Armia i Służby
Skuteczność obrony zależy od nas wszystkich. Widzisz transport wojsk? Zachowaj to dla siebie
Sytuacja inwazji zbrojnej na Ukrainę powoduje zwiększony ruch wojsk na terytorium Polski. Transporty sprzętu, broni i innej pomocy dla Ukrainy to widok na naszych drogach niecodzienny i dla niektórych bardzo interesujący - nie warto jednak dzielić się nim w mediach społecznościowych. Informacje o tym, gdzie znajdują się formacje wojskowe i jakiego są rodzaju, mogą zainteresować nie tylko naszych znajomych - ale i obce służby wywiadowcze.
W ciągu ostatniego tygodnia jako dziennikarka otrzymałam mnóstwo pytań o to, czym są przejeżdżające przez Polskę kolumny transportowe - nierzadko opatrzonych zdjęciem, zawierającym dokładną lokalizację i opis tego, co znajduje się na lawetach. Jakkolwiek z mojej skrzynki korespondencyjnej fotografie te nigdzie więcej nie trafią, to jednak zdawanie relacji na Instagramie, Facebooku czy TikToku z tego, że widzimy transport wojskowy, to obecnie najgorszy pomysł, na jaki moglibyśmy wpaść. Dlaczego?
Nie informujesz, tylko szkodzisz
Choć w Polsce nie ma zakazu fotografowania transportów wojskowych i sprzętu, który porusza się po naszych drogach, to publikowanie tych zdjęć w czasie konfliktu za wschodnią granicą może być szczególnie niebezpieczne.
Portale społecznościowe, takie jak Facebook i aplikacje do dzielenia się treściami audiowizualnymi - jak TikTok i Instagram - to doskonałe źródło danych wywiadowczych. W przypadku dwóch ostatnich platform, większość publikowanych tam przez nas treści jest z automatu widoczna publicznie.
Czytaj też
Na zdjęciach i nagraniach poruszających się po Polsce kolumn transportowych lub stacjonujących w naszym kraju formacji tymczasem łatwo widoczne bywają znaki identyfikacyjne pojazdów (i nie muszą to koniecznie być numery rejestracyjne), a także to, co transport przewozi - z nagrań łatwo zatem odczytać nie tylko rodzaj przewożonego sprzętu, ale też jego ilość i stan techniczny.
Uwaga na metadane!
Chociaż Instagram np. przy dodawaniu zdjęć na platformę, pozbawia je metadanych, nie oznacza to, że wszystkie platformy społecznościowe tak robią. Zdjęcia, które załadujemy do popularnej usługi Google Photos, a potem dzielimy się nimi, przesyłając komuś link, zawierają komplet metadanych. Nie ma zatem problemu, by pozyskać dane geolokalizacyjne, sfotografowanej właśnie formacji wojskowej.
Czytaj też
W praktyce jednak, metadane mogą być w tym wypadku kompletnie niepotrzebne, bo w sieci pojawiło się wiele wpisów, zawierających dokładną lokalizację obserwowanego sprzętu - ich autorzy zatem sami - dobrowolnie, bez konieczności przeprowadzania inspekcji obrazu - podają informacje, które powinny pozostać niepubliczne.
Ty zdobywasz lajki, obcy wywiad - informacje
Według eksperta ds. bezpieczeństwa redakcji Defence24.pl Juliusza Sabaka, "umieszczenie informacji i zdjęć przemieszczających się jednostek wojskowych czy transportowanego sprzętu w social mediach to darmowe informacje dla służb wywiadowczych przeciwnika".
Sabak podkreśla, że to szczególnie istotne w przypadku zdjęć opatrzonych geolokalizacją. "Ekspert na zdjęciu może nie tylko rozpoznać typ i rodzaj sprzętu, ale często również jednostki, z których pochodzi" - dodaje.
"Zdęcie może też dokładnie wskazać trasę czy miejsce postoju, co pozwala łatwo ustalić miejsce docelowe (transportu - red.)" - twierdzi Sabak.
Czytaj też
Jego zdaniem, warto zwrócić uwagę na informacje z Ukrainy, gdzie pojawia się bardzo mało zdjęć sprzętu ukraińskiego, natomiast wiele tego rodzaju nagrań ze sprzętem i żołnierzami rosyjskimi.
"Pozwala to łatwo, na przykład na podstawie charakterystycznych punktów w terenie, ustalić, gdzie znajdują się oddziały i przygotować zasadzkę lub obronę" - tłumaczy ekspert Defence24.pl.
Jak wskazuje, informacje z mediów społecznościowych były już wcześniej stosowane w konfliktach. "Na podstawie zdjęcia świeżo dostarczonych do Afganistanu śmigłowców, zrobionego przez jednego z żołnierzy, talibowie ustalili, gdzie się one znajdują i przeprowadzili skuteczny ostrzał, niszcząc i uszkadzając sprzęt, który jeszcze nie wszedł do walki" - wyjaśnia Juliusz Sabak.
Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.