Armia i Służby
Nowoczesne wojsko. Technologiczne umysły trzeba szkolić z obronności i bezpieczeństwa
Gdyby przedstawiciele sektora technologicznego, w tym start-upów, posiadali bogatą wiedzę na temat bezpieczeństwa narodowego, mogliby kreować rozwiązania dla służb i wojska, jakie nigdy nie wpadłyby żadnemu urzędnikowi do głowy. Rzeczywistość jest jednak nie co inna. A można ją zmienić.
Galopujący rozwój technologiczny obejmuje również sektor wojskowy. Państwa są tego świadome, dlatego starają się opracowywać innowacyjne narzędzia, które znajdą zastosowanie w siłach zbrojnych.
Najintensywniej w tym aspekcie działają kraje, mające odpowiednie zdolności i zasoby pozwalające pokonywać wyzwania, stojące na drodze ku zbudowaniu nowoczesnej armii. Jednym z nich są Chiny.
Nie jest tajemnicą, że Pekin chce stawiać na zaawansowane technologie. Widać to chociażby po pracach nad sztuczną inteligencją, 5G (a nawet już 6G) czy rozwiązaniami hipersonicznymi. A NATO?
Czytaj też
Warto postawić na wiedzę
Według „Financial Times” Sojusz nadrabia zaległości poprzez zwrócenie się do start-upów. W dzisiejszych czasach to tm częściej można odnaleźć innowacje niż np. u kontrahentów zbrojeniowych.
Pojawia się tu jednak pewien problem. Wybitne umysły, które stoją za nowoczesnymi rozwiązaniami zazwyczaj nie mają bogatej wiedzy na tematy związane z bezpieczeństwem narodowym. A bez zrozumienia „tego świata” nie można skutecznie wdrażać nowych technologii w armii.
Z tego względu zachodnie rządy powinny skupić się na szkoleniu. Mowa o przekazywaniu wiedzy i doświadczenia z zakresu bezpieczeństwa narodowego osobom z branży technologicznej, w tym start-upów.
Czytaj też
Sektor wojskowy? Nie, dziękuję
NATO, na czele z USA, walczy o uczynienie ze swoich sił prawdziwie nowoczesnego wojska. Dlatego też nie mogą dziwić inwestycje w nowoczesne technologie.
Aby osiągnąć ambitne cele, państwa starają się zaangażować podmioty zajmujące się innowacjami. A nie jest to łatwe, ponieważ koncerny technologiczne nie są zbyt chętne do wejścia w sektor wojskowy.
„Financial Times” przywołuje przykład chociażby Google'a, którego inżynierowie w 2018 r. odmówił swojego udziału w projekcie sztucznej inteligencji dla Pentagonu. Swoją decyzję tłumaczyli obawami, że ich rozwiązania będą wiązane z śmiercionośną działalnością wojska USA.
Czytaj też
Niezwykłe rozwiązania
Generał Sir Gordon Messenger, były zastępca szefa obrony Wielkiej Brytanii, w rozmowie z dziennikiem zaznaczył, że obecnie sektor wojskowy nie wykorzystuje potencjału obecnych technologii w maksymalny sposób. Wskazał tu chociażby na rozwiązania typu dual-use (podwójnego zastosowania).
„Zazwyczaj dzieje się tak dlatego, że siły zbrojne są dosyć >>nieprzejrzystym<< klientem” – podkreślił generał.
Jego zdaniem start-upy nie przebijają się przez drzwi gabinetów resortów obronnych. A to problem, ponieważ mają wielki potencjał.
Według „FT”, gdyby przedstawiciele sektora technologicznego mieli wysoką świadomość i zrozumienie zagrożeń, przed którymi stoi Zachód, a także roli wojska, mogliby kreować rozwiązania, jakie nigdy nie wpadłyby żadnemu urzędnikowi państwowemu do głowy.
„Przedsiębiorcy z sektora technologicznego idą tam, gdzie widzą zyski – niezależnie czy chodzi o aplikacje do dostarczania jedzenia czy media społecznościowe” – mówi na łamach dziennika Giedrimas Jeglinskas, asystent sekretarza generalnego NATO.
Jego zdaniem w momencie, gdyby bardziej rozumieli kwestie związane z bezpieczeństwem narodowym, aktywniej opracowywaliby i wdrażali rozwiązania z myślą o służbach i siłach zbrojnych. „A przecież większość innowacji dotyczących bezpieczeństwa narodowego nie ma nic wspólnego z bronią” – podkreśla Giedrimas Jeglinskas.
Czytaj też
Zazdrość USA i Europy
Jest państwo, które wyróżnia się pod tym względem na tle innych. To Izrael.
Mówimy o kraju, którego przedsiębiorstwa z sektora technologicznego zaspokajają potrzeby armii i służb. Taki stan rzeczy wywołuje zazdrość u m.in. Amerykanów i Europejczyków.
Jak wskazuje „FT”, sukces Izraela związany jest z obowiązkową służbą wojskową, a także zasilaniem wojskowych podmiotów badawczo-rozwojowych najlepszymi talentami i wybitnymi umysłami w obszarze technologii.
Czytaj też
Trzeba szkolić
Aby poprawić sytuację zachodnich armii, dziennik sugeruje, by wysyłać oficerów do firm technologicznych w celu nabycia wiedzy i doświadczenia.
Łatwiejszym rozwiązaniem byłoby zaoferowanie ekspertom ds. technologii szkoleń i kursów dotyczących bezpieczeństwa narodowego. Mogłyby one odbywać się na uczelniach specjalizujących się w tej dziedzinie.
Czytaj też
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
c.d. No i trzeci aspekt dronizacji/automatyzacji sieciocentrycznej - kryzys demograficzny wręcz wymusza dronizację i maksymalną automatyzację/autonomizację. Sieciocentryczny rój dronów niosących różne uzbrojenie i systemy [np. WRE] dużo łatwiej skalować i profilować do danej misji. Co więcej - poszczególne nosiciele i systemy uzbrojenia o wiele łatwiej zintegrować w porównaniu do "kombajnów" załogowych. Rozbicie na poszczególne efektory i sensory powoduje niezależność konstrukcyjna [gabarytowo-masową i pól fizycznych] i drastyczne skrócenie pętli rozwoju-opracowania-wdrożenia-dalszego rozwoju. Niestety - w MON i AU i KPRM nadal brak zrozumienia tych mechanizmów i organizacji techniki i technologii XXI w. Nadal w konflikcie pełnoskalowym króluje stare myślenie i regulaminy a la zimna wojna AD1970.
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
Dzisiaj liczy się dronizacja, automatyzacja i spiecie sieciocentryczne real-time wszystkich nosicieli, sensorów i efektorów. Człowiek winien być jak najbardziej oddalony od strefy ognia - walczyć winny systemy dronowe. Najpierw budowa rozproszonego kompleksu C5ISR/EW jako rdzenia sieciocentryczności - a potem spięcie wszystkich aktywów wszystkich domen w jedna multidomenę sterowana real-time z pomocą AI. Tym bardziej dronizacja - im bardziej chcemy, by zaawansowany sprzęt był jak najszybciej operacyjny. Bo dron jest "combat ready" po załadowaniu oprogramowania - a systemy załogowe wymagają lat szkolenia. No i poprzeczka ryzyka - dron poślę w misję o dowolnym ryzyku, jeżeli tylko skalkuluje się relacja koszt/efekt. W systemach załogowych jest ostra bariera dopuszczalnego ryzyka.