Biznes i Finanse
Reklamodawcy chcą przejrzystości od Google. W tle niesmak i pornografia
Reklamodawcy, wśród których są topowe globalne marki, agencje rządowe i znane media, domagają się przejrzystości od Google’a po tym, jak ich marketing został znaleziony na stronach zawierających ostrą pornografię.
Reklamy marek takich, jak m.in. Apple, BMW, Lego, Microsoft, Samsung, czy Uber, a także instytucji jak np. Komisja Europejska czy amerykańskie ministerstwo skarbu, znalazły się na stronach internetowych zawierających ostrą pornografię. Oprócz nich, na witrynach tego typu pojawiały się reklamy wielkich redakcji o globalnym zasięgu, w tym m.in. dziennika „New York Times” czy „Wall Street Journal” oraz organizacji pozarządowych (np. walczących z chorobami nowotworowymi).
Firmy i organizacje, których dotknął ten kompromitujący incydent, domagają się od Google’a wyjaśnień. Występowanie ich komunikatów marketingowych na witrynach, na których nie powinny się pojawiać jako pierwsi wskazali analitycy firmy Adalytics z branży marketingu cyfrowego.
Oprócz stron pornograficznych, reklamy pojawiły się na stronie Breitbart, wpisanej w 2017 r. na czarną listę witryn przez wielu reklamodawców, na których nie powinny pojawiać się żadne komunikaty obsługiwane przez system reklamowy Google’a - dodaje firma Adalytics. Jak wskazuje, ostatni raz reklamy były tam widziane w listopadzie tego roku. Oznacza to, że sprawa jest bardzo świeża.
Czytaj też
Więcej przejrzystości
Serwis Ars Technica, informując o sprawie, przywołuje spostrzeżenie Adalytics; firma podaje, że Google obecnie nie informuje dokładnie reklamodawców o tym, gdzie emitowane są ich reklamy. Nie możemy zatem wiedzieć, na których konkretnie witrynach się one ukazywały.
Zorientowały się o tym jednak firmy z listy Fortune 500 (serwis nie wskazuje które) i zwróciły się o pomoc w rozwiązaniu tej sprawy. Reklamodawcy, jak pisze Ars, nie mają obecnie możliwości sprawdzenia, czy system reklamy Google’a działa z poszanowaniem ich standardów bezpieczeństwa i etyki. Chcą też więcej przejrzystości ze strony koncernu, który powinien ich zdaniem informować, na jakich stronach internetowych reklamy są wyświetlane.
Ars Technica podaje też, że reklamy z sieci Google’a wyświetlane były w krajach objętych sankcjami jak Rosja i Iran. To również budzi niezadowolenie po stronie firm i może oznaczać, że Google dzieli się dochodami z reklamy z operatorami witryn w tych państwach.
Czytaj też
Google odpowiada
Firma przekazała mediom, że problem z reklamami tak naprawdę jest niebyły. Jednak przedstawiciele spółki zapewnili, że przyjrzą się analizie firmy Adalytics, a także podkreślili, że wywiązują się ze wszystkich zobowiązań wynikających z systemu sankcji międzynarodowych.
Sama firma Adalytics wcześniej zdaniem Google’a publikowała już analizy zawierające błędne tezy. Jednak koncern postanowił tym razem sprawdzić, jak jest w istocie. Według informacji Ars Technica, firma podjęła też działania, aby reklamy nie pojawiały się już na stronach pornograficznych, choć testy przeprowadzone przez redakcję wykazały, że nadal są tam wyświetlane. Podobne wnioski wysnuwa firma Adalytics, która zgłosiła aktualność problemu Google’owi.
Spółka ma się zajmować sprawą.
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na:[email protected].
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany