Technologie
#CyberMagazyn: Love me Tinder: jak aplikacje do randkowania zmieniają nasze relacje?
Dotykam kciukiem czerwonej ikonki z płomieniem i w mgnieniu oka ląduję w wirtualnym raju. Na ekranie smartfona pojawiają się palmy i lazurowy błękit. Pocieram palcem nagi tors, opalenizna przyjemnie kontrastuje z zielenią egzotycznych roślin. Ostrożnie sunę po szybce, żeby lepiej zobaczyć twarz. Ostro zarysowana linia żuchwy, grube brwi i cera bez skazy. Nurkuję pośród zdjęć, które obiecują luksusowe życie we dwoje, a już co najmniej udaną randkę. W opisie najpierw sprawdzę, czy podał wzrost i czym się zajmuje.
Szymon, 35. “Czarne serca też tłoczą krew. Zaspokoję ciekawość, głód intelektualnej przygody i czucie proste oraz złożone. Ładnie śpiewam. Znam osobiście gwiazdy youtuba. Sero, bądź mądra. W sensie - bystra. Bez życiowej mądrości sobie poradzimy. Pomóż mi usunąć wreszcie tę aplikację”.
Grzegorz, 35. “Szukam osoby na wspólne wyjście w Krakowie. Siostra mi kazała ;) w głowie miej trociny”.
Marek, 32. “Wolny, kawaler, bez dzieci, nie palę i nie toleruję palaczy. Szukam bratniej duszy. Tylko otwarte umysły. Fascynuje mnie Wszechświat. Czytam, interesuję się trochę polityką, zawodowo umysł ścisły, w czasie wolnym humanista. Trochę samotnik i idealista, wrażliwy, ale i pewny siebie, jak typowy Byk, szukam podobieństwa. PiS, rozległe tatuaże, alkoholiczki mają znak stopu”.
Sebastian, 33. “przede mną kolejny pierwszy krok! a za mną poprzedni horyzont! daleko jednak w zasięgu rąk! mam cel, bo to nieodkryty ląd. być dla siebie wsparciem…”
To pierwsze opisy, na jakie się natknęłam.
Chaos mało kontrolowany
Tinder to najpopularniejsza aplikacja randkowa na świecie. Liczy ponad 340 milionów pobrań, jest dostępna w 190 krajach i w ponad 40 językach. Reklamuje się jako najlepsze miejsce do zawierania nowych znajomości. Wystarczy przesunąć palcem w prawo, aby kogoś polubić. Jeśli ktoś odwzajemni polubienie, można z nim porozmawiać. Łatwe i przyjemne? Dla tych, którzy wiedzą jak nawigować w tej rzeczywistości.
"Proces poszukiwań bywa złożony. Są tam zarówno osoby, które chcą się umawiać tylko na seks, jak i takie, które szukają stałego związku albo przyjaciół. Bywają też takie, które chcą sobie na przykład ulżyć po rozstaniu" - mówi Barbara Strójwąs, psycholożka kliniczna, która uczy jak budować dobre związki. "W tym chaosie potrzeb, trafić na osobę, która ma podobne oczekiwania jak my, a do tego nie ściemnia, może być trudniej, niż na początku się wydaje" - dodaje.
Czytaj też
Aplikacja coraz częściej bywa też formą rozrywki. Korzystamy z niej podobnie, jak z gry komputerowej. "Mogę stworzyć tożsamość, jaką zechcę, bo Tinder nie weryfikuje swoich użytkowników. A później, leżąc na kanapie w swoim mieszkaniu, za 200 złotych fruwać po całej Polsce i w ten sposób próbować zwiększać swoje szanse" - tłumaczy psycholożka.
Ekonomia randkowania
Łatwiej tym, którzy zapłacą, ale i to nie zawsze. Na Tinderze, podobnie jak w ekonomii, działa Zasada Pareto.
Zasadę 80/20 sformułował Joseph Juran, a jej nazwa pochodzi od nazwiska włoskiego ekonomisty i socjologa Vilfreda Pareto, który zajmował się zagadnieniem nierównej dystrybucji bogactwa. W jednej ze swoich prac opisał prawidłowość „kluczowych nielicznych i błahych licznych”. Juran uznał tę zasadę za uniwersalne prawo dotyczące podziału dóbr i zasobów. Czy spodziewał się, że będzie też dotyczyć randkowania online?
Z badań wynika, że 20 proc. najbardziej atrakcyjnych facetów na Tinderze ma powodzenie u 78 proc. kobiet. - mówi Barbara Strójwąs. - Zdecydowana większość mężczyzn rywalizuje więc o uwagę pozostałych 22 proc. kobiet. Najczęściej decyduje wygląd, który jest dziś raczej łatwy do zakłamania.
Czytaj też
Hakowanie miłości
Algorytmy Tindera lubią atrakcyjne profile. Rozpoznają je po błyskawicznych, masowych przesunięciach w prawo. Jak zwiększyć swoje szanse bez płacenia? Mężczyźni i kobiety w sieci udzielają sobie rad.
“Maksymalnie zadbaj o wygląd. Idź do stylisty, później zrób profesjonalną sesję, a najlepiej kilka. W różnych miejscach i ubraniach. Zdjęcia niech będą w ciepłych kolorach. Pamiętaj, że nie może być zbyt sztucznie ”. “Dodaj dobre fotki z zagranicznych podróży”. “Prawdziwy wiek zatrzymaj dla siebie. Jeśli jesteś po 40stce, napisz że masz 38 lat. Jeśli 33, napisz 29. Zawsze zaniżaj”. “Odpalaj aplikację kilka razy dziennie. Im częściej się logujesz, tym chętniej pokazuje twój profil”. “Nie przesuwaj w prawo wszystkich jak leci. Jeśli trafisz parę, napisz od razu. Algorytm tego oczekuje”. “Przygotuj sobie kilka wersji oryginalnych i ciekawych powitań. Zwiększysz szansę na odpowiedź, a skrypt to doceni”.
Profil będzie mało realny? No trudno. Każdy chce swojej szansy w nierównym wyścigu.
"Odtwarzamy zachowania, które zyskują społeczną aprobatę, ale niekoniecznie są spójne z tym, co myślimy i czujemy" - komentuje Barbara Strójwąs. "Żyjemy w czasach, w których mówi się nam, że przede wszystkim liczy się akceptacja. Ale nie ta, która pochodzi od najbliższych nam osób. Lata temu to rodzina i przyjaciele, którzy znali nas od każdej strony, mieli kluczowe znaczenie" - tłumaczy.
Dziś ludzie walczą o akceptację osób, których prawdopodobnie nigdy w życiu nie spotkają. A przy okazji robią sobie krzywdę. "Odtwarzając zachowania, które mają społeczne uznanie, ale nie są zgodne z nami, zatracamy własną tożsamość" - mówi psycholożka. "Jeśli w codziennym życiu, które najlepiej znamy my sami i nasze najbliższe otoczenie, funkcjonujemy inaczej niż nasze wykreowane, wirtualne awatary, pojawia się rozjazd. Ten rozdźwięk frustruje i jeszcze pogłębia naszą samotność".
Nieidealne związki i niedoskonałe przyjaźnie bledną w obliczu seksownych obietnic z sieci. "Trend jest taki, że trzeba mieć super partnera i mnóstwo przyjaciół! Nawet ci, którzy mają bliskich wokół siebie, nieustannie porównują ich z internetowym obrazkiem i przez to często nie doceniają" - opowiada Strójwąs.
Człowiek ma chleb, ale idzie szukać bułek, bo może za rogiem akurat czeka coś smaczniejszego. "To są ludzie wiecznie nieszczęśliwi, bo im się wydaje, że ciągle mają za mało. Łudzą się, że mogą mieć więcej, lepiej i bardziej"- dodaje.
A przecież człowiek ma ograniczoną możliwość poznawczą. Nie jesteśmy w stanie dobrze funkcjonować w niezliczonej liczbie relacji. Tak jak nie znajdziemy człowieka bez wad, choć bardzo przyjemnie w to wierzyć.
Punkt G, jak ghosting
Drażni najbardziej. Choć zjawisko ghostingu nie jest charakterystyczne wyłącznie dla aplikacji randkowych, dziś częściej o nim słyszymy. Dostało swoją nazwę od angielskiego “ghost”. Nowo poznana osoba znika jak duch. Przestaje odpowiadać na wiadomości, nie odbiera telefonów. Kobietom zwykle na myśl najpierw przychodzi wypadek. Boli, gdy się orientują, że facet po prostu nie jest zainteresowany. Jedni uważają takie zakończenie znajomości za niegrzeczne, inni za tchórzliwe. A jeszcze inni za standard. Po co tracić czas, skoro coś nie zagrało?
Znikają z różnych powodów, zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Nie traktowali znajomości poważnie, grali jednocześnie na kilka frontów, albo po prostu nie chcą wyjaśniać, dlaczego nie mają ochoty na kolejne randki. "Nie chcą doświadczać emocji drugiej osoby, która może czuć się pokrzywdzona" - tłumaczy Barbara Strójwąs. "Osoby pozostawione, chciałyby zrozumieć dlaczego. Ale kiedy pytam kobiety, jakby zareagowała na grzeczne podziękowanie za relację, słyszę: powiedziałabym co o tym myślę! Najpierw robi nadzieję, a potem zostawia!"
Rozczarowanie to stały element krajobrazu aplikacji randkowych. "Ludzie tyle ze sobą piszą zanim się spotkają, że zdążą zbudować wyobrażenia. Faktyczną relację zaczynają budować już w oparciu o nie" - mówi psycholożka. "Łatwo obiecywać komuś, że będziemy chodzić razem do parku, gdy go nie widzimy. Snujemy różne fantazje, a później życie je weryfikuje. Gdy się spotykamy, nagle może się okazać, że ktoś na przykład źle pachnie! No i nie chcemy już z nim chodzić do parku. Trzeba się jakoś wymiksować" - dodaje. "Dla ludzi, którzy nie potrafią mierzyć się z własnymi uczuciami, konfrontowanie się z emocjami drugiej strony, bywa to ponad możliwości".
Kompetencje społeczne w zaniku
Żeby między ludźmi zaistniała dynamiczna i pełna zrozumienia interakcja, która zasłuży na miano bliskiej, konieczne jest bezpośrednie doświadczanie siebie nawzajem. Tymczasem media społecznościowe, które na wielu poziomach są pomocne i produktywne, gdy mówimy o bliskości, okazują się nie działać.
"Nasze umiejętności społeczne nigdy nie były specjalnie trenowane, w szkołach się tego nie uczyliśmy. A rozwój technologii jeszcze nas uwstecznił. Gdy pojawiły się social media, można było zastąpić mówienie o emocjach emotkami, wyrazić swoje nastawienie lajkiem. Zamiast opowiedzieć przyjaciółce, jak było na imprezie, łatwiej pokazać na stories. Zamiast budować związek, łatwiej tworzyć jego obraz na Instagramie" - mówi Barbara Strójwąs. "W ten sposób przez ostatnie lata kształtowaliśmy emocjonalność i dlatego dziś, nasze kompetencje społeczne bywają znikome, a aplikacje randkowe bywają jedynym znanym nam sposobem, by kogoś poznać".
Tinder blue(s)
Chociaż kompulsywne używanie Tindera może doraźnie poprawić nasze samopoczucie, badania wykazały, że aplikacja podnosi poziom niepokoju i smutku. Wyniki wydają się sugerować, że użytkownicy nie do końca zdają sobie sprawę, dlaczego kompulsywnie sięgają po aplikację i spędzając w niej długie godziny, nieustannie przesuwając palcem w prawo.
"Uczulam, żeby nie mierzyć swojego poczucia wartości liczbą tinderowych randek" - mówi psycholożka od miłości. "Nie ma pewności, że poznamy tam kogoś dla siebie. Nigdzie jej nie ma, ale powinno jej brakować zwłaszcza, gdy korzystamy z aplikacji projektowanych jak gry. Jeśli mimo miesięcy prób, twoim wynikiem jest kilka spotkań i jedna kulawa znajomość, to nie znaczy, że coś z tobą nie tak. To nie jest miarodajne" - dodaje.
Zadaniem Tindera nie jest uszczęśliwić. Aplikacja zarabia na użytkowniku do momentu, do którego on szuka związku. I nie ma specjalnego interesu w tym, żeby go znalazł.
Chcemy być także bliżej Państwa - czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać - zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.