Reklama

Polityka i prawo

Unia Europejska rozważa wprowadzenie sankcji za cyberataki

Fot. pixel2013/Pixabay
Fot. pixel2013/Pixabay

Wprowadzenie przez Unię Europejską sankcji za cyberataki ma przyczynić się do zmniejszenia ich intensywności oraz zniechęcić potencjalnego agresora do ataku, tym samym wzmacniając bezpieczeństwo państw członkowskich UE. Jednak wśród głosów poparcia dla tej inicjatywy pojawiają się również hasła wątpliwości, związane przede wszystkim z kwestią adresata sankcji.

W debatach prowadzonych na forum UE odnoszących się do problematyki cyberbezpieczeństwa pojawiają się głosy obawy przed nieuniknionym cyberatakiem, który będzie miał poważne konsekwencje dla Wspólnoty oraz jej członków. W związku z rosnącym poczuciem zagrożenia na gruncie unijnym powstał plan sankcji, mający na celu ukaranie cyberprzestępców. Miałyby one obejmować konkretne osoby, zamrażać ich aktywa wraz z równoczesnym wydaniem zakazu wstępu na terytorium poszczególnych państw. Projekt sankcji jest silnie forsowany przez siedem państw członkowskich UE, w tym Wielką Brytanię, Holandię i Litwę.

Plan unijnych sankcji budzi kontrowersje ze względu na ich domyślnego adresata. Z punktu widzenia Moskwy, to Rosja jest ich głównym celem. Z  kolei przedstawiciele Unii Europejskiej argumentują, iż nie są one wymierzone w Rosję, a w cyberprzestępców.

Specjaliści z NATO i UE wśród potencjalnych agresorów na zachodnie systemy informatyczne wskazują Rosję. Eksperci ds. cyberbezpieczeństwa zgodnie podkreślają, iż Kreml uczynił wojnę cybernetyczną i elektroniczną jedną z najważniejszych części swoich operacji wojskowych. Rosja obok Chin i Korei Północnej posiada wysoce zaawansowane narzędzia hakowania systemów komputerowych. Mowa tutaj przede wszystkim o zdolnościach szpiegowskich czy cyberatakach, które przeprowadzają często grupy przestępcze, by w ten sposób ukryć ich faktyczne źródło pochodzenia. Co więcej, holenderscy, brytyjscy i amerykańscy przedstawiciele jawnie oskarżają Moskwę o prowadzenie globalnej kampanii cyberataków, wymierzoną głównie w państwa zachodnie.

 W całym zamieszaniu istotną rolę odgrywa włoski rząd. Wielka Brytania wraz z państwami bałtyckimi szuka poparcia dla planu unijnych sankcji w Rzymie. Jednak włoska polityka ukierunkowana jest obecnie na poprawienie relacji z Moskwą. Dlatego też stanowcze poparcie sankcji przez Rzym może negatywnie odbić się na bilateralnych stosunkach z Rosją. Oznaką polepszania stosunków między tymi państwami mogą być słowa Matteo Salviniego, lidera włoskiej skrajnej prawicy, który publicznie odrzucił zarzuty wobec rosyjskiego mieszania się w proces wyborczy państw zachodnich.

Sytuację starano się załagodzić poprzez ogłoszenie publicznej deklaracji mówiącej, że unijny plan sankcji nie jest wymierzony bezpośrednio w Rosję. Jeremy Hunt, brytyjski minister spraw zagranicznych, próbując uspokoić opinię publiczną podkreślił, iż projekt ten nie powstał w celu ataku na Moskwę. Natomiast cały problem związany z domyślnym adresatem sankcji  wyjaśnił Linas Linkevicius, minister spraw zagranicznych Litwy, który stwierdził: „Nie  skupiamy  się na żadnym konkretnym podmiocie.” Rozszerzając swoją myśl wskazał na mnogość ewentualnych podmiotów wobec których wspomniane sankcje mogą mieć zastosowanie (nie wykluczając jednak Moskwy) –  „Jeśli Rosja nas zaatakuje, będziemy atakować Rosję. Jeśli ktoś inny nas zaatakuje, będziemy go atakować”.

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama