Prywatność
Szyfrowanie utrudnia ściganie przestępców wykorzystujących dzieci? Tak twierdzą służby [OPINIA]
Meta celowo podejmuje działania zmierzające do utrudniania walki z przestępczością wobec dzieci przez zwiększenie szyfrowania end-to-end w swoich produktach – uważają służby, m.in. Interpol i FBI. To niestety demagogia.
Zdaniem organów ścigania, takich jak FBI, Interpol czy brytyjska Narodowa Agencja ds. Przestępczości (NCA, National Crime Agency), koncern Meta oferując szyfrowanie końcowe w coraz większej liczbie swoich produktów i poszerzając zakres jego dostępności „celowo" działa na szkodę walki z przestępczością internetową wobec dzieci i „oślepia" służby. Taką argumentację organów podaje dziennik „Financial Times" .
Jak czytamy, zespół Virtual Global Taskforce złożony z przedstawicieli 15-tu służb zajmujących się ściganiem przestępczości z całego świata, złożył wspólne oświadczenie, w którym twierdzi, iż plany koncernu Meta, aby rozszerzyć szyfrowanie końcowe w kolejnych produktach i platformach to „celowe działanie projektowe, które degraduje systemy bezpieczeństwa", w tym te odpowiedzialne za ochronę dzieci przed zorganizowaną przestępczością w internecie.
Służby uważają, że firmy technologiczne, takie jak Meta, powinny robić więcej, aby właściwie zbalansować ochronę dzieci online i ochronę prywatności użytkowników ich produktów cyfrowych „Nadużycia nie skończą się tylko dlatego, że firmy zdecydują się ich nie widzieć" – czytamy w oświadczeniu.
Demagogia i strach
Problem polega na tym, że to wadliwie sformułowana alternatywa i fałszywa, demagogiczna argumentacja. Dyskusja nad osłabieniem szyfrowania i udostępnieniem służbom możliwości ingerowania w prywatną korespondencję użytkowników usług cyfrowych toczy się od dawna, a Wielka Brytania – przynajmniej w czasie, kiedy rządzą nią torysi – jest jednym z krajów będących w awangardzie stanowienia prawa, które prywatność obywateli i obywatelek znacząco ogranicza . Niejednokrotnie pomysły polityków są zbieżne z tymi, które proponują organy ścigania – to firmy mają być odpowiedzialne za wbudowanie w swoich produktach „tylnych drzwi", którymi służby będą mogły podglądać naszą komunikację.
Pomysły takie bliskie są debatowanej na poziomie unijnym tzw. „kontroli czatu", o której pisaliśmy tutaj . Zakłada ona - nie wprost, ale pozwalając na skanowanie korespondencji wszystkich osób, że każdy użytkownik usług cyfrowych służących do komunikacji jest podejrzany, gdy mowa o udziale w procederze przestępczości wobec dzieci w internecie.
Dobrostan najmłodszych traktowany jest jako argument-pałka i zestawiany z prywatnością: ktokolwiek argumentuje, że to właśnie ta ostatnia powinna być chroniona, a szyfrowanie gwarantujące, iż komunikacja będzie odczytywana i dostępna wyłącznie dla jej nadawcy i odbiorcy, ten wspiera internetowych pedofilów oraz przestępców i nie chce dobra dzieci, jak i nie dba o ich ochronę. To argument, z którym nie ma i nie może być dyskusji – nie bazuje na racjonalności, tylko na podjudzaniu do bardzo skrajnych emocji.
Rezygnacja z własnych praw
Jego stosowanie może bardzo szybko doprowadzić do momentu, w którym zrzekniemy się własnych praw – w tym, prawa do prywatności, które jest jednym podstawowych praw człowieka i przysługuje każdemu obywatelowi.
Koncerny technologiczne, o ile robią coś dobrego, zaczynają rozumieć, że użytkownicy zwracają na kwestie związane z prywatnością coraz więcej uwagi. Nie tylko ze względu na afery, takie jak ta dotycząca Cambridge Analytica i wykorzystania danych 87 mln użytkowników Facebooka do celów reklamy politycznej bez ich wiedzy i zgody; ale również przez to, że świat jest coraz mniej komfortowym i bezpiecznym miejscem do życia, a prywatność komunikacji i poufność korespondencji to coś, co przekłada się bezpośrednio na naszą zdolność do dbania o siebie i naszych bliskich w sytuacjach takich, jak choćby wojna tocząca się za wschodnią granicą Polski w Ukrainie .
Zapowiedziane przez koncern Meta rozszerzenie szyfrowania końcowego komunikacji na rozmowy wideo i wiadomości przesyłane za pośrednictwem Instagrama i Messengera to oczywistość, z którą nie powinno się w takich realiach dyskutować. Aplikacje te używane są przez miliony ludzi na całym świecie, które chcą czuć się bezpiecznie i chcą wiedzieć, że ich prywatna komunikacja nie wpadnie w ręce niepowołanych osób, takich jak np. rosyjskie służby – a do tego może prowadzić osłabienie szyfrowania, nie mówiąc o jego całkowitej likwidacji, czego chciałoby wiele rządowych agencji.
Nie ma bezpiecznych backdoorów
Żądania dostępu do danych o komunikacji elektronicznej mogą być jak najbardziej częścią prowadzonych przez organy ścigania postępowań, w ramach których ścigani są przestępcy. Na naszych łamach można przeczytać o tym, jaką skalę ma przestępczość wobec dzieci w Polsce – o czym pisałam w tym tekście, przytaczając dane, które podała nam Polska Policja .
Może być również jednak i tak, że możliwość ingerowania w komunikację elektroniczną będzie wykorzystywana w celach ścigania dysydentów politycznych, krytyków rządu i walki ze społeczeństwem obywatelskim, sprzeciwiającym się decyzjom władzy – nie tylko w krajach niedemokratycznych. O tym, jak wielką pokusą jest możliwość wykorzystywania przez służby narzędzi nadzoru elektronicznego, uczy m.in. afera Pegasusa, mająca i swoją polską odsłonę .
Warto zadbać nie o to, aby służby miały jak najłatwiej, gdy mowa o pozyskiwaniu naszych danych – ale by proces ten był odpowiednio nadzorowany i podlegał kontroli ze strony organów, które zadbają, aby te odpowiedzialne za nasze bezpieczeństwo nie wykorzystywały argumentu ochrony obywateli przeciwko nim samym. Nie ma bezpiecznych backdoorów – są tylko takie, które umożliwiają nadużycia.
Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany