Biznes i Finanse
Giełda w Nowej Zelandii nie może „podnieść się” po cyberataku. Paraliż trwa od czterech dni
Nowa Zelandia poprosiła o wsparcie agencję wywiadu w związku ze ściganiem sprawców trwającego od czterech dni cyberataku na giełdę NZX w Wellington.
Hakerzy zaatakowali kilka minut po rozpoczęciu porannej, piątkowej sesji. Na giełdę przeprowadzono kolejny z serii ataków DDoS (zmasowanej odmowy dostępu do usług), które od czterech dni uniemożliwiają normalną działalność NZX i prowadzą do wstrzymywania obrotu - informuje dziennik Financial Times.
W wydanym w związku ze sprawą oświadczeniu giełda poinformowała, że przy rozwiązywaniu problemu trwającej serii cyberataków „współpracuje w trybie ciągłym z operatorem usług sieciowych oraz partnerami z branży cyberbezpieczeństwa zarówno krajowymi, jak i międzynarodowymi”.
Nowozelandzki minister finansów Grant Robertson poinformował, że rząd skierował prośbę o pomoc przy walce z hakerami do krajowej agencji wywiadu GCSB. Zwrócił przy tym szczególną uwagę na znaczenie giełdy dla lokalnej gospodarki - pisze Financial Times. Jednocześnie, jak zauważa gazeta, władze Nowej Zelandii oraz służby wywiadowcze tego kraju nie udzielają żadnych komentarzy ws. przypisania sprawstwa cyberataków na giełdę konkretnym jednostkom. Jedyną informacją w tej sprawie, która pojawia się w oficjalnych przekazach, jest ta, która mówi, iż ataki są prowadzone „zza oceanu”.
Serwis technologiczny ZDNet pisze, że za atakami mogą stać hakerzy z grup takich jak rosyjski Fancy Bear czy Amanda Collective. To cyberprzestępcy, którzy w przeszłości atakowali również inne instytucje finansowe i firmy z tego sektora, takie jak MoneyGram, PayPal i indyjski Yes Bank.
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany