Reklama

Social media

#CyberMagazyn: Rosyjska propagandowa machina medialna. Tam, gdzie prawda nie sięga

Autor. Didssph/ Unsplash/ Domena publiczna

W dzisiejszej ocenie rosyjskiej machiny propagandowej, media społecznościowe odgrywają coraz większą rolę, jednak zapominamy, że jej historia jest długa i przede wszystkim istotną funkcję wciąż pełnią rosyjskie media państwowe. Finansowane przez państwo i de facto zarządzane przez władze – RT i Sputnik długo sączyły swoje fałszywe narracje także na Zachodzie. Na czym opiera się rosyjska propagandowa machina medialna?

Reklama

RT i Sputnik to główne rosyjskie media, które produkują treści dla nie-rosyjskich odbiorców. RT, wcześniej znana jako Russia Today, jest rosyjskim państwowym medium, który rozpoczął nadawanie w grudniu 2005 roku. Marka rozwinęła się w globalną sieć kanałów telewizyjnych, stron internetowych i kont mediów społecznościowych, publikujących treści w języku angielskim, hiszpańskim, francuskim, arabskim, niemieckim i rosyjskim.

Reklama

Uruchomiony w listopadzie 2014 r. Sputnik jest głównym zagranicznym projektem Rossija Siegodnia, międzynarodowej agencji informacyjnej, utworzonej pod koniec 2013 r. dekretem prezydenta w celu restrukturyzacji rosyjskich mediów państwowych. Sputnik prowadzi audycje radiowe, strony internetowe i kanały mediów społecznościowych w ponad 30 językach. Chociaż RT nie jest oficjalnie częścią Rossiji Siegodnia, jest powiązana z grupą medialną za pośrednictwem Margarity Simonyan, redaktor naczelnej zarówno RT, jak i Rossiji Siegodnia.

Czytaj też

To tyle z historii. W praktyce, RT i Sputnik próbują utożsamiać się z głównymi, niezależnymi i działającymi na faktach międzynarodowymi mediami – prawdopodobnie w celu zwiększenia ich zasięgu i wiarygodności – oraz przedstawiać wszelkie próby krytykowania ich działań jako „pogwałcenie wolności prasy”. Jednak RT i Sputnik nie prowadzą transparentnej działalności, a ich ogólne cele wydają się znacząco różnić od tych, utożsamianych z niezależnymi mediami.

Reklama

Centrum Globalnego Zaangażowania Departamentu Stanu USA (GEC) w raporcie ze stycznia 2022 roku wskazuje na pięć filarów ekosystemu rosyjskiej dezinformacji i propagandy. RT i Sputnik są kluczowe w tym ekosystemie, które - pod de facto przykrywką „mediów międzynarodowych” - stanowią wsparcie dla polityki zagranicznej Moskwy. Jednocześnie wzmacniają one przekaz płynący z rosyjskich witryn, jak i tych powiązanych z rządem, promując dezinformację także w cyberprzestrzeni. Same uważają się za media finansowane ze środków publicznych, na równi z dziennikarzami „niezależnymi”, takimi jak ci z redakcji BBC czy też Voice of America. Brak przejrzystości finansowej tych mediów sprawia, że rzeczywista kontrola rządu nad decyzjami redakcyjnymi czy kadrowymi tych podmiotów jest właściwie niemożliwa do określenia, choć rosyjscy urzędnicy potrafili dyskutować z kierownictwem o roli RT i Sputnika jako „narzędziach państwowej propagandy”.

Oczywistym jest, że zarowno RT, jak i Sputnik zostały użyte do szerzenia politycznej propagandy Kremla, by podjąć próbę zmiany optyki w tematach związanych z inwazją na Ukrainę, zarówno w Europie, USA, a nawet Ameryce Łacińskiej.

Zasięg obu mediów jest trudny do określenia – zdaniem autorów raportu po części dlatego, że zawyżają one swoje statystyki, ale także dlatego, że oba kanały istnieją w ramach sieci składającej się z powiązanych ze sobą stron internetowych i kont w mediach społecznościowych, publikując w wielu językach.

Co jednak istotne, badania naukowe pokazują, że treści RT mogą zmieniać opinie jej widzów. Jedna z ostatnich analiz wykazała, że amerykańscy odbiorcy, narażeni na materiały RT są bardziej skłonni, by Stany Zjednoczone wycofały się z wizji bycia „światowym liderem”. Mają takie zdanie po zapoznaniu się z przekazem medialnym nawet wtedy, kiedy są świadomi, że RT jest finansowana przez rosyjski rząd.

Propaganda przybiera na sile, jeśli informuje o sprawach Kremla

Jak stwierdzono w raporcie Centrum Globalnego Zaangażowania Departamentu Stanu USA, wysiłki RT i Sputnika na rzecz koordynacji działań dezinformacyjnych są tym większe, im ważniejsze tematy dla Kremla biorą na warsztat. Studium przypadku propagandowej machiny medialnej dotyczyć ma w największym stopniu rewolucji na Majdanie w 2014 roku i następującej po niej inwazji Rosji na Ukrainie. Propaganda w największym stopniu miała skupiać się także m.in. na Turcji i tym, jak tureckie wojsko w 2015 roku zestrzeliło rosyjski samolot po jego wtargnięciu w turecką przestrzeń powietrzną czy na fałszowaniu przekazu o zbieraniu się rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą w 2021 roku.

Fakt, że media te niewiele mają wspólnego z niezależnością dziennikarską ilustrują fakty: brak im przejrzystych struktur organizacyjnych, finansowych; zakres i charakter zaangażowania władz w działalność obu podmiotów jest znacznie większy, a kierownictwa uznały wpływową rolę, jaką redakcje odgrywają we wspieraniu prokremlowskiej narracji; brak im także przejrzystości podatkowej – nie udostępniają one swoich sprawozdań finansowych, a raczej ogłaszają niejasne „szacunki”, którym trzeba wierzyć na słowo, bo często zawierają one sprzeczne dane.

Ekosystem propagandowy składa się z pięciu filarów: oficjalnych komunikatów rządowych; globalnej machiny produkowanych i finansowanych przez państwo wiadomości; siatki wspierających je mediów społecznościowych; dezinformacji wykorzystującej cyberprzestrzeń.

Operacje wpływu

Poza wzmacnianiem narracji Kremla, RT i Sputnik angażują się w operacje wpływu, które wykorzystują cyberprzestrzeń, by koordynować prace w ramach wszystkich filarów informacyjnego systemu.

Rosyjski rząd próbuje zaciemnić rolę RT i Sputnika jako kluczowych instrumentów państwowej dezinformacji i propagandy. Kreml twierdzi, że jest to równowaga między kierowaną przez państwo RT i Sputnikiem oraz innymi finansowanymi ze środków publicznych, przejrzystymi i dziennikarskimi niezależnymi organizacjami medialnymi.

Różnice są jednak wyraźne. Rosyjskie władze są mocno zaangażowane w proces decyzyjny, związany z polityką kadrową i redakcyjną placówek.

Rosyjska propaganda wewnętrzna

Doktor Klaudia Rosińska, ekspertka ds. dezinformacji, pytana przez nas czy obywatele rosyjscy mają jakiekolwiek szanse dowiedzieć się prawdy o trwającej wojnie odpowiada, że „kluczowym zagadnieniem jest to czy w ogóle chcą i potrafią tę prawdę przyjąć”.

"Narracja o poinformowaniu Rosjan o wojnie jest pewną kontrofensywą informacyjną ze strony państw Zachodu, ale wydaje się, że jedynie pozorowaną. Co miałoby być celem tych działań? Rewolucja w Rosji? Socjologicznie nic na to nie wskazuje. Obalenie Władimira Putina? Po nim przyjdzie inny reprezentant rosyjskiego, imperialnego stylu myślenia. Jako zachodnie społeczeństwa musimy zrozumieć, że Rosjanie mają inną mentalność, inny sposób postrzegania rzeczywistości i jej interpretacji. Oczywiście media propagandowe w Rosji utrzymują to społeczeństwo w błędnym sposobie myślenia o świecie i dlatego Rosjanie nie mają szansy widzieć tej wojny tak, jak widzimy ją my. Propaganda rosyjskich mediów to jest bardzo skomplikowana i dobrze przemyślana machina, która wpływa na Rosjan od pokoleń. Z tego powodu ich sposób postrzegania świata jest diametralnie różny od tego, jak postrzegamy ten świat my, jako zachodnie społeczeństwa. Rosjanie w większości są przekonani, że nieustannie zagraża im niebezpieczeństwo ze strony NATO, a zwłaszcza Stanów Zjednoczonych. Jednocześnie wierzą, że są mocarstwem, które powinno powrócić do dawnej potęgi. Dlatego też, podczas trwania tej tragicznej wojny Rosjanie są przekonani, że pomagają Ukrainie obronić się przed „Zachodem”. Nie przypuszczam, żeby jako społeczeństwo w tym momencie byli gotowi przyjąć i zaakceptować fakt, że to oni są agresorem w tej walce” – wskazuje dr Klaudia Rosińska.

Czytaj też

Ban na prozachodnie media

Przypomnijmy, że całkiem niedawno zaczęła obowiązywać w Rosji nowa ustawa medialna – na Zachodzie uznana za kontrowersyjną, a w kraju pozwoli umocnić jedyny, „słuszny” przekaz.

Zmiana prawa zmusiła kilka międzynarodowych mediów do zawieszenia działalności w Federacji Rosyjskiej, bowiem – zgodnie z nowym prawem – za rozpowszechnianie rzekomo „fałszywych informacji” (a za takie mogą zostać uznane te nieprzychylne rosyjskiemu rządowi, a dotyczące wojny w Ukrainie) grozi kara więzienia do 15 lat. Tym samym, używanie określenia „wojna” w stosunku do inwazji na Ukrainę jest niezgodne z prawem, ponieważ – według oficjalnej relacji Kremla – to „specjalna operacja wojskowa”, przeprowadzana w celu „zapewnienia pokoju”. Do tego dochodzi blokada Facebooka, Twittera i Instagrama. W efekcie oficjalne odcięcie się od zachodniego internetu nie jest potrzebne (jako datę tego „wydarzenia” wskazywano początkowo 11 marca). Żadne radykalne i symboliczne kroki nie są wymagane, bowiem cyfrowa, żelazna kurtyna już zapadła, a Rosjan ratować może jedynie korzystanie z VPN-ów czy sieci Tor.

Co to oznacza dla rosyjskiego użytkownika internetu? Dr Klaudia Rosińska uważa, że istnieje poważne ryzyko, że społeczeństwo rosyjskie odcięte od mediów świata zachodniego stanie się jeszcze bardziej radykalne i zamknięte poznawczo”.

"Strategia tworzenia niewidocznego wroga to bardzo skuteczne i długotrwałe narzędzie wpływania na mentalność konspiracyjną i ono bardzo silnie oddziałuje na Rosjan od pokoleń. Zmiana tej mentalności wymaga czasu i wysiłku nieustannego konfrontowania się z odmiennymi przekonaniami o świecie. Kilka akcji informacyjnych nie wystarczy, żeby Rosjanie uwierzyli, że są karmieni fałszem. Wręcz przeciwnie, prawdopodobnie z powodu dysonansu poznawczego, takie działania mogą powodować radykalizację przekonań społeczeństwa rosyjskiego, co już widać w sondażach poparcia dla agresji na Ukrainie. W przekonaniu przeciętnego rosyjskiego użytkownika Internetu >>wróg<< atakuje ich teraz informacyjnie, przerywa transmisję w telewizji, blokuje strony ministerstw, wyklucza Rosjan z użytkowania swoich produktów, wysyła smsy itd., więc teraz trzeba się zjednoczyć i temu „wrogowi” pokazać, że społeczeństwo rosyjskie jest dumne i silne. To właśnie widzieliśmy na nagraniach rosyjskich influencerów, niszczących smartfony i inne produkty zachodnie. Przypuszczam, że to połączenie mocarstwowej dumy i mentalności permanentnego zagrożenia jest powszechne w rosyjskim społeczeństwie i wśród użytkowników internetu. Nie znaczy to oczywiście, że nie warto podejmować działań informujących Rosjan o tym, co się dzieje. Warto, ale z nastawieniem na działania długoterminowe i budowanie mostów komunikacyjnych. Największą trudnością jest bowiem zamknięcie informacyjne Rosji. Mają swoje propagandowe media tradycyjne: prasę, radio, telewizję, a teraz zostali częściowo odcięci od zachodnich mediów społecznościowych. Trudno będzie więc przebić się do nich ze stałym, regularnym i prawdziwym komunikatem. Warto więc próbować budować jakieś możliwości dialogu, ale na zmianę mentalności Rosjan i ich podejścia do tej wojny raczej będziemy musieli jeszcze długo poczekać" – stwierdza rozmówczyni.

Jak podsumowuje, największą wartością dla zachodnich społeczeństw jest to, że zwłaszcza właściciele mediów społecznościowych i tradycyjnych mediów anglojęzycznych wreszcie zdali sobie sprawę ze szkodliwości rosyjskich mediów propagandowych jak Russia Today czy Sputnik. Od wielu lat jako specjaliści akcentowaliśmy ten problem i natrafialiśmy na opór ze strony gigantów medialnych. Teraz zachodnie społeczeństwa być może pierwszy raz zdały sobie sprawę jak wielkim rosyjskim wpływom wcześniej ulegały. Spora grupa użytkowników Internetu pierwszy raz dowiedziała się o sposobach działania rosyjskiej dezinformacji i to jest ogromna wartość. To może być też punkt zwrotny jeśli chodzi o globalne zwalczanie dezinformacji – kończy ekspertka.

Aby zdobyć serca ludzi nie wystarczy odciąć ich od informacji z innych źródeł. Tańszą i łatwiejszą drogą jest masowa próba prania mózgów. A to się Putinowi z pewnością udało – przy wsparciu oficjalnych, państowych mediów. Takich jak RT i Sputnik.

Czytaj też

Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama
Reklama

Komentarze