Ministerstwo sprawiedliwości USA uważa, że Google nadużywa swojej pozycji rynkowej i dzierży monopol, jeśli mowa o usługach wyszukiwania w internecie. Szykuje się największy proces antytrustowy od czasu sprawy Microsoftu.
W tym tygodniu ruszą wysłuchania w procesie, który ma szansę stać się największą sprawą antytrustową od czasu przypadku Microsoftu. Ministerstwo sprawiedliwości USA uznało, że Google nadużywa swojej pozycji rynkowej i dzierży monopol, gdy mowa o usługach wyszukiwania w internecie .
Dziennik "New York Times" słusznie zauważa, że przez ostatnią dekadę Google stało się wręcz synonimem wyszukiwania informacji online . Wyszukiwarka koncernu jest przez niego wykorzystywana do budowy biznesowej potęgi, która obejmuje już nie tylko możliwość pozyskiwania danych z sieci, ale także reklamę online, usługi w chmurze obliczeniowej i największą w internecie platformę konsumpcji treści w formie wideo, jaką jest serwis YouTube - pisze gazeta.
Zdaniem dziennika, wynik procesu antymonopolowego, który departament sprawiedliwości wytoczył Google'owi, może mieć znacznie szersze oddziaływanie, niż jedynie na działalność tego koncernu - i odbije się na całej Dolinie Krzemowej oraz jej praktykach, których model biznesowy Google'a jest uogólniającą egzemplifikacją.
Czy Google to monopolista?
Ministerstwo sprawiedliwości oraz grupa stanów USA twierdzą, że Google nadużywa swojej władzy rynkowej i dominacji jak monopolista. W ciągu ponad 20 lat istnienia, koncern zdominował rynek wyszukiwania w internecie - obecnie kontroluje go w 90 proc. w Stanach Zjednoczonych, a globalnie - w 91 proc. - przypomina "NYT" powołując się na dane firmy analitycznej Similarweb.
Amerykański resort sprawiedliwości ocenia, że koncern wykorzystuje współprace z producentami telefonów komórkowych i firmami oferującymi przeglądarki internetowe do eliminacji z rynku rzeczywistych lub potencjalnych rywali.
Współpraca z firmami takimi jak Apple, Samsung, a nawet Mozilla - która przez wiele lat sprzeciwiała się m.in. praktykom monopolowym Google'a i innych Big Techów - koncern z Mountain View umacnia swoją dominację. Jego wyszukiwarka internetowa przez wiele lat była domyślnie uruchamiającą się wyszukiwarką w nowych smartfonach, tabletach, czy w przeglądarkach internetowych na komputerach milionów użytkowników na całym świecie.
Ministerstwo sprawiedliwości uważa, że aby utrzymać tę dominację, Google przez lata płaciło milardy dolarów firmom, które umiejscawiały jego usługę wyżej niż inne, konkurencyjne - przed Bingiem, DuckDuckGo czy innymi firmami.
Resort negatywnie spogląda również na praktykę umieszczania domyślnie zainstalowanych aplikacji Google'a na urządzeniach z Androidem - zdaniem ministerstwa, tego rodzaju działania również przełożyły się na umocnienie pozycji firmy i praktyczne zabetonowanie niesprawiedliwego podziału rynku.
Google odpiera zarzuty
Czyli robi dokładnie to, czego można było się spodziewać. Swoje praktyki biznesowe koncern określa jako całkowicie legalne i co najważniejsze - powszechne - bo jak już wspomnieliśmy w tym tekście, nie są one unikalne dla tej jednej firmy, a stosowane przez większość Big Techów. Do kwestii płacenia za pierwsze miejsce na liście dostępnych usług w produktach Apple'a czy Mozilli koncern odnosi się wskazujac, że jest to zwykła umowa biznesowa, w której za opłatą oferowana jest usługa.
Google wskazuje też, że nie jest wcale tak, iż nie ma konkurencji - i odnosi się tu do Amazona czy TikToka, które zdaniem tej firmy są bardzo dobrze funkcjonującymi konkurentami giganta. O tym, że TikTok coraz częściej wykorzystywany jest przez młode pokolenie jako wyszukiwarka informacji, pisaliśmy na łamach naszego serwisu tutaj.
Mimo wszystko jednak trudno uznać ten argument za w pełni uzasadniony - ani Amazon, ani TikTok nie są ze swojej natury wyszukiwarkami uniwersalnymi, a fakt, że coraz częściej konsumenci sięgają tam, aby szukać informacji o produktach, nie może uzasadniać takiego postawienia sprawy. Ciekawie brzmi również argument koncernu o tym, że... wcale nie jest monopolistą, a jedynie najczęstszym wyborem konsumentów. To nie wina firmy, że jest chętnie wybierany. Sytuacja taka ma miejsce, bo Google jest... po prostu pomocne dla użytkowników. Ci, gdyby chcieli, bez trudu zdaniem spółki mogliby skorzystać z innych usług. Mowa o dominacji to zatem mowa-trawa.
Czym zakończy się proces?
To pierwsza od ponad 20 lat tak duża w Ameryce sprawa przeciwko Big Techowi - poprzednia dotyczyła Microsoftu i miała miejsce w czasie, w którym można było ustalić pewne precedensy i doprowadzić do ustalenia zasad funkcjonowania na rynku. Tak się jednak nie stało.
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].