Polityka i prawo
Chcieli pomóc uchodźcom w relokacji. Z dobrych intencji powstało poważne zagrożenie
Zaledwie trzy dni po inwazji Rosji na Ukrainę były student Uniwersytetu Harvarda, Avi Schiffmann stworzył stronę internetową, która będzie łączyła uchodźców z napadniętego przez Putina kraju z gospodarzami domów chętnych przyjąć ich pod swój dach. Witryna UkraineTakeShelter ruszyła 2 marca. Nikt jednak nie zadbał, aby była bezpieczna dla jej głównych użytkowników.
Według twórcy witryny, 10 marca na stronie zarejestrowanych było ok. 4 tys. gospodarzy, gotowych pomagać Ukraińcom w Polsce i innych krajach ościennych. W rozmowie z dziennikiem "Washington Post" Schiffmann mówił, że jego projekt przypomina "superszybko zbudowaną, okrojoną wersję AirBnB". Serwisowi Gizmodo z kolei powiedział, że w ubiegłą sobotę na stronie znajdowało się ponad 60 tys. ofert, a skutecznie z oferowanej tam pomocy skorzystało ponad 3 tys. uchodźców.
Rzeczywistość trudniejsza, niż wyobrażenia
W ciągu ostatnich kilku tygodni Schiffmann włożył w swój projekt wiele wysiłku, ignorując przy tym - jak ocenia Gizmodo - rady ekspertów, którzy również zajmują się pomocą dla Ukrainy. Choć student twierdzi, że jego intencją nie było stworzenie serwisu umożliwiającego nadużycia, a nawet handel ludźmi, smutna prawda jest taka, że projekt przez niego zbudowany może być wykorzystywany właśnie do takich celów.
Czytaj też
Dlaczego? Otóż do dnia 21 marca strona w żaden sposób nie weryfikowała tożsamości gospodarzy chętnych do przyjmowania Ukraińców. Stworzyło to ogromne ryzyko dla samych uchodźców, którzy w ten sposób mogli łatwo paść ofiarami licznych przestępstw. Witryna, jak się okazało, nie chroniła również danych gospodarzy, pozwalając każdemu na podejrzenie ich adresów e-mail oraz numerów telefonów.
Dlaczego projekt Schiffmanna to zagrożenie dla uchodźców?
Cytowany przez Gizmodo wykładowca z Uniwersytetu Yale Nathaniel Raymond ocenia, że choć twórca strony miał dobre intencje, to nie przemyślał sprawy. Jego projekt został zrealizowany bez poszanowania procesów, które wypracowywano przez wiele dziesięcioleci po to, aby gwarantować bezpieczeństwo ludziom w takich sytuacjach - twierdzi Raymond. Jak dodaje, to, w jaki sposób strona jest zbudowana, uniemożliwia stwierdzenie, czy jej luki zostały wykorzystane do jakichś nadużyć.
Czytaj też
Po fali krytyki, Schiffmann zaimplementował na swojej stronie mechanizm weryfikacji tożsamości gospodarzy, który wymaga od nich zeskanowania dowodu osobistego, paszportu lub prawa jazdy, aby móc w ogóle zamieścić ogłoszenie o chęci pomocy.
We współpracy z ONZ, organizacjami pozarządowymi i innymi platformami cyfrowymi ma zostać uruchomiony także proces sprawdzania karalności gospodarzy - zapowiedział twórca strony.
Kontrowersje wokół strony i jej twórcy
W rozmowie z naszym serwisem prawniczka branży public affairs Kasia Chojecka zwróciła uwagę, że wokół witryny Schiffmanna pozostaje dużo kontrowersji i niewyjaśnionych kwestii.
Jak zauważyła, 19-latek początkowo twierdził, że kontaktował się w procesie pracy nad witryną z ponad 150 organizacjami zajmującymi się pomocą dla uchodźców, wśród których miały być również NGO-sy z Polski. "Tymczasem nikt tu o nim nie słyszał" - mówi nam Chojecka.
Czytaj też
Jej zdaniem, konieczność relokacji uchodźców istnieje, ale nie można jej automatyzować. "To narzędzie mocno kontrowersyjne i nie polecałabym nikomu korzystania z niego" - oceniła.
Zdaniem Chojeckiej, obok wymienionych już wcześniej zagrożeń, z działaniem platformy stworzonej przez Schiffmanna wiąże się jeszcze jedno ryzyko - brak koordynacji pomocy zarówno gospodarzom, jak i uchodźcom korzystającym z ich pomocy w sytuacji, jeśli coś pójdzie nie tak.
"Jeśli ktoś się z kimś nie dogada, to zaczną się problemy i nikt nie weźmie za to odpowiedzialności" - podkreśla Chojecka. Jak dodaje, jej zdaniem serwis UkraineTakeShelter stworzony jest dla osób, które dysponują zasobami finansowymi i np. znajomością języków obcych - ci uchodźcy, którzy takich możliwości nie posiadają, nie skorzystają z niego, a jeśli tak - ryzyko jest dla nich bardzo duże.
Czytaj też
Kontrowersje towarzyszą również samej postaci dziewiętnastolatka, który stronę stworzył. Chojecka zwróciła uwagę, że w początkowych dniach istnienia witryny, była ona wyposażona w link prowadzący do materiałów dla dziennikarzy i treści promujących jej twórców, co świadczy o tym, że Schiffmann wraz ze swoim współpracownikiem traktowali projekt jako kapitał mogący stanowić wartościowy wpis w CV.
"Powiedział mi, że wydał na tę stronę już 10 tys. dolarów z własnej kieszeni. Lepiej byłoby, aby przelał tę kwotę do wolontariuszy pomagających Ukrainie" - oceniła w rozmowie z nami ekspertka.
Chcemy być także bliżej Państwa - czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać - zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.