Reklama

Polityka i prawo

Gawkowski odpiera zarzuty ws. "cenzury w internecie"

Wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski
Wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski
Autor. Ministerstwo Cyfryzacji/ oficjalny profil X

„Rząd chce ograniczyć wolność słowa” - takie hasła pojawiły się w poniedziałek rano po publikacji „Dziennika Gazety Prawnej”, który wskazał, że wedle projektu ustawy Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) będzie mógł wydawać nakazy blokowania treści w internecie i to bez udziału sądu. Na zarzuty odpowiada Krzysztof Gawkowski.

Jak wynika z analizy „DGP”, zgodnie z obecnym kształtem projektu o zmianie ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną oraz niektórych innych ustaw, który implementuje do krajowego systemu prawnego unijny Akt o usługach cyfrowych (DSA), Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) może wydawać nakazy blokowania treści w internecie i to bez udziału sądu. Taka decyzja miałaby zapadać w terminie od 2 do 21 dni.

Jak czytamy, istnieje ryzyko, że twórcy i/lub osoby publikujące określone materiały w sieci dowiedzą się o ich usunięciu post factum. Jedną z furtek pozostaje opcja zaskarżenia takiego kroku UKE do sądu administracyjnego. O szczegółach kontrowersji informujemy szczegółowo w tym materiale.

Czytaj też

Reklama

Gawkowski: Ochrona obywatela

W poniedziałek podczas konferencji prasowej, poświęconej sprawom finansowania sztucznej inteligencji w Polsce na której byliśmy obecni, trudno było pominąć kontrowersyjny temat i zarzuty o potencjalne ograniczenie wolności słowa w internecie.

Wicepremier i minister cyfryzacji przyznał, że Akt o usługach cyfrowych (DSA) to bardzo ważna regulacja (o jej szczegółach pisaliśmy między innymi w tym tekście) i ma ona chronić obywateli w sieci, nakładając na platformy mediów społecznościowych określone wymagania.

„Implementacja unijnych przepisów ma dawać poczucie, że internet to miejsce przyjazne i przychylne obywatelowi i że nikt nie będzie w żaden sposób martwić się, że jest obrażany, czy że jakiekolwiek treści, które są tam publikowane, są przeciwko obywatelowi. To nam towarzyszy w implementacji DSA. Szukaliśmy różnych rozwiązań, w sprawie tej ustawy toczyły się wielotygodniowe konsultacje. Zastanawialiśmy się, co zrobić, kiedy np. wykorzystywany jest wizerunek aktora, polityka, osoby publicznej do treści nielegalnych, do oszustwa, bądź cudzy wizerunek do rzekomego aktu pedofilii (chodzi o deepfake - red.)” - stwierdził polityk.

Jak dodał, w czasie konsultacji społecznych pojawił się postulat wprowadzenia prawa, które pozwoli na ściąganie treści na platformach, ponieważ obecnie to same serisy społecznościowe decydują, co narusza ich regulamin, a co nie. Często odwołania od tych decyzji okazują się również bezskuteczną walką.

„Nie możemy doprowadzić do tego, że platforma sama decyduje, co się na niej pojawia. Dzisiaj jest tak, że platformy same - bez udziału państwa decydują o tym kto i co może publikować i same to ściągają. Mogą zrobić to szybko, ale mogą też nie zrobić tego nigdy” - podkreślił wicepremier i minister cyfryzacji.

Krzysztof Gawkowski przypomniał też głośną sprawę Rafała Brzoski i scamu z jego żoną Omeną Mensah, który wykryliśmy i opisaliśmy jako pierwsi czy patostreamerów, którzy transmitują nielegalne treści w sieci i mimo zgłoszeń, pozostają one na platformach kilkanaście dni, generując kolejne wyświetlenia.

„Rozwiązania, które wprowadzamy, to rozwiązania administracyjne, które mają doprowadzić do tego, aby to państwo, a nie platforma decydowała, co ściągać” - usłyszeliśmy na konferencji.

Czytaj też

Reklama

Dlaczego UKE?

O tym, że to Urząd Komunikacji Elektronicznej ma być krajowym Koordynatorem Usług Cyfrowych pisaliśmy na łamach CyberDefence24.pl już na początku ubiegłego roku. W tym sensie nie jest to zatem nowa propozycja.

Zdaniem większości organizacji, które brały udział w konsultacjach, koordynator (i organ właściwy) powinni dysponować „odpowiednimi zasobami” w związku z nowymi wyzwaniami. Chodzić ma o wzmocnienie kadrowe i finansowe, ale także ścisłe zdefiniowanie zadań regulatorów (w tym UKE), a także precyzyjne ustalenie zasad ich współpracy.

Fundacja Panoptykon zaproponowała wtedy rozważenie finansowego wsparcia państwa dla tworzenia pozasądowych organów np. przez organizacje non-profit. „Alternatywą byłoby powołanie tego pozasądowego organu rozstrzygania sporów przy koordynatorze ds. usług cyfrowych w oparciu o dobre praktyki istniejące w obszarze systemów pozasądowego rozwiązywania sporów konsumenckich” - wskazywano.

Gawkowski na konferencji prasowej tłumaczył, że z resortem cyfryzacji szukali miejsca, które „będzie dawało poczucie bezpieczeństwa, że nie ma tam żadnych wpływów politycznych, żadnej cenzury”.

Mówiliśmy, że trzeba przygotować w UKE specjalne narzędzia i zatrudnić osoby, zbudować Departament - trzeba w to zainwestować, aby można było walczyć z takimi treściam. Szef UKE wybierany jest przez Sejm, przez całą klasę polityczną i ma zagwarantowaną niezależną, 6-letnią kadencję. Uznaliśmy zatem, że miejsce poza wpływem ministerstwa jest dobre do tego. Uznaliśmy, że poza szukaniem odpowiedzi, powinno dawać się użytkownikowi narzędzia, aby np. nie musiał oglądać swojego zdjęcia na którym jest on przerobiony w jakimś akcie pedofilskim, a to się dzisiaj zdarza. W UKE wyznaczyliśmy odpowiednie terminy. Czytałem, że są może zbyt krótkie. One są od 2 do 21 dni. W czasie rewolucji cyfrowej, kiedy podawanie treści trwa minuty, a wpisy są rozpowszechniane w ciągu kilkunastu godzin, to i tak zapewniliśmy długi czas. Po to, aby wolność słowa została zachowana.
Krzysztof Gawkowski

Rola sądu w sporze o treści w sieci

Rolę sądu z kolei tłumaczył faktem, że kiedy zgłaszanych jest tysiące spraw, które mogłyby być codziennie rozpatrywane, to uznano, że „wyspecjalizowana komórka w urzędzie będzie do tego najlepsza, ale sąd jest bardzo ważny”.

„Dlatego wpisaliśmy możliwość odwołania się do sądu od decyzji, która zostanie podjęta. Całość tego procesu również konsultujemy. Nie wskazywaliśmy w żaden sposób miejsca, które mogłoby być wskazywane politycznie. Od rana czytam, że ktoś chce »ocenzurować internet«, może tak było za PiS. Dzisiejsze prawo jest po to, aby chronić obywatela, ale wolność słowa ma też swoje obowiązki. Jeśli ktoś wprost pisze nieprawdę w internecie, to nikt nie ponosi odpowiedzialności. Nie może tak być. Wolność do tego, aby można się było odwołać, kiedy jest się pokrzywdzonym jest prawem człowieka” - podsumował.

Jak dodał, projekt ustawy jest jeszcze na etapie procesu legislacyjnego - przed rządem i przed Parlamentem, więc dyskusja na ten temat jest potrzebna.

Jego zdaniem, UKE to najlepsza instytucja w Polsce, która powinna się zajmować sprawą nielegalnych treści w sieci. „Jej niezależność jest zapewniona wyborem w Sejmie. Uważam, że nie powinna być nigdy upolityczniona. To, że PiS bezprawnie odwoływał prezesa UKE i dostaliśmy za to karę z UE, to się zdarzyło, ale nikt nie odwołuje prezesa UKE i jest wybrany przez PIS, nikomu to nie przeszkadza, współpracujemy ze sobą. Jak będzie wyglądał regulamin, to zdecyduje Prezes UKE” - podsumował.

Propozycja rządu spotkała się z ostrą krytyką w sieci. O tym, jak będzie rozwijała się sprawa polskiej implementacji DSA, będziemy informowali na bieżąco.

Czytaj też

Reklama

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na:*[email protected].*

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama