Armia i Służby
USA borykają się z niedoborem żołnierzy. Ten problem może dotyczyć też polskich cyberwojsk
Niż demograficzny sprawia, że coraz większym problemem jest rekrutacja pracowników, którzy mogą wybierać spośród wielu ścieżek kariery. Walkę o rekruta toczą także amerykańskie wojska, które mają plan, by zaradzić niedoborom w armii. Jednak ten sam kłopot mogą mieć polskie cyberwojska, które muszą przecież zachęcić młodych, by zdecydowali się na służbę dla ojczyzny.
„Kłopoty z rekrutacją żołnierzy mogą zagrażać bezpieczeństwu narodowemu” – czytamy na łamach agencji Bloomberga. Problem braku rąk i głów do pracy trapi także amerykańskie wojska: coraz mniejsza liczba Amerykanów jest w stanie i chce wybrać mundur. „Pentagon musi ponownie przemyśleć, w jaki sposób rekrutuje i zatrzymuje żołnierzy” – wskazuje redakcja.
Jak przygotować się na wyzwania – rosnące z każdym dniem, w związku z przenikaniem się ludzi i technologii, przy jednoczesnym, coraz mniejszym składzie osobowym?
Celem w USA jest osiągnięciem liczby 1,3 mln żołnierzy w służbie czynnej, dlatego wojsko musiałoby zwerbować do 150 tys. osób. Natomiast Pentagon ma obecnie wciąż o 15 proc. mniejszy skład niż zakładano. Co więcej: do końca czerwca pozyskano 22 tys. żołnierzy – o 60 proc. mniej niż wynosił cel na ten rok. Może to dać wynik na koniec roku wynoszący 445 tys. wojskowych - niemal o 40 tys. mniej niż liczebność sił zbrojnych, jakie zatwierdził Kongres.
Problemem amerykańskiej armii ma być m.in. rosnąca otyłość wśród młodzieży, a także stosowanie używek. Z podawanych szacunków wynika, że tylko 9 proc. osób spośród tych, którzy kwalifikują się do służby, przejawia ku temu jakiekolwiek słonności. To najniższy wynik od 2007 roku, kiedy trwała wojna w Iraku.
Amerykańska armia ma oferować 35 tys. dolarów premii rekrutom, którzy zgodzą się rozpocząć podstawowe szkolenie w ciągu 45 dni, a także pozwala na wybór miejsca stacjonowania. Możliwa jest także m.in. dwuletnia służba czynna, zamiast czteroletniej.
Jak wskazuje w swoim felietonie Michael R. Bloomberg, zamiast obniżać standardy rekrutacji do wojska, lepszym rozwiązaniem mogą być premie finansowe, szybsza możliwość awansu czy zachęty w postaci możliwości zdobywania nowych umiejętności, co jednocześnie mogłoby przekonać do dłuższej kariery w szeregach wojska.
„Zwalczanie zagrożeń dla globalnego porządku wymaga amerykańskiej armii, która nie ma sobie równych. Utrzymywanie umundurowania doświadczonych członków służby, przy jednoczesnym wykorzystaniu nowych technologii może pomóc Stanom Zjednoczonym przezwyciężyć wyzwania rekrutacyjne bez poświęcania podstawowych atutów wojska” – wskazuje autor felietonu.
Wsparciem mogą być także inwestycje w bezzałogowe systemy uzbrojenia, sztuczną inteligencję i amunicję o zwiększonej precyzji, co być może zmniejszy zapotrzebowanie na siłę roboczą, a braki kadrowe częściowo pozwoli wypełnić zdobyczami technologii.
Czytaj też
Polskie cyberwojska także szukają młodych talentów
8 lutego 2022 roku podczas konferencji prasowej podsumowano trzy lata programu Cyber Mil Pl, który miał przygotować grunt pod zdobywanie cyberumiejętności przez młode pokolenie. Wicepremier i minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak uroczyście ogłosił także powołanie Dowództwa Komponentu Wojsk Obrony Cyberprzestrzeni.
Jak pisaliśmy na łamach CyberDefence24.pl, struktura Wojsk Obrony Cyberprzestrzeni oparta jest na samodzielnych jednostkach wojskowych, podporządkowanych Dowództwu Komponentu WOC. Pełnią w niej służbę „specjalnie wyselekcjonowani i wyszkoleni żołnierze", służy i pracuje tam kilkuset żołnierzy i pracowników wojska. Podstawową część kadr WOC stanowią żołnierze i tylko oni upoważnieni będą do prowadzania działań militarnych w cyberprzestrzeni.
Proces rekrutacji nadal jest jednak prowadzony, zatem Dowództwo Komponentu WOC także musi zmierzyć się w tym względzie z wieloma wyzwaniami.
Mjr rez. Piotr Jaszczuk, analityk i ekspert Defence24.pl komentując kwestię rekrutacji do cyberwojsk wskazuje, że Siły Zbrojne RP i Dowództwo Komponentu Wojk Obrony Cyberprzestrzeni stoją "niewątpliwie przed arcytrudnym i arcyważnym zadaniem, a konkurencja ze strony sektora cywilnego jest z pewnością bardzo aktywna".
Jakie działania podjęto do tej pory?
Jego zdaniem armia zdaje sobie sprawę, że sytuacji nie uda się zmienić z dnia na dzień, dlatego priortetem jest zwiększenie liczby wojskowych studentów na kierunkach związanych z IT, cyberbezpieczeństwem, kryptologią oraz telekomunikacją.
"Zwiększone limyty przyjęć w Wojskowej Akademii Technicznej na wydziałach cybernetyki i elektroniki oraz w Akademii Marynarki Wojennej, a także uruchomienie studiów informatycznych w Akademii Wojsk Lądowych, w której studiują przyszłi dowódcy liniowi, efekty przyniosą w perspektywie kilku następnych lat. Inne incjatywy podejmowane w ramach programu Cyber Mil - powołanie Wojskowego Ogólnokształcącego Liceum Informatycznego oraz program Cyber Mil z Klasą owoce przyniosą w jeszcze dłuższej perspektywie. Rekrutację do służby w cyberkomponencie prowadzą także Wojsko Obrony Terytorialnej" - wymienia.
W opinii eksperta Defence24 "nie można zatem powiedzieć, że wojsko na tym polu nie jest aktywne". "Podejmowane są także inne wartościowe projekty np. moduł cyber w ramach programu Legia Akademicka skierowanego do studentów, zachęty finansowe dla studentów studiów cywilnych, planujących związać się z wojskiem (program stypendialny) oraz trzymiesięczny kurs oficerski dla przyszłych oficerów Wojsk Obrony Cyberprzestrzeni. Pamietajmy jednak, że plany ministerstwa obrony narodowej i kierownictwa sił zbrojnych są bardzo ambitne, a z realizacją bywa - dyplomoatycznie mówiąc - różnie. Plany zakłądają rozbudowę wojsk operacyjnych do poziomu 250 tys. żołnierzy oraz 50 tys. żołnierzy terytorialnej służby wojskowej. Plan w zakresie zwiększenia liczebności Terytorialsów udało się osiągnąć tylko cześciowo - licznik zatrzymał się na poziomie około 34 tys. żołnierzy" - przypomina.
Czytaj też
Dodaje, że w przypadku kandydatów do służby w WOC wojsko stawia na pozafinansowe aspekty, podkreślając elitarność służby oraz możliwość realizacji projektów niedostępnych dla cywilnych specjalistów. "Wojskowi zdają sobie sprawę z faktu, że nie mogą konkurować z sektorem komercyjnym w kwestii wysokości wynagrodzenia. Dostrzeżono już jakiś czas temu także fakt, że w przypadku pewnych wyjątkowych kompetencji warto obniżyć wymagania związane ze stanem zdrowia oraz sprawności fizycznej. Nie każdy żołnierz musi być bowiem odpowiednikiem Johna Rambo, aby wykazać się w walce. W dobie konfliktów, które rozgrywają się w cyberprzestrzeni i domenie informacyjnej, ważne są bowiem inne kompetencje. Podobnie jak nasi amerykańścy sojusznicy obserwujemy w Polsce jak zmienia się nasze społeczeństwo. Trend jest może nie tak widoczny jak za oceanem, ale obserwowalny. Młodzi rekruci reprezentują inny poziom sprawności fizycznej, kierują się inną motywacją i mają inne priorytety niż kandydaci do służby, którzy przygodę z mundurem zaczynali 20, 15 czy 10 lat temu. Z pewnością jedno się jednak nie zmieniło - w przypadku świadomej dycyzji możemy liczyć z ich strony na zaangażowanie i wysoki profiesjonalizm" - podsumował mjr rez. Piotr Jaszczuk w komentarzu dla CyberDefence24.pl.
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].
rwd
Kilkanaście lat temu ukazał się w internecie raport o szkoleniu na wysokospecjalistyczne stanowiska w armii USA. Już nie pamiętam czy był robiony na zlecenie jakiejś komisji senackiej, czy dowództwa armii ale miał odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak niewielu czarnych i Latynosów jest pilotami, dowódcami, stanowi obsługę zaawansowanego sprzętu w armii USA. Konkluzja była taka - chcecie mieć więcej czarnych i Latynosów, to musicie obniżyć wymagania w czasie rekrutacji i szkolenia, bo oni nie dają rady. I tak też się stało.
radioideaxp
W jaki sposób wojsko ma ściągnąć specjalistów IT, skoro płacą tak marne pieniądze? Dzisiaj naprawdę przeciętni ludzie od IT zarabiają 10-15 tysięcy miesięcznie, a dobrzy specjaliści 30+ tysięcy miesięcznie. Przecież dowództwu się styki przepalają, że gościu klikający w komputer może zarabiać więcej niż generał. Niewykonalne! Ściągną ludzi od wymiany tonerów w drukarkach. Problem dotyczy też zwykłych żołnierzy. Rządzącym marzy się 400 tysięczna armia, ale będziemy mieli problem z 200 tysięczną. Nawet z poborem nie uzbieramy 300 tysięcy, nie mówiąc o 400 tysiącach. Powodem znów jest wynagrodzenie, bo zarobki w Biedronkach czy jako zwykły kierowca kat.B przewyższają uposażenie szeregowych. Jak mamy przyciągnąć ludzi 30-50 do wojska, skoro oferuje się im wynagrodzenie niższe niż w dowolnej pracy na wolnym rynku? Ktoś powie, przyciągnijmy młodych! Demografia głupcze! Nie mamy młodych