Reklama

Polityka i prawo

DSA na czas wojny. Co unijne regulacje cyfrowe zmienią w realiach inwazji Putina na Ukrainę?

Autor. Markus Winkler / Unsplash

Przyjęty w ubiegłym tygodniu unijny Akt o usługach cyfrowych (DSA) to nie tylko zbiór regulacji cyfrowych odpowiadających na potrzebę dostosowania prawa do realiów rozwoju nowych technologii - to także reguły na czas kryzysu, które już teraz - w czasie rozpętanej przez Putina wojny w Ukrainie - mogą okazać się krytycznie istotne dla cyfrowej gospodarki i jej podmiotów.

Reklama

Mechanizm kryzysowy osadzony w DSA trafił tam w związku z inwazją Putina na Ukrainę - wcześniej nie był planowany w takim kształcie, jednak jego zalążkiem były decyzje, które w procesie prac nad nowymi regulacjami podjęto w związku z pandemią koronawirusa.

Reklama

Jego celem jest zwiększenie bezpieczeństwa w internecie - kosztem zwiększonych uprawnień, które zarówno UE, jak i państwa członkowskie zyskają po to, by móc odzyskać kontrolę nad tym, co dzieje się w rzeczywistości gospodarki cyfrowej, kontrolowanej przez wielkie platformy internetowe takie jak TikTok, Amazon, Meta czy Google.

Reagowanie w czasach kryzysu

Reklama

Cytowana przez magazyn "Wired" Henna Virkkunen, europosłanka z Finlandii, tłumaczy, że celem mechanizmu jest "wprowadzenie procedury, w ramach której KE będzie mogła zobowiązać duże firmy internetowe do ograniczenia oddziaływania nagle pojawiających się zagrożeń na ich platformach".

Czytaj też

W myśl DSA, to państwa członkowskie będą odpowiedzialne za przestrzeganie prawa na rynku cyfrowym. Skończy się zatem monopol Irlandii, która do tej pory była jurysdykcją dyktującą praktycznie warunki w orzecznictwie w związku z tym, że to w Dublinie większość zagranicznych spółek technologicznych ma swoje przedstawicielstwa na Europę.

Przekazanie władzy państwom członkowskim wiąże się z usprawnieniem zarządzania problemami w czasie kryzysu - każdy kraj na własną rękę będzie mógł domagać się od platform reakcji na uznawane za nielegalne w poszczególnych państwach treści i zabiegać o to, by zarówno unijne, jak i lokalne prawo było należycie respektowane.

Mechanizm kryzysowy budzi kontrowersje

Mechanizm kryzysowy pozwalający Komisji Europejskiej egzekwować zaostrzone reguły m.in. moderacji i odpowiedzialności za treści wzbudził spore kontrowersje na poziomie politycznym.

Jak stwierdziła dyrektorka ds. regulacji platform w Centrum Cyberpolityki Uniwersytetu Stanforda Daphne Keller, "wygląda na to, że wojna w Ukrainie stworzyła polityczną okazję dla zwolenników zaostrzenia ograniczeń". Jej zdaniem umieszczenie w DSA mechanizmu kryzysowego nastąpiło z powodów politycznych i nie jest to wcale dobre rozwiązanie prawne, a regulacja, która stwarza sporo zagrożeń z perspektywy wolności w sieci.

Rosyjska dezinformacja, która była ogromnym problemem dla UE jeszcze przed inwazją Putina na Ukrainę (co udowodniła m.in. pandemia koronawirusa), po 24 lutego br. została uznana przez szefa polityki zagranicznej UE Josepa Borrella za "bezpośrednie zagrożenie" dla bezpieczeństwa całej wspólnoty.

Czytaj też

"Wired" zwraca uwagę, że do tej pory w UE nie było żadnego mechanizmu prawnego, który pozwalałby na podejmowanie działań w trybie kryzysowym, kiedy mamy do czynienia z zagrożeniami dla zdrowia czy bezpieczeństwa obywateli. Mechanizmy takie istnieją natomiast m.in. w USA, które korzystają z nich choćby do prowadzenia swojej wojny gospodarczej z Chinami - przykładem są manipulacje "czarnymi listami", na które trafiają konkurencyjne wobec amerykańskich gigantów chińskie przedsiębiorstwa, głównie ze względu na orzeczenia poszczególnych departamentów amerykańskiej administracji o stwarzanym przez nie zagrożeniu dla bezpieczeństwa państwa.

Koniec polegania na dobrej woli platform

"Wired" przypomina, że kiedy po inwazji Putina na Ukrainę Unia Europejska zdecydowała się zakazać emisji prokremlowskich mediów w przestrzeni informacyjnej wspólnoty, musiała oprzeć się na dobrej woli platform, które m.in. usunęły kanały RT i Sputnika ze swoich sieci społecznościowych i zablokowały możliwość nadawania tych mediów.

Czytaj też

Dobra wola prywatnych firm nie może być jednak wyznacznikiem bezpieczeństwa całego eurobloku - komentuje magazyn, cytując europosłankę Virkkunen. "Kiedy następuje kryzys, musimy mieć do dyspozycji narzędzia, a obecnie nie mamy nawet legislacji" - mówi polityczka. "Być może nastąpi kryzys, w którym nie będziemy mogli poradzić sobie za pomocą sankcji" - dodaje, wskazując iż obecne metody wywierania presji na Rosję mogą być skuteczne jedynie w tych realiach, z którymi mamy do czynienia - trudno jednak przewidzieć, jak będzie kształtowała się przyszłość.

Komisja Europejska ze zbyt dużą władzą?

Według krytyków rozwiązania kryzysowego, dzięki jego wdrożeniu KE zyskuje zbyt dużą władzę nad prywatnymi firmami.

Choć decyzje o tym, co ważne w kontekście globalnej przestrzeni informacyjnej nie powinny zapadać w zaciszu gabinetów szefów firm takich jak Meta, to jednak urzędnicy UE, którzy mogą kierować się kwestiami politycznymi, a nie merytorycznymi, również nie powinni być jedynym organem odpowiedzialnym za decyzje o tym, jakie treści są dla nas dostępne, a jakie są zakazane w infosferze.

Jaki wpływ realnie będą miały unijne organy?

Obecnie nie wiadomo, bo uzgodnione w ub. tygodniu reguły DSA kreślą jedynie ramowy kształt narzędzi, którymi KE będzie dysponowała w kwestii możliwości wpływania na rynek cyfrowy.

Czytaj też

Prawdopodobnie, jak odnotowuje "Wired", unijne organy będą mogły rekomendować zmiany w regulaminach platform internetowych i np. wpływać na to, jak działają ich algorytmy moderacji treści. Unijne regulacje mogą również zmusić platformy do takiej modyfikacji algorytmów wyszukiwania i wyświetlania treści użytkownikom, aby materiały pochodzące ze źródeł rządowych  były wyświetlane w pierwszej kolejności - dotyczy to np. tematów takich jak zdrowie publiczne czy konflikty.

Mechanizm kryzysowy - aby działał - musi zostać uruchomiony decyzją Rady, składającej się z reprezentantów państw członkowskich. Domyślnie "cyfrowy stan wyjątkowy" ma wygasać po trzech miesiącach, chyba, że zostanie przedłużony.

Rzecznik KE ds. cyfrowej gospodarki, badań i innowacyjności Johannes Bahrke zaznacza, że jego działanie będzie ograniczone czasowo, a także wyposażone w odpowiednie bezpieczniki, gwarantujące przestrzeganie praw podstawowych i demokratycznych, co ma zabezpieczać przed wykorzystaniem mechanizmu kryzysowego do nadużyć.

Każdorazowo, skorzystanie z mechanizmu kryzysowego ma być komunikowane publicznie na poziomie całej wspólnoty.

Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama

Komentarze

    Reklama