Reklama

Kontrowersje wokół CapCuta. Alarm podnoszony na próżno?

W połowie czerwca edytor filmów CapCut zmienił swój regulamin, co wzbudziło obawy wśród niektórych użytkowników sieci o bezpieczeństwo materiałów. Czy są one uzasadnione?
W połowie czerwca edytor filmów CapCut zmienił swój regulamin, co wzbudziło obawy wśród niektórych użytkowników sieci o bezpieczeństwo materiałów. Czy są one uzasadnione?
Autor. appshunter.io/Unsplash

Należący do Chińczyków edytor wideo CapCut w połowie czerwca zaktualizował swój regulamin. Nowe zapisy wzbudziły duże obawy związane z prywatnością użytkowników i bezpieczeństwem ich treści. Czy faktycznie jest się czego bać?

Kontrowersje wokół TikToka i powiązanych z nim aplikacji obejmują zarówno kwestie związane z prywatnością, jak i bezpieczeństwem najmłodszych. Jak opisywaliśmy na naszych łamach w 2024 roku, to właśnie na tej platformie znajduje się wiele szkodliwych treści, również z małoletnimi poniżej 10 roku życia. 

Sprawa patotreści trafiła do prokuratury w grudniu. Z kolei w styczniu było głośno o platformie w kontekście zakazu, jaki nałożyła na TikToka administracja prezydenta USA Joe Bidena na terenie Stanów Zjednoczonych. Został on zawieszony przez nową głowę państwa, Donalda Trumpa, już w pierwszych godzinach urzędowania.

Reklama

Kolejne kontrowersje wokół chińskiej aplikacji?

Oprócz TikToka, chiński ByteDance posiada także aplikację do edycji filmów – CapCut. W połowie czerwca zaktualizowała ona swój regulamin, co zwróciło uwagę użytkowników. Jak opisał we wpisie na LinkedIn Tomasz Hoppe, edytor ma otrzymywać „wieczystą i nieodwołalną” licencję na treści dodawane tamże. W tym gronie mają się również znajdować wersje robocze.

Według autora wpisu sedno tkwi w tym, że edycja jakiejkolwiek treści za pośrednictwem aplikacji ma powodować uzyskanie praw do tego filmu przez Chińczyków. Możesz wrzucać tam dużo materiału, który nie chcesz żeby gdzieś dalej wypłynął, a narzędzie ma prawo te materiały sobie używać dowolnie, nawet jak usuniesz konto” – zaznaczył Hoppe w komentarzu do wpisu, wskazując na treści, których publikacja może naruszać prawo lub inne umowy.

Czytaj też

Reklama

Unijne przepisy nie są ignorowane

Wśród komentujących oraz wielu internautów pojawiły się uzasadnione obawy o prywatność. Jak wiadomo, ByteDance jest chińską aplikacją, co wzbudza nieufność nie tylko wśród ekspertów. Na myśl może przychodzić sprawa modeli sztucznej inteligencji DeepSeek, które również pochodzą z Państwa Środka i zostały zablokowane m.in. we Włoszech w związku z kwestiami dotyczącymi danych użytkowników. Ostrzeżenie przed nim wydało m.in. UODO.

ByteDance różni się jednak od DeepSeeka tym, że w swoich zasadach uwzględnia przepisy lokalne oraz unijne, w tym m.in. RODO. Polacy mogą zatem np. dochodzić swoich praw dotyczących TikToka czy CapCuta przed sądem bez żadnych obaw. Żadne z postanowień niniejszego Regulaminu nie narusza prawa użytkownika do powoływania się na obowiązujące przepisy prawa lokalnego lub postanowienia dotyczące wyboru jurysdykcji, których nie można zmienić w drodze umowy” – czytamy w regulaminie CapCut.

Czytaj też

Reklama

Licencja tylko przy przesłaniu

Największe kontrowersje wzbudza sekcja 10 zasad, dotycząca zawartości. Konkretnie chodzi o akapit, w którym mowa o przekazywaniu praw aplikacji.

O ile niniejsze Warunki wyraźnie nie stanowią inaczej, użytkownik lub właściciel Treści Użytkownika nadal jest właścicielem praw autorskich i wszelkich innych praw własności intelektualnej do Treści Użytkownika przesłanych do nas, ale przesyłając Treści Użytkownika za pośrednictwem Usług, użytkownik przyjmuje do wiadomości i zezwala nam na przesłanie takich treści na nasz serwer i niniejszym udziela nam i naszym (partnerom – red.) bezwarunkowej, niewyłącznej, nieodpłatnej, w pełni przenoszalnej i bezterminowej licencji na używanie, modyfikowanie, dostosowywanie, powielanie, tworzenie dzieł pochodnych, wyświetlanie, publikowanie, przesyłanie, rozpowszechnianie i/lub przechowywanie Treści użytkownika w celu świadczenia Usług na rzecz użytkownika.
Fragment regulaminu CapCut

Okazuje się, że licencja jest przekazywana na rzecz aplikacji tylko wtedy, gdy przesyła się treści do chmury lub na TikToka. Świadczy o tym fragment przesyłając Treści Użytkownika za pośrednictwem Usług”, który warunkuje dalsze wykorzystanie materiałów. Korzystanie z CapCuta jest możliwe offline, i bez zalogowania w aplikacji; zapisanie plików w chmurze lub udostępnienie na innych platformach wymaga konkretnego działania użytkownika

Co więcej, jak wskazuje serwis mashable.com, taki zapis znajdował się też w starszych wersjach regulaminu CapCut. Reakcja internautów może być zatem lekko przesadzona, jednak cieszy fakt zwracania uwagi na kwestie związane z prywatnością. Bez względu na to, czy posiada się obawy dotyczące chińskiego edytora wideo czy nie, lepiej rozważyć przesiadkę na inny program, niezwiązany z Państwem Środka.

Czytaj też

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na:[email protected].

Reklama
Reklama

SK@NER: Jak przestępcy czyszczą nasze konta?

Komentarze

    Reklama