Reklama

Social media

Fala chińskiej dezinformacji nie słabnie. W 2021 roku władze ChRL zwiększyły nakłady na propagandę

Autor. John Long / Pixabay

Odkryta dwa lata temu sieć fałszywych profili w mediach społecznościowych angażujących się w prochińską dezinformację, mimo wysiłków firm internetowych, które obiecały rozwiązać problem, nadal działa i aktywnie sieje propagandę Pekinu - wynika z raportu badawczego grupy zajmującej się analizą zjawiska dezinformacji Miburo.

Jak pisze dziennik "New York Times", sieć ponad 2 tys. kont w mediach społecznościowych zaangażowana w propagowanie przekazu denialistycznego m.in. względem nadużyć wobec muzułmańskiej mniejszości Ujgurów w prowincji Xinjiang działa nadal i śle w świat propagandę Pekinu.

Oprócz mniejszości etnicznych, dziś fałszywe konta w zachodnich sieciach społecznościowych zajmują się również tematem koronawirusa (miałby on być "wynikiem eksperymentów medycznych w wojskowych laboratoriach USA"), a także systematycznym zaprzeczaniem, jakoby w Chinach dochodziło do jakichkolwiek represji politycznych czy naruszeń praw człowieka.

Kto stoi za kampanią?

Zdaniem ekspertów z grupy Miburo, za operacją informacyjną, której częścią są profile w SM, stoi "dobrze wyposażony, dysponującymi dużymi umiejętnościami" operator, który po krótkich okresach braku aktywności "ponownie pojawia się na scenie". Według dyrektora badawczego ds. Chin w Miburo - Nicka Monaco, czas aktywności siatki kont zbiega się z publikacjami przekazów dotyczących wybranych spraw politycznych przez rząd w Pekinie.

Grupa ekspercka twierdzi jednak, że trudno przypisać operację bezpośrednio Komunistycznej Partii Chin. Równie dobrze za działaniami mogą stać przekonani do nacjonalistycznej narracji rządu obywatele. "Wiedza o tym, kto naciska klawisz enter jest mniej istotna, niż świadomość oddziaływania dużej kampanii propagandowej w międzynarodowych mediach społecznościowych" - ocenia Nick Monaco.

Inwestycje w propagandę

Rok 2021 r. był dla Chin zdecydowanie rokiem zwiększenia nakładów na działania związane z oddziaływaniem na międzynarodową infosferę. Dziennik "New York Times" i serwis ProPublica w czerwcu tego roku informowały o operacji informacyjnej, obejmującej dystrybucję tysięcy materiałów wideo, w których obywatele ChRL zaprzeczali krzywdzie mniejszości etnicznych, do której dochodzi w prowincji Xinjiang.

Chińskie władze chętnie sięgają w swoich staraniach o poprawę wizerunku po współpracę z prywatnymi firmami, dziennikarzami, a także twórcami treści w mediach społecznościowych, którzy w zamian za wynagrodzenie, sponsorowane pobyty w Państwie Środka i możliwość dotarcia do niedostępnych dla zwykłych turystów miejsc chętnie zamieszczają w internecie przekaz propagandowy prezydenta Xi i jego rządu.

Jak działa dezinformująca sieć?

Spamouflage - bo właśnie tak została nazwana odkryta w 2019 r. sieć dezinformujących kont - to obecnie ponad 2 tys. kont na Facebooku, YouTube i Twitterze, których platformy te nie zdołały wytropić i usunąć.

W ciągu ostatniego roku Spamouflage opublikowała ponad 8 tys. filmów wideo na YouTube, które łącznie oglądano ponad 3,6 mln razy. Linki do nagrań były dystrybuowane zarówno na Facebooku, jak i na Twitterze, które głośno i chętnie w mediach mówią o swoich sukcesach w walce z dezinformacją .

W samym tylko grudniu tego roku na YouTube wciąż aktywnie działało 287 kanałów propagandowych, wchodzących w skład sieci, które należący do Google'a serwis usunął dopiero po interwencji ze strony grupy Miburo. Serwis przy okazji poinformował, że konta zostały usunięte w ramach trwającej akcji YouTube'a na rzecz walki z chińskimi operacjami wpływu . Zamieszczane tam nagrania dotyczyły przede wszystkim tematów związanych ze szczepieniami przeciwko COVID-19 i spraw polityczno-społecznych w USA.

Propagandę na temat szczepionek wykrył u siebie również Facebook. W styczniu tego roku, jak czytamy w raporcie Miburo, koncern Marka Zuckerberga usunął wpisy głoszące jakoby wiele krajów było najpierw zainteresowanych kupnem chińskiego preparatu przeciwko COVID-19, a nie szczepionek pochodzących od zachodnich firm, w tym - amerykańskich, które wykazują silne skutki uboczne.

W sierpniu i wrześniu konta działające w ramach sieci Spamouflage na Facebooku dystrybuowały teorię, jakoby SARS-CoV-2 był wirusem wyhodowanym w laboratoriach w Forcie Detrick w USA.

Chcemy być także bliżej Państwa - czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać - zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama
Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany
Reklama