Technologie
#CyberMagazyn: Cyfrowi bliźniacy. Czy w ciągu dekady powstanie wirtualna kopia każdego z nas?
Czy w ciągu kolejnej dekady każdy z nas będzie miał swojego cyfrowego bliźniaka? Ile powiedzą o nas nasze wirtualne kopie – potencjalnie zdolne do podejmowania samodzielnie decyzji, które i my byśmy podjęli - i czy proces przenoszenia naszej osobowości do sieci da się jeszcze zatrzymać?
Czym – albo kim – jest cyfrowy bliźniak? Nie, wbrew pozorom nie awatarem, który będzie zamieszkiwał przenikające się ze światem realnym, wirtualne metawersum, nad którym pracują koncerny takie, jak Meta czy Microsoft. Według nich już wkrótce będziemy tam pracować, uczyć się, a także poszukiwać rozrywki w czasie wolnym – jednak awatary wciąż dalekie będą od cyfrowych bliźniaków, o których bęziemy mówić w tym tekście.
Cyfrowy bliźniak – science fiction czy nieuchronna przyszłość?
Jak zatem określić nasze – jeszcze nieistniejące, lecz powiedzmy uczciwie – rodzące się powoli, cyfrowe rodzeństwo?
Kluczem do zrozumienia tego problemu będą nasze dane osobowe. To właśnie dzięki nim – informacjom na nasz temat, które chętnie dziś zostawiamy w mediach społecznościowych i metadanym, które często nieświadomie generujemy, korzystając z usług cyfrowych, czy urządzeń elektronicznych.
Czytaj też
Nasze kopie, które w ciągu dekady mogą stać się rzeczywistością, zbudowane będą właśnie w oparciu o dane, które na nasz temat zostawiamy w sieci. Początkowo jednak, jak zwraca uwagę serwis internetowy brytyjskiego nadawcy publicznego BBC, cyfrowe bliźniaki były modelami 3D, w które „wlewano" dane i przyglądano się temu, w jaki sposób algorytmy działające w oparciu o nie dokonują wnioskowania (i na ile jest ono zbieżne z decyzjami, które faktycznie skłonni jesteśmy podejmować w świecie realnym).
Cyfrowe bliźniaki przyszłości to zdecydowanie o wiele bardziej skomplikowana sprawa – co prawda nadal będziemy mieli do czynienia z algorytmami, jednak w przeciwieństwie do modeli z przeszłości, będą one zdolne do samodzielnej nauki i nieustannej modyfikacji własnego funkcjonowania, np. w zakresie analizy informacji.
Czytaj też
Co to oznacza w praktyce? Na przykład to, że już wkrótce nasz cyfrowy bliźniak może pozwolić przewidzieć zainteresowanym podmiotom, jakie decyzje będziemy podejmowali i na podstawie jakich przesłanek – i to z olbrzymią dokładnością.
Czy cyfrowy bliźniak będzie samodzielny?
Według cytowanego przez BBC technologa i badacza Roba Enderle, do końca obecnej dekady możliwe jest powstanie cyfrowych wersji nas samych, które będą zdolne do samodzielnego myślenia.
Jak wskazał, użyteczność tego rodzaju algorytmów i modeli jest oczywista, kiedy myślimy o rozmaitych aspektach życia, związanych z pojęciem produktywności – np. w pracy. Inną kwestią pozostają jednak problemy etyczne, które będą musiały zostać rozważone w badaniach nad cyfrowymi wersjami naszego „ja" tak szybko, jak to tylko możliwe – wskazuje naukowiec.
Czytaj też
„Co, jeśli nasz pracodawca stworzy w pewnym momencie naszego cyfrowego bliźniaka i powie nam, że w przeciwieństwie do nas jemu nie trzeba co miesiąc wypłacać wynagrodzenia?" – pyta retorycznie Enderle.
Jego zdaniem, jednym z kluczowych pytań nadchodzącej ery jeszcze większej integracji świata cyfrowego z rzeczywistym – m.in. za sprawą metawersum – będą pytania o to, do kogo będą należały nasze „cyfrowe bliźniaki". Czy będą własnością tego, kto je stworzy w oparciu o nasze dane? A może to my powinniśmy mieć do nich wyłączne prawa, jako że dane, które zostały zbudowane do ich konstrukcji, dotyczą naszej osoby?
Związana z Uniwersytetem Oksfordzkim naukowczyni – prof. Sandra Watcher – wskazuje z kolei, że minie dużo czasu, zanim sztuczna inteligencja będzie zdolna do kompleksowej analizy np. przyszłości wyłącznie w oparciu o dane na nasz temat. Według Watcher nie jest pewne, że algorytmy będą kiedykolwiek zdolne do kompleksowego zrozumienia naszego życia, od jego początku do samego końca. Jak wskazuje ekspertka, może to nigdy nie nastąpić – bo zastosowanie wiedzy wypływającej z obliczeń i analiz dokonywanych przez cyfrowych bliźniaków będzie miało zastosowanie w o wiele bardziej przyziemnych i pragmatyczncyh dziedzinach, takich jak marketing, planowanie przestrzenne czy projektowanie nowych produktów i usług.
Czytaj też
BBC wspomina, że cyfrowe odpowiedniki mają już Szanghaj i Singapur – dokładne wirtualne kopie tych miast umożliwiają usprawnienie zarządzania procesami, takimi jak np. planowanie połączeń transportowych, zarządzanie przestrzenią czy ruchem miejskim.
Cyfrowe bliźniaki to biznes
Biznes w dodatku bardzo dochodowy, o czym wie m.in. francuska firma programistyczna Dassault Systemes, która twierdzi, że jej usługami w zakresie tworzenia cyfrowych kopii różnych rzeczy lub podmiotów zainteresowanych jest coraz więcej klientów. Wśród nich znalazł się m.in. koncern zajmujący się produkcją szamponów, który skorzystał z cyfrowego bliźniaka swojej butelki do jej ulepszenia – okazało się to tańsze niż nieustanne prototypowanie nowych wersji produktów.
Dassault Systemes ocenia, że prawdziwym polem do popisu dla algorytmów cyfrowych bliźniaków będzie medycyna.
Czytaj też
Projekt Living Heart tej firmy to dokładny model ludzkiego serca, pozwalający na testy, analizy i badania niemożliwe w innych warunkach ze względu na kwestie etyczne, jak i dostępność preparatów. W planie są kolejne cyfrowe bliźniaki różnych organów – np. ludzkiego oka, a także – w przyszłości – mózgu. Jak twierdzą przedstawiciele francuskiej spółki, w przyszłości jej wynalazki przełożą się na rozwój medycyny prewencyjnej, która pozwoli zapobiegać chorobom na podstawie analizy danych, dotyczących konkretnego pacjenta w oparciu o jego cyfrowego bliźniaka.
Ryzyko dla prywatności
Powstanie naszych cyfrowych kopii to nie tylko potencjalne korzyści w medycynie i być może szerszy dostęp do opieki medycznej.
To również potencjalne problemy – na przykład z prywatnością, o czym może zaświadczyć np. afera Cambridge Analytica – choć ujawniono ją w 2018 roku, to jednak nie było to tak dawno, abyśmy mogli z czystym sumieniem o tym skandalu zapomnieć. Przypomnijmy krótko – działająca w Wielkiej Brytanii spółka analityczna wykorzystała dane 87 mln użytkowników portalu społecznościowego Facebook do działań z zakresu marketingu politycznego, m.in. w kampanii republikańskiego kandydata na prezydenta USA Donalda Trumpa, który w 2016 r. wybory wygrał.
Czytaj też
Jak dane zostały użyte? M.in. do profilowania użytkowników, do których później Trump (oraz inni klienci Cambridge Analytica) docierali z przekazem skrojonym na miarę; nie było wówczas żadnym problemem dzielenie społeczeństwa, podburzanie nastrojów społecznych m.in. przeciwko mniejszościom etnicznym czy seksualnym, a także wzajemne szczucie na siebie przeciwników politycznych.
Jeśli założymy, że cyfrowy bliźniak to nasza dokładna kopia, to nietrudno wyobrazić sobie zagrożenia, jakie mogą wynikać z połączenia wirtualnych person z realnymi osobami; modelowanie zachowań wyborców, przewidywanie tego, jak zagłosują określone osoby, w połączeniu z istniejącymi już dziś możliwościami docierania do każdego z nas z bardzo zindywidualizowanym przekazem – to niescience fiction, tylko – eufemistycznie rzecz ujmując – być może pieśń niedalekiej przyszłości.
Pytając o granice postępu warto zapytać o jeszcze jedną kwestię – czy w cyfrowym świecie wybory mają szansę pozostać wolnymi, równymi i demokratycznymi? Być może do tego, aby przestały takie być, wcale nie trzeba wprowadzać możliwości głosowania na odległość, które od wielu lat jest użytecznym straszakiem - nie tylko w naszym kraju.
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany