Reklama

Armia i Służby

Wielki wyciek danych z Pentagonu zaczął się w mediach społecznościowych

Autor. Thomas Hawk / Flickr

Wielki wyciek danych z Pentagonu, w którym ujawniono m.in. istotne dane wywiadowcze dotyczące wojny w Ukrainie, ma swoje źródło w mediach społecznościowych. Nadal nie wiadomo jednak, kto za nim stoi, ani jaką miał motywację.

Reklama

Dziennik „New York Times" pisze, że do dokumentów Pentagonu, które wyciekły jeszcze w marcu do internetu, dostęp miała prawdopodobnie zaskakująco duża liczba osób. Obecnie trwa dochodzenie a celem jest wyjaśnienie, kto stoi za wyciekiem i jakie były jego motywacje – a także, co najważniejsze – jakie szkody wywołało ujawnienie tajnych dokumentów.

Reklama

To właśnie wskazówki pozostawione online mogą pozwolić śledczym na dotarcie do kluczowych informacji w sprawie wycieku danych. Grono podejrzanych nie ma być specjalnie szerokie – pozostaje jednak konieczność odpowiedzi na kluczowe pytania. Według „NYT", obecnie urzędnicy w USA nie wiedzą nawet, czy to już koniec wycieku, czy też na ujawnienie czekają jeszcze inne, tajne dane.

Prawdy, półprawdy, fałszerstwa

Niektóre z dokumentów ujawnionych w wyniku wycieku są sfałszowane. Wiele jednak zostało określonych przez ekspertów ds. wywiadu jako autentyczne, a część tych, które później zafałszowano i zmodyfikowano, najpierw znalazła się w sieci bez żadnych przeróbek.

Reklama

To właśnie dlatego tak trudne jest ustalenie motywu osoby lub osób stojących za wyciekiem danych z Pentagonu – uważa „NYT". Z jednej strony, ujawnione materiały pokazują słabości Ukrainy, ale z drugiej – Rosji. Jednocześnie, wyciek przekłada się najpewniej na przyszłe problemy USA z gromadzeniem informacji, które nie będzie już mogło odbywać się według wcześniej ustalonych procedur.

Tysiące podejrzanych?

Według jednego z urzędników, który anonimowo rozmawiał z amerykańskimi mediami, do dokumentów, które zostały ujawnione, dostęp mogło mieć nawet tysiące osób z wojska oraz pracowników administracji publicznej USA.

Dopiero w ostatni piątek wprowadzone zostały procedury, które mają ograniczać dystrybucję tego rodzaju dokumentów i obecność na spotkaniach, gdzie obraca się ich kopiami – dodaje dziennik.

Kto skorzysta na wycieku?

Zdaniem amerykańskiej administracji, Rosja nie wykorzystała ujawnionych w wycieku plików, mimo, że znajdowały się na jednym z kanałów na Discordzie od wczesnych dni marca tego roku.

5 kwietnia znalazły się na rosyjskich kanałach na Telegramie – tu jednak przynajmniej w jednym wypadku pojawiły się fałszywki, co stwierdził serwis Bellingcat. Dziennikarze tego medium oceniają ponadto, że niektóre dokumenty z datą ze stycznia mogły znaleźć się w publicznym internecie już wcześniej – choć nie wiadomo do końca, kiedy.

Społeczność serwisu Discord, który obecnie traktuje się jako źródło wycieku, twierdzi również, że po różnych serwerach tej sieci „latało" już dużo więcej tajnych wojskowych dokumentów i to w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Nie da się tego jednak potwierdzić – kiedy wybuchły kontrowersje związane z wyciekiem, kanały, na których znajdowały się dokumenty, zostały usunięte z sieci Discorda.

Discord to także nie jedyna platforma społecznościowa, na której znalazły się dokumenty. Ujawnione treści pojawiły się również m.in. na Twitterze oraz forum 4Chan.

Ukraina podważa

Ukraińcy podważają prawdziwość dokumentów zawartych w wycieku. Michajło Podoljak, doradca szefa kancelarii prezydenta Ukrainy, na swoim kanale na platformie Telegram powiedział, że za wyciekiem jego zdaniem stoi Rosja – przypomina Bellingcat. Tymczasem, Amerykanie wskazują, że dokumenty są raczej prawdziwe.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow w rozmowie z amerykańskimi mediami ocenił, że dokumenty dowodzą zaangażowania NATO i Stanów Zjednoczonych w wojnę w Ukrainie i pokazują jego skalę. Z drugiej jednak strony, na co zwraca uwagę serwis, jeden z prorosyjskich kanałów na Telegramie stwierdził, że treści ujawnione w wyniku wycieku to po prostu zachodnia dezinformacja.

Co dokładnie znajduje się w dokumentach?

Przede wszystkim dokładny opis wydarzeń od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę oraz ich analiza. Dokumenty obejmują okres do marca 2023 r.

Znajdziemy tam mapy z zaznaczonymi kluczowymi dla wojny punktami takimi jak Bachmut czy Charków, dane o czasie dostaw amunicji z Zachodu do Ukrainy oraz mapy i katalogi zasobów ukraińskiej obrony powietrznej.

Oprócz tego, dokumenty zawierały informacje na temat działań wywiadowczych USA prowadzonych względem ich sojuszników – w tym Korei Południowej, Izraela, a także partnerów – jak np. Ukraina.

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze (1)

  1. bc

    Umieszczanie tylu informacji(dokładnych liczb a nie np procentów itp) na zwykłych slajdach to raczej za mądre nie było. Powinny być przynajmniej jakieś zabezpieczenia przed wydrukiem/print screenem nawet proste typu tekst/liczby pojawiają się pojedynczo dopiero po najechaniu na nie kursorem.

Reklama