Cyberbezpieczeństwo
Seria alarmów bombowych w USA. Oskarżenia wobec Rosji
Amerykanie podsumowują wybory prezydenckie. Oprócz przyczyn zwycięstwa Donalda Trumpa, eksperci analizują co działo się w cyberprzestrzeni. Czy było spokojnie?
We wtorek mieszkańcy Stanów Zjednoczonych wybrali prezydenta swojego kraju na następne 4 lata. Wymagany próg 270 głosów elektorskich potrzebnych do zwycięstwa osiągnął Donald Trump, który powróci do Białego Domu jako 47. prezydent USA.
Głosowanie zakończyło również kilkumiesięczny okres kampanii wyborczej, w której nieustannie trzeba było mierzyć się z nieprawdziwymi materiałami, o czym pisaliśmy o tym we wtorek na naszych łamach. Znacznie częściej niż w ostatnich latach można było również usłyszeć oskarżenia ze strony kandydata Republikanów, że wybory zostaną sfałszowane.
Czytaj też
CISA: systemy były bezpieczne. Problemem dezinformacja
Po wyłonieniu zwycięzcy nadszedł czas na podsumowania, również te dotyczące sfery cyberbezpieczeństwa. Według informacji podawanych przez portal Recorded Future News, Agencja ds. Cyberbezpieczeństwa i Bezpieczeństwa Infrastruktury (CISA) nie zauważyła we wtorek żadnych działań wymierzonych w integralność bądź bezpieczeństwo systemów wyborczych.
„Podczas gdy na poziomie krajowym widzieliśmy pewne drobne zakłócenia w ciągu dnia, była to aktywność, jakiej się w dużej mierze spodziewaliśmy” – wskazała szefowa agencji Jen Easterly w trakcie konferencji prasowej pod koniec dnia.
Największym problemem była dezinformacja. Najmocniej dało się ją odczuć w tych lokalach wyborczych, które zostały czasowo zamknięte ze względu na fałszywe doniesienia o podłożonych ładunkach wybuchowych.
Zarówno Demokraci, jak i Republikanie o sprawstwo oskarżyli Rosję, jednak Easterly wskazał, że sprawa nadal jest badana. „Wygląda na to, że informacje o bombach pochodziły z domen .ru. Niekoniecznie uważam, że jednoznacznie wskazuje to Rosjan jako sprawców” – powiedziała szefowa CISA.
Czytaj też
FBI: próbowano się pod nas podszywać
Celem fałszywych informacji stało się również Federalne Biuro Śledcze (FBI). Według oficjalnego stanowiska biura, w dniu wyborów zidentyfikowano trzy przypadki dezinformacji wykorzystującej wizerunek agencji w celu manipulowania opinią publiczną.
Pierwszy z nieprawdziwych materiałów był ostrzeżeniem dla mediów, aby nie publikować informacji o rzekomych przypadkach przemocy, która miała mieć miejsce w okolicach lokali wyborczych.
W drugim przypadku autorzy podszyli się pod FBI w celu rozpowszechniania fałszywej informacji o zamknięciu szkół do 11 listopada z powodu zwiększenia ryzyka zamieszek z powodu wyborów.
W trzecim filmie pojawiła się informacja o rzekomych 9 tys. zgłoszeń dotyczących błędnie działających urządzeń do głosowania, które miały oddawać głos na konkretnego kandydata. „Materiały nie są prawdziwe, nie pochodzą z FBI i nie zawierają prawdziwych informacji” – podała agencja.
Federalne Biuro Śledcze zaapelowało o korzystanie tylko z zaufanych źródeł informacji. „Uczciwość wyborów jest jednym z naszych najwyższych priorytetów. Próby oszukiwania opinii publicznej fałszywymi treściami na temat ocen zagrożeń i działań FBI mają na celu podważenie naszego procesu demokratycznego i podważenie zaufania do systemu wyborczego” – napisały służby w oficjalnym oświadczeniu.
Czytaj też
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany