Polityka i prawo
#CyberMagazyn: Echa wizyty Nancy Pelosi. Czy to kolejny kryzys w Cieśninie Tajwańskiej?
W ostatnich dniach lipca przez międzynarodowe media przetoczyła się burza związana z informacjami o planowanym wyjeździe na Tajwan Nancy Pelosi, przewodniczącej Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych. Wizyta, początkowo planowana na wiosnę br. i przełożona ze względu na chorobę Pelosi, do ostatniego momentu nie została oficjalnie ogłoszona ze względu na poziom napięć wygenerowanych w trójkącie Waszyngton-Tajpej-Pekin.
Tekst powstał w czwartek, 4 sierpnia br. Do śledzenia relacji na bieżąco dotyczącej sytuacji na Tajwanie zapraszamy na serwis Defence24.pl.
Chińskie nacjonalistyczne media groziły, że Pekin nie dopuści do wylądowania Pelosi na Tajwanie, a Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Ministerstwo Obrony ChRL oświadczyły, że wizyta spotka się ze „zdecydowaną reakcją”.
Pomimo gróźb samolot z Pelosi na pokładzie wylądował w Tajpej wieczorem 2 sierpnia, gdzie następnego dnia przewodnicząca Izby Reprezentantów USA spotkała się m.in. z prezydent Tsai Ing-wen oraz lokalnymi aktywistami.
Pekin zareagował na to nałożeniem sankcji gospodarczych na Tajwan oraz ogłoszeniem manewrów wojskowych z użyciem ostrej amunicji, które rozpoczęły się niedługo po opuszczeniu wyspy przez amerykańską delegację. Dla niektórych obserwatorów jest to równoznaczne z próbą blokady morskiej i powietrznej Tajwanu.
W momencie pisania tego tekstu Ministerstwo Obrony Tajwanu informowało o pociskach balistycznych Dongfeng wystrzeliwanych przez chińską armię w kierunku celów na wodach na północny wschód i południowy zachód od wyspy (tekst powstał w czwartek - red.). Czy można więc mówić, że mamy już do czynienia z czwartym, po dwóch w latach 50. i jednym w 90., historycznym kryzysem w Cieśninie Tajwańskiej?
Czytaj też
Tajwańczycy, a nie Chińczycy
Tajwan, jedna z lepiej funkcjonujących demokracji w Azji Wschodniej i de facto suwerenne państwo o odrębnej tożsamości i diametralnie innym spojrzeniu na historię Chin niż ChRL, jest postrzegany przez Pekin jako „zbuntowana prowincja”, którą należy „przyłączyć do macierzy”.
Wizyta reprezentantki USA tak wysokiego szczebla dla chińskich władz jest równoznaczna z „podżeganiem do separatyzmu”. Polityka ChRL ignoruje zmiany , które zaszły na Tajwanie w ostatnich dekadach, a które doprowadziły do pojawienia się silnej lokalnej tożsamości, w znacznej mierze opartej na opozycji wobec wartości, promowanych przez Komunistyczną Partię Chin (KPCh). Coraz więcej mieszkańców Tajwanu identyfikuje się jako Tajwańczycy, a nie Chińczycy. Zmiany społeczno-polityczne na wyspie oraz agresywna polityka Pekinu, m.in. wobec Hongkongu, sprawiają, że wizja zjednoczenia jest nieatrakcyjna dla większości mieszkańców wyspy.
Chociaż Pekin deklaruje, że „powrót do macierzy” powinien być pokojowy, w ostatnich latach prowadzi politykę zastraszania Tajwanu , m.in. pod postacią lawinowo rosnących przypadków naruszania jego strefy identyfikacji obrony powietrznej czy operacji dezinformacyjnych.
Jednocześnie w przestrzeni międzynarodowej ChRL wywiera naciski na państwa, które dalej utrzymują oficjalne stosunki dyplomatyczne z Tajpej. Ich liczba nieustannie maleje i obecnie wynosi zaledwie 13. W tym kontekście wizyta Pelosi to jasny sygnał poparcia dla tajwańskiej demokracji, bogaty w znaczenie symboliczne i praktyczne, ale także o niezaprzeczalnym potencjale eskalacji. Czy jesteśmy jednak rzeczywiście na skraju nowego globalnego konfliktu, jak spekulują niektórzy?
Czytaj też
Wyolbrzymianie zagrożenia na rękę władzom w Pekinie
Chociaż obecna sytuacja jest bardzo napięta i dodatkowo pogarsza ją szereg czynników, jak np. wyjątkowo zły stan relacji między Pekinem a Waszyngtonem, zwiększający ryzyko strategicznego błędu po obu stronach, nadmierny alarmizm działa w rzeczywistości na korzyść ChRL. Pekin chce być postrzegany jako bezwzględny gracz, który pod rządami Xi Jinpinga realizuje „odrodzenie narodu chińskiego” – jeden z flagowych postulatów Pekinu i kluczowy element chińskiej propagandy. Na potrzeby wewnętrzne, pokaz siły jest teraz niezbędną odpowiedzią na oczekiwania wygenerowanie w ostatniej dekadzie przez rewizjonizm Pekinu. Chińskie społeczeństwo jest coraz bardziej nacjonalistyczne, a dekady tzw. „edukacji patriotycznej” i coraz asertywniejszej polityki zagranicznej sprawiły, że oczekuje zdecydowanej reakcji władz wobec wizyty Pelosi na Tajwanie.
Jednocześnie wiele czynników wskazuje, że pełnoskalowy konflikt jest obecnie mało prawdopodobny - chociaż jak wskazują doświadczenia ostatnich miesięcy w Rosji i Ukrainie - nie da się go wykluczyć. W jesieni odbędzie się 20. Zjazd KPCh, wydarzenie o wielkim znaczeniu w oficjalnym kalendarzu tej partii, podczas którego druga kadencja Xi zostanie najprawdopodobniej przedłużona. Aby do tego doszło, bezpieczeństwo i stabilność systemu muszą być utrzymane, tak samo jak pozycja Xi. Potencjalny konflikt zbrojny byłby w tym kontekście czynnikiem dalece destabilizującym. Dodatkowo w momencie lądowania Pelosi na Tajwanie nie widać było sygnałów świadczących o przemieszczaniu się chińskich wojsk na masową skalę, a filmy przedstawiające np. czołgi na plażach, to głównie nagrania propagandowe na potrzeby wewnętrzne.
Pekin chce jednak podsycać atmosferę zagrożenia, która wyolbrzymia chiński potencjał militarny i oczekiwaną skalę reakcji na wizytę Pelosi. Podczas poprzedniego kryzysu w Cieśnienie Tajwańskiej, który miał miejsce w latach 1995-1996 - w związku z nieformalną wizytą ówczesnego prezydenta Tajwanu Lee Teng-hui w USA - Pekin zareagował m.in. mobilizacją 100 tys. żołnierzy w prowincji Fujian i wielokrotnym wystrzeliwaniem pocisków rakietowych, z czego jeden przeleciał nad samym Tajpej.
Ćwiczenia wojskowe przeprowadzane teraz dookoła Tajwanu są więc koleją odsłoną tego rodzaju taktyk zastraszania, chociaż rzeczywiście odbywają się one tym razem bliżej wyspy i mają większy potencjał eskalacji. Chińskie siły zbrojne są obecnie również nieporównywalnie silniejsze i nowocześniejsze. Historia pokaże, czy mamy do czynienia z czwartym kryzysem w Cieśninie Tajwańskiej, obecnie jednak podkreślanie rzekomej nieuchronności chińskiej inwazji na Tajwan czy szerzej „zjednoczenia” wzmacnia jedynie propagandowy przekaz Pekinu.
Czytaj też
Co na to sami Tajwańczycy?
Ludność Tajwanu jest przyzwyczajona do gróźb płynących z Pekinu: żyje z nimi na co dzień od ponad 70 lat. Z jednej strony doprowadziło to do częściowego znieczulenia, ale z drugiej pozwoliło również zrozumieć charakter zagrożenia płynącego ze strony ChRL. Zważywszy na demokratyczny ustrój Tajwanu, w przestrzeni publicznej pojawiły się jednak pewne oznaki niezadowolenia w związku z potencjalną destabilizacją na skutek wizyty. Tak np. przed hotelem Grand Hyatt, w którym zatrzymała się amerykańska delegacja, zebrała się niewielka grupa protestujących wzywających Pelosi do „powrotu do domu”.
Czytaj też
Jak podkreśla dr Norah Huang, badaczka z tajwańskiego think tanku Prospect Foundation, dla większości Tajwańczyków wizyta Pelosi symbolizuje jednak porażkę chińskich prób zastraszania i izolowania Tajpej w przestrzeni międzynarodowej. Zapytana o antyamerykańskie protesty stwierdziła, że są one organizowane przy wsparciu jawnie prochińskich ugrupowań z udokumentowanymi powiązaniami ze światem przestępczym. Chodzi o Chinese Unification Promotion Party, radykalne ugrupowanie założone przez byłego gangstera, działającego również na terenie ChRL, znane m.in. z wcześniejszych protestów przed wizytami zachodnich polityków czy aktywistów z Hongkongu. Dr Huang podkreśliła, że antyamerykańskie demonstracje mają marginalne znaczenie w skali ogólnokrajowych nastrojów społecznych i są inicjowane przez ludzi przyjaznych władzom w Pekinie.
Zdecydowana większość tajwańskiej sceny politycznej wyraziła poparcie dla wizyty Pelosi. Nawet przychylniej nastawiony do Pekinu Kuomintang (KMT), historycznie największy wróg KPCh, nie skrytykował wydarzenia. Marcin Jerzewski, kierownik tajwańskiego biura instytutu European Values, zaznaczył jednak, że ze względu na zbliżające się w listopadzie wybory samorządowe ChRL będzie próbować destabilizować tajwańskie społeczeństwo i pogłębiać istniejące podziały, co może mieć wpływ na funkcjonowanie demokracji na wyspie. W tym kontekście należy spodziewać się intensyfikacji operacji psychologicznych i dezinformacji ze strony Pekinu.
Czytaj też
Podobnego zdania jest dr Huang, która prognozuje, że w krótkoterminowej perspektywie chińskie manewry wojskowe i sankcje zakłócą funkcjonowanie tajwańskiej gospodarki, a za poniesione koszty propekińskie siły obwinią rząd w Tajpej. W długoterminowej perspektywie badaczka najbardziej obawia się jednak normalizacji obecności chińskich wojsk na wodach terytorialnych Tajwanu. Jeśli do tego dojdzie, presja wywierana na Tajpej przez Pekin będzie nieporównywalnie większa, tak samo jak prawdopodobieństwo eskalacji. Jednocześnie należy pamiętać, że przedłużanie napięć będzie mieć także negatywny wpływ na same Chiny oraz inne państwa trzecie, m.in. ze względu na zakłócenia w handlu międzynarodowym, co może dla Pekinu odbić się rykoszetem.
Kuan-ting Chen, prezes think tanku Taiwan NextGen Foundation, zapytany o nastroje społeczne na wyspie stwierdził, że większość publicznie wyrażanych obaw w związku z wizytą Pelosi pochodzi z kręgów biznesowych, w których interesie jest utrzymanie dobrych relacji z Pekinem.
Natomiast w skali całego społeczeństwa dominuje przekonanie, że przyjęcie dyktatu Pekinu jest niedopuszczalne. Jednocześnie według oficjalnych tajwańskich statystyk z ubiegłego roku prawie 84 proc. mieszkańców wyspy sprzeciwia się użyciu siły przez ChRL w celu uzyskania kontroli nad Tajwanem. Jak podkreśla Chen, agresywna polityka KPCh nie przynosi zamierzonych rezultatów, a jedynie pogłębia podziały między mieszkańcami Tajwanu a ChRL.
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].