Reklama

Prywatność

Szpiegowanie jako usługa. Jak mała prywatna firma pomaga inwigilować organom ścigania

Autor. Isaac Chou / Unsplash

Kto by pomyślał, że niewielkie przedsiębiorstwo z Nebraski to fundament systemu inwigilacji w Stanach Zjednoczonych i niezrównana pomoc w ingerencji w prywatność obywateli dla służb z całego świata? Na światło dzienne wypłynęły właśnie dokumenty pokazujące, jak wielką rolę w systemie nadzoru nad internetem odgrywa niepozorna prywatna spółka PenLink.

Reklama

Według magazynu "Forbes", PenLink to firma pierwszego wyboru dla amerykańskich organów ścigania, które chcą mieć oko na to, co w internecie robią osoby podejrzewane o dokonanie różnorakich przestępstw. Na celowniku spółki są m.in. aktywności rejestrowane przez Google'a, Facebooka i WhatsAppa.

Reklama

Ile zarabia firma? Rocznie jej przychody osiągają pułap nawet 20 mln dolarów z samych tylko kontraktów z klientami z sektora rządowego. Z jej usług korzystają m.in. FBI, służby imigracyjne i specjalny wydział ds. walki z przestępczością narkotykową, a także wiele innych organów działających na poziomie federalnym wymiaru sprawiedliwości.

Czytaj też

Nie wszystkie kontrakty zawierane przez spółkę są publicznie dostępne - "Forbes" jednak dotarł do dokumentów obrazujących współpracę PenLink z organami z Florydy, Illinois, Hawajów, Karoliny Północnej i Nevady. Firma dodatkowo chwali się współpracą z klientami zagranicznymi i zaznacza, że nie ma zamiaru publicznie ujawniać szczegółów tych umów, zarówno w kwestiach formalnych, jak i technicznych.

Reklama

Jak podsłuchać podsłuchujących?

Według założyciela organizacji pozarządowej Tech Inquiry Jacka Poulsona - najlepiejincognito. "Forbes" opisuje, jak Poulson udał się na jedną z konferencji Narodowego Stowarzyszenia Szeryfów w USA, gdzie nagrał, jak pracownik PenLinku chwali się tym, co może zrobić jego firma w ramach współpracy z organami ścigania.

Czytaj też

Z nagrań wynika, jak solidnym fundamentem dla amerykańskiego (i nie tylko) systemu inwigilacji jest ta spółka, ale także w jaki sposób pozyskuje ona informacje od gigantów technologicznych takich jak Apple, Meta czy Google, którzy muszą współpracować z organami ścigania w przypadku skierowania przez nie żądania dostępu do danych na potrzeby prowadzonych postępowań.

Krótka historia prywatnego szpiegostwa

PenLink swój pierwszy system podsłuchowy zbudował w 1998 roku. "Mieliśmy je (podsłuchy - red.) literalnie wszędzie w USA i na całym świecie" - chwalił się pracownik spółki podczas imprezy. Nie opisując detali technicznych podsłuchów, zdradził jednak ich nazwę - stosowany wtedy system nazywał się Lincoln.

Czytaj też

Opowiadając o tym, jak z biegiem czasu zmieniły się wykorzystywane przez firmę narzędzia, przedstawiciel PenLink powiedział, że podczas jednej ze spraw kryminalnych w Kalifornii firma dostarczała miejscowej policji jednocześnie 50 "nasłuchów", obejmujących kontrolę wszystkiego, co osoby objęte czynnościami dochodzeniowymi robią w mediach społecznościowych. PenLink na zlecenie ministerstwa sprawiedliwości USA nie tylko rejestrował dane, ale też organizował je i wstępnie przetwarzał, korzystając głównie z takich usług cyfrowych, jak Facebook i Google.

Nasłuch na żywo, całą dobę

Według PenLinku, firmy technologiczne odpowiadając na żądanie dostępu do danych są dziś w stanie dostarczać organom ścigania nasłuch podejrzanej osoby niemalże w czasie rzeczywistym i przez całą dobę.

Opóźnienie w przesyle danych może wynieść najwyżej 15 minut w przypadku Facebooka i Instagrama, Snapchat jednak niechętnie dzieli się z organami danymi, gromadzonymi na temat użytkowników i wysyła je policji jedynie cztery razy dziennie - twierdził podczas konferencji pracownik PenLink.

Czytaj też

Narzekając na kłopoty w korzystaniu z nasłuchów oferowanych przez Facebooka, stwierdził on, że najbardziej uciążliwą koniecznością jest logowanie się do tego portalu społecznościowego co godzinę, w celu pobrania zgromadzonych danych przez cały okres trwania podsłuchu. W przeciwnym razie, konto policji może zostać trwale usunięte z systemu. PenLink - twierdził przedstawiciel spółki - potrafi ten proces zautomatyzować, dzięki któremu stróże prawa mogą spokojnie zakończyć służbę i pójść do domu.

Niezwykle pomocne w przypadku współpracy z organami ścigania okazuje się według pracownika PenLinku Google, które dostarcza "lokalizacji z precyzją nawet do trzech metrów". "Jeśli ludzie mają ze sobą swoje telefony a na nich konta Gmail, policji może się poszczęścić" - mówił.

Czytaj też

Opowiadał również, że pomocna w czynnościach dochodzeniowych jest historia wyszukiwania. "Jak pozbyć się ciała", czy "dobre miejsce żeby wyrzucić zwłoki" - to według reprezentanta firmy frazy, które w wyszukiwarkę Google wpisują mordercy, nie martwiąc się za bardzo o tajność swoich działań, czyszcząc historię przeglądanych stron, ciasteczka i myśląc, że stali się niewidzialni.

Jak w praktyce wygląda zasada minimalizacji danych?

Cytowana przez "Forbesa" doradczyni organizacji American Civil Liberties Union Jennifer Granick zwraca uwagę, że opowieści reprezentanta PenLink wskazują na brak poszanowania umocowanej prawnie zasady minimalizacji gromadzonych przez organy ścigania danych. PenLink pozwala na ich nieskrępowane gromadzenie, bez konieczności wykazania, iż informacje, które są zbierane, są naprawdę potrzebne w celach dochodzeniowych.

"Ciężko jest sobie wyobrazić, że jednoczesne podsłuchiwanie 50 kont w mediach społecznościowych jest naprawdę niezbędną czynnością" - komentuje ekspertka i wskazuje, że w takim wypadku istnieją również uzasadnione wątpliwości co do tego, czy osoby, które były inwigilowane, kiedykolwiek się o tym dowiedzą.

Czytaj też

Czy firmy zaczną dbać o prywatność?

Abstrahując od korzyści wynikających ze współpracy organów ścigania z gigantami świata technologii, możliwe nadużycia łatwego dostępu do danych przez policję i inne służby stwarzają poważne zagrożenie.

Podsłuchany na policyjnej konferencji pracownik PenLinku ocenił, że Google i Facebook nigdy nie zaczną dbać o prywatność użytkowników i chronić ich przed zbyt łatwym dostępem służb do danych, gdyż jednocześnie oznaczałoby to odwrócenie się od reklamodawców, którzy opierają się na tych samych mechanizmach pozyskiwania danych użytkowników, jednakże wykorzystują je w inny sposób (m.in. do profilowania).

Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama