Cyfrowa gospodarka stoi na progu przekształceń - oto jesteśmy świadkami przejścia od paradygmatu Web 2.0 do kolejnej iteracji - Web 3.0 albo Web3, jak nazywana jest trzecia generacja cyfrowego świata. To przede wszystkim wizja oparta na ideach decentralizacji i cyfrowego libertarianizmu. Rzeczywistość jednak, jak to często bywa, jest daleka od fundamentalnej etyki.
Web3 to koncept, o którym mówi się coraz więcej, najczęściej w kontekście wejścia na nowy poziom zaawansowania, jeśli chodzi o możliwości wykorzystania internetu do budowy cyfrowej gospodarki i ucyfrowienia społeczeństwa, której przeważnie prezentowane są wyłącznie od strony korzyści; zwiększenie możliwości włączenia w rynek pracy, większa dostępność usług administracji publicznej czy usług finansowych i edukacyjnych, cyfrowa służba zdrowia - to główne zalety "wciągnięcia" do internetu kolejnych elementów naszego życia, które jest dla Web3 fundamentem.
Czym tak naprawdę jest Web3?
Web3 to połączony, otwarty, zdecentralizowany i inkluzywny jak nigdy wcześniej świat cyfrowy, opierający się w dużej mierze na ideach wolnościowych (związanych zarówno z gospodarką twórców internetowych i mediów społecznościowych, jak i kwestiami teoretyczno-ekonomicznymi).
Charakterystyczne dla tej "ery" cyfrowego świata technologie i pojęcia, to metawersum (o którym więcej za chwilę), tokeny NFT, kryptowaluty i rozproszone transakcje, które posłużą nie tylko do obsługi abstrakcyjnych inwestycji nie mających odbicia w pieniądzu fiducjarnym, ale także do finansowania wytworzonych przez nową gospodarkę potrzeb konsumenckich.
To kolejny okres rozwoju ucyfrowionego świata po Web 2.0 i Web 1.0.
Ostatnia z wymienionych przeze mnie er to statyczne strony internetowe, które swoim gościom jedynie wyświetlały informacje i tak naprawdę niewiele można było z nimi podejmować interakcji. Jakość komercyjnie dostępnych usług łączności była wówczas na tyle słaba, że administratorzy takich witryn zamieszczali w nich przede wszystkim tekst - obrazki ładowały się długo i zabierały ogromnie dużo danych.
Z biegiem czasu, Web 1.0 zaczęła ustępować miejsca swojej następczyni - Web 2.0, którą kojarzymy z dynamicznym rozwojem internetu, szeroką propagacją coraz bardziej interaktywnych witryn i umiejętności ich tworzeniam ostatecznie zaś - z nadejściem mediów społecznościowych, aplikacji i gospodarki na nich opartej. Bez tego wszystkiego nie byłoby wielkich platform społecznościowych i modeli biznesowych bazujących na wykorzystaniu danych osobowych, a także postępującej erozji prywatności.
Web 2.0 oparła się przede wszystkim na praktycznym wcieleniu w życie założenia, że sieć istnieje po to, by dzielić się treścią - gdyby nie dobrowolne zapełnianie serwisów obywatelskiego dziennikarstwa tekstami, Wikipedii - pojęciami, a mediów społecznościowych - naszymi zdjęciami i nagraniami wideo, nigdy nie doszlibyśmy do etapu, w którym dziś jesteśmy, zarówno jeśli chodzi o to, jak korzystamy z sieci, w jakim celu, jak i o jego przyszłość.
Web3 - odpowiedź na błędy poprzednich pokoleń
Web 2.0 i jejenfant terrible, czyli media społecznościowe, nauczyła nas wszystkiego o tym, co w internecie jest najgorsze. Mam tu na myśli operacje informacyjne, w tym przede wszystkim dezinformację i manipulacje procesami demokratycznymi, przyzwolenie na rabunkowe gromadzenie i monetyzację danych osobowych, w tym danych wrażliwych użytkowników platform, a także ofensywne wykorzystanie informacji.
Web3 w swoim założeniu, oparta na ideałach wolnościowych, powszechności i decentralizacji, ma być odpowiedzią na wadliwą rzeczywistość poprzedniej ery cyfrowej. Czy oznacza to, że jej nadejście sprawi, iż technologie, z którymi współistnieliśmy do tej pory i które z biegiem ostatnich lat zaczęły coraz bardziej być systemem operacyjnym kompletnie uzależniającym od siebie funkcjonalność naszego życia, znikną i zostaną wyparte przez nowe?
I tak, i nie - bo Web3 w swojej istocie potrzebuje "starych" technologii Web 2.0 do swojego funkcjonowania. Można powiedzieć, że media społecznościowe, komunikatory, aplikacje, portfele kryptowalutowe, dla nowej ery są interfejsem niezbędnym dla jej istnienia.
Web3 to powrót do cudownych lat 90-tych - czy aby na pewno?
Wolnościowe ideały i wartości takie, jak dostępność, propagacja wiedzy, inkluzywność i otwartość, były fundamentem internetu, który istniał w latach 90-tych. Sieć, jak już pisałam w tym tekście, historycznie ma mocny fundament w ideach wymiany wiedzy i umiejętności, a także w indywidualnej wolności ekspresji własnych zainteresowań, światopoglądu i przekonań.
Trudno jednak doszukiwać się ich w konceptach takich, jak metawersum, nad którym pracują m.in. koncerny Meta (Facebook) i Microsoft. Nadrzeczywistość łącząca w sobie doświadczenie technologii rzeczywistości rozszerzonej i wirtualnej i wplatająca je w świat realny, nasze "domyślne środowisko pracy", rozrywki i interakcji społecznych, jak chce tego firma Marka Zuckerberga, to w rzeczywistości postulat polityczny - o tym, że Meta ma dążenia państwotwórcze, pisałam w sierpniu ub. roku tutaj. To bardzo dalekie od ideałów wolnościowych, bo w praktyce oznacza dalszą monopolizację i unifikację tego, jak wygląda interfejs naszej obecności w świecie cyfrowym.
Technologie blockchain, w tym - NFT (piszę: w tym, gdyż NFT mogą działać w oparciu o popularne ethereum, które obsługuje zarówno kryptowaluty, jak i system NFT właśnie) mają ogromny potencjał, ale obserwując je od kilku lat na razie trudno o szeroką dyskusję nt. sensownych wdrożeń (broniąc się przed głosami krytyki: nie znaczy to, że nie istnieją!). Czy kolejne lata będą w tej kwestii przełomem?
Oczywiście potencjał istnieje, bo NFT w swoich praktycznych zastosowaniach, podobnie jak blockchain, naprawdę posiadają spory wachlarz możliwości prawdziwej transformacji tego, jak dziś wygląda choćby uwierzytelnianie transakcji, weryfikacja tożsamości czy obsługa poufnych dokumentów.
Nie zrealizujemy tego jednak przy pomocy umierających po roku, po odcięciu rządowej kroplówki witaminowej, startupów.
Kto ma potencjał zmiany? Niestety, duzi gracze, którzy okazali się schwarz-charakterami ery Web 2.0. Mają zasoby (ludzkie, finansowe, komunikacyjne, technologiczne) oraz zdolność badawczą, która pozwala projektować zmiany i kontrolować ich przebieg. Tak, jesteśmy skazani na monopole.
Cyfrowe imaginarium
Jeżeli zaczniemy budować Web3 bez przemyślenia i głębszej analizy tego, co poszło nie tak w poprzednich iteracjach, nie poprawimy swojej sytuacji - wprost przeciwnie.
Świat stworzony przez Web3 będzie dużo bardziej inwazyjny pod kątem ingerencji w naszą prywatność, możliwość samodzielnego dokonywania wyborów (przy założeniu, że jeszcze nią dysponujemy), będzie znacząco różnił się również w warstwie ideowo-leksykanej - kultura wolności pociąga za sobą formację kontrkultury, którą w tym wypadku będzie kultura unieważniania (cancel culture), zjawisko, o którym przeczytacie na łamach CyberDefence24.pl w moim tekście, który opublikowany zostanie w nadchodzący weekend.
Oczywiście, że Web3 bazuje obecnie na zachwycie entuzjastów - żyjemy jednak w czasach na tyle ciekawych, że warto jak najszybciej przejść do technorealizmu.
Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.