Polityka i prawo
Wielka Brytania walczy z kremlowską dezinformacją, ale czy skutecznie? [KOMENTARZ]
Wielka Brytania walczy z kremlowską dezinformacją, jednak działaniom podejmowanym przez kraj brakuje przejrzystości, nie wiadomo również, jaki dokładnie ma plan. Najpoważniejszym ryzykiem, które może pojawić się w przypadku pochopnych decyzji i braku strategii, jest cenzura przestrzeni informacyjnej - i właśnie tego obawiają się krytycy Zjednoczonego Królestwa.
Wśród działań podejmowanych przez Wielką Brytanię, w celu walki z rosyjską dezinformacją, na pierwszy plan wysuwają się te prowadzone w mediach społecznościowych. Nowo powołana rządowa komórka, zajmująca się problemami w infosferze zamieszcza intensywnie w internecie własne treści, w których stawia odpór rosyjskim narracjom - pisze serwis Politico.
Istniejąca już wcześniej jednostka do walki z dezinformacją (Counter Disinformation Unit, CDU), z kolei wysyła rozpaczliwe apele do firm technologicznych, wzywając je do usuwania z mediów społecznościowych postów wprowadzających w błąd na temat wojny w Ukrainie. CDU jednak nie zasłynęła szybkością reagowania na kłamstwa dotyczące pandemii, rozpowszechniane w sieci przez ostatnie dwa lata, pozwalając na rozprzestrzenianie się wielu szkodliwych narracji, które z anglojęzycznego internetu znalazły również drogę m.in. do Polski.
Rosyjska dezinformacja - problem, którego w UK nikt nie chce rozwiązać
Wielka Brytania od wielu lat ma problem z propagandą Kremla. Według cytowanego przez Politico raportu z 2020 roku, który przedstawiła Komisja ds. bezpieczeństwa i wywiadu, żaden organ brytyjskiej administracji centralnej nie zajmuje się walką z dezinformacją w sposób usystematyzowany, wszyscy natomiast przerzucają go sobie niby "gorący ziemniak" pomiędzy poszczególnymi urzędami.
Czytaj też
Problemem jest również procedowanie nowego prawa, które miało regulować kwestie tego, jak powinny wyglądać kwestie walki z dezinformacją po stronie platform internetowych, oferujących w Wielkiej Brytanii swoje usługi. Prace nad aktem prawnym przeciągają się, tkwiąc praktycznie w martwym punkcie.
Jak Wielka Brytania walczy z narracjami Kremla?
Należałoby napisać, że nie do końca wiadomo - bo według minister spraw zagranicznych Zjednoczonego Królestwa, dopiero powołana w lutym tego roku specjalna jednostka do walki z dezinformacją miała "dostosować podejmowane przez kraj działania do ery social mediów". Liz Truss uważa jednak, że przegrana Putina w wojnie informacyjnej to kluczowy element dążeń do jego obalenia, a pomóc w tym zadaniu ma m.in. odtajnienie wielu dokumentów brytyjskiego wywiadu na "skalę niewidzianą od Zimnej Wojny, być może od kryzysu kubańskiego" - wszystko po to, by szerzej poinformować opinię publiczną o metodach, jakie Kreml stosuje w swoich działaniach.
Kto wchodzi w skład nowej jednostki do walki z dezinformacją? Rządowi eksperci, na szczęście nie tylko z sektora IT, ale też analitycy, specjaliści ds. komunikacji i psychologowie behawioralni, a ostatecznie - osoby posiadające duże kompetencje w zakresie analityki skoncentrowanej tylko i wyłącznie na operacjach informacyjnych.
Czytaj też
Brytyjski rząd zrozumiał, że z dezinformacją nie da się walczyć jedynie pasywnie, poprzez informowanie społeczeństwa o tym, że problem ten istnieje. Analiza narracji to nie wszystko - trzeba uruchamiać własne kampanie aktywnie przeciwstawiające się tezom promowanym przez Rosję, a najlepiej - nie tylko na poziomie państwowym, ale i we współpracy z sektorem prywatnym, który często dysponuje większym od rządowego know-how i bardziej elastycznymi zasobami.
Wielka Brytania to kraj niejednorodny kulturowo - i szczęśliwie rząd o tym wie, kierując swoje działania również do żyjących tam mniejszości, w ich językach, w ich kulturowym anturażu - polaryzacja, na której Rosji zależy najbardziej, szczególnie chętnie wykorzystuje szczeliny powstałe w wyniku ścierania się wewnątrz demokratycznych społeczeństw wielu kultur i jakości, od dawna obecne w społeczeństwie brytyjskim, gdzie znaczną grupą oprócz Polaków pozostają również Hindusi, Pakistańczycy, Somalijczycy, a wreszcie Chińczycy.
Obawy o cenzurę - słuszne, czy wyolbrzymione?
Walką z dezinformacją w Wielkiej Brytanii - i nie tylko tam - w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę zajęły się przede wszystkim organy rządowej administracji.
Czy władza polityczna to aby na pewno właściwy podmiot do decydowania o tym, co jest dozwolone, a co nie w przestrzeni informacyjnej? Jak duże jest ryzyko, że walka z narracjami Kremla przerodzi się w cenzurę, która zacznie zagrażać rozwojowi społeczeństwa obywatelskiego i wywierać efekt mrożący na krytykę działań rządu?
Czytaj też
To obawy, które w Wielkiej Brytanii wyraża m.in. organizacja Big Brother Watch, zajmująca się obroną cyfrowych praw człowieka. Obawy uzasadnione, gdy w procesie decydowania o tym, jakie treści są propagandą i dezinformacją, brakuje należytej przejrzystości na poziomie zadaniowanych tym organów. Uzasadnione, gdy państwa zaczynają mieć realny wpływ na to, co może, a co nie może być publikowane w internecie.
Reguły ustanowione w czasie wojny, zagrożenia, w czasie wyjątkowym, kiedy koncentrujemy się na naszym bezpieczeństwie i stajemy się bardziej podatni na strach, lubią zostawać z nami na długo.
Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.