjonalnej cyberarmii, w której poborowymi mieliby zostać młodzi programiści. Kreml chce zachęcić ekspertów do pozostania w kraju i opowiedzenie się po stronie władzy w trwającej wojnie, rozgrywającej się także w cyberprzestrzeni.
Jak informowaliśmy, Wasilij Szpak, wiceminister przemysłu i handlu Rosji, wskazał, że zaciąg do cyberarmii da programistom gwarancję pracy, a także pozwoli na zwolnienie z odbywania służby wojskowej w innym wymiarze.
Młodzi poborowi programiści, którzy wstąpią do rosyjskich cyberwojsk, oprócz kwalifikacji czysto technicznych mają również zdobywać „kompetencje patriotyczne".
Czytaj też
Nie sposób odnieść wrażenia, że inicjatywa Rosji czerpie z armii IT Ukrainy, którą wicepremier i minister transformacji tego kraju Mychajło Fedorow powołał 26 lutego br. tuz po inwazji Rosji.
To swego rodzaju „cyber-pospolite ruszenie”. Może się w nie zaangażować każdy, kto posiada umiejętności w zakresie np. programowania. Chętnych nie brakuje, a armia prowadzi regularnie akcje wymierzone w Rosję.
Czytaj też
Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany