Polityka i prawo
Polski sposób na porno i patostreamy
Dzieci oglądają pornografię i patostreamy, bo nie mają większego problemu z dostępem do tego typu materiałów. Problem w tym, że wpływa to na ich psychikę i zachowanie. Polskie władze, na czele z Ministerstwem Cyfryzacji, podjęły rękawicę i chcą zadbać o lepszą ochronę młodych obywateli. Specjalna ustawa to tylko element szerszego planu.
W piątek 8 listopada br. podczas obrad sejmowej komisji ds. dzieci i młodzieży skupiono się na zagrożeniach, na jakie narażeni są najmłodsi użytkownicy internetu. Jak informowaliśmy, jednym z wiodących tematów były tzw. patostreamy oraz pornografia, do których dzieci i młodzież obecnie posiadają dostęp bez większych problemów.
Czytaj też
Porno i patologia przyciągają młodych
Popularność tego typu treści wśród nieletnich jest wysoka. Kontrowersyjne materiały przykuwają uwagę młodych odbiorców, a to ma wpływ na ich psychikę. Często kieruje nimi ciekawość (np. w przypadku pierwszego kontaktu z porno), chęć zaimponowania rówieśnikom czy śledzenie poczynań internetowych idoli, którzy dla sławy są w stanie zrobić naprawdę wiele.
Dlaczego w sieci jest tyle pornografii i patostreamów? Niestety, są popularne i chętnie oglądane przez odbiorców. Twórcy są tego świadomi, dlatego często przekraczają kolejne granice, aby utrzymać poziom rozpoznawalności lub powiększyć grono widzów. Pojawiają się na różnych platformach, również łatwo dostępnych dla dzieci i młodzieży.
Dalsza część artykułu pod filmem.
Polska podejmuje kroki
Chociaż serwisy podejmują pewne kroki, by walczyć ze szkodliwymi treściami, nie są one tak skuteczne, jak wielu z nas by oczekiwało. Stąd na najwyższym szczeblu władzy postanowiono zająć się problemem i stworzyć rozwiązania, które – przynajmniej w teorii – pozwolą ograniczyć dostęp młodym użytkownikom do np. porno czy patostreamów.
Po pierwsze, w ramach aplikacji mObywatel uruchomiono nową funkcję „Zgłaszaj nielegalne treści”. Dzięki niej możemy raportować wszelkiego rodzaju materiały np. pedofilskie.
Po drugie, trwają prace nad wdrożeniem dyrektywy DSA do polskiego porządku prawnego. Odpowiednie przepisy mają trafić do Sejmu w najbliższych tygodniach. Dzięki nim powinna się poprawić moderacja treści na platformach, a odpowiedzialność dostawców zwiększyć - z korzyścią dla wszystkich.
Kolejny ważny punkt, to utworzenie grupy roboczej zajmującej się ochroną małoletnich w sieci. Jej zadaniem ma być m.in. walka z patostreamingiem czy dostępem młodych do porno.
Czytaj też
Wymóg dla dostawców porno
Wiceminister cyfryzacji Michał Gramatyka podczas posiedzenia komisji odniósł się do propozycji nowej ustawy, która ma pomóc rozwiązać ten problem, a przynajmniej go ograniczyć.
Jak przekazał, każdy dostawca treści pornograficznych będzie musiał wprowadzić skuteczną weryfikację wieku dla użytkowników, którzy będą chcieli oglądać erotyczne materiały. Brak wprowadzenia mechanizmu ma się wiązać z wpisaniem na listę domen niedostępnych w Polsce.
Wspomniana weryfikacja wieku mogłaby się odbywać za pomocą eIDAS 2, czyli Europejskiego Portfela Tożsamości Cyfrowej.
Dalsza część artykułu pod filmem.
Klosz ochronny nad dziećmi
Choć powyższe stwierdzenia dotyczą porno, należy mieć na uwadze, że Ministerstwo Cyfryzacji, we współpracy z partnerami - w tym z NASK, chce stworzyć system, który pomoże chronić młodych Polaków przed treściami 18+.
„Projekt ustawy nie ma na celu blokować treści nastolatkowi, który jest »ogarnięty« i świadomie szuka takich treści (pornografia, patostreamy itd. – red.). Oczywiście też mamy zamiar tego typu osoby chronić, ale przede wszystkim mamy na uwadze młodsze dzieci, trafiające często na szkodliwe materiały w sposób przypadkowy” – mówi w rozmowie z naszym portalem Martyna Różycka, kierowniczka Działu Dyżurnet.pl w NASK.
Z perspektywy osób zaangażowanych w prace nad ustawą „dzieci mają być dziećmi” i popełniać błędy, dokonywać złych wyborów. Jednak rolą rodziców, opiekunów, państwa oraz instytucji, takich jak NASK, jest budowanie nad nimi swego rodzaju „klosza ochronnego”. I w przypadku pornografii czy patostreamów, powstająca regulacja ma pomóc go stworzyć.
Czytaj też
Porno już znamy. Z patostreamami jest gorzej
„Jeśli chodzi o treści o charakterze erotycznym, wiemy, z czym tak naprawdę mamy do czynienia. Z reguły mechanizmy blokujące dobrze rozpoznają, co należy uznać za pornografię, a co nie. Wynika to z faktu, że mówimy o zjawisku doskonale nam znanym od dawna. Znacznie trudniej jest w przypadku innego typu szkodliwych treści” – wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Podaje przykład patostreamów, które często przedstawiają trudne do jednoznacznej oceny sytuacje. Pojawiają się dylematy: „czy podpalenie włosów powinno zostać zablokowane czy jeszcze nie? I ile osób zdaje sobie sprawę, że jest to niebezpieczne i nie należy tego naśladować, a ile nie?”.
Internet nie jest dostosowany do dzieci
W ocenie Martyny Różyckiej zaangażowanej w prace nad ustawą, problem, który obecnie rząd próbuje rozwiązać to efekt tego, że świat dorosłych w sposób niekontrolowany wpuścił dzieci do internetu.
„Przegapiliśmy ten technologiczny moment. Przegapiliśmy wszyscy: duże organizacje działające na rzecz dzieci, opiekunowie, system edukacji i teraz dzieci płacą za to cenę” – podkreśla ekspertka, zwracając uwagę, że świat cyfrowy nie jest dostosowany do najmłodszych użytkowników.
Obecnie przecież stanowi pole ich dużej aktywności. To oni scrollują kolejne treści w social mediach, siedzą godzinami na np. TikToku czy Snapchatcie, oglądają freak-fighty. Do nich kierowane są w dużej mierze treści popularnych twórców, aby utrzymać uwagę i zaangażowanie, bo często przekłada się to na zysk. I tu pojawia się ważny wątek.
Czytaj też
Zwrot ku twórcom
Platformy same nie tworzą materiałów, stanowią jedynie narzędzie do ich udostępniania. W związku z tym pojawiła się koncepcja, aby zaangażować je w walkę z m.in. patotreściami.
„Chodzi nam o to, aby taki YouTube, Facebookczy TikTok, zmuszały twórców do odpowiedniego oznaczania materiał: czy jest przeznaczony dla dorosłych, czy dzieci lub też dla wszystkich” – mówi nam przedstawicielka Dyżurnet.pl.
W efekcie platformy będą mogły niejako „z automatu” ograniczać dostęp do treści nieodpowiednich dla wybranych grup wiekowych. Idealny scenariusz zakładałby ukształtowanie się mechanizmu samoregulacji.
Rodzicu, zadbaj o sprzęt dla dziecka
W tej całej układance każdy ma do odegrania ważną rolę. Rodzicom niestety wciąż brakuje świadomości i nie wiedzą np. jak odpowiednio przygotować urządzenie, zanim wręczą je dziecku.
Młodzi użytkownicy z reguły korzystają z dobrodziejstw technologii do innych celów, jednak katalog zagrożeń jest taki sam – lub nawet większy – jak w przypadku dorosłych. Problem w tym, że najmłodsi są ufni i zwykle beztrosko poruszają się w cyfrowym świecie.
Nie bez powodu coraz częściej sprzedawcy elektroniki przy zakupie pytają, czy to sprzęt dla dziecka. Jeśli odpowiedź brzmi: „tak”, oferują pomoc w jego odpowiedniej konfiguracji.
W systemie, o którym mówi nam Martyna Różycka powinien działać pewien mechanizm: „Jeśli telefon jest zdefiniowany jako urządzenie np. kilkulatka, to w momencie, gdy wchodzi do Sklepu Play lub App Store, pojawiać mu się będą aplikacje odpowiednie dla jego wieku”. „O to właśnie walczymy” – podkreśla przedstawicielka NASK.
Czytaj też
„To musi być wysiłek wszystkich”
Podsumowując, docelowo chodzi więc zatem o stworzenie całego systemu, angażującego szeroki katalog podmiotów – od rodziców, przez aparat państwa, po platformy – który połączy ich wysiłki na rzecz lepszej ochrony dzieci w sieci.
„Bezpieczeństwo najmłodszych ani nie zaczyna się, ani nie kończy na rodzicu. To musi być wysiłek wszystkich. Należy połączyć te różne światy i zrozumieć, że wcale nie jesteśmy bezradni wobec problemu” – twierdzi Martyna Różycka.
Pytanie tylko, na ile jest realna budowa tak rozumianego „klosza ochronnego” nad naszymi pociechami.
Czytaj też
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na:[email protected].