Armia i Służby
Armia IT Ukrainy to przejaw desperackiej walki? „Może wyrządzić więcej szkód niż pożytku”
Pomysł utworzenia armii IT w teorii jest słuszny, jednak w praktyce może wyrządzić więcej szkód niż pożytku. Tego typu działania Ukraińców są przejawem desperacji – ocenia Adam Meyers, specjalista w CrowdStrike. Kijów robi wszystko, aby powstrzymać rosyjską inwazję.
W celu stawienia czoła rosyjskiej inwazji, powołano armię IT Ukrainy. Jej utworzenie ogłosił Mychajło Fedorow, wicepremier i minister transformacji cyfrowej tego kraju, dokładnie 26 lutego br. Każdy może zaangażować w jej działalność, ponieważ ma ona charakter dobrowolny i otwarty. „Zadanie znajdzie się dla wszystkich” – mówił przedstawiciel rządu w Kijowie.
We are creating an IT army. We need digital talents. All operational tasks will be given here: https://t.co/Ie4ESfxoSn. There will be tasks for everyone. We continue to fight on the cyber front. The first task is on the channel for cyber specialists.
— Mykhailo Fedorov (@FedorovMykhailo) February 26, 2022
Aby koordynować działania, na Telegramie utworzono kanał „IT Army of Ukraine”. To tam publikowane są „zlecenia” do zrealizowania i plany.
Czytaj też
Pierwsze zadania
Pierwszym zadaniem było przeprowadzenie ataków DDoS na witryny powiązane z rosyjskim rządem lub instytucjami tego kraju, w tym banków. Na czele listy celów znajdowały się strony koncernu Gazprom i Lukoil. Ponadto, Sbierbank, VTB, Gazprombank czy regulatora Roskomnadzor i prezydenta Putina.
Ukraińska armia IT podjęła również wysiłki na rzecz zamknięcia możliwie jak największej ilości kanałów informacyjnych na YouTubie, które publikują fałszywe treści na temat wojny wywołanej przez Rosję, w tym m.in. RIA Novosti czy TASS. Specjaliści wskazali, że każdy użytkownik może to zrobić poprzez zgłoszenie danego profilu na platformie, jako naruszającego zasady.
Następnie opublikowano listę celów na Białorusi. Wśród nich znajdują się witryny rządowe (np. resortu obrony, prezydenta czy prokuratury), banków (m.in. białoruskiego narodowego banku, Belarusbank) oraz mediów i kanałów propagandowych (np. Sputnika, RTR Białoruś, Belarus24). „Cyberarmia” chce także zakłócić np. usługi podpisu elektronicznego w Rosji.
Czytaj też
Akt desperacji?
Środowisko ekspercie ma jednak wątpliwości dotyczące jej funkcjonowania. Adam Meyers, specjalista w CrowdStrike, w rozmowie z Breaking Defense podkreśla, że pomysł utworzenia armia IT w teorii jest słuszny, jednak w praktyce może wyrządzić „więcej szkody niż pożytku”.
Specjalista podkreśla, że tego typu działania Ukraińców są przejawem desperacji. „Oni dosłownie walczą o swoje życie i są gotowi wnieść każdy możliwy wkład" – zaznacza. Zwraca jednak uwagę, że takie zachęcenie hakerów i innych osób działających w sferze cyber może nieść ze sobą skutki, o których władze w Kijowie by nie pomyślały.
Na przykład, nie wszyscy angażujący się mogą posiadać odpowiednie do takich operacji umiejętności. Zdaniem Adama Meyersa, brak właściwego przeszkolenia może zaszkodzić i odbić się na kondycji ukraińskiej infrastruktury cyfrowej. W jaki sposób? Wystarczy wyobrazić sobie atak DDoS, który uderza nie w rosyjskie, ale ukraińskie cele.
Czytaj też
Siły internetowe
Warto także wspomnieć o najnowszej inicjatywie ukraińskiej armii IT, czyli powołaniu „sił internetowych”. Jak informowaliśmy, zadaniem „Internet Forces of Ukraine” będzie propagowanie faktów na temat wojny w tym kraju i agresji Kremla wśród rosyjskich użytkowników. Jednostka ma także zajmować się petycjami, dotyczącymi obrony Ukrainy.
Przedstawiciele armii IT zachęcają do aktywnego włączania się w szeregi „sił internetowych”. Jak podkreślają: „każdy może wnieść swój wkład, nawet jeśli nie posiada wiedzy informatycznej”.
Czytaj też
Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.