Reklama

Technologie

Czerwone nici. Jak przenikają się trendy technologiczne pomiędzy USA i Chinami?

Autor. Christian Lue / Unsplash

Choć pozornie USA i Chiny uwikłane są w zajadłą wojnę handlową, to jednak oba kraje łączą subtelne nici przenikających się trendów technologicznych. Od lat oba państwa wzajemnie wpływają na siebie, kształtując nową rzeczywistość, w której i my – jako konsumenci produktów dwóch ogromnych gospodarek – musimy funkcjonować w Europie.

Reklama

Kiedy patrzymy na Chiny i USA, pierwsze wrażenie podpowiada nam, że cyfrowe rzeczywistości obu tych krajów są ściśle rozdzielone.

Reklama

Wiele amerykańskich usług w Państwie Środka nie działa – zabronione jest tam korzystanie z Google'a, Twittera, Facebooka i innych popularnych platform, które mają swoje chińskie odpowiedniki, takie jak WeChat, Baidu czy Douyin. Firmy z USA nie radzą sobie dobrze na chińskim rynku, który promuje rodzime przedsiębiorstwa w imię kapitalistycznego protekcjonizmu (jakkolwiek paradoksalnie może to brzmieć!). Przybiera on wymiar m.in. regulacyjny – o tym, w jaki sposób chińskie prawo komplikuje funkcjonowanie zagranicznych podmiotów chcących tam oferować swoje produkty i usługi, pisaliśmy w serwisie już wielokrotnie.

Czytaj też

Ostatnią i najdłużej pozostającą w Chinach dużą spółką cyfrową jest Airbnb – firma ta jednak ogłosiła niedawno, że wycofa swoje usługi z Państwa Środka, będzie jednak obsługiwać turystów, posługujących się chińskim paszportem podczas ich podróży zagranicznych.

Reklama

Skąd decyzja o zakończeniu działalności biznesowej w Chinach? Oczywiście ze względu na silną konkurencję ze strony usług rodzimych, które mogą liczyć zarówno na wsparcie państwa, jak i na pozytywne nastawienie konsumentów, chętnie sięgających po krajową ofertę.

Oddzieleni, ale nie odizolowani

Według dziennika „New York Times", cyfrowe życie w obu krajach jest od siebie w ogromnej mierze oddzielone, jednak wbrew powszechnemu mniemaniu, Chiny i USA nie są całkowicie odizolowane. Wprost przeciwnie – idee przenikają z jednego kraju do drugiego, a obie rzeczywistości cyfrowe i gospodarcze pozostają uwikłane w bardzo dużą wzajemną zależność.

Czytaj też

„Fragmenty wciąż istniejących relacji pomiędzy paralelnymi rzeczywistościami USA i Chin pokazują zarówno niemożność pokonania nacjonalistycznych murów przez internet, jak i to, że idee kreowane online mogą z powodzeniem przedostawać się przez ściśle ustanowione granice, a nawet cenzurę" – pisze nowojorska gazeta.

Chińska diaspora łączy

Choć Google, Facebook czy Twitter są w Chinach zakazane przez rząd, firmy te są wehikułem dla biznesów, wydających bardzo wiele środków na reklamy mające sprawić, że staną się pierwszym wyborem Chińczyków, przebywających na stałe za granicą, którzy do zachodnich usług internetowych mają wolny dostęp.

Czytaj też

Zdaniem cytowanego przez „NYT" eksperta rynku reklamy, związanego z firmą GroupM Briana Wiesera, firmy z Chin przekładają się na ok. 10 mld dolarów ze sprzedaży reklam, które w 2021 roku zdołał wygenerować Facebook. Jak na platformę, z której nikt oficjalnie w Chinach nie korzysta, to bardzo duża kwota – zwrócił uwagę.

Chiny to również kraj, z którego pochodzi bardzo wielu sprzedawców na zachodnim Amazonie – to dzięki nim wybór produktów na e-platformie tego koncernu jest tak szeroki.

Wzajemne przenikanie się obu rzeczywistości – amerykańskiej i chińskiej – znajduje jednak wyraz również gdzie indziej.

Przeplatanie się trendów i gustów

Chociaż wydawałoby się, że z pozostającego za Wielkim Chińskim Firewallem internetu w Państwie Środka nic nie może się wydostać, ani nic nie może do niego przeniknąć (gdy mowa o zachodnich trendach), rzeczywistość kształtuje się zgoła inaczej.

Czytaj też

To właśnie na chińskim rynku zaczęły być popularne telefony komórkowe z dużymi ekranami, które dziś królują na całym świecie (i nie mieszczą się w damskich kieszeniach, które magicznie nieustannie ulegają miniaturyzacji).

Również z Chin pochodzi coraz popularniejszy w Europie trend zakupów online w formie transmisji na żywo, które jednocześnie mają dostarczać rozrywki i stają się bardzo powoli powrotem do przeszłości znanej z telewizyjnych zakupów Mango.

Chiny jednak także naśladują trendy zachodnie – co oczywiste, jeśli odwołamy się do wspomnianych już wyżej odpowiedników amerykańskich platform internetowych. Naśladownictwo znacznie wykracza natomiast poza same media społecznościowe.

Wystarczy popatrzeć na firmy takie, jak choćby Didi – spółkę oferującą przejazdy osobowe na żądanie, która stała się odpowiednikiem Ubera. Ten ostatni musiał zrezygnować z chińskiego rynku, który – tradycyjnie już – wolał swoją własną usługę od zagranicznej, mimo, że jest jej dokładną kopią.

Wojna handlowa to także wojna o symboliczną dominację

Konflikt pomiędzy USA a Chinami, którego największym wyrazem jest trwająca od lat wojna handlowa, przejawiająca się m.in. w blokowaniu chińskich firm w Stanach Zjednoczonych – wystarczy wspomnieć sprawę Huaweia i TikToka (aplikacja miała być zakazana za czasów prezydentury Donalda Trumpa, do wdrożenia tych przepisów jednak nigdy nie doszło), to nie tylko rywalizacja gospodarcza – ale i symboliczna.

Czytaj też

Symbolicznie można interpretować również zjawisko cyberszpiegostwa, które pozwala Chinom rozwijać naukę i gospodarkę m.in. w oparciu o wykradanie amerykańskich patentów i poufnych danych dotyczących własności intelektualnej.

Kto osiągnie dominację na rynku technologicznym i będzie kształtował gusty milionów użytkowników na całym świecie? Walka o pierwszeństwo na tym podium pomiędzy oboma krajami wciąż trwa.

Naśladownictwo natomiast, jak wiemy, ostatecznie jest najwyższą formą uznania.

Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama