Reklama

Social media

#CyberMagazyn: Płatne media społecznościowe. Czy to początek końca „darmowego internetu”?

geralt / pixabay
geralt / pixabay

Płatny Twitter Blue, płatne znaczki weryfikacji Mety i Instagrama. Nowa aplikacja Threads, rosnące zasięgi Bluesky i Mastodona. Bijący rekordy popularności na całym świecie TikTok. Na rynku platform mediów społecznościowych trwa właśnie wielkie przetasowanie. Czy to będzie oznaczać koniec „darmowych” social mediów? W rzeczywistości nigdy przecież nie były darmowe.

Reklama

Ostatnie miesiące przynoszą dynamiczne zmiany. Zwrot – zdawałoby się – nastąpił od kupna Twittera przez Elona Muska, co jedni przyjęli z entuzjazmem jako nową erę samozwańczego „absolutysty wolności słowa”, inni – jako początek końca tego serwisu, używanego w dużej mierze przez ludzi opinii. I tak w ciągu kilku miesięcy wielokrotnie widzieliśmy dowody na cenzorskie zapędy miliardera (jak choćby blokowanie kont niesprzyjających mu dziennikarzy), wzrost liczby botów i trolli, a także marne efekty walki z dezinformacją ( Twitter opuścił europejski sojusz na rzecz walki z dezinformacją , rezygnując z dobrowolnego kodeksu dobrych praktyk – red.).

Reklama

Jednocześnie Meta – po tym, jak zderzyła się z rzeczywistością przy pracach nad projektem metawersum (w metaświecie przebywać nie chcieli nawet pracownicy Mety) postanowiła podjąć rękawicę i stanąć do walki z Muskiem. Zuckerberg przerzucił siły na dział - na którym przecież zbudował swoją potęgę – na media społecznościowe.

W lipcu mieliśmy zatem premierę aplikacji Threads – do złudzenia przypominającej Twittera, służącej do krótkich konwersacji tekstowych (w Polsce dostępnej na razie tylko przez VPN-a), ale i ogłoszenie Meta Verified - Facebooka i Instagrama w opcji płatnej.

Reklama

Rywalizacja na linii Meta – Twitter i pewien zawód użytkowników obiema platformami przyczynił się jednocześnie do szukania przez wielu „trzeciej drogi”. Takie alternatywy jak Bluesky i Mastodon w ostatnim czasie osiągnęły swoje rekordy popularności.

Czytaj też

Media społecznościowe 2.0

Niewątpliwie mamy do czynienia z dynamicznymi zmianami na rynku platform społecznościowych. Użytkownicy są coraz bardziej świadomi ich wad, częściej zadają pytania o to, jakie dane zbierają serwisy (przykładowo - z powodu kwestii związanych z przetwarzaniem danych - Threads jest w krajach UE niedostępna). Jednak tym samym czasie, wciąż wielu wierzy w dezinformacyjne wpisy, podając je dalej bez weryfikacji; nie sprawdza czy inna osoba podszywa się pod cudze konto czy daje się naciągnąć na „inwestycję”, która jest niczym innym, jak scamem. Czy powinniśmy i chcemy płacić za takie media społecznościowe, które wciąż nie radzą sobie z własnymi problemami, choć wielokrotnie obiecywały poprawę?

Karolina Kociołek, Social Media Lead w Socjomania przypomina, że przez 10 lat na stronie logowania do Facebooka widniało hasło obiecujące, że portal ten „zawsze będzie darmowy”.

Obietnica ta zniknęła w 2019 roku, zapowiadając, że właściciele platformy mogą chcieć sięgnąć nie tylko do kieszeni reklamodawców, ale też prywtnych użytkowników serwisu. Póki co, możliwości związane z kontami premium na Facebooku i Instagramie nie są oszałamiające. Zupełnie inaczej sprawa wygląda w kontekście Twittera, gdzie miesięczna subskrybcja pozwala nie tylko uzyskać znacznik weryfikacji konta, ale też zwiększyć zasięg publikowanych treści” – stwierdza.

Artur Roguski, Digital Content and Innovation Manager z agencji Focus Nation i autor książki „Zrozumieć social media” zmiany na rynku platform tłumaczy nam w następujący sposób: „Moim zdaniem obecnym serwisom społecznościowym, tym które są na topie, ciężko o nowych użytkowników. Z tego powodu muszą się skupić na >>wyciśnięciu<< jak najwięcej z obecnych, a płatne profile są jednym z takich sposobów. Druga sprawa, rzadko poruszana, to olbrzymie koszty utrzymania serwisów i użytkowników. Koszty są wycinane poprzez rezygnację z obsługi klienta globalnego i pozostawienie jej wyłącznie zweryfikowanym (czytaj płacącym) użytkownikom” – zaznacza.

Jego zdaniem - mniejsza ilość użytkowników, ale z większym ARPU (average revenue per user - średni przychód na użytkownika - red.) - jest lepszym rozwiązaniem dla platform na dłuższą metę, pod kątem finansowym. „Będzie to prowadzić w przyszłości do rozwarstwienia cyfrowej społeczności na dwie grupy: przeciętnych użytkowników oraz premium, podobnie jak to ma miejsce w społeczeństwie poza siecią cyfrową” – komentuje ekspert dla CyberDefence24.pl.

Czytaj też

Zawsze jest wybór

Nie ma co oczekiwać, że zarówno Twitter, jak i Facebook oraz Instagram (i jakikolwiek inny serwis, który się na to zdecyduje) zrezygnują z wprowadzania opcji płatnych, próbując zarobić jeszcze na swoich użytkownikach (poza gromadzeniem danych, będących de facto cyfrowym "paliwem") i przekonać ich, że życie na ich platformie - bez wersji premium - jest nieznośne.

Czy będzie to oznaczać nieuchronny koniec darmowych platform? Nie, choć użytkownicy premium z pewnością będą priorytetem dla właścicieli serwisów. Wystarczy spojrzeć na obietnice złożone w zamian za wybranie opcji Meta Verified : użytkownicy - którzy zdecydują się na opłatę - mają być lepiej chronieni poprzez „proaktywne monitorowanie konta i zabezpieczenie za pomocą wymaganego uwierzytelnienia dwuskładnikowego (szkoda zatem, że za swoje bezpieczeństwo trzeba będzie płacić, dbałość o dane powinna być dla platform obligatoryjna). Plusem ma być „bezpośrednia obsługa konta”, czyli możliwość uzyskania pomocy od realnej osoby w razie problemów z np. jego zablokowaniem. Do tej pory proces ten wyglądał raczej jak długa ścieżka zmagania się z systemem – często bezskuteczna.

Czy jako korzystający z mediów społecznościowych przyzwyczaimy się, że trzeba za nie płacić, czy raczej wpłynie to na zwiększenie niechęci względem wielkich korporacji tech? Artur Roguski uważa, że część użytkowników zapłaci, część zostanie w wersji podstawowej, a część odejdzie, a problemem w tej chwili jest oszacowanie, w jakich proporcjach będzie miało to miejsce.

„Bardzo dużo zależy od ceny subskrypcji i benefitów. Pewne wskazówki można wyciągnąć obserwując branżę gier, która od lat jest oparta o podobny model. Różnicą jest to, że w mojej opinii w jej przypadku płacimy za konkret w postaci rozrywki, emocji, które są w większym natężeniu niż w social media” – stwierdza.

Podaje przykład płacenia za cyfrowe usługi: „Zastanawia mnie czemu Instagram nie decyduje się na ugryzienie tematu subskrypcji od innej strony, czyli dodanie funkcji zamykania swojego contentu za paywallem dla poszczególnych użytkowników i pobierania procentu od ich przychodu (tak działa między innymi serwis Only Fans). Użytkownicy chętniej płacą za treści z konkretnego źródła (serwis, influencer) niż za >>całość<<. Nie chcą wspierać giganta, który ma miliardowe zyski i jawnie nimi manipuluje. Chcą wesprzeć influencera, z którym czują jakąkolwiek więź i niecierpliwie czekają na jego kolejną publikację. Patrząc na ilość oraz wielkość influencerów na Instagramie bez problemu byliby w stanie każdego miesiąca zarabiać dodatkowe kilkaset milionów dolarów" – słyszymy.

Czytaj też

Najpierw dane, potem pieniądze

Przy tej okazji warto wspomnieć, że nigdy nie było darmowych mediów społecznościowych - za korzystanie z każdej platformy od początku (od momentu jej zainstalowania i założenia konta) płaciliśmy naszymi danymi. Każdy komentarz, polubienie, zdjęcie, wpis – tworzy historię naszej aktywności, zapisywanej skrupulatnie w archiwum serwisu. Tym samym kreujemy nasz profil użytkownika – konsumenta. Dane te są później udostępniane partnerom i reklamodawcom, by mogli – dzięki Instagramowi, Facebookowi czy Twitterowi - trafić do nas z odpowiednio sprofilowaną reklamą. Cel jest jeden: byśmy kupili rzecz, którą w domyśle powinniśmy potrzebować.

Platformy nie były więc nigdy darmowe, teraz tylko cena może być wyższa. Czy zdajemy sobie z tego sprawę? Artur Roguski ocenia, że dociera do nas, iż internet oraz social media nigdy nie były darmowe.

Najpierw uzależniły nas darmowymi >>próbkami<< w postaci contentu stymulującego nasz organizm do produkcji hormonów szczęścia. Teraz, gdy dla setek milionów z nas nie ma odwrotu, każą nam płacić za podtrzymanie tego stanu euforii.
Artur Roguski

Jak dodaje jednak, jako cyfrowe społeczeństwo, od paru lat uczymy się płacić za treści i dostęp do nich. "Przykłady serwisów VOD dobitnie to pokazują. Prasa czy serwisy informacyjne również coraz lepiej sobie radzą. Pamiętajmy też o takich platformach jak Patronite. Pytanie tylko czy Meta, która nie produkuje sama contentu, podjęła dobrą decyzję decydując się na taki model. Prawda może się okazać dla Mety brutalna – użytkownicy przejdą za swoimi kreatorami treści na inne platformy” – komentuje.

Jego zdaniem, w czasach tak zwanego „content overload” zaczynamy być coraz bardziej wybiórczy jeśli chodzi o to kogo, gdzie i kiedy oglądamy. „Bardzo też mocno zwracamy uwagę czy korzystamy z opłacanych subskrypcji. Co za tym idzie, nie będziemy płacić 65 złotych za dostęp do contentu tworzonego przez miliony użytkowników, gdy nas interesuje tylko ich garstka” – podsumowuje.

Karolina Kociołek dodaje, że przez wiele lat użytkownicy social mediów płacili za nie przede wszystkim swoją uwagą i dostępem do danych osobowych. „Pewien wyjątek stanowił LinkedIn, ofrujący prywatnym użytkownikom aż 4 plany subskrybcyjne, dostosowane do osób, które rekrutują, szukają pracy lub szukają nowych kontaktów biznesowych. Był to swego rodzaju ewenement, jednak wiele wskazuje na to, że w najbliższych latach plany subskrybcyjne dla użytkowników social mediów staną się standardem. Wątpię jednak, by media społecznościowe miały stać się całkowicie płatne. Możliwe, że przejdą w kierunku usług typu freemium” – kończy.

Z pewnością nie jest to ostatni zwrot akcji w świecie serwisów społecznościowych, które ciągle będą zabiegały o nasze dane i uwagę. Teraz jeszcze sięgają do naszych kieszeni.

Czytaj też

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama