Prywatność
Seria dziwnych zdarzeń. Czy Kreml widzi zawartość czatów na Telegramie?
Telegram to aplikacja do szyfrowanej komunikacji, która bardzo długo uchodziła za bezpieczne narzędzie komunikacji nie tylko wśród zaatakowanych przez Rosję Ukraińców, ale i sprzeciwiających się polityce Putina obywateli tego kraju. Wszystko wskazuje jednak, że dostęp do czatów na Telegramie mają rosyjskie służby.
Magazyn „Wired" opisuje historię młodej działaczki politycznej i aktywistki społecznej Mariny Matsapuliny, która w dzień rozpoczęcia inwazji Władimira Putina na Ukrainę wzięła udział w demonstracji sprzeciwu wobec takiej polityki Kremla.
Następnego dnia do jej drzwi zapukała policja razem ze służbami bezpieczeństwa; dziewczyna schroniła się w swojej sypialni udając, że nie ma jej w domu i komunikowała na bieżąco co się dzieje swoim przyjaciołom w grupowym czacie na Telegramie. „Nie wyważą tych drzwi" – pisała Matsapulina.
Stało się jednak inaczej – drzwi wyważono, a ją aresztowno pod fikcyjnym zarzutem fałszywego alarmu bombowego, o którym miała telefonicznie powiadomić jeden z komisariatów policji. Prawdziwym powodem był oczywiście udział w demonstracjach.
To, co zaszokowało Matsapulinę to fakt, że oficerowie podczas przesłuchania doskonale wiedzieli, z kim i co – dokładnie cytując jej wypowiedzi – pisała na czatach w aplikacji Telegram.
Czy Telegram wciąż jest bezpieczny?
Aplikacja Telegram to komunikator stworzony przez rosyjskiego miliardera Pawła Durowa . Urodzony w Sankt Petersburgu Durow od dawna sprzeciwia się polityce Kremla i sam siebie traktuje jako dysydenta politycznego, nie mieszka w Rosji, a i z państwem Putina miał nie jeden zatarg.
Problemy Durowa ogniskują się przede wszystkim wokół powtarzających się żądań rosyjskiej administracji o przekazanie służbom kluczy deszyfrujących do komunikacji na Telegramie, czego – według własnych deklaracji - twórca komunikatora systematycznie odmawia.
Na łamach CyberDefence24.pl pisaliśmy już o tym, że Telegram stał się kluczowym narzędziem komunikacji dla Ukrainy ogarniętej wojną. Mimo wielokrotnych prób zablokowania go przez rosyjski Roskomnadzor, komunikator cieszy się również dużą popularnością w Rosji – szczególnie w kręgach osób sprzeciwiających się władzy.
Kto podsłuchuje, kto podgląda?
Wytłumaczenia historii Matsapuliny oraz wielu innych osób z rosyjskiej opozycji, które również doświadczyły zdarzeń wskazujących na to, że służby Putina mają dostęp do komunikacji na Telegramie, są dwa.
Pierwsze z nich to działające na telefonach poszczególnych osób będących na celowniku służb oprogramowanie szpiegujące, pozwalające przechwytywać komunikację nawet z szyfrowanych platform.
Drugie, to możliwość uzyskania zdolności do deszyfracji Telegrama przez rosyjskie organy ścigania. Oznaczałoby to uległość Durowa , który w ostateczności mógł przekazać FSB klucze.
Według „Wired", setki osób sprzeciwiających się polityce Putina w ostatnim roku miało do czynienia z wykorzystywaniem treści ich konwersacji na Telegramie w procesach karnych oraz przesłuchaniach. Ponadto niektórzy aktywiści - jak pisze redakcja - mieli wielokrotnie wspominać, iż aplikacja „zachowuje się dziwnie" podczas korzystania z niej – zupełnie tak, jakby oprócz uczestników grupowej rozmowy w „pokoju" na Telegramie znajdował się ktoś jeszcze.
Współpraca z władzami nie jest potrzebna
Jak twierdzą specjaliści z kanadyjskiego Citizen Lab, które zasłynęło m.in. ujawnieniem masowej inwigilacji systemem szpiegowskim Pegasus (o polskiej odsłonie tej afery również można przeczytać w naszym serwisie ), rosyjskie służby wcale jednak nie potrzebują współpracować z Durowem, aby mieć dostęp do zapisów komunikacji z Telegrama.
Wystarczy API platformy, które bez problemu zdradzi każdemu, kto pozyska klucz do interfejsu programistycznego Telegrama, sekrety opozycjonistów, aktywistów i krytyków Putina.
API do tej pory było wykorzystywane przez badaczy i programistów, którzy chcieli wykorzystywać platformę Telegrama do rozwoju własnych projektów. W przypadku tej aplikacji, API zawiera „wszystkie treści w formie tekstu, jak i metadane z każdej publicznej grupy lub kanału, a nawet informacje o tym, kiedy poszczególni użytkownicy byli widoczni online" – czytamy w materiale „Wired".
Zdaniem Citizen Lab, taka konstrukcja API sprawia, że Telegram staje się doskonałym narzędziem masowego nadzoru. Wątpliwości, że Kreml wykorzystuje API platformy, nie ma Stanislaw Seleznew, prawnik związany z organizacją Agora, broniącą praw człowieka i reprezentującą od 2005 r. wielu opozycjonistów.
Jeśli w istocie jest tak, jak twierdzą eksperci - warto zastanowić się, jaką rolę Telegram rzeczywiście odgrywa w trwającym już rok pełnoskalowym konflikcie Rosji z Ukrainą. Być może inną, niż do tej pory sądziliśmy.
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].
Tak sobie obserwuję
No proszę, któż mógłby się spodziewać, że ruskie służby uzyskają dostęp do ruskiego komunikatora? To taki sam numer jak z Kasperskim.
Tommar
komunikatory stosują szyfrowanie podwójne na urządzeniach i telegram nie posiada klucza, więc nie ma co udostępniać. chyba że zhakowali cały system. wyjaśnienie może też być prozaiczne, mają wtykę na grupie, która wysyła komunikację do centrali
Avengers
Tak . Tylko ze prekursome podsuchu w necie sa USa. I to nie tak amatrskiego jak poidgadanie Telegrama. O niesamwitch rozmwiazanich mozna pocztrac w ksiazke wywiadzie z Edwardem Swondemem "No pleace to hide" = polecam ksiazke kazdemu czlowiekowi na Ziemi.